Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

urielpp

Zamieszcza historie od: 13 maja 2013 - 12:14
Ostatnio: 25 lipca 2016 - 9:54
  • Historii na głównej: 2 z 10
  • Punktów za historie: 1627
  • Komentarzy: 33
  • Punktów za komentarze: 277
 
zarchiwizowany

#53942

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja rodzina była właścicielami rozlewni piwa i wód gazowanych. Współpracowała z dużym browarem Ostrów. Wiadomo w momencie kiedy zaczęła się II WŚ, a Niemcy przejęli rozlewnię, ale nie o nich będzie ta historia, ponieważ moja rodzina miała szczęście trafiając naprawdę na tych "dobrych" Niemców (łotewskiego pochodzenia, którzy przyjechali z Estonii Oo). W tylko syn "nowego właściciela" był piekielnym uczniem Hitlerjugend. Moja rodzina nie została wysiedlona, ponieważ ktoś musiał tą rozlewnie obsługiwać, mój pradziadek załatwił też, że reszta rodziny mieszkająca w podwórku również zostanie. Niemcy uciekli, potem krótko Rosjanie się przewinęli i skończyły się walki, a moja rodzina dalej miała rozlewnię. Niestety mojej prababci i pradziadkowi zmarło się dość młodo, a opiekę nad dziećmi (mój dziadek i ciocia) przekazał cioci, która mieszkała w podwórku. Przed śmiercią jej, córce i wujkowi (z innej gałęzi rodziny, ale mieszkał w podwórku również) rozrysował mapkę, gdzie przed wojną pochował złoto i kosztowności rodziny. Rozlewnię miał przejąć właśnie ten wujek, by jak mój dziadek dorośnie (miał kilka lat wtedy) przeją ją i by dalej prosperowała. I właśnie ten wujek był tym piekielnym... Całe złoto ukradł, wiedziało to całe miasto, że okradł sieroty... Rozlewnia została rozprzedana, a moja ciocia i dziadek musieli prosić go o pieniądze na życie. Mój pradziadek poprosił go o opiekę nad dziećmi i rozlewnią, a on z wielką łaską dawał pieniądze na jedzenie, pieniądze, które miał z rozlewni, która należała do mojej rodziny i z kosztowności, które również należały do mojej rodziny.

Ale cóż karma to suka, ale sprawiedliwa. Ten wujek był mężczyzną zdrowym jak koń, do czasu kiedy pewnego dnia padł martwy, bez powodu. Całe miasto mówiło, że Bóg za sieroty skarał/klątwa za sieroty zabiła. Z jego potomkami wiąże się inna historia rodzinna, którą już obserwowałem własnymi oczyma. Historia, która przyspieszyła drogę do grobu kilu członkom rodziny. Ją też kiedyś opiszę.

rodzina

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (31)
zarchiwizowany

#53608

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Krótka historyjka:
Wczoraj byłem świadkiem kłótni dwóch kobiet. Kłótni dość ostrej bo prawie doszło do rękoczynów (w sumie mogło dość bo nie stałem do końca, po prostu kłóciły się prawie na wprost mej bramy). Wyzwiska leciały przeróżne, język taki, że nie jeden marynarz by się nie powstydził. Co w sumie dziwiło, bo panie ładne i zadbane, kłóciły się przed salonem piękności, a o co poszło? Ano ta zażarta bitwa toczyła się o wyjaśnienie, który kolor lakieru do paznokci jest modniejszy w tym sezonie... Z góry uprzedzam, że tylko jedna była tlenioną blondyną, druga miała kruczoczarne włosy ;) Ogólne podsumowanie takie, że panie kłóciły się tak głośno, że pół osiedla było w oknach i oglądało akcję, a małe dzieci płakały. Tak oto poziom pustości niektórych osobników w naszym kraju, przeszedł dla mnie na nowy, wyższy poziom...

przed salonem piękności

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (29)
zarchiwizowany

#53154

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przy pisaniu rodzajów klientów przypomniała mi się sytuacja, która niedawno mi się w pracy zdarzyła. Podeszły dwie 18-nastoletnie (wiem na bank bo zdjęcia z 18-nastek obrabiałem)dziewczyny i podczas gdy ja kopiowałem zdjęcia One wdały się w dyskusję o aparatach, gdyż jedna myślała o zakupie nowego. Dodam, że to klientki z serii jestem ZARĄBISTYM fotografem/grafikiem, a Ty się nie znasz...
A rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
D1- Wiesz ten aparat co oglądałyśmy ostatnio mi się podoba, chyba go wezmę.
D2- Ale to nie jest lustrzanka, bo ma tylko 12 megapixeli. Mój ma 16 to jest lustrzanka!
Przekonanie z jakim o tym mówiła i sam ten tekst o mało nie przyprawił mnie o uduszenie się ze śmiechu. Tak dla kogoś kto się nie interesuje aparatami: Lustrzanka, jak sama nazwa wskazuje to aparat fotograficzny opierający się na systemie lustra i matówki. Megapixele to czysty chwyt marketingowy. Sytuacja skończyła się tak, że tłumaczyłem dziewczynie różnice miedzy aparatami, a koleżanka słuchała razem z nią. Co w tym piekielnego? Dwie rzeczy wg. mnie:
1. To, że ktoś nie znając się stara się doradzić drugiej osobie na temat rzeczy, która nie kosztuje przecież 10zł.
2. Sprzedawcy, którzy mydlą oczy megapixelami, zoomem cyfrowym itp.

