Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ultralefti

Zamieszcza historie od: 30 marca 2012 - 17:31
Ostatnio: 17 stycznia 2013 - 17:31
  • Historii na głównej: 6 z 12
  • Punktów za historie: 5455
  • Komentarzy: 8
  • Punktów za komentarze: 32
 
zarchiwizowany

#46167

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Świeża historia autobusowa..

Siedzę sobie wygodnie, wracam z pracy. Na jednym z przystanków wsiadają trzy kobiety, z dwójką dzieci. Jedno już "na chodzie", drugie malutkie w wózku.

Jedna z kobiet ustawia wózek (nie zabezpieczając hamulcami), sadza drugie dziecko na pojedynczym siedzeniu, po czym siada sama dwa rzędy dalej, plotkując w najlepsze z towarzyszkami podróży. Dzieci kompletnie olewa.

W pewnym momencie autobus (jadący dość szybko) hamuje dość gwałtownie, żeby nie przejechać na czerwonym świetle. Wózek z maleństwem odjeżdża do tyłu, niebezpiecznie się przechylając, drugie dziecko spada z siedzenia - o ile wózek złapał pan w podeszłym wieku, tak dziewczynka nie miała tyle szczęścia. Oczywiście płacz, lament.

Wtedy dopiero owa kobieta zorientowała się, że chyba coś się stało. Zdążyła jeszcze ofukać pana, że ma jej dziecko w spokoju zostawić, po czym opieprzyła dziewczynkę, posadziła płaczącą z powrotem na siedzenie, po czym dodała, że ona JADŁA i nie miała jak jej złapać. Po czym w najlepsze wróciła do pogawędki i zajadania Pringles'ów.

Wózka ponownie nie zabezpieczyła.

Kurtyna..

zagranica

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 128 (226)

#44708

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wysłała mnie mama po dość spore, świąteczne zakupy. Samochodu nie brałam, bo po pierwsze korki, po drugie zaparkować w centrum miasta graniczy z cudem.

Wychodzę z hali targowej, obładowana zakupami, plecy mi się z bólu wyginają, w oczach łzy, bo ciężko, a do domu daleko. Decyzja - wezmę taksówkę. Autem to kawałek, za dużo nie zapłacę. Podchodzę do postoju taksówek, pytam kierowcę czy wolny, po czym, otrzymując twierdzącą odpowiedź, ładuję zakupy do bagażnika. Kierowca pyta, dokąd jadę, więc mówię, ulica taka i taka. Po czym kierowca wyrzuca moje zakupy na chodnik, zamyka bagażnik i wielce oburzony wrzeszczy, że mam wypie**ać i żartów sobie nie robić z niego, bo taka mała odległość, to mu się nie opłaca auta odpalać.

Po czym odjechał, zostawiając mnie osłupiałą. Do teraz jestem w szoku.

Że niby gorszy klient, bo nie zarobi na mnie 50 zł?

PS. Następnemu taksówkarzowi nie przeszkadzała "mała" odległość, za którą zapłaciłam równo 20 zł.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 676 (734)

#39824

przez (PW) ·
| Do ulubionych
A mówiła mama, żeby starszych słuchać?

Wsiadam dzisiaj do autobusu (piętrowego, ważne). Jak to w niedzielę, autobus załadowany, na piętrze miejsca nie uświadczysz, na dole zachowało się kilka, toteż usiadłam sobie, przymknęłam oczy i układałam sobie już plan na resztę dnia.

Na następnym przystanku wsiadła dziewczyna, z - na moje oko - wózkiem dziecięcym, zgiętym na pół, opakowanym folią. Duże to dość było, na pewno nieporęczne, a zdecydowanie ciężkie.

No i idzie dziewczyna ku schodom, coby na pięterko się dostać, pierwszy stopień, drugi. Zziajała się, twarz rozkwitła czerwienią, ale dzielnie ciągnie za sobą tobołek. W końcu kierowca wychyla się z kabiny i grzecznie, ale stanowczo prosi, by usiadła na dole, bo on przez nią ruszyć nie może, poza tym stwarza niebezpieczeństwo dla siebie i innych. Jak się pewnie domyślacie, dziewoja nie posłuchała, rzuciła tylko jakąś wiązanką w stronę kierowcy i dodała, że "ona sobie poradzi!"

