Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#34875

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielność moich współlokatorów (http://piekielni.pl/33252) zmusiła mnie kiedyś do zmiany wynajmowanego mieszkania.
Postanowiłam razem z koleżanką, że poszukamy czegoś wspólnie. Ponieważ naszym bagażem było sporne zwierzątko w akwarium, to sprawa nieco utrudniona - dużo ludzi martwi się, że akwarium się potłucze i zalejemy sąsiadów.

Udało się jednak znaleźć dwuosobowy pokój, w dobrej lokalizacji (chociaż osiedle, mimo, iż piękne, to owiane raczej złą sławą). W tym piekielnym mieszkaniu, w pokoju jednoosobowym mieszkała wnuczka właścicielki. Bardzo sympatyczna studentka pierwszego roku, na wydziale, na którym i ja studiowałam. Akwarium nie przeszkadzało, poza tym pojawiła się wizja pojawienia się w domu kota, więc ogólnie super. Przymknęłyśmy nawet oko na brak pralki, internetu i zlewu w łazience. Z praniem mogłam dać sobie radę - mam ciocię w mieście, w którym studiuję. Internet można było wziąć mobilny, a bez zlewu można żyć - była wanna.

Brak szafy w pokoju też az tak nie przeszkadzał - część rzeczy wylądowała w szafie w przedpokoju, część w pudlach pod łóżkiem. Pokój był czysty, łóżka nowe. Mieszkało się całkiem milo i przyjemnie.

Pierwszym zgrzytem był brak umowy i wieczne zwodzenie dotyczące jej podpisania:
- bo drukarka zepsuta
- bo mama Izy zapomniała przywieźć
- bo babcia Izy zapomniała podpisać
itp.
No nasz błąd, że dałyśmy się zwodzić, ale sytuacja podbramkowa, a mieszkało się dobrze. Chyba po czasie nawet przestałyśmy liczyć na podpisanie tego dokumentu.
Drugą piekielnością była ubikacja. Ki diabel tam siedział nie wie nikt, ale gad ten zapychał kibel równo raz w tygodniu. Na amen. Wszystko stawało, z rury cofały się nieczystości i koniec. Nie pomagał żaden futerkowiec do przetykania rur (a kupowany z częstotliwością chleba), nie pomagała sprężyna. Propozycja wezwania hydraulika jakoś tak szla mimo uszu, w końcu kibelek "ruszał" średnio w drugiej dobie od zapchania. Czasem trzeciej. Do tego czasu trzeba bylo tak mierzyć, żeby nie trzeba było w domu korzystać.

Trzecią piekielnością były rachunki. Najpierw informacja o tym, że te mamy placić z koleżanką na pół, Iza jest z nich zwolniona, bo niby tak się umawiałyśmy na wstępie (???). To udało się odrkęcić i dzieliłyśmy przez trzy. Tyle, że kasa szła na konto Izy, a dalej... tego nie wie nikt, ale sądząc po tym jak chwaliła się nowymi rzeczami, mogły to być kasy sklepowe. Nie interesowaloby mnie to, gdyby nie fakt, że pewnego dnia po powrocie do domu zorientowałam się, że... nie ma gazu.
Ale, że bylo już późno, trzeba było czekać do następnego dnia, kiedy to Iza zadzwoniła do gazowni i odkręciła sprawę. Podobno gazownia się pomyliła i zamiast odciąc gaz sąsiadom, odcięła nam. No zdarza się. Ale, żeby DWA razy?! Kolejny raz był gorszy. Iza w czwartek po zajęciach pojechala do domu, koleżanka, z którą dzieliłam pokój też. A do mnie przyjechał chłopak. I zostaliśmy bez gazu. Telefon do Izy, wyłączony. To nic, do gazowni! A tu niespodzianka - ponieważ są jakieś zaleglości na koncie panowie odłączyli nam całe to gazowe urządzenie i zaplombowali rurę na klatce schodowej. Gazu nie było do poniedziałku po południu.

Bez gazu można żyć, nie? A no można, zwlaszcza jak ma się kumpla, który pożyczy elektryczny grill. Jest jednak jeden szkopuł - w tym budynku nie ma ciepłej woda i podgrzewa się ją za pośrednictwem termy. Na gaz. Tak więc od czwartku do poniedziałku byliśmy bez ciepłej wody i kuchenki gazowej, co utrudniało zjedzenie ciepłego posiłku. W styczniu ;]

Terma też była urządzeniem z duszą. Psuła się kilka razy w ciągu moich kilku miesięcy mieszkania tam. I wtedy ciepłej wody nie było. No chyba, że gotowana w czajniku/garnku. Raz nawet byl jakiś majster do tego urządzenia, który stwierdził, że naprawa jest grą niewartą świeczki. Skasowal za to stówę, którą początkowo miałyśmy dzielić na trzy. Na szczęście Iza zrezygnowała z tego planu.

Ah! I łóżka! Nowe, zwyczajne, jednoosobowe łóżka sosnowe z materacem. Niby fajnie tylko, że jak się wprowadzałyśmy w każdym były złamane dwie deski pod materacem. O tym Iza wiedziała, spać się dało, więc OK. Problem w tym, że pod moją bardzo drobnej budowy ciała koleżanką trzasnęła jeszcze jedna (nie skakała po łóżku, ani nic z tych rzeczy). A w moim, w trakcie snu zerwała się listewka podtrzymująca stelaż i materac od połowy łóżka w kierunku stóp spadł na rzeczy, które pod tym łóżkiem były.
Teoretycznie łóżka mogły iść do naprawy gwarancyjnej, ale gdzie byśmy wtedy spały (materacy nie było gdzie położyć)? Łóżka, po uzgodnieniu z Izą naprawiałyśmy sobie same (i tu ja bywałam piekielna zbiajając swoje czasem nawet w środku nocy, bo niestety - sosna zaczęła się sypać i listewka wypadała regularnie).

Niesprawny piekarnik, czy grymaszący czajnik można pominąć. Gibający się stół kuchenny i moje biurko też ;)
Ale tego, co wydarzyło sie po wyprowadzce, kiedy to okazało się, że za wszystko:
- zepsute łóżka
- zapychający się kibel
- niepopłacone rachunki
- zepsutą termę
i inne drobiazgi odpowiadamy my. Odzyskanie kaucji trwało kilka kolejnych miesięcy i udalo się połowicznie. Obecnie mieszkanie jest na sprzedaż, ale bez gazu i prądu. No i z długiem za nieopłacany czynsz (na dzień miesiąc przed naszą wyprowadzką było to ponad 4 tysiące o czym wiemy, bo była u nas pani z administracji). Nie wiem czy tam nie ma nawet jakiejś rodziny zameldowanej, bo regularnie przychodziły do nich rachunki za telefon, pisma ze szkoły i... kurator sądowy.

Wisienką na torcie był sąsiad z bloku obok, który sobie radośnie demolował mój samochód -> http://piekielni.pl/34844

Najzabawniejsze jest to, że ja bardzo mile wspominam ten okres mojego studenckiego życia. Historie związane z tym czasem, mieszkaniem itd. nadal bawią nas, kiedy sobie o tym wspominamy. Z Izą kontaktu nie mamy, ukarała nas nawet wyrzuceniem ze znajomych na pewnym portalu społecznościowym po tym, jak zażądałyśmy zwrotu kaucji.

A kiedyś myślalam, że malo piekielnych spotykam w życiu... im częściej jednak czytam Wasze historie tym więcej cudaków sobie przypominam.

mieszkanie studenckie

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 55 (113)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…