zakład fotograficzny

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (26)
zarchiwizowany

#53152

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ludzie tak opisują tutaj rodzaje swoich klientów, więc stwierdziłem, że też spróbuję, a co!;)
Najlepsi klienci to oczywiście tacy konkretni, którzy przychodzą i od razu wiedzą czego chcą tzn. format, papier i na kiedy chcą zdjęcia i w porywach dobrej woli mają wybrane zdjęcia. Niestety takich jest mało... Z tych mniej lub bardziej piekielnych można wyróżnić:

1. Klient "szybki": przynosi zdjęcia i chce je na teraz, zaraz, na wczoraj ew. na dziś rano. Kiedy mówię mu czas oczekiwania (cały proces druku+obróbka trochę trwa) ten łaskawie się zgadza. Po czym nie widzę go przez następny tydzień/miesiąc/więcej.
2. Klient "po ile i czemu tak drogo": ten rodzaj zna chyba każdy, kto kiedykolwiek czymś handlował. Taki klient nie rozumie, że wywoływanie zdjęć poniżej pewnej ceny mi się nie opłaca, lub nawet by był stratny. To samo dotyczy towaru, którego ceny i tak mam niskie.
3. Klient "rodzinny": przychodzi z dużą liczbą zdjęć z jakiś wypadów rodzinnych/imienin/urodzin/komunii itp. po czym chce z nich kilka wybrać. W sumie nie byłoby to takie złe, ale w międzyczasie poznaję całą rodzinę, wujka od strony burka sąsiadów itp.
4. Klient "niezdecydowany": podobnie jak w 2 tutaj sytuacja dotyczy i towaru i zdjęć. W przypadku foto sprawa zazwyczaj odnosi się co do formatu lub/i czy papier ma być mat/błysk. Przy towarze jest gorzej, ponieważ posiadam kilkanaście rodzajów noży, piersiówek, shish, melas, zapalniczek itp. Stadium drugie tego klienta jest gorsze, ponieważ po obejrzeniu praktycznie wszystkiego słyszy się :"To ja się zastanowię" i najczęściej tego klienta się już nigdy na oczy nie widzi.
5. Klientki "tapeciary": i wcale nie mówię tutaj tylko o młodych "blacharach" itp. Najgorsze są starsze panie, które wysmarują sobie twarz szpachelką, po czym przychodzą zrobić zdjęcie do dowodu/paszportu itp. Często się zdarza, że wysmarują sobie tylko twarz, a szyja jest zupełnie innego koloru i muszę to wyrównać, lub przy wyższych temperaturach szpachla się rozpływa, zmazuje łatwo itp. Czasem zdarzają się też tacy panowie...
6. Klienci "FOTOGRAFOWIE/GRAFICY/SPECE": czyli najgorsze co może się zdarzyć. Ludzie, którzy mając aparat za 1,5k+ myślą, że w ten sposób są super fotografami i każda fotografia będzie zajeb***, a Picassa to najlepszy program do zdjęć. I tak oto dostaję zdjęcie o dziwnych wymiarach na które nawalone jest pełno filtrów/efektów/bajerów. Za każdym razem tłumaczę takiej osobie, że to, że zdjęcie wygląda super na monitorze nie znaczy, że takie będzie na papierze, często też proszę, aby po prostu mi powiedzieli na jakim zdjęciu jaki efekt i ja zrobię... Ale nie... To oni są super fotografami, mają sprzęty za 1,5k+ a ja robię zdjęcia starym FED'em 5. Uwierzcie tacy ludzie bywają okropni...
7. Klient "jak to nie działa?": wiele marek aparatów ma swoje programy, które zapisują zdjęcia w swoich formatach. A ja nie mam oprogramowania do wszystkich marek aparatów, więc często zdarza się, że nie jestem w stanie otworzyć takiego zdjęcia, a oprogramowanie od maszyny też go nie otwiera. Wtedy są pretensje itp.
8. Klient "jak to nie ma?": dzięki aparatom w komórkach, ludzie mogą robić zdjęcia zawsze i wszędzie i często chcą je wywoływać. Jednak nie wszyscy posiadają w telefonach karty pamięci... Często zdarza się też, że klient przychodzi ze starszym telefonem, który w ogóle takich kart nie przyjmuje. I wtedy są pretensje, że nie mam kabelka do takiego akurat telefonu, bo przecież ja muszę mieć! -.- Ostatnio trafiają mi się też ludzie, którzy dają mi kartę SIM bym zgrał im zdjęcia z niej Oo'
9. Klient "duużo zdjęć": ale on tylu nie wywoła przecież... I woli u mnie z 1k+ zdjęć wybrać 20 do wywołania....