Tak więc kierowca ruszył - wolno, zgodnie z przepisami. Kawałek dalej zatrzymał się na światłach. Dziewczyna już w połowie schodów i nagle...

Światło się zmienia, autobus rusza (nadal zgodnie z przepisami) ale jakiś kretyn zajeżdża mu drogę, toteż kierowca dał po hamulcach i skręcił, unikając kraksy.

Dziewczyna wypuściła z ręki tobołek, który spadł z głośnym hukiem na podłogę a ona... spadła na niego. Wnioskuję, że nic jej się nie stało, bo była w stanie wstać i nawrzucać kierowcy jeszcze bardziej.

A ten niewzruszony, spojrzał na nią z politowaniem i powiedział :

- A nie mówiłem?

Po czym spokojnie ruszył dalej.

zagranica

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 647 (711)
zarchiwizowany

#38947

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Świeża sytuacja z dzisiaj.

Mieszkam i pracuję w Anglii. Wracam sobie autobusem do domu, zmęczona po całym tygodniu pracy. Czytałam książkę, zajadając się ciastkami czekoladowymi (jedno wielkości dłoni). Dwa siedzenia przede mną siedziała kobieta z na oko czteroletnim synkiem. Rozmawiała przez telefon z typowo wschodnim akcentem - stawiałam więc, że przyjechała z Rosji.

W pewnej chwili poczułam czyjś wzrok na sobie - unoszę głowę, a tam maluch wpatruje się łapczywie w trzymane przeze mnie ciastko. Cóż, w torbie miałam jeszcze cztery, dziecku żałować nie będę. Myślałam, że zrobię dobry uczynek, o ja naiwna!

Dałam chłopczykowi ciastko, [M]atka nie zwróciła nawet na mnie uwagi. Maluch wziął ciasto do rączki i natychmiast zaczął konsumować. Doszedł mniej więcej do połowy, gdy mamuśka skończyła rozmowę przez telefon i przypomniała sobie nagle, że ma dziecko.

Spoglądałam z ciekawością, ba, nawet uśmiechnęłam się czekając na jej reakcję, gdy nagle, jak nie ryknie na małego - czystą polszczyzną :

- Ile razy Ci gówniarzu mówiłam, żebyś nie brał od obcych?! Pewnie jakiś cyjanek w tym ciastku, albo trutka na szczury jakaś (to mówiąc wyrwała małemu - już całemu we łzach - ciastko z ręki)

Po chwili wyszłam z szoku i postanowiłam zareagować :

- Przepraszam, ale zapewniam panią, że ciastka są jak najbardziej w porządku, sama je jem i nic mi nie jest.
- [M] Nie będziesz mojemu dziecku żadnego g**wna do jedzenia dawać, ty głupia pi***. On je tylko najlepsze i najdroższe jedzenie. I ZDROWE! Odczep się, albo wezwę policję!

To mówiąc pociągnęła płaczącego malca za rękę, w najdalszy kąt autobusu, uprzednio opierdzielając go jeszcze, że beksa.

Cóż. Za ciastkiem płakać nie będę. Tylko małego mi szkoda.

zagranica

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 16 (106)
zarchiwizowany

#33640

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W firmie, w której pracuję, jest całkiem spore grono obcokrajowców, w tym Czechów (nie, nie będzie o Euro ;) )

Kilka dni temu rozmawiałam z pewnym z nich na temat sklepu, o który pytał.

Dzisiaj widziałam go w pracy po raz pierwszy od owego dnia, więc chciałam się dowiedzieć, czy owy sklep znalazł. Zapytałam go więc - szukałeś tego sklepu?

Zapytałam po polsku, bo prosił, by po polsku do niego mówić.

