Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

osiolek

Zamieszcza historie od: 9 maja 2016 - 23:25
Ostatnio: 21 maja 2016 - 20:28
  • Historii na głównej: 1 z 2
  • Punktów za historie: 485
  • Komentarzy: 4
  • Punktów za komentarze: 12
 

#72894

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielności mnie spotkało już tyle, że można by książkę napisać. Więc postanowiłam, że podzielę się kawałkiem z mojego życia tutaj. Zrobię to na raty, bo sporo tego.

Rozdział pierwszy.
"Paracetamol najlepszy na wszystko".

Mieszkam w Anglii od lat kilku. Ponad dwa lata temu zaczęłam mieć problemy z lewą nogą i prawym okiem. Mianowicie co kilka dni dostawałam dziwnych skurczy, napadów w stopie, z biegiem czasu obejmowały już nogę do kolana i stawały się coraz częstsze i boleśniejsze, a po napadzie, bo po kilku miesiącach to były to ewidentne drgawki jak u epileptyka, noga była bezwładna przez kilkanaście minut.

Pewnie nie wszyscy wiedzą jak wygląda angielska służba zdrowia (NHS). Tutaj każdy ma lekarza pierwszego kontaktu GP i to on daje skierowania do specjalistów, na badania etc. Więc wybrałam się do owego lekarza. Dowiedziałam się, że moje napady to jedynie skurcze, bo mam niedobór magnezu i żebym nie dramatyzowała. Tak powiedziało mi siedmiu lekarzy u których byłam, w mojej przychodni idzie się do losowego lekarza. W pewien weekend wybrałam się na angielski SOR i po rozpłakaniu się udało mi się wyżebrać skierowanie na badanie krwi, niestety za mało płakałam i tylko zbadali elektrolity. W tym samym czasie dostałam zapalenia nerwu kulszowego i ledwo byłam wstanie chodzić, leżeć, w ogóle egzystować. Gdy poszłam do lekarza, to usłyszałam że jem za mało paracetamolu i mam jeść minimum 8 tabletek dziennie plus ze 6 ibuprofenu. Niestety, a może stety na tyle wątrobę szanuję, że nie skorzystałam z rady.

Prawe oko miało natomiast taki problem, że zaczęłam coraz gorzej widzieć, a co jakiś czas się wyłączało dostarczając mi rozrywek w postaci egipskich ciemności i wpadania na framugi, krzesła i inne przedmioty, które niefortunnie znalazły się po prawej stronie. Pewnego ponurego styczniowego dnia udałam się prywatnie do optyka, pani popatrzyła podumała i dostałam skierowanie na drugi dzień do szpitala na okulistykę. Tam kilku panów patrzyło, zakrapiało, dumało i postanowili wysłać mnie do kolejnego szpitala na SOR.

Dnia kolejnego miałam tomografię głowy. Po badaniu zaraz podeszła do mnie pielęgniarka, coś w jej wyrazie twarzy mnie zaniepokoiło, była przejęta. Wzięła moją torbę i płaszcz i zaprowadziła do pana doktora, który kazał usiąść i z równie zatroskaną miną spytał się czy ktoś ze mną jest. Powiedziałam że sama przyjechałam. Przytaknął i pokazał mi zdjęcie. Guz mózgu w wielkości dorodnej klementynki. Załamałam się i zaczęłam płakać. Tydzień później miałam 8 godzinną operację, a później 6 tygodni naświetleń. Owy guz okazał się jakąś bardzo złośliwą odmianą obłoniaka, który posiada tylko łacińską i strasznie długą nazwę i występuje szalenie rzadko. Oka nie dało się uratować. Znaczy jest, ale ledwo widzę i dalej wpadam na krzesła, które znajdą się po prawej stronie. Biorę leki na padaczkę, bo jednak miałam rację i to nie był brak magnezu, a neurolog powiedział że ta noga to był główny objaw.
A na rwę pomogły dopiero sterydy.

