Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

schogetten123

Zamieszcza historie od: 24 lipca 2015 - 18:40
Ostatnio: 10 kwietnia 2016 - 9:14
  • Historii na głównej: 2 z 3
  • Punktów za historie: 682
  • Komentarzy: 4
  • Punktów za komentarze: 51
 

#68412

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mimo, iż historii o matkach roku było od groma i ta, którą opiszę nowością nie będzie, to niestety oburzenie gdzieś muszę wylać.

Mój luby ma przyjaciela od piaskownicy. Nie lubię go, jego dziewczyny jeszcze bardziej. Nie dlatego, że mi coś zrobiła. Po prostu nie lubię idiotów.
Dziewczę jest w ciąży. Obecnie w ósmym miesiącu. Byliśmy w czerwcu na wspólnym wyjeździe nad jeziorem. Myślałam, że jeżeli ktoś wrzuca milion zdjęć brzucha z podpisem "moje szczęście <3"; "nie ważna płeć ważne, żeby było zdrowe", to skoro nie o siebie to o dzidziusia będzie dbać. O ja naiwna.

Dziewczę piwkowało sobie ile wlezie. Piwka smakowe, jednak nie typu radler 2%, tylko 4,5. No chyba, że smakowe się skończyły wtedy zwykłe też mogły być. W ilości około 10 sztuk dziennie. Papierosy? Czemu nie? Zdenerwowała się, więc jakoś złość trzeba zdusić.
Tamten weekend był upalny, dlatego słowa "nie mogę się opalać" padały co chwila. Niestety teoria nie szła w parze z praktyką. Cały dzień siedzenia na słońcu, w godzinach największego ukropu, brzuch wystawiony do słoneczka. Gdy dziewczęciu było za ciepło, sucha, rozgrzana rozpędem z pomostu wskakiwała do jeszcze nie bardzo nagrzanej wody.

Dwa dni temu znów byłam zmuszona do spotkania z dziewczęciem. Piwa, co chwila papieros już nawet nie szokowały. Zastanawiacie się czemu nikt nie zwrócił uwagi? Zwrócił. W zamian otrzymał monolog, że organizm jest do tego przyzwyczajony. Dziewczę dalej robiło co chciało, a chłopak jej nie reagował kompletnie.
Boję się pomyśleć co będzie dalej.

Skomentuj (51) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 304 (414)

#67583

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam na cichym i spokojnym osiedlu. Rok temu w jeden weekend okradziono auto jak również mieszkanie sąsiadów na jednym z wyższych pięter. Wydawałoby się, że sąsiedztwo będzie bardziej wyczulone na dziwne majstrowanie przy drzwiach. Otóż nic bardziej mylnego.

Gdy zatrzaśnięte zostały klucze w mieszkaniu (drzwi zatrzaskowe) zrobił się problem. Rozwiązanie? Balkon. I tak oto dwóch nieznanych nikomu mężczyzn wdrapało się na balkon, przez uchylone okno znajdujące się przy drzwiach balkonowych wsunęli buta na sznurówce, zahaczyli klamkę od drzwi, pociągnęli but w górę i mieszkanie otwarte.

Ciekawym jest fakt, że panowie byli dość głośno, był wieczór, sąsiedzi piętro wyżej namiętnie przesiadują wieczorami na swoim balkonie. Nikt nie zwrócił uwagi. Nikt nie zauważył, że dwóch facetów "włamuje" się do mieszkania. Uprzedzając - nie byli oni kojarzeni z tymże mieszkaniem, bo od roku przy wejściu do bloku sąsiedzi pytają "czy ja tu mieszkam". Do dziś mam przed oczami karteczkę na drzwiach z zeszłego roku "prosimy zamykać drzwi, nasze mieszkanie zostało już raz okradzione. Nie pozwólmy złodziejom wrócić". Tak, nie pozwólmy wrócić... tym wejściem.

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 201 (269)
zarchiwizowany

#67671

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Po historii KaczkaNoweli o zimowym obozie harcerskim przypomniało mi sie jak pracowałam na ośrodku kolonijnym jako sprzataczka.
Praca wakacyjna, nad morzem- sympatycznie. Dopóki nie przyjechała grupa Zuchów. Dzieciaczki w wieku 6-8 lat. Opiekunowie średni wiek lat 16, najstarszy 22 plus higienistka lat koło50+. Grupa łącznie 90 osób. Przestroga dla rodziców: zanim swoje maluszki wyślecie na dwa tygodnie z bandą dzieci zamiast opiekunów przemyślcie 5 razy.

1.
Opiekunowie w pierwszy dzień chcieli na ośrodku zrobić "obozy" dla dzieci na piętrach. Inicjatywa fajna (jak się później okazało jedna z nielicznych). Efekt? Wszystko pomazane farbą, markerami, kredami czym się dało.

2.
Ośrodek był szkołą podstawową, przerabianą na ośrodek kolonijny w okresie letnim.Drzwi do sal były zatrzaskowe- z korytarza nie było zwykłej klami, drzwi nalezało otwierać tylko kluczem. Zwykła klamka była od wewnątrz (pomijam sensowność takiego systemu w szkole). Notorycznym było wzywanie kierownika szkoły z drugiego końca miasta w celu odnalezienia klucza uniwersalnego- opiekunowie (nie 6 letnie dzieci!) regularnie zatrzaskiwali klucze w sali. Wspinanie sie po drabinie, szukanie zapasów tylko po to by z "heheszkiem na ustach" drugie opiekun klucz odnajdywał w pokoju koleżanki. Oczywiscie przy akcji otwierania drzwi uczestniczyli wszyscy opiekunowie, a dzieciaczki pozostawały bez opieki.

3.
Jak się okazuje 90 dzieci na ośrodku równa się epidemii grzybicy.

4.
Mój absolutny hit. Nie tylko grzybica była epidemią. Po dwóch-trzech dniach od przyjazdu dzieci zaczęły chorować- wysokie temperatury, biegunki, wymioty (nie, nie było to zatrucie. Wszyscy jedliśmy to samo, miałam wstęp do kuchni, czystość zawsze była zachowana produkty świeże). Po czterech dniach brakowało nam już wolnych pokoi na izolatki, pościeli na zmianę. Reakcja pani higienistki? Cóż. Pogłaskanie po głowie. Wezwać lekarza? Po co? Trzydzieści chorych, malutkich dzieci to nie problem.

5.
Program rozrywkowy dla dzieci też wymagał wielu poprawek. W ciągu pobytu dzieci były zabrane na plażę jakieś trzy razy. Nie trzy razy wszystkie. Trzy grupy z tych 90 osóbek po razie. Owszem nie były nie wiadomo jakie upały. Ale chociażby na spacer. W okolicy było również dużo atrakcji dla dzieci, jak choćby Dziki Zachód, czy pokazowy ośrodek wojskowy gdzie była możliwość przejazdu wozami wojskowymi. Kilkulatki, które nad morze tłukły się pociągami z Krakowa spedzały wakacje na ośrodku i przez większość czasu dzieci puszczone były samopas, nudziły się tym samym zaczynając rozrabiać i co gorsza tłuc się między sobą. Nieletni opiekunowie jednak tego nie widzieli- byli zbyt pochłonięci... nie chcę wiedzieć czym.
Dlatego jeśli masz w domu swojego Małego Zucha- zastanów się jeszcze raz czy aby chcesz go wysłać, na obóz. Jeśli dalej uważasz, ze tak- przeczytaj jeszcze raz tę historię.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 99 (195)

1