Dwaj jego koledzy i on sam ryknęli śmiechem. Nie miałam pojęcia o co chodzi, dopóki nie wyjaśnili mi, że - przepraszam za wyrażenie - zapytałam o to, czy "ruchał podłogę"...

Szukać to bowiem po czesku "ruchać", a sklep to "podłoga".

Ze wstydu unikałam go do końca zmiany :D

zagranica

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 6 (42)
zarchiwizowany

#33066

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O tym jak zazdrość potrafi zawładnąć umysłem...

Będzie o Euro...

Pracuję w firmie składającej się w 3/4 z facetów. W związku z tym, że jestem fanatyczką piłki nożnej i paru innych sportów, odbyła się między nimi a mną zaciekła dyskusja na temat kto z kim, jak, po co, dlaczego, słowem typowaliśmy składy, wyniki, finał marzeń....etc.

Przez większą część dnia byłam w centrum uwagi, co zazwyczaj się nie zdarza - moje kontakty z męską częścią załogi ograniczają się zazwyczaj, do powiedzenia sobie "cześć" i ewentualnie małej pogawędki.

Nie spodobało się to jednej z moich koleżanek, która ze względu na ubiór (krótkie spódniczki etc.) zazwyczaj zwraca na siebie uwagę. Owa koleżanka, nie mogąc znieść widoku mnie, otoczonej bandą facetów i faktu, że nie ona była w centrum uwagi, podeszła do nas i zaczęła podsłuchiwać. Nie miałam nic przeciwko, chociaż nie przepadam za nią, wątpiłam jednak, że może cokolwiek do rozmowy wnieść i nie pomyliłam się...po jakichś 10 minutach uważnego przysłuchiwania się, odwróciła się i na odchodne palnęła :

- Ja tam będę MEKSYKOWI kibicować. Tam fajne chłopaki są.

Cała nasza banda ryknęła śmiechem, co niektórzy nawet się na podłodze rozłożyli :) a koleżanka odeszła oburzona, gdy jeden z kolegów uświadomił ją, że Meksyk tak jakby w Europie nie leży... :)

Euro

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 303 (385)
zarchiwizowany

#31327

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wyspiarski klimat mi chyba nie służy, bo co rusz się przeziębiam. Średnio raz na miesiąc jestem "poważnie" chora, natomiast przez resztę czasu co rusz pokasłuję, albo pociągam nosem.

Leczyłam się do tej pory domowymi sposobami - jakaś herbatka z miodem, witaminka C, czasami coś mocniejszego ;) oraz angielskim odpowiednikiem polskiego Coldrexu. W saszetkach.

W jednej saszetce znajduje się około 650 mg paracetamolu (ważne!) i to on będzie bohaterem tej historii.

Budzę się któregoś dnia z porządnym katarem, kaszlem, tu jakiś stan podgorączkowy i ból gardła. No nic, Coldrex wypiłam, do pracy jakoś doszłam, dzień przetrwałam - po pracy do łóżka wygonić wirusy. I tak przez kilka dni. Dzień w dzień wypijałam po 2-3 saszetki (zgodnie z zaleceniem) któregoś dnia zauważyłam jednak, że zaczyna boleć mnie serce. Kolejny dzień - analogiczna sytuacja. I kolejny dzień to samo. Przestraszyłam się, bo w końcu z sercem żartów nie ma i umówiłam się na wizytę u lekarza.

Biegnę więc po pracy, dnia następnego, swoje odczekałam, wchodzę i nakreślam lekarce problem. Słucha uważnie, ale co chwilę mi przerywa - mały disclaimer, w Anglii na każdego pacjenta lekarze poświęcają ok. 2 minut. W tym czasie muszą przeprowadzić wywiad, zbadać go, wypisać receptę, oraz skierować na dalsze badania, jeśli zajdzie taka potrzeba - szybko więc wyjaśniłam, co mi dolega, wspomniałam od czego może serce boleć i dodatkowo poprosiłam o jakiś lek na przeziębienie, coby się nie męczyć.

