Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

sayus

Zamieszcza historie od: 3 lutego 2013 - 13:26
Ostatnio: 1 grudnia 2016 - 15:47
  • Historii na głównej: 11 z 17
  • Punktów za historie: 5759
  • Komentarzy: 51
  • Punktów za komentarze: 265
 

#73686

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piątek, piąteczek, piątunio...

Tak to się zdarzyło, że wraz z lubym mieliśmy pierwszy wspólny wolny weekend od dłuższego czasu. Szybka decyzja - skoczymy ze znajomymi do pubu na piwko czy dwa, trochę pogadać, po prostu miło spędzić czas.
Było coś między 1 a 2 w nocy gdy piwku powiedzieliśmy "dość", do tramwaju mamy jeszcze kilka ładnych minut, a że brzuchy głodne, wchodzimy do jednego ze sklepów z szyldem "24H" i dopiskiem "Cafe".
Zamawiamy dwa duże hot dogi.

- Nie ma. - Rzecze pani za ladą. - Są tylko zwykłe.
- To dwa zwykłe.
- 6,98.
- 6,98? Ale mają państwo napisane, że zwykłe po 2.99
- Bo zwykłe są po 2,99.
- To czemu płacimy 6,98?
- Ma pani paragon.
Ja tu zonk, chłop grzecznie zapłacił i stoi obok czekając na zamówienie. Ale mi te kilka groszy spokoju nie daje.
- Przepraszam, ale paragon mi nic nie mówi.
- To proszę go sobie przeczytać. - Mówi coraz mniej przyjemnie pani za ladą.
- No państwa wewnętrzne nazwy nie tłumaczą mi, dlaczego więcej płacę.
- Bo to parówka Z JEDYNKI, z mięsa Z INDYKA. - rzecze już pani, jakby miała zaraz wyskoczyć zza tej lady.

A ja się pytam - nie można było od razu powiedzieć, że parówka inna? Naprawdę, zapłaciłabym bez marudzenia, ale chcę wiedzieć, za co płacę...

sklepy

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 134 (202)

#72488

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zostałam opiekunką.

Dwie historie ze środków komunikacji miejskiej:

1. Jadę rano z młodym tramwajem, by móc go odstawić do szkoły. Wtem - ni z gruchy, ni z pietruchy - młody w ryk i krzyk. Staram się go uspokoić, gdy z oddali tramwaju dochodzi mnie krzyk, jakby kobieta mi stała nad uchem (reasumując - darła się gorzej niż dziecko, którym się opiekuję):
- no halo?! Jak można tak dziecko wychowywać?! Weź go zamknij w końcu!
Dodam, że kobieta zareagowała po sekundzie a cały atak nie trwał nawet ćwierć minuty...

2. Historia zaczyna się tak samo - poranna eskapada do szkoły. Młody siedzi, ja stoję nad nim. Na jednym z przystanków wsiada para - kobieta sporych gabarytów (zajęcie dwóch miejsc nie stanowiło by dla niej problemu) i mężczyzna o kuli. Kobieta zajęła miejsce siedzące naprzeciw młodego, mężczyzna stał przy niej. Oczywiście pani nie mogła sobie odpuścić, i zaczęła swoją litanię patrząc to na mnie, to na młodego:
- No co za gównarzeria! Siedzi i schorowanym miejsca nie ustąpi!
I dalej w ten deseń do końca naszej trasy.

W czym piekielność, spytacie?
Dziecko, którym się zajmuje ma autyzm i WIDAĆ po nim, że jest niepełnosprawne...

komunikacja_miejska

Skomentuj (57) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 313 (347)

#69974

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Działo się to rok temu w pewnym 24 godzinnym markecie...

W sklepie byłam z przyjaciółką. Buszowałyśmy po przecenach, szukając jak najtańszych artykułów, bo pieniążków na koncie coraz mniej a do wypłaty jeszcze daleko (dla rozwiania wątpliwości - koleżanka studiowała, ja pracowałam na umowie zleceniu i w tamtym okresie nie miałam wyrobionych zbyt wielu godzin).

