Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

fattattoo

Zamieszcza historie od: 24 czerwca 2011 - 0:06
Ostatnio: 21 lutego 2012 - 0:41
O sobie:

Grubasek/ chop z nadwagą :) ze wspaniałą żoną, synkiem, córcia i czarnym pasem krav magi
Zawiadamiam wszem i wobec iż
-chcę zostać całkowicie anonimowym użytkownikiem
-nie udzielam informacji odnośnie mojego studia
(kryptoreklama/reklama to ZŁO!)
-nie przesyłam zdjęć tatuaży (nawet jeśli user zarzekał by się na wszystko co możliwe ze ich nie udostępni)
Co jak co ale honor ważna rzecz, poza tym koledzy po fachu zlinczowali by mnie za coś takiego :)

  • Historii na głównej: 4 z 6
  • Punktów za historie: 5308
  • Komentarzy: 63
  • Punktów za komentarze: 358
 
zarchiwizowany

#22450

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Fattattoo wita po przerwie :) od od ostatniego wpisu minęło trochę czasu więc postanowiłem przypomnieć o sobie.
Miałem zaserwować coś ze studia tatuażu ale jakoś nic nie wydaje mi się na tyle ciekawe żebym to tutaj umieszczał.

Dzisiaj o moich zakupach z żona w jednej z galerii handlowych w naszym mieście.
żeby wprowadzić temat: Moja ślubna jest prawnikiem. Efektem tego jest zmuszanie waszego biednego fattattoo do uczestniczenia w rautach/przyjęciach/obiadach z bracią palestry. Powiem szczerze, nie lubię tych "zebrań" tak jak i moja żona ale bywać trzeba ;( takie wymogi rynku (bo jak Cię nie ma to nie istniejesz/nie liczysz się). Jakoś irytuje mnie ta pseudointeligencja (nie żebym uważał się za jakiegoś szczególnego inteligenta ale bez przesady, nawet mnie razi w oczy naburmuszenie zwłaszcza młodocianej braci prawniczej) przeplatającej się z pijaństwem i spaniem pod stołem. Ale swoją dumę mogę schować w kieszeń raz na jakiś czas, czasem ze starszymi przedstawicielami można nawet się całkiem dobrze bawić. Strojem standardowym jest garnitur więc co jakiś czas jestem zmuszony kupić nowy co by żona się nie musiała wstydzić.

Teraz część właściwa.
Zazwyczaj w takiego rodzaju tekstylia zaopatrywałem się w jednym sklepie, należącym do starej krawieckiej rodziny w której od pra^n dziadka chodź jeden syn jest krawcem :) Jak to bywa biznes dobrze się rozwijający rozrasta się i właściciel otworzył większy sklep, potem drugi we wspomnianej galerii. Pech chciał, że ten znajdujące się w centrum był zamknięty. Wściekły jak diabli muszę jechać do tego przybytku, molocha, dzieła szatana, diabelskiego pomiotu jakim jest galeria handlowa... Na miejscu nie lepiej, ścisk, mnóstwo ludzi, po prostu miks armagedonu z pospolitym ruszeniem, żona widząc moja minę bez słowa poszła prosto do celu naszej podróży wartko omijając inne sklepy. Docieramy na miejsce, jako że sklep tani nie jest to i ludzi nie praktycznie nie było poza starszym małżeństwem wybierającym krawat i spinki (żeby nie było, nie jestem snobem lubiącym chwalić się pieniędzmi, który zastanawia się czy założyć roleksa z białego złota czy platyny. Unikam wydawania pieniędzy bo lekkiej pracy ani ja ani żona nie mamy. Jednak garnituru nie kupuję co tydzień, a jak coś i tak mnie będzie kosztowało to niech będzie chociaż warte swojej ceny). Atmosfera spokojna, za ladą ekspedientka pokazuje spinki i krawaty, druga dzielnie pomaga. Ani jedna ani druga nie zwróciła nawet na nas uwagi. Jako że wybór jest tam potężny a całego dnia nie miałem żona poprosiła tą dopingująca o pomoc w wybraniu garniaka. Obrzuciła nas jedynie naburmuszonym spojrzeniem i mało uprzejmie odparskneła lubej cytuje:
" Nie widzisz łachmaniarko, że jestem zajęta?! To nie jest sklep dla was!!! Tutaj trzeba mieć pieniądze, poszli bo wezwę ochronę. Na co patrzysz prostaczo w szmatach z ciucholandu? Ja mam Ci pomóc, dobre sobie!!!"

