Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

opencloseq

Zamieszcza historie od: 8 sierpnia 2013 - 16:26
Ostatnio: 10 lipca 2014 - 21:33
  • Historii na głównej: 4 z 10
  • Punktów za historie: 2996
  • Komentarzy: 13
  • Punktów za komentarze: 103
 
zarchiwizowany

#60822

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pisząc tą historię proszę również o doradzenie co w takiej sytuacji zrobić.

Mieszkam na II piętrze w bloku na wsi. Pod blokiem jest boisko orlik do piłki nożnej. Boisko użytkowane jest od rana do nocy przez różne grupy wiekowe (od 4 lat do nawet 40).
Głównym problemem jest zachowanie osób przebywających na boisku. Ciągłe "ku*wy, ch*je, piz*y" itp. to normalka. Nie można okna otworzyć, bo aż się niedobrze robi. Nie mówiąc o tym, że dzieci łapią to jakże urocze słownictwo w mig. Z terenu "blokowego" zrobili sobie parking, mimo, że parkingi przy boisku są, a teren bloku jest terenem prywatnym o czym świadczy znak przy wjeździe. Kolejnym problemem jest to, że w ciągu dwóch dni piłki 3 razy uderzyły w samochody pod blokiem i dwa razy w moje okno i raz w sąsiadki na pierwszym piętrze, a kilka razy co prawda nieszkodliwie piłka wleciała w przyblokowe ogródki. Strach dzieci na podwórko wypuścić, żeby któreś nie dostało, bo to też się zdarzyło. Po godzinie 22 głośno puszczają muzykę ze swoich samochodów, co utrudnia życie mieszkańców bloku. Większość osób przebywających na boisku jest nietrzeźwa.

Sprawa była zgłaszana na policję. Nic nie mogą zrobić bo siatka ogradzająca boisko ma 10m, a przecież to przypadek, że tak kopnęli. Raz jest przypadkiem, ale nie 4 raz w ciągu 3 godzin. Sprawę zgłaszać do opiekuna boiska.

Opiekun boiska (trener) twierdzi,że to są dorośli ludzie i on nic nie może zrobić, bo on jest od nauki, a nie pilnowania. Do wójta.

Wójt twierdzi, że nic nie może zrobić, bo siatka jest. Wszystko jest prawidłowo, on nie może nic więcej zrobić.

Co w tej sytuacji począć? Do kogo zgłaszać? Jak temu zaradzić? Pomóżcie bo ręce opadają.

boisko wójt policja

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (29)
zarchiwizowany

#57215

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Byłam wczoraj TESCO. Robię zakupy i szukam produktu X, który był w okazyjnej cenie. W kartonikach po tym produkcie są inne produkty firmy Y. Idę do informacji spytać się, gdzie mogę je znaleźć. Pani informuje, że ona nie wie, że mam spytać pracownika działu. Wracam na dział, ale żadnego pracownika nie ma. Obok mnie stoi Pani i wykłada coś na półki jednak nie ma żadnego oznaczenia, że jest pracownikiem. Pytam czy może mi pomóc, ale twierdzi, że tu nie pracuje. W między czasie dojrzałam, że na samej górze jest świeże pudełko z tymi produktami, już otwarte. Więc sięgam sobie, bo na pomoc pracowników nie można liczyć. W tym momencie doskakuje do mnie Pani, która wykładała towar na półki:
P- Co Pani wyprawia?
J- Sięgam sobie produkty z półki
P- Ale Pani nie może! Nie może Pani ruszać tych produktów!
J- Proszę Pani, chcę kupić te produkty, jednak nie są wyłożone, a w pudełka po tych produktach ułożone są inne. Po pierwsze to jest oszustwo i nabieranie ludzi, a po drugie skoro są na stanie to powinny być wyłożone na półkę.
P- Pani nie może ich sięgać! A jak coś Pani na głowę spadnie?
J- To proszę mi je podać, ma Pani przecież drabinę.
P- Ja nie jestem pracownikiem! Ja nic nie będę podawać!
J- A kim Pani jest? To proszę dać mi tą drabinę sama sobie sięgnę.
P- Sortownikiem! Nie będzie Pani nic sięgać!
J- To proszę mi to podać lub wyłożyć na półkę! Skoro produkty są na stanie, do tego na półce, to dlaczego nie mogę ich sobie wziąć?
P- Mówię Pani, że nie są wyłożone to nie może Pani ich kupić!
J- To proszę wyłożyć!
P- Ja nie jestem pracownikiem!
J- To proszę zawołać pracownika i poinformować, że produkty są, jednak nie są wyłożone.
P- To niech sobie Pani zawoła.
Zdenerwowałam się bardzo, więc proszę o nazwisko i pójdę z tym do kierownika. Nie dosyć, że była nie miła to jeszcze bluźniła na mnie, co według mnie jest nie do przyjęcia, żeby obsługa tak się zwracała do klientów.
Pani mi nazwiska nie podała, więc nie miałam ochoty dalej się z nią kłócić. Zostawiłam zakupy za ponad 500 złotych na środku sklepu i wyszłam. Nie pierwszy raz kiedy spotykam się z taką obsługą w tym sklepie, jednak tym razem przegięli. Coś mi się wydaje, że długo tam nie wrócę i będę robić zakupy u konkurencji.