Właśnie nurkowałyśmy w serach, gdy podszedł do nas starszy mężczyzna - niechlujnie ubrany z roztarganymi włosami i niezbyt przyjemnym zapachem (mającym związek z higieną, nie alkoholem). Pokazał nam zawartość swojego koszyka, zaczął wymieniać - tutaj bułki, mleko, jajka, kawałek sera, zaczął wyliczać - tutaj złotóweczka, tu dwa, i oj, no zabraknie mu kilka złotych i czy nie mogłybyśmy mu przypadkiem dołożyć. Z koleżanką spojrzałyśmy po sobie i zgodnie z prawdą odpowiadamy, że po pierwsze nie mamy przy sobie pieniędzy (obie płaciłyśmy kartą), a po drugie same zastanawiamy się jak dociągnąć do końca miesiąca, więc niestety, ale pomóc mu nie możemy.

Na naszą pierwszą odmowę pan stwierdził, że to nic nie szkodzi i on poczeka, aż skończymy zakupy i wypłacimy pieniądze (!) na drugą natomiast stwierdził, że on w naszej sytuacji odmówiłby sobie tego drugiego chleba (mieszkałyśmy osobno, logiczne więc jest że każda potrzebowała własnego, trzeba dodać że też z przeceny...), który miałyśmy w koszu i dorzucił "zaoszczędzone" pieniądze potrzebującemu...

Po takiej odpowiedzi stwierdziłyśmy, że nie ma co chama żałować i ruszyłyśmy na dalsze "polowanie" po przecenach. W trakcie tych zakupów pana spotkałyśmy jeszcze 2 razy...

Co jednak było najbardziej piekielne? Byłyśmy już przy kasie, zakupy wypakowane na taśmę, pani kasjerka kasuje i kogo widzimy za sobą? Owszem, tego samego pana, który wcześniej prosił nas o pieniądze na jedzenie. Na taśmie przy nim nie pojawiły się ani wcześniej wymienione bułki, ani mleko, ani jajka, tylko... 2 najtańsze bełty i 2 piwa kuflowe mocne...
Na stwierdzenie, że "fajnie pan zbiera na bułki", pan jedyne odparsknął, że to dla kolegi. Na pytanie, dlaczego więc kolega mu nie dołożył do bułek, odszedł do kolejnej kasy.

Na koniec okazało się jeszcze że pan owszem, kolegę miał - zmyślonego. Zanim my wyszłyśmy ze sklepu pan już zdążył z nim obalić piwko przed samym wejściem...

Pana już nam całkowicie nie było szkoda. Ale niesmak pozostał, a dzisiaj jesteśmy zdecydowanie mniej skłonne pomagać...

sklepy

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 378 (408)

#67596

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mimo, że dawno mnie tu nie było, mam wiele piekielnych historii do opowiedzenia.

Zatrzymajmy się jednak na pewnym ciepłym, jesiennym dniu...

Pracowałam wtedy na kasie w pewnym dużym, 24 godzinnym markecie. Ruchu o dziwo nie było. Przy mojej kasie znajdowała się zaledwie jedna staruszka. Drobne zakupy, nie wyszło nawet 10 zł, jednak starowinka chciałaby zapłacić kartą na pin. Dla mnie żaden problem, terminal w dłoń, karta do niego i czekamy, aż transakcja pójdzie dalej.

Wtedy też przy kasie pojawiła się kobieta, max 25 lat z synkiem wyglądającym na 4-5. Na taśmie pojawił się mały soczek, kobietka wyciąga portfel a ja dalej ślęczę przy terminalu, który akurat w tym momencie się zawiesił.

Nie minęło 10 sekund, gdy synuś walnął rączką w taśmę i rozkazującym tonem (a raczej już krzykiem) odezwał się w moją stronę:
- KASUJ PANI!
Ja, oczy jak pięciozłotówki, dalej z terminalem w ręce - słucham?
- NO KASUJ PANI!
- Kochanie, ale wiesz że nie powinieneś się tak odzywać?

Mały już nie zdążył nic powiedzieć, gdyż w grę weszła jego kochana mamusia, która tuląc dziecko do siebie wysłała mi najmilszy uśmiech na jaki było ją stać:
- Nie, nie, on ma ADHD, to może.

Zdębiałam.

A więc pamiętajcie drodzy rodzice - każde chamstwo zamiast upominać - tłumaczcie ADHD czy inną chorobą. A później się dziwcie, dlaczego "ta młodzież taka niewychowana jest"...

sklepy

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 496 (546)

#55884

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pani kierowca ciężarówek...