No taki łachmyta to ja nie jestem, koszula w kratę, koszulka z napisem Eternia (kto słuch rapu tak jak ja wie o co chodzi i domyśli się czyje wszystkie płyty stanowią najważniejsze miejsce na mojej półce), jeansy i buty znanej firmy z serii air max, żoneczka też w koszuli, jeansach i trampkach. Ubierać się trzeba wygodnie przede wszystkim :)
Mojego wyrazu twarzy sam bym nie chciał widzieć, żona stwierdziła, że zdziwienie przeszło w coś o wiele gorszego niż furia ale szybko wróciło do kamiennego wyrazu... Sama trochę się zdziwiła ale jak to prawniczka języka w buzi nie zapomniała ]:-)> Naskoczyła na nią jak wściekła i zasypała lawina prawniczego języka. Dziewczyna bledła z każdym słowem, paragrafem i częścią kodeksu. Starszy pan przyłączył się do mojej ślubnej, i może raczej w żołnierskich słowach ale wytłumaczył pyskatej ekspedientce kim jest i na jaki poziomie jest jej kultura osobista. Jednak mięknie serce mam więc uspokoiłem towarzystwo, wyjąłem telefon i zadzwoniłem do właściciela (jeden ze stałych klientów,znajomy z sekcji krav magi i kolega z boiska, więc rozumiecie czemu akurat tam kupuję garnitury). Nakreśliłem mu sytuację, pojawił się może po 20 min. Ekspedientka więcej niż przerażona, nikt za nią, a wszyscy ewidentnie przeciwko niej. Sprawa wyjaśniona, właściciel przeprosił za chamskie zachowanie pracownicy. Jakoś przeszła mi ochota na dalsze kłótnie jak obiecał zwolnic ja specjalnie na moja prośbę (jak kiedyś wspominałem mnie można obrażać ale od mojej rodziny wara, oj mściwy potrafię być). Po zakupieniu tego czego potrzebowałem (może trochę na złość swojemu portfelowi i piekielnej kupiłem jeden z najdroższych ale...) przy osobistej asyście właściciela sklepu. Później dowiedziałem się, że to jego chrześnica dał jej pracę bo od liceum na bezrobociu jedzie, a umiejętności jakichkolwiek brak (rodzice bogaci to i dwie lewe ręce się zrobiły) ale teraz mógł ją zwolnic bez żadnych skrupułów. Podziękowaliśmy i mimo wszystko w kiepskich humorach wróciliśmy do domu.

Mam jedną refleksje dla was i dla siebie. Czy to ze ktoś nie lata w drogich ciuchach lub nie szasta pieniędzmi na lewo i prawo nie zasługuje na szacunek? Czy pierwsze wrażenie zawsze musi być tym decydującym? Przecież nigdy nie wiemy na kogo trafiamy :)

PS.
Aha i żeby nie było, to że nie lubię paru przedstawicieli palestry to nie oznacza, że odczuwam niechęć do ogółu, jak w każdym zawodzie są ludzie różni.

stoodio :)

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 385 (457)

#15976

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem tatuażystą.
Jednak moja dzisiejsza historia nie dotyczy mojej pracy.

Postanowiłem napisać o niej po przeczytaniu historii Sobol′a o obronie koniecznej i idiotyzmowi polskiego prawa (gratulacje za decyzję od czarnego pasa krav magi chłopie :))
Fabuła podobna.
Właściwie historia można podzielić na dwie części.

Cześć I.
Będąc od około roku w Australii aktywnie trenowałem sztuki walki (krav magę odmiana militarna, boks i bjj) nie zawodowo bo chleb miałem z czego innego :) trenowałem od tak dla siebie, żeby się wyszaleć i głupie pomysły nie przychodziły mi do głowy. Nigdy nie byłem jakoś szczególnie umięśniony, opona na brzuch towarzyszy mi od zawsze (wtedy 187cm wzrostu i 99 kilo wagi bynajmniej nie w mięśniach) więc jestem dość niepozorny względem umiejętności...

