Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

pomidorowa

Zamieszcza historie od: 17 maja 2013 - 20:48
Ostatnio: 15 listopada 2021 - 13:48
O sobie:

Taka jedna zołza...

  • Historii na głównej: 24 z 25
  • Punktów za historie: 8612
  • Komentarzy: 75
  • Punktów za komentarze: 755
 

#51626

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiaj będzie o tym, jak odrobina wiedzy z zakresu fizyki przydaje się w życiu.

Rozsądnie myślący człowiek przewidzi, że jeśli szkło z potłuczonej butelki dostanie się pod kosę elektryczną, to odłamki rozprysną się z dużą prędkością dookoła. Pan kosiarz przewidujący nie był i dzisiaj zafundował mi i kliku osobom siedzącym na przystanku prysznic ze szkła po łydkach.

Taka pobudka, jakby ktoś jeszcze przysypiał z rana.

przystanek autobusowy

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 765 (831)

#50548

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dwa tygodnie temu Koleje Mazowieckie zafundowały swoim pasażerom horror (wiem, nie po raz pierwszy i nie ostatni). Z okazji budowy stacji na Ursusie wprowadzono ruch wahadłowy pociągów. Kolejki w stronę Warszawy odjeżdżają w miarę normalnie, za to pasażerowie jeżdżący w drugim kierunku zostali totalnie zlani.

Sytuacja z dzisiaj. Ludzie czekają na PKP Włochy na jedyny (!) pociąg jadący o tej porze do Pruszkowa. Przychodzi upragniona pora przyjazdu pociągu, pociąg opóźniony o 10 minut. Mija 10 minut, dokładają kolejne 30. Ok, czekamy. Pociąg wjedzie na tor... bla bla bla. Nie wjechał, został odwołany w dniu dzisiejszym, bardzo przepraszamy (taaaa, jasne). Pociąg pojechał omijając Włochy i Ursus. Zatrzymał się podobno dopiero w Brwinowie (o czym pasażerowie już w nim jadący też dowiedzieli się rychło w czas). Rezultat: spóźnienie do pracy o godzinę (nie pierwszy raz od rozpoczęcia tej budowy). Jednym słowem F... YOU KM!!!

Koleje Mazowieckie

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 333 (415)

#50419

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia sprzed kilku miesięcy. Postanowiliśmy z mężem odnowić podłogę w mieszkaniu. "Fachowca" polecił nam gość, który wcześniej robił u nas remont. Cyklinowanie i lakierowanie miało zająć nie więcej niż tydzień. Otóż miało...

Pierwszego dnia Pan się nie raczył zjawić. Tłumaczył nam się tym, że musiał zawieźć dziecko do lekarza. Ok, zdarza się. Przybył drugiego dnia i zaczął "robić". wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że jakoś efektów nie było widać. Okazało się, że pan majster robił tylko kiedy zjawialiśmy się na kontrolę, po czym jak już wyszliśmy zajmował się piciem piwa i rozmowami przez komórkę. Dodam, że nie płaciliśmy mu od godziny, tylko za wykonaną pracę. Zaczynałam tracić cierpliwość, szczególnie że przez ten czas musiałam pomieszkiwać u swojej teściowej.

Minął tydzień, pan zdążył zrobić jeden pokój. Naciskany przez mojego męża, popłakał się i wyznał, że dwa tygodnie wcześniej po pijaku postanowił przyznać się żonie do zdrady, a ta zażądała rozwodu. Daliśmy panu ostatnią szansę. Umówiliśmy się, że wieczorem następnego dnia wpadniemy na kontrolę. Przyszliśmy, pana nie ma, okna dachowe pootwierane (choć mówiliśmy że nie wolno ich tak zostawiać, bo śnieg pada). Jest tylko jego komórka i klucze. Pomyśleliśmy, że pan poszedł do sklepu i zaraz wróci. Nie wrócił do północy.

Przyjechaliśmy następnego dnia, pana nie ma. Dzwonimy z jego telefonu do jego żony. Okazało się, że pan wrócił do domu narąbany, bez telefonu i kluczy i teraz śpi na kacu. Zagroziliśmy, że jeśli w ciągu dwóch godzin się nie pojawi, to jego sprzęt wystawimy na śmietnik. Przyjechał z kolegą (tzn on prowadził, nie kolega). Po awanturze wynieśli się.
Co najciekawsze po tygodniu znalazłam u siebie w łazience kubek ze szczoteczką do zębów i maszynką do golenia, należący do pana majstra.

Chyba znalazł sobie u nas przytulne gniazdko do nocowania poza domem.

remont

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 397 (487)

#50404

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka lat temu zdarzyła mi się bardzo dziwna historia. Do tej pory mam opory przed odbieraniem telefonów, kiedy nie znam numeru (może i słusznie).

Zaczął do mnie dzwonić młody chłopak, twierdząc, ze zna mnie z jakiejś dyskoteki w mieście, w którym nigdy nie miałam okazji gościć. Wyznawał miłość itp. Na twierdzenie, że nie wiem kim on jest, zaczął mi ubliżać, wymyślać od pań lekkich obyczajów i osób mijających się z prawdą. Podobnież na jednej z tych potańcówek dałam mu swój numer telefonu. Zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie mam rozdwojenia jaźni i moje drugie ja nie jeździ po wiejskich dyskotekach i nie podrywa małolatów. Powiedziałam chłopaczkowi, żeby dał mi święty spokój, bo naprawdę go nie znam i niech do mnie nie dzwoni. Ufff, rozłączył się.

Ale przedwczesna była moja radość, bo za chwilę zadzwoniła do mnie... mama chłopaczka i drze się na mnie, że jej syn się chce wieszać itp. Nie powiem, przestraszyłam się. Powiedziałam szanownej pani, że ja mam prawie 30 lat, jestem mężatką i mieszkam w Warszawie, a nie siedemnastolatką z sąsiedniej wioski. Baba nie wierzy, więc dałam jej do telefonu mojego męża. Baba dalej swoje. Nie wytrzymałam i się rozłączyłam. Po kilku kolejnych telefonach, których już nie odebrałam, postanowiłam zmienić numer. Mam szczerą nadzieję, że chłopak nic sobie nie zrobił.

telefon

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 489 (663)