Na jednym z głównych skrzyżowań, stoi sobie spokojnie samochód. W końcu czerwone światło, nie chcemy doprowadzić do wypadku. Za owym samochodem zatrzymuje się kolejny - mały, na oko starszy fiacik z dziadziusiem w środku. A za nimi, jakby nic jedzie ONA - młoda, zadbana kobieta, której wszystko wolno. Nic to, że czerwone światło. Nic to, że dwa auta przed nią stoją. Ona jedzie i już.

Kraksa. Fiacik, w którego wjechała Ona został popchnięty na samochód przed nim, przez co zarówno przód jak i tył są poważnie uszkodzone. Maski nie da się otworzyć, a bagażnik nie jest w lepszym stanie. Ona wychodzi z auta, i co? Sprawdza, czy z dziadziusiem wszystko w porządku?

A skądże! Ona "jest kierowcą ciężarówek od 10 lat! To Twoja wina dziadzie! Trzeba było przede mną nie jechać!"

Panowie policjanci jednak mieli na to inny pogląd. No i krzyki pani mistrzyni kierownicy raczej jej nie pomogły, bo wróciła do domu bez auta, z 6 punktami karnymi, 300 zł mandatu no i kosztami napraw obu stukniętych aut :)

mistrzyni kierownicy

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 541 (617)

#55337

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ponownie wróćmy do służby zdrowia...

Moja babcia od prawie dwóch lat walczy z rakiem. W trakcie tej walki, przejawiło się już kilka piekielności.

Pierwszą była pani doktor, która przez ponad rok leczyła babcię na reumatyzm. Co śmieszne - babcia nigdy nie miała zrobionych specjalistycznych badań, nie miała bólu w stawach. Skarżyła się na złe samopoczucie i bóle brzucha. No ale pani doktor wie lepiej - w tym wieku to tylko reumatyzm!
Truła babcię przez rok lekami, które w ogóle jej nie były potrzebne.
Z czasem, oprócz bólu brzucha pojawiły się także krwawienia. Dopiero te porządnie zaniepokoiły rodzicielkę mamy, i w końcu udała się do ginekologa. W przeciągu tygodnia babcia trafiła do szpitala na operację, z podejrzeniem raka szyjki macicy. Niestety, podczas zabiegu okazało się, iż nowotwór zajął już całe drogi rodne i nastąpiły przerzuty na jelita. Szybka decyzja - babci usunięto cały układ rozrodczy, przepisano leki i chemię.
Gdyby nie "mądra" pani doktor, gdyby tylko babcia wcześniej dostała skierowanie na specjalistyczne badania, być może raka dałoby się szybciej wykryć. Być może leczenie mogło by jej w czymś pomóc. Jednak już było za późno...

Mija drugi rok odkąd zdiagnozowano nowotwór. Ponownie pojawiły się krwawienia, babcia nie może się ruszyć, jelita przestały prawidłowo pracować. Po wizycie w szpitalu na początku września tego roku, kolejny mądry pan doktor dał skierowanie na zabieg. Na dzisiaj (14.10). Stan babci, przez te półtora miesiąca drastycznie się pogorszył, na przełomie września i października wylądowała na SORze, gdzie podano jej kroplówki i zalecono czekanie na zabieg.
Babcia dostaje morfinę i silne leki uspokajające. Nie wie co się wokół niej dzieje, "cofa się" w czasie, słyszy i widzi rzeczy których nie ma. Wie tylko, że ją boli. Całe ciało. Stała się agresywna dla własnych dzieci, gdyż ból jest dla niej na tyle nieznośny, że każdy dotyk ją drażni.

A co się stało po stawieniu się na planowany zabieg?

Nie wykonają. Stan jest tragiczny, tu już nie ma sensu nic robić.

Zabijają nas. Legalnie. W białych rękawiczkach...

słuzba_zdrowia

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 462 (590)

#55027

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Serwis i uśmieszek...

W styczniu tego roku wymieniono mi telefon na nowy (stary w serwisie był 7 razy i o wymianę musiałam się kłócić, jednakże to osobna historia...). W maju nowy telefonik już był w serwisie w związku z usterkami, naprawiony, super. Działał dobrze mniej więcej do końca wakacji.

No i przyszła chwila, że kolejny raz oddaję go do serwisu. W końcu na karcie gwarancyjnej jak wół widać, że telefon jest objęty gwarancją do połowy 2014 roku.
Dzisiaj dostaję sms - można odebrać urządzenie. Pędzę do sieci z uśmieszkiem zadowolona, że w przeciągu niecałego tygodnia odzyskuję telefon. A tam co?