Zdarzyła mi się kiedyś dość nieprzyjemna sytuacja. Zostałem zaatakowany prze 3 wyrostków, takie typowe uliczne kozaki (jedna z gorszych dzielnic Melbourne, powodu znalezienie się w niej nawet nie pamiętam). Nie jestem ′masakratorem′ niszczącym 10 ludzi jednym palcem ale gnojki raczej mnie nie zmęczyły parą sierpów, kolan w twarz, obite potylice, najtwardszemu wykręciłem rękę tak, że słyszałem trzeszczenie stawów i kości. Obrażenia z mojej stromy to rozbity łuk brwiowy, parę zadrapań, siniaków, wybity jeden palec i rozcięta noga (któryś chlasną mnie nożem po nodze, całe szczęście nie głęboko). Radiowóz podjechał dosłownie za chwilę (tam od wezwania policji do przyjazdu mija 5-10 min). Znaleźli się świadkowie, zapakowali agresorów do samochodu, wzięli moje dane osobowe, itp. Nie spotkała mnie z tego powodu żadna przykrość, chłopaki za wcześniejsze ekscesy dostali wilczy bilet, szereg kar (ukarani srogo). Dodatkowo dostałem coś w rodzaju gratulacji od tamtejszego wymiaru sprawiedliwości, ogólnie wrażenia dość miłe. Martwiłem się, że przekroczę granice obrony koniecznej, jednak adwokat wyjaśnił mi że tam "Takowych nie ma, ktoś cię atakuje, broń się."

Część II.
Zdarzyła się po moim powrocie do Polski. Jako, że nie chciałem zwalać się rodzicom na głowę postanowiłem wynająć mieszkanie z kumplem jeszcze z czasów podstawówki (to on zaciągnął mnie na mój pierwszy trening kravy, sam przez ten czas został instruktorem sztuk walki). Jako że rozkręcałem studio, liczył się każdy grosz, więc pomagałem mu jako instruktor w klubie (czarny pas krav magi odmiany militarnej, purpura w bjj do tego boks). Zawsze dodatkowy pieniądz dla mnie. Najkrótszą drogą dostania się do mieszkania było przejście przez takie typowe blokowisko (nie mam nic do ludzi z takich miejsc, każdy mieszka gdzie może).

Wracając któregoś razu po treningu, ja i kumpel (roboczo Adam) natknęliśmy się na grupę wyrostków, tak w wieku około 20 lat w liczbie 4 sztuk. Zażądali od nas pieniędzy, zegarów itp. Normalnie postąpił bym wg II zasady kravy ale jak zaświecili nam po oczach nożem i kastetem to z góry wiadomo było co nas czeka, walka i to z rozlewem krwi, bo nie oddamy czegoś na co ciężko pracujemy). Adam przyjął pierwszy cios, prosty w twarz, ja podobnie tylko w brzuch, byliśmy pewni, że teraz możemy swobodnie obić im pyski (porada policjantów których trenowaliśmy). Ja miałem rozcięcie na policzku, połamane 2 palce u lewej ręki, podbite oko, rozbity łuk brwiowy, pocięta bluzę (machali tymi scyzorykami na lewo i prawo) i parę siniaków/draśnięć. Z Adamem było podobnie, tylko że jemu wybili jeszcze bark i parę palców. Ogólnie masakra, mnóstwo krwi bo trochę pokiereszowaliśmy chłopaczków, jeden złamana ręka, drugi połamane palce (jak odbierałem mu kastet to chyba to się stało), ich "szef" nic nie widział, bo miał pięknie zapuchnięte oczy, ostatni leżał znokautowany po kopnięciu w głowę (Adam mimo 190 cm wzrostu i 110 kilo wagi potrafi kopnąć). Obraz niezbyt ciekawy. Za chwilę była policja, karetka, nawet prasa. Ponieważ panowie mundurowi nas znali (trenowali u nas), było mnóstwo świadków tego zdarzenia (siedzieli w oknach i patrzyli na spektakl), byliśmy pewni swojego bezpieczeństwa od strony prawnej, bo to na zaatakowano.
Jednak dniu rozprawy zostałem wprowadzony z błędu...

Pan prokurator nie tylko zrobił z chłopaków ofiary, to jeszcze z nas zrobił bezwzględnych oprawców oO (sic!). No tak dwóch wytatuowanych mężczyzn o 23.00 na niebezpiecznej ulicy, ja kwalifikacje takie jak wcześniej i Adam (czarny pas krav magi odmiana militarna, czarny pas judo, czarny karate, brąz w jj). Gangole jak nic, jeszcze ja prowadzący studio tatuażu... 10 lat za samą twarz :) Bogu dziękuję, że właściciel monopolowego po drugiej stronie ulicy miał kamerę przed wejściem i wszystko się nagrało (wąska uliczka). Zeznania świadków nic nie warte bo było ciemno, dobra opinia u mundurowych nic nie znaczy, niekaralność? I co z tego... Gdyby nie to nagranie i nasz adwokat, pewnie nie było by dobrze. O tak! W sądach wierzy się gnojom z zawiasami i licznymi pobiciami, policja znała ich nie od dziś ale co tam, lepiej uwalić nas. Fakt, że jeden z nich to syn innego prokuratora, i do tego który brał udział w sprawie zwracał się per "wujku" nie miało pewnie znaczenia...