Lekarka wysłuchała, coś tam pomruczała, powiedziała, że młoda, że serce nie ma prawa boleć, że pewnie stres i blabla, receptę wypisała, toteż pożegnałam się i wyszłam. Nazwa leku nic mi nie mówiła, pognałam do apteki.

Pani aptekarka jakoś długo się recepcie przyglądała, co rusz spoglądała na mnie, to na kartkę. Nie powiem, aż głupio mi się zrobiło. W pewnym momencie zawołała drugą aptekarkę, coś tam pogadały, po czym padło pytanie - czy pani jest może uczulona na jakiś lek?

Wyjaśniłam, że nic mi o tym nie wiadomo, natomiast ostatnio nadwrażliwość na paracetamol nastąpiła i stąd jak podejrzewam, bolące serce.

Obie panie wytrzeszczyły oczy, po czym dowiedziałam się, że owy lek to nic innego, jak czysty....paracetamol :)

Klasyczny facepalm, po czym przez 15 minut nie mogłam przestać się śmiać :)

Aptekarka stwierdziła, że boi się mi lek sprzedać, dała inny, tańszy, który jak do tej pory skutkuje - od jakiegoś czasu jestem zdrowa i oby nic (tfu tfu!) znów się nie przypałętało.


A przychodnię zmieniłam :)

zagranica

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 144 (184)

#29888

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W mieście, w którym mieszkam, do tzw. second-handów, można oddawać ciuchy, których się już nie nosi, buty, książki, których się już nie czyta, filmy, gry planszowe i nie tylko, artykuły gospodarstwa domowego, słowem wszystko. Cały zysk ze sprzedaży wspiera albo chore dzieci, albo bezdomne zwierzęta - ogólnie, cele charytatywne.

Ponieważ uwielbiam czytać, wybrałam się dzisiaj do jednego z takich second-handów, w poszukiwaniu ciekawych lektur. Wiadomo, kupić 10 nowych książek za łączną sumę 100 funtów, a 10 za 5 funtów, robi jednak różnicę. Warto też wspomnieć, że ostatnio, na książkach pojawiły się naklejki, zachęcające do oddania książki po przeczytaniu, coby inni również mogli przeczytać.

Tak więc oglądam, przebieram, wybieram i... czuję na sobie czyjś wzrok. Odwracam się, stoi nade mną pewna kobieta, sapie głośno, udaje, że mnie nie widzi. Ok, myślę sobie - nie grzeszę wzrostem, ale nie jestem też taka mała. Zatem podnoszę się z kucek, z wybranymi już książkami za zawrotną cenę 3,25 funta. Idę do kasy, płacę, wychodzę. Dosłownie sekundę później, ktoś mnie trąca i wyrywa siatkę z ręki - ki diabeł?! Co się okazało?

Owa kobieta miała na mnie oko cały czas, po czym, gdy zobaczyła co wybrałam i po tym, jak zapłaciłam, stwierdziła najwyraźniej, że 3 funty to za dużo, więc bezceremonialnie wyrwała mi siatkę i zniknęła w czeluściach piekielnych.

Tak sobie siedzę i myślę... że może chociaż odda, jak przeczyta?

zagranica

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 646 (684)
zarchiwizowany

#30434

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Był taki etap w moim życiu, że z braku pracy i perspektyw na jej znalezienie, chwytałam się wszystkiego, byle tylko opłacić czynsz. Znalazłam wówczas pracę, jako opiekunka do dziecka. Rodzinka miła, dzieciaczki ułożone i kochane. Mieszkali w dzielnicy gęsto zamieszkiwanej przez pakistańczyków, choć sami nimi nie byli.

Warto wspomnieć, że maluchy również były dość...egzotycznej urody, jako, że w żyłach ich tatusia płynęła gorąca, latynoska krew ;) tyle tytułem wstępu.

Razu pewnego zdarzyło się, że mama maluchów zachorowała i musiała spędzić parę dni w szpitalu. Wcześniej, do moich obowiązków należało głównie odbieranie dzieci z przedszkola, karmienie i zabawianie, do czasu powrotu rodziców. W związku z zaistniałą sytuacją, dzieci musiałam również do przedszkola zaprowadzać.

