Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

syndyk1

Zamieszcza historie od: 29 marca 2012 - 12:38
Ostatnio: 6 grudnia 2012 - 11:24
  • Historii na głównej: 2 z 4
  • Punktów za historie: 2411
  • Komentarzy: 3
  • Punktów za komentarze: 18
 

#28206

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuje od wielu lat w urzędzie skarbowym. Przez te lata dużo się nasłuchałam i napatrzyłam na ludzkie dramaty, problemy i głupotę. Zajmowałam się głównie opodatkowaniem sprzedaży nieruchomości. Myślałam, że już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć, a jednak.

Pewnego dnia do mojego pokoju wszedł pan (P) ok. 40-45 lat, pod krawatem, taki ot zwyczajny obywatel. Zadał mało skomplikowane – wydawać by się mogło na wstępie – pytanie, a mianowicie jaki ma zapłacić podatek od sprzedaży nieruchomości. W związku z tym nawiązała się rozmowa:
Ja: W jakiej formie nabył pan tą nieruchomość?
P: W spadku.
Ja: A kiedy zmarł spadkodawca?
Tu Pan zaczął się jąkać, chrumkać i stwierdził, że jestem zbyt ciekawska. Na to wytłumaczyłam mu, że jak chce uzyskać fachową i rzetelna informację, to ja muszę ustalić pewne szczegóły. Na co pan stwierdził:
P: Spadkodawca jeszcze żyje.

Widząc moje zaskoczenie, pośpiesznie wyjaśnił (z przygłupim uśmieszkiem):
P: Stara jest już jedną nogą u bram św. Piotra i zapewne niedługo się tam przeniesie, a ja muszę zdążyć przed hienami rodzinnymi, które tylko czatują na jej majątek, a tak właściwie to już na mój majątek.

Rzadko można wyprowadzić mnie z równowagi, ale temu panu się to udało. Powiedziałam mu – bardzo spokojnie - że jak sądownie otrzyma spadek, to ma się wtedy zgłosić po informacje, bo mogą się przepisy zmienić. A w duchu sobie pomyślałam, żeby „stara” zrobiła ci kawał i pożyła jeszcze kilka lat.
Ledwo zdążyłam się uspokoić, do pokoju weszły ze cztery starsze i bardzo głośne panie. Myślałam, że spadnę z krzesła, jak się okazało, że te kobitki przyszły w tej samej sprawie, tylko z tą różnicą, że ową umierającą panią nazywały ciociunią. Oczywiście także musiały zdążyć przed hienami rodzinnymi.
Gdybym nie była urzędnikiem, to pogoniła był te hieny na cztery wiatry. Ale pozostało mi jedynie odpowiedzieć im jak panu wcześniej.

Serdecznie współczuję tej umierającej pani, że posiada taka rodzinę, ale cóż, rodziny się nie wybiera.

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 696 (734)

#28280

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak już kiedyś pisałam, pracuję w urzędzie skarbowym. Opiszę wam sprawę, która mną kiedyś bardzo wstrząsnęła i nadal jak o niej myślę, to wywołuje emocje.

Między innymi do moich obowiązków należy rozpracowywanie donosów i anonimów. Jest to chyba najgorsze g...o jakie muszę robić. Kiedyś otrzymałam donos, w którym jakiś facet „uprzejmie” informował, iż płaci swojej byłej żonie alimenty, a ona tych dochodów nie wykazuje w zeznaniu. Niby prosta sprawa, a jednak.
Wezwałam owa kobitkę do okazania dokumentów i złożenia wyjaśnień.

Pani zgłosiła się do urzędu razem ze swoją siostrą. Miała ok. 50-55 lat, była osoba niewidomą, z pokrytą bliznami, z peruką na głowie i z trudem się poruszającą. Od progu stwierdziła, że pewno znowu jej były coś wyskrobał. Oczywiście w takich sytuacjach nie możemy informować strony, że został złożony donos, przeważnie mówimy, że to rutynowa kontrola. Po krótkiej rozmowie Pani wyjaśniła, że jej były mąż siedzi w więzieniu z wyrokiem 2 lat, za trwałe jej okaleczenie i ciągle pisze jakieś donosy na nią. Mąż w ramach urozmaicenia sobie życia więziennego pisał już donosy do Urzędu Miasta, Policji, Prokuratury, Spółdzielni Mieszkaniowej i Urzędu Skarbowego.
Opowiedziała mi, że mąż znalazł sobie jakąś inną kobietę i postanowił się jej pozbyć. Zaplanował sobie – według niego – zbrodnie doskonałą, a ponieważ pracował kiedyś jako policjant był przekonany, że mu się upiecze.

Pewnego dnia jak kąpała się, to do wanny jej były wsypał środek do czyszczenia rur Kreta i usiłował utopić. Kobieta miała poparzone 80% ciała, wypalone włosy (razem ze skórą), w 90% gałki oczne (w jednym oku widziała w ok. 10%, drugiego nie miała wcale), musiała nosić specjalistyczną odzież, bo blizny ciężko się goiły i potwornie bolały. Przed tym zdarzeniem była pełnosprawną, bardzo aktywną kobietą, teraz była wrakiem człowieka stale wymagającym opieki drugiej osoby. A były tłumaczył najpierw, że wcale nie było go w domu, ale jak sąsiedzi potwierdzili, że to nieprawda, to stwierdził, że butelka ze środkiem stała na brzegu wanny i ona sama go sobie wrzuciła do wody.

Niestety musiałam Pani wymierzyć podatek – takie są procedury i nie da się tego przeskoczyć – ale od razu pomogłam napisać jej podanie o umorzenie podatku z uwagi na jej stan zdrowia.

Pomimo tego, że sprawa działa się kilka lat temu, nadal we mnie wywołuje bardzo duże emocje. Przede wszystkim uważam, że 2 lata więzienia za coś takiego jest po prostu śmieszne, facet ma zakaz zbliżania się do żony, ale co z tego jak i tak donosami ja gnębi. Pewno w czasie odsiadki wypasie się na więziennym wikcie i wyjdzie, aby nadal zatruwać życie swojej byłej żonie.

urząd

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1069 (1099)

1