Jak fart to fart, prawie ukarano mnie za to, że nie dałem się zabić i okraść, oraz to że jakaś papuga nie umie utrzymać synka w domu bo wychował się na pseudo gangstera... Brawo dla ludzi egzekwujących prawo w tym kraju. I czytając podobne historie wnioskuję ze dużo się nie zmienia.

stoodio :)

Skomentuj (67) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1110 (1240)

#14930

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem tatuażystą.
Ponieważ urlop trwa w najlepsze miałem czas żeby posegregować w głowie swoje historie. Oto jedna z czasów mojego pobytu w kraju kangurów. Ostrzegam bezie to teatr absurdu ale prawdziwy w 100%, żadna proza al′a p. A. Sapkowski.

Studio w którym pracowałem pewnego dnia odwiedziła pewna klientka. Powiem szczerze bardzo charakterystyczna zarówno w wyglądzie i zachowaniu. Typowa plastik-fantastik, tipsy długie jak cholewa, blond w wersji mocno utlenionej, różowe pasemka etc. Denerwowała mnie osobiście już od początku pozorną niezdarnością i straszna pieszczotliwością w głosie. Ogólnie typ kobiety jakiego nie toleruje, i nie dotknął bym kijem przez ścierkę (swoja droga solarowa blondi w tym kraju to widok niecodzienny, tyle tam słońc, że tylko durnie chodzą na solarkę)...
Kolejnym zaskoczeniem dla mnie było to iż pani blondi była matką, przyszła do mnie ze zdjęciem swojego synka (niemowlak). Zdjęcie miało znaleźć się na jej ramieniu, czyli standard robota. Szkic, kalka, zaakceptowane i do boju. Zapłacone, pouczyłem jął żeby uważała z opalaniem, kąpielami w oceanie itp czyli szereg dobrych rad od rzemieślnika jak użytkować żeby nie zjeb.... jego roboty.

Na początku powiem, ukazała się jako piekielnica nienaturalnymi reakcjami na ból, narzekaniem na długość pracy, szacowana cenę itp. Jak wyszła to aż odetchnąłem z ulgą. Pojawiła się jeszcze może ze dwa razy do końca roku, i za każdym razem pracy nad jej pomysłami trafiał mnie jasny szlag. Żeby choć można z niż było porozmawiać, a tu nawet to nie wychodziło. Ale padłem jak przyszła z ostatnim projektem.

Od początku zastanawiałem się dlaczego przyszła do studia ze swoim synkiem, nie często to się zdarzało wśród naszych klientów ale nie moja sprawa. Moje wątpliwości wyjaśniły się gdy powiedział czego ode mnie wymaga (jedyny tak absurdalny pomysł w mojej 20 letniej karierze). Proszę się trzymać krzeseł bo możecie z mnich spaść...

Ta skubana tlenblond chciała żebym zrobił jej synowi, ledwo rocznemu dziecku JEJ portret na całych plecach i uwaga cytuje napisy "SYNEK JANE" a poniżej "wara od niego zdziry" (wszystko po angielsku).

Najpierw zrobiłem klasyczny spryskiwacz pitą w chwili słuchania wodą, prawie się zadławiłem... Potem usłyszałem ryk/śmiech szefa i współpracownika, sam z miną WTF?! próbowałem ogarnąć co się dzieję. Jak doszedłem do siebie zacząłem tłumaczyć, że tak małym dzieciom nie robi się tattoos′ów, że tak nie można i to nielegalne chyba jest. Tutaj znowu zostałem znokautowany mentalnie bo klientka poinformowała, że jest to legalne bo konsultowała się z prawnikiem, ponoć jeśli ona się zgadza to nie ma problemu wg australijskiego prawa. O.O WTF x2.

Uratował mnie szef. Wytłumaczył jej, że w jego studio nie robi się dziar tak małym dzieciom, że granica to 16 lat itp. Gdy zaczęła krzyczeć, tupać i żądać wykonania zlecania wyrzucił ja z salonu i zakazał się pokazywać kiedykolwiek więcej. Później odwiedził nas jeszcze jej mąż z pretensjami ale został uciszony i tak jak żona wyrzucony z zakładu.