tesco

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (27)
zarchiwizowany

#54925

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wywożenie śmieci temat rzeka...

Do mieszkańców bloku przyszło pismo o segregacji śmieci (już daawno). Że zmieniają się ceny, że przy segregacji będzie dużo taniej, ale będą kontrolę i jeżeli coś będzie nie tak to kara dla wszystkich bo nie będą dochodzić kto zrobił coś nie tak.

Szybka analiza sąsiadów i decyzja, że my się na segregację nie zgadzamy bo zdajemy sobie sprawę z tego, iż sąsiedzi będą mieć to w wiadomej części ciała,a my oberwiemy.

Prócz nas nie zgodziły się jeszcze inne rodziny, więc jako, że ponad połowa jest na nie, nie segregujemy.

Jako, że jest 12 rodzin i z tego 8 wielopokoleniowych śmieci jest dużo. Wywóz śmieci był co tydzień. Ale nie chciało im się przyjeżdżać tak często, więc zaczęli przyjeżdżać co dwa tygodnie. Mała afera i jako rozwiązanie wymyślili postawienie drugiego śmietnika. Wszystko ok. Ale doszli do wniosku, że co dwa tygodnie to i tak za często.
Przecież ludzie, którzy mają swoje domki mają wywóz raz na miesiąc i zabierany jest jeden worek śmieci od domu. Jeżeli oni mają tak mało to dlaczego my mamy tak dużo?
Decyzja: wywóz raz na miesiąc i tylko jeden śmietnik.

Dlaczego domki mają tak mało śmieci? Bo mają kotłownie, piece. Przechowują i palą, nie patrząc na nic. A do wywozu oddają tylko to co nie da się spalić..
My nie mamy możliwości palić, ani nic. Wokół śmietnika jest syf, bo po tygodniu wszystko musimy stawiać obok śmietnika.
A kiedy przychodzi czas wywozu, zabierają tylko to co w śmietniku, bo mają zakaz zabierania wszystkiego co jest poza śmietnikiem...

śmieci

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 170 (220)

#53929

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pode mną mieszka rodzinka: Mama, tata, trójka dzieci. Historia dotyczy 6-letniej córeczki. Dziecko piekielne samo w sobie. Niegrzeczne, chamskie i bezczelne.

Już nie ma takich ciepłych dni. Widzę, że dziewczynka moczy mojemu młodszemu synkowi głowę wodą. Zwracam uwagę raz, drugi, trzeci. W końcu nie wytrzymuję i mówię „Dziecko, czy do ciebie coś dociera?!”, a ona odpowiada „Stul pysk bo i tak mam cię w dupie!”. (Mamusia dziewczynki siedzi na balkonie i wszystko słyszy).

Fatyguję się do mamusi, bo nie toleruję takiego zachowania, tym bardziej, że ona wiecznie przychodzi z pretensjami, np. „Bo wiesz, moja córeczka to zaczepiała, drażniła i dokuczała twojemu synowi, a ten ją uderzył, jak on mógł?!”, „A bo wiesz, ja trzymałam twojego syna, żeby dzieciaki przed nim uciekały, a ten się wyrywał i krzyczał, pojmujesz to?! Weź z nim coś zrób!” (Naprawdę, nie żartuję... Myślałam, że ją wtedy rozniosę..)

