Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Angel590

Zamieszcza historie od: 4 października 2010 - 21:56
Ostatnio: 18 grudnia 2013 - 21:55
O sobie:

Niska dziewczyna o nietypowych zainteresowaniach i jeszcze bardziej nietypowym charakterze ;)

  • Historii na głównej: 10 z 11
  • Punktów za historie: 8575
  • Komentarzy: 74
  • Punktów za komentarze: 313
 

#43836

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie brutalnie i na pewno nie śmiesznie.

Historia fak_daka (http://piekielni.pl/43392) o oddawaniu staruszków na przechowanie do szpitala sprowokowała mnie do opisania tego od drugiej, równie przykrej strony.

Przed przeczytaniem poniższego tekstu, proszę Was o przeczytanie zarówno historii Fak_Daka, jak i dyskusji w komentarzach.

Nie dziwi mnie oburzenie przedmówcy na opisane przez niego praktyki "babki świątecznej", bo dowodzi to wrażliwości na ludzką krzywdę. Sam zresztą jestem tego przeciwnikiem.

Natomiast napiszę co nieco odnośnie DPSów, domów starców i tego, jak to wygląda w Polsce, z punktu widzenia rodziny.

W sierpniu, w wyniku choroby otępiennej, zmarła moja matka. Piszę więc w oparciu o własne doświadczenia.

Choroba zaczęła się od postępującej afazji i lekkiego otępienia. Moja matka była mistrzynią w ukrywaniu objawów, a nawet przyparta do muru odmawiała nawet tego, by przychodziła do niej opiekunka, która dopilnowałaby tego, żeby wzięła lekarstwa. Próbowaliście kiedyś przekonać taką osobę, by zgodziła się na przyjęcie pomocy?

Opieka całodobowa? Patrzcie punkt wcześniej. Musiałbym albo zwolnić się z pracy albo zatrudnić opiekunkę 24/7 - nie stać mnie było na to. Mało kto by zresztą takie coś wytrzymał.

DPS?

Chętnie. Naprawdę! Z pieśnią na ustach!!!

To, że zabiorą emeryturę, to nie problem, przynajmniej byłaby opieka.

A jak to wygląda w praktyce?

W praktyce, panie z MOPS powiedziały mi, ze ubiegać się o miejsce w DPS mogę się dopiero wtedy, kiedy dostanę ubezwłasnowolnienie. To było w październiku 2010, wyrok zapadł w kwietniu 2012, na 4 miesiące przed śmiercią matki.

Zabawne jest tutaj to, że opinia biegłej psychiatry pisana była na staromodnej maszynie do pisania i wydana została kilka miesięcy po zbadaniu. Literówek w opinii nawet nie skomentuję.

Zresztą kolejki też do takich domów są długie.

Poza tym to, że państwowy DPS zabierze takiej osobie emeryturę to prawda. O czym Fak_Dak nie wspomniał to to, że resztę dopłaca rodzina, chyba, ze zarobki na głowę w rodzinie osób zobowiązanych do świadczeń są odpowiednio niskie, ale to się dosyć rzadko zdarza.

Ale wróćmy do kwestii opieki.

Początki choroby mojej matki, zanim oddałem ją do prywatnego domu opieki: lekkie otępienie, afazja, ale jeszcze sobie sama radziła. Myślicie, że jest łatwo znaleźć kogoś, kto wam powie, jak sobie z taką osobą i taką sytuacją ogólnie poradzić? A kogo byście nie spytali, zastanawiając się nad oddaniem do domu opieki, nagle nabiera wody w usta i wykręca się od wypowiedzenia własnej opinii.

MOPS? Jak już wcześniej pisałem - ponieważ z moją matką jest ograniczony kontakt (chociaż rozumiała co się do niej mówi i w ograniczony sposób odpowiadała) wypiął się. Innymi słowy - umieścić w DPS nie było jak.

Czy wspomniałem, jak taka choroba jest uciążliwa dla najbliższych?

Jedno słowo: telefony.

Kilkanaście, czasem kilkadziesiąt telefonów dziennie. O każdej porze dnia i nocy. Czasem zasuwałem pędem z Gdańska do mojego miasta rodzinnego, bo moja matka wspomniała czy chcę 50 tysięcy - okazywało się, że przyszła ulotka z jakiegoś banku.

