Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

pinda358

Zamieszcza historie od: 22 maja 2012 - 10:50
Ostatnio: 22 marca 2013 - 6:48
  • Historii na głównej: 1 z 2
  • Punktów za historie: 1057
  • Komentarzy: 5
  • Punktów za komentarze: 19
 
zarchiwizowany

#48351

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Żyjemy w krainie mlekiem i miodem płynącej - to wiedzą wszyscy. Będzie o tym i o równie cudownym systemie edukacji, o nauczycielach z perspektywy młodego belfra.

O tym, że będę nauczycielką języka angielskiego zdecydowałam w jakże poważnym wieku - około 5 klasy podstawówki. Po drodze były jeszcze różne zapędy; przewodnik wycieczek, prawnik, a nawet prezydent (a co, zawsze byłam ambitna). Jednak miłość do Anglosasów zwyciężyła. Poszłam na filologię ze specjalnością nauczycielską. W zeszłym roku skończyłam studia. Hhmm, i co dalej? Dalej szukanie pracy, w Urzędzie Pracy, Kuratorium, a także jeżdżenie po całym województwie (a nawet poza) rozwożąc bezpośrednio do szkół CV. Wiadomo, nauczyciele angielskiego, to z reguły młodzi ludzie, którym emerytura niestraszna. Nagle światełko w tunelu; gdzieś na końcu świata jest małe gimnazjum (około 100 uczniów) a anglistka jest w ciąży, poszła na L4, zastępstwo pilnie poszukiwane. Załatwione oczywiście po znajomości, bo inaczej, to nie ma szans.

Przyszłam w październiku. Próbowałam kilkakrotnie skontaktować się z Panią Nauczycielką, ale jakoś chętna specjalnie nie była. Jednak podręczniki, które trzymała w domu są jednak dość istotne i w końcu je dostałam. Wraz z wykazem materiału nauczania.

Od razu jak przyszłam "dzieci" (tak wiem, to już młodzież, jednak są na prawdę kochani i nazywam ich tak pieszczotliwie) od razu mnie polubili. Zaczęli zadawać pytania, na jak długo przyszłam i czemu na tak krótko. Oni nie chcą Pani Nauczycielki, oni chcą mnie. Bo jak "pani wytłumaczy, to to nawet takie trudne nie jest". Myślałam, że tak mówią, żeby się podlizać, więc nie brałam tego do siebie, ale jednak cieszy.

Czemu tak nie lubią Pani Nauczycielki? Dowiedziałam się w tym tygodniu. Na wykazie materiału mam "struktury gramatyczne - powtórzenie". To robimy powtórzenie. Dzieci oczy jak pięć złotych, oni nie znają tego. No cóż - rozkład materiału mam taki, tworzony przez Panią Nauczycielkę osobiście. No tak, ale ona w kulki leciała. Co to znaczy? A no Pani Nauczycielka zaczynała lekcje od sprawdzenia zadania domowego (około 5-10 zadań), zadawała następne zadania, kazała dokończyć w domu i włączała laptopa. Tak wyglądała edukacja moich uczniów przez ponad dwa lata.

I krew się we mnie gotuje, jak słyszę, że przecież nauczyciele pracują 18 godzin w tygodniu (D**A 20, bo dwie bezpłatne). Może niektórzy i pracują tyle. Ale nie ja. Wracam, siadam, przygotowuje się, kupuję dodatkowe książki i staję na rzęsach, żeby dzieci zrozumiały i były zainteresowane. Ale cóż, ja pracuję tylko do końca czerwca. Wróci Pani Nauczycielka i będzie dalej tak samo.

A Szanowny Pan Premier wraz z szanowną Minister Edukacji co robią ku lepszemu? Zamykają szkoły. Najważniejsze, że teraz wiek emerytalny NIE jest przesłanką ku zwolnieniu nauczyciela (tak, od 1 stycznia wszedł taki przepis). Oznacza to, że 70letni dziadek może uczyć wychowania fizycznego lub nauczania początkowego w klasach 1-3. A młody, zapalony nauczyciel? Niech wyjedzie za granicę lub niech się przekwalifikuje na spawacza (według słów D. Tuska)

Polska

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 167 (291)

#31952

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach.