I co słyszę? „Ona nigdy by tak nie powiedziała!”
Mówię, że przecież siedziała na balkonie i sama słyszała, a takie słownictwo już nie pierwszy raz się pojawia.
Co odpowiada? „No i co z tego?”. Po czym zamyka mi drzwi przed nosem...

dzieci

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 613 (679)

#53676

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam dwa psy. Mieszanka owczarka z husky. Jedna sunia jest grzeczna, nic jej nie rusza - ani psy, koty, ani samochody i rowery, a dzieci uwielbia. Druga natomiast nie lubi niektórych dzieci, żadnych pojazdów, ani innych zwierząt. Ma wybranych ludzi, których uwielbia, a niektórych najchętniej pożarłaby w całości. Dzieje się tak dlatego, że kiedyś była bardzo krzywdzona, przywiązywana na krótki łańcuch i drażniona przez dzieci, wokół niej jeżdżono samochodem żeby ją zdenerwować, a także biegał wokół niej pies, który ją podgryzał.

3 razy dziennie wychodzę z psami na łąkę na odludziu, a dwa razy na długi spacer.

Dziś zabieram syna i idziemy na spacer. Psy na smycz. Idziemy sobie drogą i widzę, że z naprzeciwka idzie pan z dwójką dzieci- na oko 6 i 10 lat. Dziecko gwiżdże, wyraźnie woła psy, więc ja już z przyzwyczajenia biorę je za obrożę, żeby przypadkiem się nie rzuciły. Pan zaczyna szczekać na psy. A młodsze dziecko podbiega i bez pytania podtyka rączkę do psów. Szarpię tą groźniejszą za obrożę i mówię „Spokój. Siadaj”. Pies posłusznie siada, dziewczynkę odsuwam, czekam, aż przejdą. Wywiązuje się dialog.

[P]: Pani, te psy to gryzą?
[J]: Same w sobie nie są agresywne, ale proszę żeby dzieci nie podchodziły, bo nie lubią dzieci.
[P]: Jak nie lubią jak Pani prowadzi ze sobą dzieciaka?
[J]: Ale to jest mój syn, on z nimi mieszka, są przyzwyczajone do niego.
[P]: Przecież siedzą grzecznie. Dzieci podejdźcie.
[J]: Proszę nie podchodzić - ugryzą.
Pan zaczyna szczekać na psy, drażnić patykiem, pies się rzuca.
Myślę - nic z tego nie będzie, zawracam z psami, idę z drugą stronę. Pan bierze dzieci i idzie za mną i dalej szczeka.

I tak całą drogę szedł, póki nie skręciłam do bloku. Co taki facet ma we łbie? To ja tłumaczę dziecku, że mimo, iż jemu krzywdy nie zrobi to ma nie drażnić i nie zaczepiać, a facet mimo, że został poinformowany, że psy mogą zaatakować to i tak je drażni...

zwierzeta

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 731 (783)
zarchiwizowany

#53979

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wybrałam się przedwczoraj na zakupy z dzieciakami w celu zakupienia potrzebnych rzeczy do przedszkola.

Idę sobie radośnie po mieście, ale że ciężko się maszeruje dzieciakom z lodami to siadamy na murku.

Nagle idzie babcia z wnuczką (tak przypuszczam), a dzieciaczek płacze, że nie zrobi siku na środku. Dziewczynka na oko lat 3-4 dostaje histerii, a babcia siłą ściąga z niej ubranko i natrzymuje dziewczynkę na środku! chodnika (środek miasta, skrzyżowanie. Zwracam Pani uwagę, że 20 metrów dalej jest stacja, a 10 m za stacją market. Sama wiem z doświadczenia, że dziecko zazwyczaj musi od razu, ale chociaż zeszła by na trawkę, gdzie są krzaczki i murek.

