Profil użytkownika
xxkaxxmxx ♀
Zamieszcza historie od: | 30 kwietnia 2011 - 15:04 |
Ostatnio: | 26 kwietnia 2013 - 16:32 |
- Historii na głównej: 4 z 5
- Punktów za historie: 3179
- Komentarzy: 106
- Punktów za komentarze: 724
Na jednym z łódzkich osiedli wprowadzono prohibicję.
Nie wiem dokładnie jak to działa od strony prawnej, ale chyba w ten sposób, że na sprzedaż alkoholu w sklepach na terenie spółdzielni mieszkaniowej zgodę muszą wyrazić mieszkańcy.
Założenia projektu:
Zmniejszenie ilości awantur i pijackich burd wyjątkowo częstych na tym osiedlu.
Efekt końcowy:
Cztery sklepy zbankrutowały, obroty na Mecie wzrosły, bo w czasie nocnych imprez gdy braknie alkoholu studentom i co mniej wybrednym smakoszom trunków, nie chce się biegać na stację benzynową. Liczba burd się nie zmniejszyła, wieczorny spacer to nadal sport ekstremalny.
„Cóż, chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zawsze.”
Nie wiem dokładnie jak to działa od strony prawnej, ale chyba w ten sposób, że na sprzedaż alkoholu w sklepach na terenie spółdzielni mieszkaniowej zgodę muszą wyrazić mieszkańcy.
Założenia projektu:
Zmniejszenie ilości awantur i pijackich burd wyjątkowo częstych na tym osiedlu.
Efekt końcowy:
Cztery sklepy zbankrutowały, obroty na Mecie wzrosły, bo w czasie nocnych imprez gdy braknie alkoholu studentom i co mniej wybrednym smakoszom trunków, nie chce się biegać na stację benzynową. Liczba burd się nie zmniejszyła, wieczorny spacer to nadal sport ekstremalny.
„Cóż, chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zawsze.”
Ocena:
531
(589)
Myjemy z moją Mamą podłogę, ponieważ ma pojawić się ksiądz po kolędzie.
- Mamusiu, czy ty naprawdę wyobrażasz sobie że ksiądz będzie sprawdzał czystość podłogi w hydroforni? - zapytałam kiedy robota zaczęła się robić coraz bardziej absurdalna.
- Nie gadaj, mopuj! Dobry mop to życie możne uratować! - odpowiedziała moja Mama. I miała rację.
Cofnijmy się o trzy lata. Moja Mama była wtedy kasjerką w niewielkim supermarkecie, a na drugi etat jego sprzątaczką.
Zmiana zakończyła się jakiś czas temu i w sklepie została tylko ona i kierowniczka zmiany, pani Krysia - kobieta po pięćdziesiątce, z wyglądu i figury wyglądająca jak wielki pomidor w czarnej peruce.
Mama myła podłogę. Jako że panie sprzątające miały do dyspozycji tylko zwykłego mopa, a sala jest dość duża postanowiły ułatwić sobie pracę - używały małego urządzonka do opryskiwania grządek. Pryskały gorącą wodą z płynem do mycia szyb, przecierały mopem i hajda dalej.
Kierowniczka podliczyła utarg, spakowała go w stalową kasetkę i wyszła, żeby zanieść go do biura, znajdującego się w sąsiednim budynku.
Gdy dzielnie brnęła przez zamarznięty parking, podbiegł do niej młody chłopak w bluzie z kapturem. Domyślacie się po co, prawda?
Pani Krysia zarobiła cios w brzuch, a złodziej ruszył do ucieczki przez parking z całodziennym utargiem.
Żeby dobiec do bramy, nasz przedsiębiorczy młody dżentelmen musiał przebiec przez spory kawał parkingu i minąć drzwi marketu. Z tych ostatnich, wyłoniła się zwabiona wrzaskiem kierowniczki moja Mama, która widząc co się dzieje, ruszyła na niego z mrożących krew w żyłach okrzykiem, w którym tętniło echo jej kozackich przodków!
