Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Althena

Zamieszcza historie od: 11 lutego 2015 - 19:23
Ostatnio: 12 października 2015 - 20:08
  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 1386
  • Komentarzy: 7
  • Punktów za komentarze: 96
 

#68802

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Krótka historyjka o spaczonym syndromie Matki-Polki.

Kilka tygodni po urodzeniu mojej Maleńkiej korzystając z tego, że sobie smacznie śpi,wchodzę na twarzoksiążkę celem poczytania sobie co tam u znajomych.
Wpadł mi w oko tekst o różnicach w szpitalnym jedzeniu na oddziale położniczym między Polską a innym krajem-coś w tym rodzaju http://1.bp.blogspot.com/-351S7vKpBS4/U_8KsqfE4vI/AAAAAAAAADo/lotZdWKlWl4/s1600/bankrut.jpg

Tym co zwróciło moją uwagę był komentarz koleżanki, który brzmiał mniej więcej tak "Kobiety chyba zapominają po co idą na ten a nie inny szpitalny oddział - tam się rodzi dzieci a nie objada, szpital to nie restauracja, a głównym naszym zadaniem jest urodzić tam dziecko i na nic nie narzekać!!!"

No cóż, o ile mogę się zgodzić, że szpital restauracją nie jest, to cała reszta jest dla mnie jakimś chorym wymysłem.
Poza tym nie sądzę, że zjedzenie przyzwoitego posiłku w szpitalu jest uwłaczające.

matka- polka

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 211 (405)

#68588

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielność to mało powiedziane... Będzie szokująco i niesmacznie.

Mieszkam za granicą i pracuję w domu opieki.
Rezydenci różni, z Alzheimerem, demencja starczą i mnóstwem innych schorzeń.
Odwiedzani są przez swoich najbliższych-jedni częściej, drudzy rzadziej.
Jednak to jak słowo "odwiedziny" zinterpretował partner życiowy jednej z rezydentek przerosło wszelkie moje oczekiwania.

Godzina mniej więcej 20.30, nocna zmiana sprawdza, którzy rezydenci już śpią, czy są bezpieczni w łóżkach (nie założyli sobie poszewki na głowę lub nie usnęli w łazience), a którzy potrzebują pomocy z wieczorną toaletą czy tez po prostu mają ochotę na szklankę ciepłego mleka lub herbaty.
Standardowo przed wejściem do pokoju rezydenta puka się w drzwi i uprzejmie informuje kim się jest i po co przychodzimy( poszanowanie prywatności i świadomość,że ktoś z Alzheimerem może różnie zareagować)
Pukam do pokoju pani [Z], poinformowana wcześniej że odwiedza ją partner.

Pukam, pukam, pukam... nic, zero odpowiedzi.
Naciskam klamkę - zamknięte od wewnątrz.
Pytam czy wszystko w porządku - cisza.
W takim wypadku wzywam pielęgniarkę i drugiego opiekuna, otwieramy drzwi kluczem generalnym i wkraczamy do pokoju.

Widok taki, że doświadczona pielęgniarka stanęła jak wryta i nie wiedziała co zrobić.
[Z] leży na łóżku, pokryta swoimi ekskrementami, obok łóżka stoi jej partner, spodnie i bielizna opuszczone do kolan, a najbardziej męska część jego ciała jest wepchnięta w otwór gębowy [Z].
Gdy tylko nas zobaczył, szybkim ruchem wciągnął spodnie i rzucił się do ucieczki.

Nie goniliśmy osobnika - priorytetem było sprawdzenie czy z rezydentką wszystko jest w porządku, jakie są ewentualne obrażenia, udokumentowanie siniaków, otarć, zmiana pościeli i pomoc w doprowadzeniu się do porządku.
Potem telefon do managera i odpowiednich służb.
Oczywistym dla mnie jest iż starsi ludzie też maja swoje potrzeby seksualne, ale...
[Z] cierpi na szereg zaburzeń psychicznych, ma minimalną świadomość o otaczającym ją świecie, nie korzysta sama z toalety...

Edit dla zainteresowanych.
Dowiedziałam się nieco więcej o [Z] i jej partnerze. Otóż [Z] przez wiele lat była hmmm, panią do towarzystwa. Jej partner to wieloletni klient, który postanowił zostać na dłużej i na nieco innych warunkach.
Dla mnie praca jak praca.
Zdania o jej "partnerze" nie zmienię - jest tak samo negatywne jak było wcześniej.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 435 (479)

#64891

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia piekielnie rozczarowująca...