Rok chodziłam po lekarzach z nogą. NHS prowadzi sporą kampanię żeby z każdą pierdółką (np kaszel, problemy z sikaniem) chodzić do lekarzy, bo to może być rak. Jednak widać do lekarzy to nie dociera i dalej leczą wszystkich paracetamolem.

zagranica

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 391 (409)
zarchiwizowany

#73081

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Chciałam napisać drugą część trylogii. Pierwsza część: http://piekielni.pl/72894

Rozdział II
"Z rodziną to tylko na zdjęciach"

Nie tylko ja postanowiłam zacząć nowe życie na wyspach. Pewnego dnia mój Kuzynek spakował się, wsiadł w auto i pojechał szukać szczęścia w UK. Po miesiącu napisał do mnie że niema gdzie mieszkać, że jest spłukany i w ogóle jak to mu źle i niedobrze. Jako że mieszkaliśmy sami i jeden pokój stał pusty, to postanowiliśmy że w końcu rodzina to pomożemy. Układ był prosty, dopóki nie zacznie pracować to mieszka za darmo ale potem ma się dokładać do czynszu całe 60 funtów tygodniowo i że nie życzę sobie żeby palił w pokoju. Mam zadaszony balkon więc raczej problemu nie było Kuzynek języka ni w ząb więc pomogłam mu zdobyć pracę. Jeździłam z nim po agencjach pracy, wypełniałam dokumenty, dzwoniłam, tłumaczyłam. Jak na kogoś bez języka dostał pracę bardzo szybko, godziwa stawka, pełen etat. Na początku sielanka, ale już po paru tygodniach się zaczęło. Płacił jak się przypomniało, oczywiście palił w pokoju. Po kilku miesiącach wylądowałam w szpitalu o czym jest poprzednia historia. Mojej gorszej połowy przez ten czas nie było, napisze o tym niebawem.
Kuzynek podczas pobytu w cudownej placówce zdrowia zadzwonił raz...
-halo
- hej osiołek, dostałem smsa, możesz przetłumaczyć? wyśle ci go, no to pa.
Ani cześć ani spadaj ani pocałuj mnie w 4 litery.

Po operacji mnie odwiedził, zmuszony przez jego mamę, moją ciotkę, ale to jedyny przejaw troski (w tym czasie mieszkała w Londynie) Po powrocie byłam spłukana, z chorobowego nie miałam jak opłacić czynszu i rachunków. Kuzyneczek nawet nie pomyślał żeby mi jakoś pomóc, o czynszu też zapomniał. Kiedy leżałam w szpitalu to mnie okradał. Miałam skarbonkę pełną drobniaków, ważyła kilka kilogramów, sporą kolekcje alkoholi. W skarbonce zostało coś na dnie, zniknęła większa część trunków. Nie jest to może niewiadomo co ale kradzież to kradzież. Dobrze że sąsiadka miała klucze, pod moją nieobecność podlewała kwiatki i karmiła kota. Chwile po moim powrocie sprowadził kumpla, że niby na dwie noce i został na dwa miesiące. Pieniędzy nadał nie widziałam. Prosiłam, błagałam, krzyczałam a on nic.

Nie szanował mnie ani pokoju, kiedy brakowało kubków wystarczyło wejść do jego jaskini, pokojem bym tego nie nazwała, a koło jego barłogu gdzie sypiał stała kolekcja naczyń i puszek, butelek pełnych petów. Po ilości pleśni można było oszacować ile stały. W pokoju śmierdziało. Nie używał grzejnika, nie otwierał okna bo zimno, a że palił jak smok to w pokoju ledwo było coś widać. Pewnego dnia po prostu się wyprowadził, ponad rok temu. Ściany zmieniły kolor. W pokoju miał i tu nie żartuje pół ściany pokrytej grzybem. Trzy dni z mamą sprzątałyśmy by pokój nadawał się do czegokolwiek.

Wisi mi 500 funtów, obiecywał że spłaci ale zamiast pieniędzy dostawałam tylko listy z policji, mandatów też nie płacił. Teraz siedzi w Dani a na fb wrzuca zdjęcia typu "plażing and smażing" "imprezka" "nowe autko" etc etc pokazując jak mu się powodzi. Jak się upomniałam to jeszcze zostałam zbesztana że oczerniam go i teraz jest czarną owcą, jak wypomniałam że jak wylądowałam w szpitalu to się zainteresował co ze mną to usłyszałam "mną też się nie interesuje a jaki chory jestem" (ma padaczkę).

Z pewnych źródeł dowiedziałam się później że całą wypłatę wydawał na prochy.

zagranica

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 37 (133)

1