"Telefon jest już po 24-miesięcznym okresie gwarancyjnym". A data na karcie gwarancyjnej skreślona...
Wykonujemy więc telefon, tam miła pani twierdzi, że w ogóle mojego telefonu nie kojarzy i przekierowuje mnie do serwisu w Warszawie. Od konsultanta w Stolicy dowiaduję się natomiast, że tego telefonu w ogóle nie było w serwisie. Mogę już tylko mailowo dowiadywać się co, jak i dlaczego.

No szlag mnie chyba trafi...

plus serwis bimit bis regenersis

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 446 (484)

#52591

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O blondynie co była mistrzem kierownicy.

Nigdy nie oceniałam ludzi po wyglądzie. Nigdy też nie sugerowałam się stereotypami, ale pani w platynowej fryzurze wręcz mnie powaliła...

Kilka dni temu wracam sobie spokojnie z pracy, przechodząc obok dworca PKP. Dzień zapowiadał się tak samo jak każdy inny, do czasu aż dało się usłyszeć krzyki pewnej pani. Odwracam się, może coś poważnego się dzieje...

Okazuje się, że pani w nowym, srebrnym autku trąbi średnio co pięć sekund, w międzyczasie krzycząc "halo, no halo!". Tylko jakoś autko przed nią nie specjalnie reagowało. Może dlatego, że stało puste na parkingu?

Panią w blondzie uświadomił dopiero inny kierowca, który minął auta na parkingu...

Mistrzyni_kierownicy PKP

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 499 (557)

#51896

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia sprzed kilku lat...

Mój tata przez prawie 30 lat pracował w jednej firmie jako brukarz. W pewnym momencie kręgosłup nie wytrzymał - niezbędna była operacja (wstawienie 3 metalowych prętów do kręgosłupa). Po owej operacji, ojciec starał się o rentę (ze względu na wiek i niepełne lata pracy emerytura mu nie przysługiwała). Odpowiedź od lekarza medycyny pracy?

"Zdolny do pracy w zawodzie (brukarz), nie może się schylać i dźwigać."

Jednak to nie koniec piekielności. Po tamtym zdarzeniu drogą sądową udało się ojcu uzyskać rentę... na pół roku. Czyli co pół roku ojciec stawia się u lekarza, by przedłużać rentę. Obecnie rodziciel prócz prętów w kręgosłupie ma również wymienione biodro, drugie do operacji, tak samo jak oba kolana.

Opinia lekarza?
"Zdolny do pracy, może pan jeszcze śpiewać"...

ZUS

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 694 (768)

#49931

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia, która przypomniała mi się dzisiaj podczas przeglądania jednej ze stron...

Otóż należę do dość młodego pokolenia. W końcu nie skończyłam nawet szkoły średniej. Moi rodzice są jednak starej daty, więc pewne kwestie wychowania jak i poznania świata przyjęłam "na chłopski rozum". Inaczej sprawa miała się u moich koleżanek, głównie jednej, o której będzie tu mowa.

Otóż mama owej koleżanki, nazwijmy ją Renia, jest młodą kobietą. Pierwsze dziecko urodziła ledwie między 16-17 rokiem życia. No i wszystko co z intymnością związane, starała się przed córunią dokładnie ukrywać.

No a córeczka rosła.

Była to może 4 czy 5 klasa szkoły podstawowej. Spokojne sobotnie popołudnie. No a córeczka odczuwa silny ból brzuszka. Płacze niesamowicie, co chwilę chodzi do toalety, a tu nagle szok! Krew!
Renia oczywiście w panikę. Wczorajszego dnia mieli rybę na obiad, a młoda skarżyła się że ość połknęła. Pewnie coś się stało! Natychmiast do szpitala, karetka!

Przez telefon poważne wezwanie - "dziecko, krwotok wewnętrzny". Po płaczu i błaganiach Reni wysyłają karetkę.

Oczywiście jakże "poważny krwotok wewnętrzny" okazuje się być po prostu pierwszą miesiączką. Co ciekawsze, nie tyle córce było to trudno wytłumaczyć, a właśnie owej Reni. W końcu "jak to?! Dziesięciolatka nie może mieć okresu!".

Ach, ci młodzi rodzice...

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 593 (741)