Ale to nie koniec. Pani podchodzi do mnie, zostawiając dziewczynkę z opuszczonymi spodniami na środku chodnika i wymachuje łapami. Po czym wraca do dziecka ściąga spodnie całkowicie (bo mokre), szuka zapasowych majteczek, zmienia i każe dziecku iść dalej w samych majtkach, a na dworze za ciepło nie było...

babcia

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 236 (288)

#53282

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Trochę o życiu w bloku, na wsi.

1. Pod blokiem mamy kran. Płaci się za niego 8 zł rocznie od mieszkania, niezależnie od ilości wylanej wody. Łącznie 96 złotych. Nie jest to bankructwo.

W bloku mieszka dużo dzieci, tak więc w okresie wakacyjnym są porozstawiane baseny, a dzieciaki leją się wodą z węża. Poustawiane są również dziecięce fontanny itp.

I właśnie przez to nastaje oburzenie ze strony starszych sąsiadów. Zakręcają kran, żeby dzieci się nie bawiły, bo za dużo wody wylewają. Ale oni mogą 3 razy dziennie podlewać ogródki.

2. Dzieci sąsiadów. W bloku jest 12 mieszkań, z czego 8 zamieszkiwanych jest przez 3 pokolenia: babcia i dziadek, mama i tata, dzieci. Babcia i dziadek są w domu, rodzice w pracy, dzieci się nudzą. Gdzie przychodzą dzieci? Do sąsiadów. Bo babcia jest nimi znudzona, więc wypuszcza na dwór i rób co chcesz. Najlepiej idź do Natalki i spędź tam cały dzień. Nie zapomnij zjeść obiadu.

Sytuacja była wiele razy wyjaśniana z rodzicami tych dzieci. Dzieciaki są tak natrętne, że nie idzie się ich z domu pozbyć. Pytam ostatnio mamy dziewczynki, która ciągle u kogoś jest na śniadaniu i obiedzie dlaczego nie wytłumaczy dziecku i babci, że tak nie wypada?

Odpowiedź: Ja pracuję, po pracy też chcę mieć trochę wakacji. A moje dziecko tyle nie je, więc nic się nie stanie jak "czasem zje u kogoś".

Najlepsze rozwiązanie, nie wpuszczać. Ale co jeżeli dziecko wchodzi bez pukania, dzwonienia? Siedzieć zamkniętym w domu cały czas? Jeżeli się dziecka nie wpuści to "ono poczeka" i siedzi na klatce przez kilka godzin. Kilka razy wraz z sąsiadami próbowaliśmy sposobu "posiedzi to się znudzi". Dziecko siedziało kilka godzin, na drugi dzień ta sama sytuacja i znów siedzi kilka godzin.

3. Prośby o plac zabaw. Od kilku lat prosimy wójta o postawienie placu zabaw. W końcu 12 dzieci w bloku= nie mają się gdzie bawić = nudzi im się = broją.

Zawsze ta sama odpowiedź: "Blok podlega pod kompleks boisk ORLIK 2012, który znajduje się przed blokiem oraz plac zabaw znajdujący się przy przedszkolu zaraz koło bloku".

Tyle, że plac zabaw zamykany jest na okres wakacyjny oraz w dni w ciągu roku szkolnego po godzinie 16. A boiska są zajęte od godziny 10 do godziny 20 przez treningi różnych grup wiekowych.

blok

Skomentuj (51) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 453 (563)

#53281

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w bloku na wsi.

Koło bloku są ogródki, na każde mieszkanie przypadają 3 ogródki o wielkości 200 metrów kwadratowych.

Obok bloku wykopany jest dół na chwasty z tych ogródków, co później jest spalane (a chwastów jest naprawdę dużo. Czasem wydaje mi się, że ludzie nic nie robią, tylko przycinają swoje kwiatki i wyrzucają).

Mimo tego większość osób wyrzuca zielsko do śmietnika, dzięki czemu dwa dni po wywiezieniu śmieci, wszystko się z niego wysypuje i nie ma już na nic miejsca.

Dziś widzę jak sąsiadka porządkuje ogródek i wszystko pakuje do śmietnika. Pytam dlaczego nie pójdzie dziesięć metrów dalej wyrzucić tego tam, gdzie jest na to miejsce.
W odpowiedzi usłyszałam "bo mi się nie chce".

Ale o 6 rano podlewać ogródki, krzyczeć i budzić dzieci jej się chce.