Do tej pory zastanawiam się czy znalazł się psychopata, który poją się zlecenia i jak się dzieciak chowa bo z takimi rodzicami o cholewa wie... Ludzka głupota nie ma jednak granic.

stoodio :)

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1039 (1119)

#12447

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem tatuażystą.
Słowem wstępu: jestem zwykłym facetem który umie rysować ale wiedział że raczej z malowania obrazów nie wyżyje. Studio mam w jednym z większych polskich miast od 10 lat, wcześniej szlifowałem umiejętności w Anglii i Australii przez około 8 lat. Mam wiele ciekawych opowieści. Jedne są śmieszne, inne smutne. Moje studio odwiedzają różni ludzie i z rożnych powodów. Jedni zdobią swoje ciało bo tak chcą, drodzy chcą np. kogoś upamiętnić. ETC. Większość z opowiastek dotyczy moich szalonych czasów kawalerskich gdy studio było otwarte prawie non stop, zero obowiązków rodzinnych a pieniądze na rozkręcanie biznesu i mieszkanie potrzebne były bo pracowałem jeszcze w pojedynkę.

Jedno się tylko u mnie nie zmieniło. Swoich zasad trzymam się kurczowo, czyli nie robię tatuaży osobom nietrzeźwym/naćpanym (mam alkomat i testy na narkotyki w studiu), nie robię ich na narządach rodnych, głowie, palcach i dłoniach oraz twarzy, dziar o wymowie komunistycznej, faszystowskiej lub nazistowskiej (jestem patriotą do szpiku kości, a "naziorów" nie cierpię w szczególności i nieraz na takich pojeb.... testowałem umiejętności krav magi). Zacznijmy więc ;)

Historia ta pochodzi z czasów gdy otwierałem swoje studio i dopiero badałem rynek. Zapadła mi w pamięci, ponieważ był to jedyny taki klient w mojej karierze, a robię to co robię dosyć długo. Około 20-24 czerwca odwiedził mnie młody (23-26 lat) chłopak. Pokazał mi zdjęcie jakiejś dziewczyny, bardzo ładnej zresztą. Chciał żebym wydziarał mu jego ukochaną na ramieniu. Szkic, kalka i do boju. Chłopaczyna wyraźnie entuzjasta siłowni, z umiejscowieniem nawet tak dużego obrazka nie miałem kłopotów. Ale coś mnie tak tknęło, instynktownie cofnąłem rękę i zapytałem czy jest to jego żona czy może narzeczona. Chłopak spojrzał na mnie wyjął ze spodni jakieś pudełeczko i pokazał pierścionek zaręczynowy, widać że drogi jak jasna anielka. W takich sytuacjach (już nie raz zamalowywałem imiona chłopaków lub dziewczyn rzekomo tych na całe życie :o) odradzałem mu takie malowidło, na dodatek tak duże. I tutaj gatki, że lepiej jako prezent ślubny czy po zaręczynach ale uparł się więc spoko, lecimy. Robota skończona po długiej sesji, klient zadowolony, pieniądze zainkasowane. Przyszli kolejni klienci, kolejne dziary.

Około miesiąc, może trochę krócej zjawia się ww klient bojową mina, myślę ki czort? niezadowolony czy co?! Portret jego ukochanej to jedna z perełek w moim portfolio więc niezadowolenie z roboty wykluczone o.O. Witam się, i pytam co go sprowadza, jak tatuaż. Odpowiada że wszystko jest z nim ok, ale chce żebym znalazł sposób na zakrycie go. Kopara poziom podłogi ale klient płaci, klient wymaga. Kazałem zgłosić mu się za tydzień. Roboty sporo więc rezerwacja na cały dzień. Całe szczęście że nie był to pin up tylko czarno-białe odwzorowanie zdjęcia. Jedyne co wymyśliłem to pokrycie "damy z ramienia" czymś na kształt strzygi, człekokształtnego potwora, jakieś dodatki i wyszło jak chciałem, znowu sumka pierwsza klasa. Klient trochę się rozchmurzył i po robocie pyta czy pójdę z nim na piwo. Klienci coś nie dopisywali więc zgodziłem się.