Trochę się rozpisałem, ale opisałem najpiekielniejszych wg. mnie klientów..

zakład fotograficzny

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 82 (166)

#52185

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Do swojego zakładu mogę wejście od ulicy, mogę oczywiście wejść także od wnętrza Domu Handlowego, ale przez te drugie od zewnątrz, służą mi one jeszcze do przyjmowania towaru, wychodzenia, oraz co najważniejsze wydawania pojemników ze ściekami chemicznymi z maszyny. Ludzie parkują w pobliżu ich, chociaż jest znak zakazu, ale cóż.

Dziś jeden kierowca przeszedł samego siebie. Oto zdjęcia z jego parkowania:
https://docs.google.com/file/d/0B3pOhZfdqFQOWVZSV2haN0lDc0k/edit?usp=sharing
https://docs.google.com/file/d/0B3pOhZfdqFQOTHBXU1YtblJ3X28/edit?usp=sharing

Chciałbym jeszcze zaznaczyć, że czekam właśnie na facetów od zabierania ścieków, a taka pełna 75l beczka trochę waży... Ja mam do oddania 3.

zakład fotograficzny

Skomentuj (54) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 476 (588)
zarchiwizowany

#51593

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
U mnie w zakładzie foto można również kupić drobne pierdółki typu shishe, zapalniczki, piersiówki, noże itp. Jako, że dziś dzień ojca miałem sporo klientów zainteresowanych tym właśnie towarem, a ta historia będzie o jednej klientce, a dokładniej o niej i jej babci.
Przyszła do mnie ok. 10letnia [D]ziewczynka ze swoją [B]abcią wybrać coś dla ojca:
[D] - Może zapalniczkę, takie ładne są.
[B] - Chcesz, żeby tatuś palił? A on przecież ma tego elektronicznego.
[Ja] - Skoro ma elektornicznego to może piersiówkę?
[D] - O takie fajne z samochodami są
[B] - Chcesz, żeby tatuś się rozpił?
Dziewczynka już smutna, łzy w oczach. W końcu zdecydowała się obejrzeć noże. Mam w ofercie takie małe eleganckie nożyki do rozcinania kopert itp. Dziewczynka wybrała taki właśnie nożyk, ja już pakuję go, a babcia wtedy z tekstem (przypominam, że dziewczynka ok. 10 lat):
[B] - A CO BĘDZIE JAK TATUŚ SIĘ POTNIE I TATUSIA NIE BĘDZIE?
W tym momencie ręce mi opadły, szczęka przebiła się przez podłogę do piwnicy. Dziewczynka okazała zimną krew i kupiła nożyk. Co do babci to jej postawę pozostawię do Waszego osądu.

zakład fotograficzny

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 358 (406)

#50280

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zakład fotograficzny, w którym pracuję, mieści się w Domu Handlowym. Mam witrynę na jego ścianie, a obok niej znajduje się bankomat jednego ze znanych polskich banków, który znajduje się ok 150m dalej. Ten oto bankomat jest dość awaryjny, przez co dochodzi do wielu śmiesznych, ale też niemiłych sytuacji, ponieważ większość ludzi myśli, że ten bankomat należy do zakładu fotograficznego...

Najgorszy był pewien starszy pan, który po nieudanej transakcji w bankomacie, przyszedł do mnie wyzywając mnie od najgorszych, machając laską i plując. Kiedy zdezorientowany starałem dowiedzieć się o co w ogóle chodzi, zostałem znów wyzwany od głupków itp. i dowiedziałem się jakie będą moje dzieci przez to. Po paru minutach, dowiedziałem się, że chodzi o bankomat i o to, że wciągnął on kartę tego pana, który zaraz po tym wyjaśnieniu powiedział, że złoży skargę, że on zna ludzi i poda mnie na policję, bo to kradzież. Dopiero z osobami z innych stoisk zdołaliśmy mu wytłumaczyć, że bankomatem zajmuje się bank (którego logo widnieje na nim), a nie my...
Starszy pan powiedział, że i tak to zgłosi i to nas wszystkich bo chamscy jesteśmy, odwrócił się na pięcie i wyszedł. Podejrzewam, że udał się do banku, który znajduje się 150m dalej...