śmieci

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 351 (411)
zarchiwizowany

#53283

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W poprzedniej historii pisałam, że posiadamy przed blokiem kompleks boisk.

Nie jest wcale tak bajecznie jakby się mogło wydawać.

Od samego rana, aż do nocy krzyki, piski i bluźnierstwa. Aż strach okno otworzyć. Wieczorami popijawy "nastolatków". Boisk nikt nie pilnuje.

Chłopcy grający na boiskach non stop wystawiają swoje przyrodzenie przez płot i załatwiają się na nasz teren, nie ważne, że z okien wszystko widać.

"Blokowe" dzieci, które mają po kilka lat uczą się przekleństw od swoich niewiele starszych kolegów. (Swoją drogą ja sama jestem zdziwiona skąd 6-7 letnie dzieci znają takie słowa?).

Piłki non stop lądują na balkonach, dachu kotłowni. Trafiają w samochody. Kilku sąsiadów było na policji z wgniecionymi dachami, wybitymi szybami w samochodach. I zawsze kończyło się puszczeniem sprawy mimo uszu, bez odszkodowania.

Jest to naprawdę trudno wytrzymać przy otwartym oknie, a i nawet przy zamkniętym ciężko tego nie słyszeć.

Sprawa już kilkadziesiąt razy była u wójta, a nadal "nic" nie może z nią zrobić.

boiska

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3 (35)
zarchiwizowany

#53265

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia o tym jak starsze, schorowane osoby są traktowane przez najbliższą rodzinę.

Babcia mojej kuzynki ma 85 lat. Jest bardzo schorowana, ale daje radę sama z odrobinką pomocy. Przeszła kilka zawałów i ma wszczepiony rozrusznik serca. Miała ona dwóch synów (miała- bo jeden, mój wujek już nie żyje). Nazwijmy ich Andrzej (mój wujek) i Krzysztof (jego brat).

Zawsze dowartościowywała Krzysia. Bo Krzysiu to taki kochany i w ogóle najlepszy, ale Andrzej to jest be. Mimo, że było na odwrót, bo Andrzej zawsze pomagał, a Krzysiu nie (wyjdzie to w dalszej części). Krzysiu zawsze był dobry, ale na wigilię czy inne święta to mamusię podrzucił do rodziny Andrzeja, bo on "ze starą" świąt spędzał nie będzie. W końcu po kilkunastu latach namowy lepszego synka mamusia zerwała kontakt z Andrzejem. On wraz z rodziną mimo to odwiedzali ją "na 5 minut" na święta, urodziny itp.
Kilka lat temu Andrzej zmarł na zawał. Miał 49 lat.
Wtedy mamusia się załamała, bo ona go tak kochała. Przeszła kilka zawałów, wylewów i straciła jakiekolwiek panowanie nad swoim życiem. Większość czasu spędzała w szpitalu. Kiedy jej się polepszyło i wyszła (była w stanie normalnie funkcjonować)Krzysiu stwierdził, że on nie będzie się babrać w (za przeproszeniem) gównie mamusi i oddał ją do hospicjum do innego miasta, a jej emeryturę przepisał na siebie. Nie odwiedził jej ani razu. Jedynymi gośćmi była rodzina Andrzeja. I tak żył sobie z pieniędzy mamusi, a mamusia męczyła się w hospicjum co ja bardziej dobijało. W końcu z hospicjum wystąpili, że zajmuje miejsce i nie może dłużej tam być. Wróciła do domu. Cieszyła się, że będzie mieć swoje pieniądze, będzie mogła wyjść się przejść. A gdzież tam! Krzysiu zamówił opiekunkę, bo on starej matce pomagać nie będzie, a pieniądze dalej lecą dla niego. Do tego dał zakaz wychodzenia matce z domu i nikt nie może jej odwiedzać.

Mamusia jest na wykończeniu psychicznym, bo siedzi zamknięta w domu. Nawet zabrali jej telefon.

I tak kochany synek, który zawsze był faworyzowany okazał się tym gorszym. Szkoda, że dopiero wtedy, kiedy zabrakło tego drugiego, któremu naprawdę zależało na mamie.

rodzinka

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 176 (230)

1