Idziemy więc sobie spacerkiem, zapowiada się piękna pogoda, lekki wiaterek wieje...maluchy podskakują, coś tam śpiewają. Byliśmy już blisko budynku, gdy minęła nas kobieta, ciągnąca za rękę swojego (chyba) synka, na oko w wieku starszego malucha, którym się opiekowałam.

Kobieta spojrzała na nas nienawistnym wzrokiem (cóż, ja, blondynka z zielonymi oczami, z dwójką bobasów z oczami i włosami czarnymi jak węgiel...robi wrażenie ;) ) i coś tam wymamrotała. Nauczyłam się jednak nie zwracać na to uwagi, toteż doszłam do przedszkola i co widzę? Ano, mamuśkę z synkiem, uparcie wpatrującą się w tabliczkę, informującą, gdzie się znalazła. Nie wiem, czy chciała zapisać dziecko do przedszkola, czy coś...w każdym razie, gdy nas dojrzała, aż się zapowietrzyła. Grzecznie przeprosiłam o przejście (tarasowała schody) i wtem usłyszałam...

- CHODŹ MACIUŚ, IDZIEMY! NIE BĘDZIESZ CHODZIŁ DO PRZEDSZKOLA Z TYMI BACHORAMI. ZACHCIAŁO SIĘ Z BRUDASAMI K***WIĆ, TO TERAZ TRZEBA BRUDASY WYCHOWAĆ.

Szczęka mi opadła do samej ziemi, zdołałam jednak wymamrotać, że na przyszłość pani powinna upewnić się, że nie rozumiem co do mnie mówi.

Spaliła buraka i uciekła.

Mnie osobiście komentarz nie dotknął, maluchy nie zrozumiały, ich rodzicom także nic nie wspomniałam. Smutno mi jednak, że jej dziecko, ma taką matkę...potem się dziwić, że tylu rasistów jest...

zagranica

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 198 (236)

#28718

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Matka Roku w Anglii.

Mieszkam w Wielkiej Brytanii już od dłuższego czasu. Wielokrotnie spotykałam się ze skrajnym debilizmem zarówno ze strony rodaków, jak i tubylców, oraz wszelkich innych nacji, zamieszkujących ten kraj. Pani, o której mowa, przebiła jednak wszystko...

Wracam sobie z pracy, autobusem, godziny szczytu, więc wiadomo, jaki cyrk. Na jednym z przystanków wsiadła ONA...dźwigając sporych rozmiarów siatki i małego chłopca, uwieszonego gdzieś w okolicy jej bioder.

Tak więc siada matka, na jedyne wolne siedzenie, siatki stawia sobie na kolanach, dziecku każe uczepić się poręczy. Jedziemy tak kilka przystanków, nic się nie dzieje, zapowiada się rutynowy kurs...

...do czasu, kiedy piekielna mamusia postanawia nacisnąć magiczny guziczek (dla nie wtajemniczonych - w Wielkiej Brytanii autobusy nie zatrzymują się na każdym przystanku, jak w Polsce. Należy wcisnąć guzik, informujący kierowcę o tym, że chce się wysiąść)

Tak więc mamuśka naciska guziczek, autobus zaczyna hamować, dzieciak, do tej pory trzymający się poręczy, puszcza ją, gdy zauważa, że mamuśka wstaje z miejsca... efekt? Dzieciak ląduje na podłodze, uderzając główką w poręcz... z buzi kapie krew, zapewne parę mleczaków poszło się... ekhm.
Co zrobiła piekielna? Ot szarpnęła płaczącego malucha za rękę, podniosła z podłogi, po czym kopniakiem (tak, kopniakiem!!) wyrzuciła dalej płaczącego z autobusu, wrzeszcząc :

- Wysiadaj i przestań ryczeć, k***. Myślisz, że ja nie mam lepszych rzeczy do roboty, niż pilnowanie ciebie?!

Szczękę zbierałam z podłogi dobre 20 minut...

komunikacja_miejska

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 475 (547)