zakład fotograficzny

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 318 (416)
zarchiwizowany

#50345

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ostatnio o ślubach, to dorzucę historię zasłyszaną od znajomego fotografa.
Parę lat temu był na ślubie robić zdjęcia. Wszystko ładnie, pięknie do momentu wesela. W momencie pierwszego tańca cała sala śpiewa "Gorzka wódka, gorzka wódka", po chwili na scenę wpada matka panny młodej i krzyczy do mikrofonu:
-"Jak się nie podoba to wypier***"
Jak nie trudno się domyślić cała sala wstała jak jeden mąż i wyszła z sali.

ślub

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (27)
zarchiwizowany

#50331

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Poradnik sprzedawcy wg. właściciela stoiska z butami w Domu Handlowym, w którym pracuję:

1. Gdy podchodzi klient należy jak najszybciej uciec na zaplecze, a jego niech obsłuży żona lub pracownica.

Gdy to się nie uda i jesteś zmuszony obsłużyć postępuj wg tych punktów:

2. Do klienta trzeba krzyczeć, bo na pewno jest przygłuchy.
3. Przekleństwa w trakcie prezentacji towaru zwiększają jego atrakcyjność.
4. Klientowi nie podaje się tego o co prosi, niech sam sobie weźmie, ewentualnie podaje mu się to co wg. Ciebie będzie dla niego lepsze.
5. Jeżeli klient jest niezdecydowany należy jeszcze raz promować obuwie jak w podpunkcie 3.
6. Jeżeli klient chce obejrzeć towar na stoisku konkurencji trzeba od razu wykrzyczeć, że tamten sprzedawca to ch** i sprzedaje podróbki, a Ty jesteś jednym sprzedawcą na świecie mającym tak zajeb***** towar.
7. Jeżeli klient nic nie kupi należy po jego odejściu podsumować go zwrotem typu: "głupi ch**" lub :"głupia ci**" w zależności od płci klienta.

Zasady marketingu i reklamy tego samego sprzedawcy:

1. Głośny śmiech przyciąga klientów.
2. Głośne opowiadanie sprośnych kawałów również tak działa.
3. Przeklinanie działa jak magnes na klientów.

Z tym kolesiem jest serio coś nie tak. Zastanawiacie się pewnie dlaczego tam jeszcze robi, otóż jest prezesem związku sprzedawców czy czegoś takiego w spółdzielni do której Dom Handlowy należy i nikt mu nic nie zrobi, nawet prezesowa Domu Handlowego trzęsie portkami przed nim. Klienci, którzy go znają unikają go jak ognia i zawsze zerkają czy stoi na stoisku on czy jego żona lub pracownica, Ci którzy go nie znają są obsługiwani wg. listy wymienionej wyżej. Ruch mają, bo mają buty naprawdę dobrej jakości...

dom handlowy

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (59)
zarchiwizowany

#50236

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w małym (ale z długą historią za to) zakładzie fotograficznym znajdującym się w Domu Handlowym. Piekielnych klientów miałem sporo, więc historii będę miał kilka, ale na początek chciałbym opisać sytuację z początków mojej pracy tutaj.
Były to początki mojej pracy (pierwszy miesiąc), Zajmowałem się wtedy głównie przyjmowaniem klientów. Dodam, że pierwsza akcja ma czas w styczniu. Pewnego dnia zjawi się klient z aparatem i prosi o wywołanie zdjęć wg. listy, którą sporządziła jego żona. Po uprzednim upewnieniu się, że lista jest prawidłowa (w sensie, że wypisane są np. 3 ostatnie cyfry z nazwy pliku) przyjmuję zlecenie, a klient ulatnia się, ponieważ strasznie mu się spieszy. Zdjęcia i listę sprawdziliśmy z szefem 2 razy, czy wszystko się zgadza. Po paru dniach odebrał zdjęcia i tutaj wszystko powinno się skończyć... Jednak nie. Po 2 miesiącach (!) pojawia się ten sam klient z reklamacją, że wywołaliśmy nie te zdjęcia, bo żona to inne wypisała. Chciał w ramach zapłaty za poprzednie zdjęcia wywołać kolejną partię (ok. 200 zdjęć), ciężko się upierając, że to nie te zdjęcia wywołaliśmy. Na pytanie dlaczego tak późno przyszedł z reklamacją nie odpowiedział nic, tylko ulotnił się jak najszybciej.

W sumie do tej pory nie wiem co On starał się osiągnąć...

Zakład fotograficzny

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 88 (194)

1