Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Betoniarka

Zamieszcza historie od: 31 sierpnia 2012 - 14:24
Ostatnio: 17 kwietnia 2019 - 14:06
  • Historii na głównej: 10 z 10
  • Punktów za historie: 5083
  • Komentarzy: 161
  • Punktów za komentarze: 1220
 
[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
7 grudnia 2017 o 10:39

@KIuska: Najgorsze jest to, że weterynarze wciskają tego Royala na każdą chorobę. Ostatnio przeczytałam ciekawy artykuł dlaczego tak się dzieje. Studenci weterynarii mają prane mózgi od pierwszego dnia studiów: gratisy, wmawianie, że najlepsze. Po otwarciu gabinetu dostają od Royala super wystawkę (prawie w każdym gabinecie taką widziałam) i znowu gratisy, profity od sprzedaży, itp. Na studiach weterynaryjnych ludzie uczą się tylko o odżywianiu zwierząt hodowlanych, domowych wcale. Rzadko który ma czas i energię, żeby dokształcić się samemu. Artykuł napisał student weterynarii na podstawie własnego doświadczenia. Dlatego warto rozpowszechniać tą wiedzę nawet przez Piekielnych, bo od weterynarzy raczej nic dobrego się nie usłyszy w kwestii żywienia.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 14) | raportuj
6 grudnia 2017 o 17:35

Jakbym czytała o sobie. Też przygarnęłam wiele lat temu bezdomniaka, karmiłam czym mogłam, a byłam biedną studentką. Latami wszystko było w porządku, bo kotka była młoda, ale po kilku latach nerki w fatalnym stanie. Nieświadoma posłuchałam weterynarza, zaczęłam sama jeść świństwa, ale dla kota był Royal Canin, a kot był w coraz gorszym stanie. Jakiś czas temu zaczęłam czytać o odżywianiu kociaków i dwa lata temu przestawiłam ją na karmy polecane. Te, które ja kupuję do super tanich nie należą (Catz Finefood Purrr), ale już biedną studentką nie jestem. W ciągu tych dwóch lat stan zdrowia kota polepszył się niesamowicie w absolutnie każdym aspekcie (wygląd, waga, wyniki badań krwi i moczu), a moja teraz już 15-letnia kotka wygląda i zachowuje się jak mały kociak. Póki kot jest młody nie odczuje zdrowotnie whiskasa, ale jest mnóstwo karm o dobrym składzie, które nie kosztują więcej, a dla zdrowia zwierzaka różnica jest dramatyczna. Trzeba wyrzucić suche, karmić tylko mokrym, ktoś podrzucił fajną listę, zooplus.pl ma super ceny albo mięsem surowym i nie jest to ani wizja fanatyków ani rozrywka dla bogatych, a naprawdę warto.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
30 października 2017 o 22:19

@Naa: IQ poniżej 30 to ciężkie upośledzenie, osoba z takim IQ prawdopodobnie nie byłaby w stanie mówić i wymagała całodobowej opieki.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 10) | raportuj
2 października 2017 o 15:35

Znam jedną (!) osobę, która wzięła ślub kościelny z potrzeby i wiary. Cała reszta zrobiła to dla szopki i ładnych fotek.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
8 czerwca 2017 o 18:40

W zeszłym roku udało mi się spełnić jedno z moich muzycznych marzeń: zobaczyć na żywo Davida Gilmoura we Wrocławiu. Wiedziałam, że koncert będzie nagrywany i emitowany w tv, wiedziałam, że na pewno znakomite zdjęcia będą dostępne w sieci. Zrobiłam telefonem jedno zdjęcie, żeby pokazać znajomym jak daleko byłam od sceny. Jednak 90% ludzi, zamiast cieszyć się tą ucztą dla uszu i oczu, machało tymi telefonami, jakby nie było jutra. Trochę im współczuję. Przegapili fantastyczne widowisko.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
29 maja 2017 o 14:53

@eulaliapstryk: Bo niestety karmy z tych najbardziej rozreklamowanych zawierają mnóstwo ulepszaczy smakowych i zapachowych i po latach karmienia czymś takim ciężko kota przestawić na zdrowe.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 16) | raportuj
29 maja 2017 o 14:51

@desperada: Z tym akurat byłabym ostrożna. Tzw. karmy marketowe w większości jednak szkodzą, sama dowiedziałam się po latach, kiedy moja kotka zaczęła podupadać na zdrowiu. Co więcej, okazało się, że tzw, karmy weterynaryjne, to jeszcze gorszy syf, mimo że są bardzo drogie. Wyjścia są dwa: albo kupować karmy mięsne, które są wyraźnie droższe niż Whiskas albo podawać kotom jedzenie bardziej naturalne, czyli gotowane, a czasem surowe mięso. I nie jest to podejście fanatyczne tylko podyktowane zdrowiem kota, bo uwierzcie, leczenie jest dużo droższe niż zapobieganie.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
13 maja 2017 o 9:17