Mam przyjaciółkę[P], którą znam już od dobrych kilku lat. Niejedno razem przeszłyśmy, w niejednej pracy razem zaczynałyśmy i niejedną butelkę wina razem opróżniłyśmy.

Od jakiegoś czasu mieszkamy w Anglii. Ja z moim Mężem[M] wynajmujemy domek w jednej miejscowości razem z jeszcze jedną Kobietką[K]. Z kolei [P] zamieszkuje w miejscowości oddalonej od naszej o jakieś 20 mil.
Pracujemy sobie, spotykamy się od czasu do czasu, zakupy, ploteczki. Sielanka. Do czasu.

[P] zaczyna drastycznie chudnąć. Zawsze była szczuplutką blondynką, notabene bardzo atrakcyjną, jednak tak nagłego spadku wagi nie sposób było nie zauważyć. Do tego doszły bardzo nerwowe ruchy i jąkanie. W końcu [P] przestała nas odwiedzać.
Przyciśnięta do muru przez rozmowę telefoniczną powiedziała mi co się dzieje.

[P] poznała faceta [F], Polaka. Na początku był cud, miód i orzeszki. Kwiaty, wielka miłość, wspólne mieszkanie, pies, a wreszcie (o zgrozo, po 3 miesiącach) zaręczyny. I właśnie po tej miłosnej deklaracji wszystko się zaczęło toczyć trochę inaczej niż [P] oczekiwała.
W skrócie: [F] zeszmacił [P] fizycznie i psychicznie. Pobicia, zdrady, kradzież pieniędzy, sprzedaż jej rzeczy, terroryzm słowny...[P] zaczęła przypominać swój własny cień. Na początku nie dała sobie w ogóle przegadać, że [F] to typowy przypadek socjopaty. Potrafił w jednej chwili zapewniać [P] o niezmierzonych pokładach swojej miłości do niej, a 5 minut później wyzywał od psich panien, ścierek do podłogi i kobiet lekkich obyczajów.

W końcu [P] nie wytrzymała i po kolejnej dawce siniaków i obelg uciekła do mnie zabierając ze sobą psa. Dzień po dniu powoli się dźwigała, zbierała do kupy i odbudowywała zarówno psychicznie jak fizycznie. Jednak na moje zalecenia żeby z całą sprawą na policję iść stawała okoniem, tłumacząc że nie chce do sprawy wracać i jej rozgrzebywać.
W porządku, można i tak.

[P] po jakimś czasu znalazła nowa pracę i mieszkanie. Zaczęła się uśmiechać. Jednak nic nie trwa wiecznie.
[F] ją odnalazł. Zaczął nachodzić i prześladować. Wydzwaniał z kilku telefonów. Znów zapewniał o miłości, czego dowodem miał być wytatuowany portret [P] na jego klatce piersiowej.
Jednak tym razem [P] się nie dała.
Skrupulatnie blokowała kolejne numery telefonów, nie godziła się na rozmowy ani spotkania, a nawet raz czy dwa postraszyła policją.
Fajnie, pięknie, rozum jej wrócił.

W zeszłym tygodniu [P] dzwoni z pytaniem czy może mi psa podrzucić na tydzień, bo ona wreszcie jedzie na zasłużony wakacje, udało jej się okazyjnie wykupić tydzień na Majorce.
Zgodziłam się ucieszona, że wreszcie się dziewczyna porządnie odstresuje.
Trzy dni po wyjeździe [P] moja współlokatorka [K] zaskakuje mnie pytaniem:

[K]- Althena, a ta twoja koleżanka to z znowu z tym kolesiem-psychopatą się spotyka?
Ja- Nie no, niemożliwe nic nie mówiła, na wakacjach teraz jest...
[K]- No bo wrzuciła na twarzoksiążkę romantyczne zdjęcia, właśnie z tej Majorki, myślałam że widziałaś... Przepraszam...
Na to ja z szokiem na twarzy wchodzę na wspomniana stronę... i nic, żadnych zdjęć. Wchodzimy na tą samą stronę z profilu [K] i zdjęcia są. Ja nie mogłam ich zobaczyć, bo zawartość specjalnie dla mnie została zablokowana.

Łzy zawodu i rozczarowania. No bo jak to tak - tyle wsparcia, pocieszenie, opieki... Tyle rozmów... A tu naraz człowiek został potraktowany jak hotel dla zwierząt i zupełnie obca osoba.
Przykro.
Mam tylko nadzieję, że tym razem [P] zaliczy mniej siniaków niż poprzednio...

Przyjaźń

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 586 (656)

1