Otóż, ja i mój narzeczony przyjaźnimy się z pewną parą. Nazwijmy ich Romeo i Julia. We wrześniu Romeo zabrał Julię do Paryża, gdzie, pod wieżą Eiffela′a, poprosił ją o rękę, a ona wzruszona zgodziła się. Cud, miód i inne słodycze. Wrócili do Polski. Wypada rodzinę powiadomić. Najpierw jej, rodzina zadowolona, mówią, że ślub tak gdzieś listopad 2013 (data zmieniona), bo Julia studia kończy wtedy więc akurat. Później pojechali do jego rodziny - szczęścia ze strony rodziców nie było końca, że ich jedyny syn trafił na tak cudowną kobitkę (jego rodzice, szczególnie mama, naprawdę uwielbiają Julkę).

Do zobrazowania całej historii konieczne jest przybliżenie postaci Piekielnej Siostry Romea. Otóż, PS, z tego co Romeo o niej mówił, zawsze wykazywała postawę roszczeniową - "należy mi się, bo tak i już". Rok temu PS urodziła synka. Kto jest ojcem - nie wiadomo, PS twierdzi, że wie, ale nie powie. Od tego momentu PS stała się jeszcze bardziej roszczeniowa - "Dom mi się należy, bo mam dziecko", "Rachunków płacić nie będę, bo mam dziecko" itp, warto też wspomnieć, że ma darmową niańkę w postaci babci. Dziecko nosi jej nazwisko, bo od zawsze twierdziła, że znajdzie faceta, który pokocha i ją i dziecko. I tak się też stało. Około 1,5 temu poznała Uciśnionego Nieszczęśnika. UN świata nie widzi poza PS i jej synkiem. Na walentynki nawet jej się oświadczył. PS nie wygląda na zakochaną, ale najprawdopodobniej wychodzi z założenia "skoro ktoś zechciał mnie i dziecko, to wybrzydzać nie będę". Twierdzili, że ślub za 2-3 lata, że chcą sami zarobić na to.

Romeo i Julia zostali zaproszeni na roczek malca, pojechali. PS zażyczyła sobie na roczek spacerówkę. Tanie to to nie jest, ale kupili, w końcu Romeo jest chrzestnym. Zaproszeni byli również rodzice Uciśnionego Nieszczęśnika. I gadają, i piją za zdrowie małego. W międzyczasie ktoś spytał Romea i Julię kiedy dokładnie ślub. Odpowiadają, że XX listopada 2013, że już salę mają, orkiestrę, załatwiają wszystko w kościele. Czas się zbierać do domu. Buty ubrane, płaszcze przyodziane i PS mówi, że ona i UN chcieli coś powiedzieć. Bo oni ustalili datę swojego ślubu, na XX października 2013. Tak, miesiąc przed R i J. Wszyscy oczy wielkie, rodzice średnio zadowoleni. Julka, jako dobra duszyczka, starająca się nigdy nikomu nie zawadzać, z bolącym sercem i ściśniętym gardłem, ze łzami w oczach pogratulowała, że się cieszy ich szczęściem i inne bzdety. Romeo już taki delikatny nie był. Oboje załamani poszli na nocny spacer. Romeo mówi, że coś wyczuwał, że siostrzyczka może taki numer wywinąć. Jednak największa piekielność dopiero przed nimi.
Wchodzą do domu, a tak awantura, że pół wsi słyszy. Rodzice się na nią wydzierają, a PS z tekstem "Ale jak oni pierwsi ślub wezmą, to później my dostaniemy mniej pieniędzy, dlatego chciałam przed nimi."

Całe szczęście, że rodzice Romea okazali się ludźmi na poziomi i gdy Julia zasugerowała zmianę daty, żeby im nie przeszkadzać powiedzieli, że nigdy w życiu, że PS jak chce brać ślub w tym terminie, to nie ma co liczyć na ich pomoc finansową.

Ale, czy w ślubie faktycznie chodzi o pieniądze i prezenty?

Rodzinka...

Skomentuj (70) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 781 (875)

1