Wyobraźcie sobie uzbrojona w opryskiwacz do roślin i mopa, pięćdziesięcioletnią kobietę w niebieskim fartuszku, jak wyskakuje zza rogu na krzepkiego nastolatka. Od razu widać że jego losy były przesądzone.
Jakkolwiek cios mopem tylko nim zachwiał (i złamał solidne drewniane akcesorium) o tyle gorąca woda z płynem do szyb pryśnięta w oczy zamroczyła go do tego stopnia że oblodzony grunt uciekł mu spod nóg i zarył on twarzą w chodnik.
Obkładany resztką mopa przez 30 lat starszą kobietę (a masz! a masz!) próbował jeszcze uciekać z pieniędzmi, jednak uniemożliwiła mu to pani Krysia, rzucając się na niego całym swoim 120 kilogramowym ciężarem.
I cóż, kawaleria zawsze przybywa ostatnia, prawda? Dopiero w tym momencie na scenę wkroczyli panowie pilnujący sąsiedniego magazynu. W sumie nie można mieć im za złe, bo kawałek do przebiegnięcia mieli.
Złodziej doczekał przyjazdu policji, a mop?
A mop do dziś leży na widoku w sklepie, z odręcznie wypisaną karteczką "złodzieju, pomyśl dwa razy!".
Pamiętajcie dziewczyny: nie karate, ale ściera, zrobi z ciebie bohatera.
- Mamusiu, czy ty naprawdę wyobrażasz sobie że ksiądz będzie sprawdzał czystość podłogi w hydroforni? - zapytałam kiedy robota zaczęła się robić coraz bardziej absurdalna.
- Nie gadaj, mopuj! Dobry mop to życie możne uratować! - odpowiedziała moja Mama. I miała rację.
Cofnijmy się o trzy lata. Moja Mama była wtedy kasjerką w niewielkim supermarkecie, a na drugi etat jego sprzątaczką.
Zmiana zakończyła się jakiś czas temu i w sklepie została tylko ona i kierowniczka zmiany, pani Krysia - kobieta po pięćdziesiątce, z wyglądu i figury wyglądająca jak wielki pomidor w czarnej peruce.
Mama myła podłogę. Jako że panie sprzątające miały do dyspozycji tylko zwykłego mopa, a sala jest dość duża postanowiły ułatwić sobie pracę - używały małego urządzonka do opryskiwania grządek. Pryskały gorącą wodą z płynem do mycia szyb, przecierały mopem i hajda dalej.
Kierowniczka podliczyła utarg, spakowała go w stalową kasetkę i wyszła, żeby zanieść go do biura, znajdującego się w sąsiednim budynku.
Gdy dzielnie brnęła przez zamarznięty parking, podbiegł do niej młody chłopak w bluzie z kapturem. Domyślacie się po co, prawda?
Pani Krysia zarobiła cios w brzuch, a złodziej ruszył do ucieczki przez parking z całodziennym utargiem.
Żeby dobiec do bramy, nasz przedsiębiorczy młody dżentelmen musiał przebiec przez spory kawał parkingu i minąć drzwi marketu. Z tych ostatnich, wyłoniła się zwabiona wrzaskiem kierowniczki moja Mama, która widząc co się dzieje, ruszyła na niego z mrożących krew w żyłach okrzykiem, w którym tętniło echo jej kozackich przodków!
Wyobraźcie sobie uzbrojona w opryskiwacz do roślin i mopa, pięćdziesięcioletnią kobietę w niebieskim fartuszku, jak wyskakuje zza rogu na krzepkiego nastolatka. Od razu widać że jego losy były przesądzone.
Jakkolwiek cios mopem tylko nim zachwiał (i złamał solidne drewniane akcesorium) o tyle gorąca woda z płynem do szyb pryśnięta w oczy zamroczyła go do tego stopnia że oblodzony grunt uciekł mu spod nóg i zarył on twarzą w chodnik.
Obkładany resztką mopa przez 30 lat starszą kobietę (a masz! a masz!) próbował jeszcze uciekać z pieniędzmi, jednak uniemożliwiła mu to pani Krysia, rzucając się na niego całym swoim 120 kilogramowym ciężarem.