T-Mobile? Pytam, bo miałam dokładnie to samo. Przeniosłam się gdzie indziej, bo lepszej oferty się nie doczekałam ;)

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
8 maja 2017 o 14:53

@Imnotarobot: Odpowiadam wszystkim, bo widzę święte oburzenie na to, że mówię jak jest: pretensje do poczty, nie do listonoszy. Po tym jak na list polecony priorytetowy czekałam 12 dni roboczych i po tym jak przeczytałam, że czasy doręczenia są czasami deklarowanymi, a nie obiecanymi, przestałam korzystać z usług poczty. Całkowicie. Co i Wam polecam, żebyście się tak nie denerwowali. W tej chwili mamy taki konkurencyjny wybór wśród dostawców przesyłek, że każdy znajdzie coś dla siebie. A dopóki z usług Poczty nie przestanie korzystać naprawdę dużo ludzi, wszechobecne awiza w skrzynkach będą nadal wszechobecne i żadne rzucanie mięsem na listonoszy, produkowanie się na Piekielnych, a nawet skargi na Poczcie niczego nie zmienią. Poczta jest reliktem.

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 21) | raportuj
8 maja 2017 o 14:27

Od kilkunastu lat chmara Polaków jeździ na wyspy, często bez znajomości języka. Historii żenujących w ich temacie jest wiele. Czy to oznacza, że wszyscy wyjeżdżający za granicę, żeby dorobić, również Ty, autorze, to beznadziejne ćwoki? Oczywiście, że nie. Ale ludzie lubią przykładać łatki. Dziwi mnie, że należysz do tego typu.

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 21) | raportuj
6 maja 2017 o 13:51

@babubabu89: Jakie to wszystko proste, nie? Niektórzy pracują w takiej pracy a nie innej, bo muszą. Zmień pracę i weź kredyt, a będzie ci się żyło lepiej, proste, nie? ;) A usługę zamawiasz na poczcie właśnie, a nie u listonosza i to poczta ma taką politykę, że tyle przesyłek nie jest dostarczanych.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
4 kwietnia 2017 o 12:56

@TakaTamPaskuda: Ale jest to czas deklarowany, a nie gwarantowany. To również widnieje na stronie poczty i też się na to nacięłam.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 9) | raportuj
25 marca 2017 o 21:30

@themistborn: I potem jest jeszcze takie cudowne "hłehłehłe". Boki zrywać. Uwielbiam. Żeby nie było, pracuję w szeroko pojętych usługach, które najwyraźniej według wielu powinny być darmowe.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 23) | raportuj
25 marca 2017 o 16:41

Daję plusa, bo pytanie: "ile to kosztuje i czemu tak drogo?" słyszę codziennie, czasem nawet kilka razy.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
6 marca 2017 o 11:09

Wychodzi na to, że jestem mutantem, bo książki papierowe i ebooki mają u mnie takie samo poważanie ;) Biblioteczkę papierową mam imponującą, cały czas się powiększa i jestem z niej bardzo dumna. Ale codziennie dojeżdżam do pracy, daleko. I wtedy zawsze w torebce mam Kindle'a. To samo w kolejkach w urzędach czy do lekarza, na plaży i w dziesiątkach innych miejsc. Niech sobie moje bezcenne papierowe perełki leżą tam, gdzie powinny. Ja mam ten luksus, że jakąś książkę mam zawsze przy sobie. I naprawdę nie rozumiem ludzi, którzy muszą koniecznie opowiedzieć się za którąś z opcji. Obie pięknie się komponują i ze sobą współgrają.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
23 lutego 2017 o 9:28

@rodzynek2: Jesteś prawnikiem czy po prostu interesujesz się tematyką? Ja przyznam szczerze w całym swoim życiu styczność z sądem miałam trzy razy: raz zeznawałam jako świadek, raz robiłam odpis księgi wieczystej i znowu zeznawałam jako świadek w opisanej sytuacji. Szczerze mówiąc, tak jak pewnie większość naszego społeczeństwa, nie wiem prawie nic o swoich prawach w takich sytuacjach. Przyznaję, że to błąd, ale nie mam motywacji, żeby z tą wiedzą nadganiać, bo tematyka wydaje mi się potwornie nudna. W tej konkretnej sprawie nawet nie pomyślałam o szukaniu jakiegoś odszkodowania za cokolwiek, po prostu chciałam, żeby to się już skończyło. Fakt, może błędnie, ale tak było, przyznaję bez bicia. :)

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 2) | raportuj
23 lutego 2017 o 9:22

@no_serious: Zgadza się. W oficjalnych i urzędowych tekstach wyrażenie (pani) sędzia jest jedynym słusznym. W mowie potocznej słowo "sędzina" może oznaczać żonę sędziego, ale stosowane jako (pani) sędzia nie jest uznawane za błąd językowy. A historii z Piekielnych nie uważam za oficjalne i urzędowe, sorry. Grammar nazi jak nic ;)

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
23 lutego 2017 o 9:17

@rodzynek2: Nikt się nie domagał odszkodowania dla kogokolwiek. Zasądzona zaocznie kara miała, oględnie mówiąc, wpłynąć do budżetu Państwa, a nie do kieszeni sąsiadki. Sąsiadka była w sprawie świadkiem, tak jak ja, mój partner oskarżonym, oskarżającym była policja. Przesłuchujący nas policjant był zniecierpliwiony i zniesmaczony całą sprawą, ale nie wiem jak wygląda taka procedura, czy oni muszą wystąpić do sądu jeśli teoretyczna "ofiara" się uprze. Widocznie muszą, bo akurat tego policjanta ciężko o złą wolę podejrzewać - fajny gość.