Marek( imię zmienione) dopiero po kilku piwach powiedział czemu chciał pokryć swoją pierwszą dziarę. Jak wielu z was już się pewnie domyśliło dziewczyna z tatuażu to jego (była) dziewczyna i niedoszła narzeczoną. Obraz na ciele miał być prezentem zaręczynowym. Żeby było ciekawiej Marek tego samego dnia zmalał ją w jego własnym mieszkaniu z jego bratem wesoło baraszkujących w łóżku, akurat w momencie kulminacji (na twarzy, że tak powiem). Świat mu się zawalił jak głaz na głowę kojotowi, ramię zaczęło go dziwnie parzyć. Usiadł na fotelu i wpatrywał się w nicość, braciszek zwiał, a dziewczyna ponoć szybko starała się ogarnąć, powycierać i ubrać. Zaczęła przepraszać Marka za to co zrobiła, próbowała go pocałować, szlochała ale on tylko ją odepchnął i zaczął rozpinać koszulę. Tak zgadliście, co zobaczyła niewierna. Swój portret, ponoć oniemiała. Wyrzucił ją z mieszkania, brat skończył ze złamanym nosem, szczęką. Marek zaczekał spokojnie aż tattoo się zagoił. Zastanawiał się nad usunięciem, ale wrócił do mnie po ww przeróbkę. Z bratem nie rozmawia, dziewczyna próbowała jeszcze ratować to co mówiąc najprościej sama spier...ła ale chyba nie muszę mówić jak to se skończyło. Historia z tych smutnych, jedyny dobry aspekt to, że teraz to mój szwagier, ojciec chrzestny najstarszego syna i stały klient w studiu.

Potraktujcie ta historię jako przestrogę, jeśli wybieracie się do tatuażysty 1000 razy zastanówcie się co chcecie mieć na skórze żeby później nie żałować. I nigdy ale to nigdy nie róbcie sobie dziar dla dziewczyny czy chłopaka. Kto wie jak miłość może się skończyć?

stoodio :)

Skomentuj (55) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 855 (909)

#12486

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem tatuażystą.
Po poprzedniej mało zabawnej historii teraz będzie tak w sosie słodko/kwaśnym o synu, babci (nie moher) i piekielnej matce.

Działo się to około 2003 roku. Studio odwiedza około 18 letni chłopak, zadbany, uroda jak u modela (ocena mojej koleżanki którą akurat skończyłem dziarać), widać że zadbany, włos i głos filmowy (takie określenie mojej babci), towarzyszyła mu jak się dowiedziałem jego babcia. Kładzie kilka projektów na blat, zdjęcia tygrysów. Prosi o takiego w stylu orientalnym. I standardowe 20-30 min szkicowania itp bo motyw dość popularny. Szkic, kalka i do boju. Robota trochę zajęła, skończone, zapłacone, pogadanka jak dbać. Fotka do albumu i prośba żeby zgłosił się jak wszytko się zagoi (pierwszy obrazek na jego ciele, więc wolę skontrolować). Jakieś dwa dni później wpada zdyszany ten sam chłopak i zdążył powiedzieć tylko przepraszam. I tutaj zaczynają się jaja. Do salonu wpada jak burza Matka tego chłopca, czerwona, można powiedzieć, że toczy pianę o.O
-[M]atka, [T]omek(imię zmienione), [B]abcia i [J]a . Myślę ki czort?
[M]: Ty sku..... co ty zrobiłeś mojemu dziecku? Bez mojej zgody mu kur... takie chu.. robisz? Masz to usunąć ty pojeb...
I tak 5 min bluzgów (szczęście, że kolejny klient przełożył wizytę i nikt tego nie słyszał)
-[J](pełna kultura) Nie rozumiem o co Pani chodzi, chłopak ma 18 lat, sam zapłacił, na oko widać że tatuaż jest dobrze zrobiony i do prawdy nie rozumiem pani wzburzenia (gdybym coś takiego od faceta usłyszał, to bym nim drzwi otworzył).
-[M] Co się nie podoba? Ty chu.. ty gnoju, on miał modelem zostać, on miał dla XYZ pracować nawet jego CV wysłałam. Usuń to i oddaj pieniądze sku.....
Robi się dziwnie.
Tłumaczę, że nie mogę tego usunąć, można to zrobić laserem. I znowu bluzgi. Wreszcie odezwała się Babcia Tomka. Powiem szczerze, ze spodziewałem się kolejnej dawki obelg, ale...
[B] Ja bardzo pana przepraszam za zachowanie córki, ona jakaś walnięta jest, modelką chciała być i odjeb.. jej na tym punkcie. Z dwóch córek nie zrobiła tapmadel (dosłownie jak ze skeczu i z takim akcentem o jakim myślicie ;)) to z syna próbuje.
Matka coś tam znowu zaczął krzyczeć, że to jej dziecko i będzie robiła z nim co zechce (jak kur.. można traktować dziecko jak własność?).
[B] Aż zamknij się do jasnej choler... sama mu dałam pieniądze na tatuaż.
Wreszcie odezwał się Tomek,a ja poczułem że tracę kontakt ze światem realnym, bo nijak to co się działo nie licowało z logika
[T] Mamo przymknij się wreszcie, nie zostanę żadnym kur... modelem, dostałem się na na medycynę na UM Piekielnym i mam zamiar zostać lekarzem.
[M] Ty gnoju, konowałem chcesz zostać? Miałeś być modelem u XYZ (projektant naprawdę prima sort dla bardzo bogatych). Jak ty mi możesz to zrobić? Nie dostaniesz pieniędzy, ani grosza łajzo.
[T] Dobrze. 18 mam, idę do ojca, pożegnaj się z alimentami, poza tym pamiętaj na kogo jest spadek po dziadku. Od teraz mogę nim dysponować bez twojej kontroli.
Matka wybiegła coś tam wykrzykując, Tomek z babcia zostali i zaczęli mnie przepraszać za zachowanie piekielnej.
Na koniec, żeby było ciekawiej, babia poprosiła wnuka żeby jeszcze zostali. Pokazała mi projekt tatuażu dla siebie, bo to jej marzenie, a że widzi, że fachowiec ze mnie dobry to kiedy będzie mogła się zgłosić. Kopara metr pod podłogą o.O Miała tak z 70 lat dodam ;)
Umówiłem się na termin, a gdy wyszli jeszcze przez 10 min zastanawiałem się, czy przypadkiem nie jestem pijany i czy to co się wydarzyło było realne, od historii z modelem do tatuażu dla babci :)