I cóż, kawaleria zawsze przybywa ostatnia, prawda? Dopiero w tym momencie na scenę wkroczyli panowie pilnujący sąsiedniego magazynu. W sumie nie można mieć im za złe, bo kawałek do przebiegnięcia mieli.
Złodziej doczekał przyjazdu policji, a mop?
A mop do dziś leży na widoku w sklepie, z odręcznie wypisaną karteczką "złodzieju, pomyśl dwa razy!".
Pamiętajcie dziewczyny: nie karate, ale ściera, zrobi z ciebie bohatera.
Ocena:
1204
(1320)
zarchiwizowany
Skomentuj
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Sprzedawałem Kukurydze gotowaną na plaży.
Podchodzę do klienta domyślam się ze matka z córka
MATKA-Po ile kukurydza
JA-6zł
M-to 2 poproszę
J-proszę
M-(matka mówi)Marta wstań, co pan ma ci kolbę do buzi wsadzić.
Ja się roześmiałem matka też dziewczyna cała czerwona;)
Podchodzę do klienta domyślam się ze matka z córka
MATKA-Po ile kukurydza
JA-6zł
M-to 2 poproszę
J-proszę
M-(matka mówi)Marta wstań, co pan ma ci kolbę do buzi wsadzić.
Ja się roześmiałem matka też dziewczyna cała czerwona;)
Kukucorn
Ocena:
39
(75)
zarchiwizowany
Skomentuj
(20)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Dziś nietypowo, piekielna historia uchwycona w fazie wykluwania się.
Jakiś czas temu znalazłem swoją druga połówkę. Dziś, gdy wracałem do domu z uczelni, zaczepiła mnie pewna starsza, "dalsza" sąsiadka, kobieta którą ledwo znam.
- Panie Michałku! - zawołała za mną, gdy już miałem się ukryć w bramie - Pan poczeka!
Poczekałem, mój błąd. Mea culpa.
- Słyszałam od koleżanek, że ma pan nową narzeczoną? - powiedziała gdy w podskokach, dosłownie, dopadła mojej osoby.
- No tak. - odparłem uznając temat za w miarę bezpieczny, wszak osiedlowe plotkary dokonały już na pewno szczegółowego wywiadu.
- A jak się luba nazywa?
- Faustyna. - imię zmieniłem, ale jest równie nietypowe jak na dzisiejsze czasy.
- Murzynka?! - niemal krzyknęła staruszka. Odwróciła się na pięcie i umknęła chyżo. Nie wiem czemu, wszak imię mojej lubej nie jest specjalnie "obce".
Jutro chyba czeka mnie ciężka przeprawa z osiedlowymi dziwakami. Najlepsze jest to, ze moja wybranka jest blada jak córka młynarza, tak samo jak ja...
Jakiś czas temu znalazłem swoją druga połówkę. Dziś, gdy wracałem do domu z uczelni, zaczepiła mnie pewna starsza, "dalsza" sąsiadka, kobieta którą ledwo znam.
- Panie Michałku! - zawołała za mną, gdy już miałem się ukryć w bramie - Pan poczeka!
Poczekałem, mój błąd. Mea culpa.
- Słyszałam od koleżanek, że ma pan nową narzeczoną? - powiedziała gdy w podskokach, dosłownie, dopadła mojej osoby.
- No tak. - odparłem uznając temat za w miarę bezpieczny, wszak osiedlowe plotkary dokonały już na pewno szczegółowego wywiadu.
- A jak się luba nazywa?
- Faustyna. - imię zmieniłem, ale jest równie nietypowe jak na dzisiejsze czasy.
- Murzynka?! - niemal krzyknęła staruszka. Odwróciła się na pięcie i umknęła chyżo. Nie wiem czemu, wszak imię mojej lubej nie jest specjalnie "obce".
Jutro chyba czeka mnie ciężka przeprawa z osiedlowymi dziwakami. Najlepsze jest to, ze moja wybranka jest blada jak córka młynarza, tak samo jak ja...
Życie codzienne
Ocena:
209
(313)
1
« poprzednia 1 następna »