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 4) | raportuj
22 lutego 2017 o 20:25

@rodzynek2: Nikt nie poniósł żadnych kosztów, poza oczywiście całym społeczeństwem, które ufundowało imprezę od początku do końca i poza naszym straconym czasem i nerwami o co można pozywać jak się mieszka w USA, ale u nas pewnie niekoniecznie. Po uniewinnieniu nas po prostu odetchnęliśmy z ulgą, że po tej gehennie to już święty spokój. Jakiekolwiek dalsze użeranie się z naszym wymiarem sprawiedliwości czy skretyniałą babką chyba tylko pogorszyłoby całą sprawę. Jeszcze do dzisiaj mi trochę skacze ciśnienie, jak o tym pomyślę. Ale finansowo w sumie wyszłam na zero. A odnośnie tego urlopu: oboje pracujemy na umowy, więc to była utrata należnego urlopu, a nie zarobków. O tym, że okazując wezwanie do sądu wolny dzień się należy dowiedziałam się już po rozprawie, kiedy w przypływie furii wsadziłam wezwanie do niszczarki. :) Poza tym przy odwołanych rozprawach chyba prawo do wolnego dnia nie obowiązuje. W końcu na normalnych zasadach wiedzielibyśmy o tym wcześniej.

Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 22 lutego 2017 o 20:29

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
22 lutego 2017 o 20:03

@rodzynek2: Coś ty, nie mieliśmy żadnego prawnika, od samego początku cała sytuacja wydawała nam się tak absurdalna, że do głowy nam nie przyszło szukać jakiejkolwiek pomocy prawnej. Zapewne gdyby zapadł inny wyrok odwoływalibyśmy się od niego ponownie i wtedy prawdopodobnie by się bez prawnika nie obyło. Na szczęście sędzina, choć chorowita, swój rozum miała. Chociaż zaufanie do sądu mocno mi nadwerężyli i tak.

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 3) | raportuj
22 lutego 2017 o 19:33

@Shineoff: Kluczem do tego pozwu była wysokość rysy na samochodzie tej babki mniej więcej zgodna z wysokością naszego lusterka. Najśmieszniejsze jest to, że to nie był jej prywatny pozew tylko "urzędowy" - pomimo odczytania babie naszych zeznań, ona się zaparła, że policja, nie ona, ma nas podać do sądu. Na rozprawie ona była tylko świadkiem, oskarżycielem była policja, z której nikt się nie pofatygował do sądu i ciężko się im dziwić. Czyli końcowo ona nie poniosła żadnych kosztów bezsensownej rozprawy. Koszty jej durnoty ponieśli obywatele. Wszyscy.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 22 lutego 2017 o 19:35

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 7) | raportuj
22 lutego 2017 o 19:30

@Chronoss: Najgorsze było to, że po pierwszym przełożeniu rozprawy poszliśmy do "obsługi klienta" i zapytaliśmy, dlaczego nie poinformowano nas telefonicznie, przecież podaliśmy numery kontaktowe w razie czego. Odpowiedź była taka, że oni nie mają w zwyczaju. Czyli nie mają w zwyczaju szanować czasu swoich interesantów. Ciężko nawet powiedzieć, że to było przykre, bo to po prostu było wk...iające.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
21 grudnia 2016 o 18:18

Czyżby ŻAK? ;)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
29 listopada 2016 o 14:15

Znam tylko przykład endokrynologa. Czas oczekiwania na wizytę 14 miesięcy, ale nie mogą zapisywać na kolejny rok, bo nowy kontrakt. Spytacie: czemu w takim razie już 14 miesięcy, skoro to ponad rok, a na przyszły rok nie zapisują? Nie wiadomo. Trzeba przyjść w styczniu, może się uda załapać pod koniec kolejnego roku. Jeśli komuś się jakoś uda dostać, natychmiast po wizycie umawia się na kolejną, wtedy jest krótszy czas oczekiwania, bo jest ciągłość wizyt. I tak się umawia i umawia na wszelki wypadek, nawet jak nie potrzebuje, żeby mu znowu ponad rok nie kazali czekać, jak potrzebować zacznie. A na innych miejsca brakuje. Logika NFZ. Swoją drogą, NIGDY nie załatwiłam nic u żadnego specjalisty na NFZ.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 następna »