Widać rożni są ludzie i nie jest fikcją, że niespełnione marzenia rodziców mogą stać się tragedią dla dzieci. Jak się dowiedziałem gdy robiłem dziarę babci Tomka córka chciała być modelką, nie udało się jej, wielokrotnie zdradzała męża (próba kariery przez pierzyny), ale sąd to jej przyznał prawa do opieki nad dziećmi, które na szczęście miały więcej rozumu. Cała trójka, jak ich ojciec, jest teraz lekarzami.
Nie życzę nikomu takiej matki ale przynajmniej historia teraz wydaje mi się śmieszna.

stoodio :)

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1282 (1334)
zarchiwizowany

#12562

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pewnie sporo osób już wie czym się zajmuję, więc żeby nie przedłużać nie będę tłumaczył.

Od jakiegoś roku mam w studiu uczennicę, miła dziewczyna, świetnie rysuje, perfekt angielki, włoski, hiszpański + łacina i japoński (fanka mangi), uczy się chińskiego (takie umiejętności są przydatne gdy ktoś chce napis w takich językach, nie musimy wertować cegieł z takimi znakami w poszukiwaniu właściwego chociaż łacinę akurat trochę znam). Stara się jak może, widać ogromny postęp, jeszcze robi zazwyczaj małe tatuaże ale powoli małymi kroczkami najlepsza nauka.
Niedaleko znajduje się również kościół, stary, pamiętający jeszcze czasy zaborów. Proboszcz zna mnie od małego (komunia, chrzest itp), przyjaźni się z moim ojcem. Często jest gościem w moim studio, żartuje że biskup gdyby się dowiedział obłożyłby go za to ekskomuniką (wg, Biblii nie można tatuować ciała). Zazwyczaj przychodzi "po cywilnemu", sporadycznie widać koloratkę. Jest on prawdziwym dobrym duchem okolicy, młodzież go uwielbia, proboszcz stara się organizować jej czas jak może, boiska, treningi boksu/judo w podziemiach kościoła, pomagam mu czasem np. ucząc dzieci rysować (mam nadzieję że nie zostanie to odebrane jak reklama mojej dobroci, robię to bo lubię i tyle ;)), w tym wszystkim pomaga mu też dwóch z trzech jego podkomendnych (klerycy/wikariusze sam nie wiem?), ten trzeci to typowy wszystko wiedzący GAD który jest ulubieńcem okolicznych moherów. Płomienne kazania, nawracanie na siłę, ocieka ksenofobią i nietolerancją, nie kryje się z tym że bruździ naszemu proboszczowi. Dowodzi nawet swoistą grupą uderzeniową czyli kółkiem różańcowym które chętnie pomaga mu w nawracaniu. Tyle wstępu(tak wiem że długi)

Dzisiaj mimo urlopu musiałem odwiedzić studio żeby nadzorować pracę mojej studentki (PIERWSZY DUŻY TATUAŻ), ponieważ reszta była w robocie po pachy. Dziewczyna robiła napis na plecach kolegi (nazywa się Allen, jest czarnoskóry), no więc obserwuję, doradzam, podpowiadam, robota idzie jak złoto. Obok mnie siedział ks. proboszcz i tak sobie gawędziliśmy, dodam że zna Allena, wie że jest mag.inż po, katolikiem i ma polska żonę, poza tym jest znany ze swojej tolerancji, nieraz w kazaniach poruszał temat nietolerancji czy rasizmu podając je za największe zło na świecie (organizował spotkania z rabinami, popami, muzułmanami a nawet buddystami, swoimi długoletnimi przyjaciółmi) W połowie pracy nad dziarą Proboszcz musiał wyjść pozałatwiać swoje spawy. No więc dalej siedzę i obserwuję każdy ruch ręki uczennicy. Nagle do Mojego studia wpada jak burza moher komando ze swoim dowódca na czele (tak to ten GAD). I zaczynają się jaja jak berety. Bez żadnego dzień dobry, pochwalony, ni pocałuj w D.... zaczyna naskakiwać na mnie, moje studio, że to przybytek szatana, że Biblia zabrania się tatuować, (sic!) zaczyna mnie odpytywać z modlitw jak kandydata do komunii, zanim się odezwałem usłyszałem że na pewno jestem satanistą ( kur... tutaj przegiął ponieważ jestem praktykującym katolikiem, chodzę do kościoła, modle się rano i wieczorem, a satanisty nawet nigdy nie spotkałem), zagotowałem się jak zaczął obrażać Allena (bambus, asfalt, won do bambo landu, leń i nierób(-> Allen pracuje bardzo ciężko i dużo jako architekt więc zarabia tyle, że i na dziary mu starcza) to te chyba najkulturalniejsze obelgi, uczennice wyzywał od niewiernych suk, które pewnie wieczorami się kur..., a stan furii osiągnąłem jak zaczną wyzywać moją rodzinę do pierwszego pokolenia, żonę i dzieci obrażać. Myślę no nie kur... nikt nie będzie obrażał moich bliskich, straszył klientów i pracowników. Ale zanim zdążyłem wyjść zza lady mohery dosłownie rzuciły się na Allena. wyrwały uczennicy maszynkę, ja pie... moher gang jak nic. Na szczęście współpracownicy zdążyli zareagować, zastąpić drogę moherom które zaczęły demolkę w studiu. No nie teraz ku... zrobiłem się biały. Trenuje krav magę (czarny pas już 10 lat), księdza za karman i jeb o drzwi, moherami zajęli się wspólnik i wspólniczka (też trenują krav magę ale krócej niż ja). Klienci panika, studentka dzwoni na policje (to był napad chyba :/) Wyrzucaliśmy ich ze studia, akurat gdy zjawił się proboszcz, oczy jak 5zł i mina WTF? tłumacze co się dzieje. Proboszcz zaniemówił... I dzisiaj pierwszy raz widziałem go wściekłego. Opi..... jak burą sukę wikarego, zwyzywał od psycholi i gadów, mohery to samo, dodał że nie dziwi się ludziom wstydzących się wiary katolickiej. Gad jeszcze coś tam próbował gadać ale Proboszcz kazał mu się zamknąć, poprosił ze względu na starą znajomość aby odwołać policję, przeprosił za wszystko i poszedł opierniczając gada i mohery dalej dodając co chwile że tacy z nich katolicy jak z niego śpiewak rockowy.
Reasumując:
- dwa obrazy mają zniszczone ramy, trzeba było je sklejać, maszynki do sterylizacji, i dodatkowe godziny roboty, drzwi zachlapane krwią (gad mocno przywalił w drzwi i chyba robił nos), zjawił się 2h później i przeprosił, ale dodał że i tak zamknę studio jeśli jestem katolikiem i naśle na mnie sanepid jeśli tego nie zrobię, pomogłem mu wyjść ( tak samo jak wcześniej czyli najpierw o drzwi, później za) i wróciłem do klejenia ram.
Po takim dniu jeszcze mi się ręce trzęsą i jeśli gdzieś inf nie są spójne to przepraszam ale nerwy robią swoje, jeszcze nigdy nie miałem takiego piekielnego, a byli na prawdę hardcorowi. Chyba nic długo tego nie przebije
I taka mała refleksja skąd się tacy psychole biorą, i szkoda że tak często psują nam opinie w oczach ludzi z innych krajów.

stoodio :)

Skomentuj (51) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 417 (457)

1