Odespanie nocnej zmiany? Zapomnijcie. Telefonu nie wyłączę, bo coś mogłoby się stać. Skutków braku snu możecie się domyślać.

Czemu jej jeszcze wtedy nie umieściłem w prywatnym domu opieki? Jeśli chcecie, możecie mnie wyzwać od idiotów, nie obrażę się. Już wspominałem o tym, jak ludzie przy tym temacie nagle nabierają wody w usta i patrzą na ciebie jak na ostatnią patologię, prawda? Być może powinienem to jeszcze raz podkreślić - jak na patologię i wyrodnego syna.

Kiedy moja matka, gdzieś w okolicach listopada 2010, znalazła się na tydzień na obserwacji w szpitalu, po raz pierwszy od kilku miesięcy przespałem ciągiem 2 noce z rzędu i byłem w stanie spokojnie zjeść posiłek, a nie nerwowo go pochłaniać w obawie, że zaraz zadzwoni telefon i będę miał żołądek tak ściśnięty z nerwów, że nie dam rady nic zjeść.

Prywatny dom opieki.

Świetny temat. Medal temu, który znajdzie w pomorskim dobry dom opieki. Stawiam orzeszki przeciw dolarom, że nawet doświadczony lekarz nie jest w stanie zauważyć tego, co jest sprawnie chowane pod dywanem w takim ośrodku. A nawet domy z państwowymi papierami często można nazwać "umieralnią".

Koszt pobytu:

zazwyczaj pomiędzy 2300 a 3000 PLN.

Do tego oczywiście lekarstwa, środki higieniczne, jakieś ubrania itp. też trzeba zapewnić. Kwota rzędu około 300-600 PLN, w zależności od leków.

Innymi słowy przedział 2900-3600 PLN.

Odejmijcie od tego przeciętną emeryturę i dodajcie komentarz babki z MOPS: "Przecież pan dobrze zarabia, stać pana na prywatny ośrodek". Tak, moi drodzy, każdy, kto w tym kraju zarabia około 3300 na rękę, jest już, psiakrew, cholernym Rockefellerem.

Z opieką w takim prywatnym domu to też różnie bywa. Po miesiącu-dwóch człowiek uczy się dostrzegać ewentualne niedociągnięcia, ale nawet wtedy...

Powiem krótko - co powiecie o domu opieki z dochodzącym lekarzem medycyny, z którego pacjentka - po przewiezieniu na pogotowie z podejrzeniem zapalenia płuc (co akurat u leżących jest dość częste) - jest diagnozowana z ostrą anemią?

Cytuję lekarza na pogotowiu - w oczekiwaniu na badanie:

"Ja bez badania widzę, że ta pani ma anemię, i to dość ostrą".

Po otrzymaniu wyników:

"Panie, wyniki są takie, jakby pacjentka straciła połowę krwi, ale ustalimy, co się dzieje".

Diagnoza końcowa? Anemia megaloblastyczna spowodowana tym, że moja matka przyjmowała sulfasalazynę (dolegliwości jelitowe), a ani lekarz rodzinny ani osoba odpowiedzialna za żywienie nie wpadła na to, że ten lek powoduje niedobory witaminy B i kwasu foliowego, którą trzeba suplementować.

No tak, było przecież w ulotce... ale kto by tam czytał, no nie?

Zresztą domy opieki to temat na oddzielną historię.

Tak więc, tak jak całkowicie rozumiem oburzenie Fak_Daka czy Traszki na "babkę świąteczną", tak też chcę zwrócić wszystkim uwagę na to, w jakiej sytuacji znajdują się bliscy chorych.

I, drodzy czytelnicy Piekielnych - zanim kiedyś krzywo spojrzycie na kogoś oddającego bliską osobę do domu opieki, miejcie świadomość, że jest to dla niego/niej także osobista tragedia. A jeśli powiecie im:

"ja swojego ojca/matki/babci/dziadka nigdy nie oddałbym do domu opieki"

to życzę Wam z całego serca - obyście smażyli się w piekle.

ludzie NFZ i co tam jeszcze

Skomentuj (87) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 884 (1062)

#22582

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ponownie Pani Z.

Przyszedł taki czas, że Pani Z. zmarła matka. Piekielna zbytnio nie rozpaczała, pogrzeb odprawiła. Jakieś dwa tygodnie później przyszła do mojej ciotki na pogaduchy. Nie żeby się wypłakać - raczej omówić kto na ostatnim pożegnaniu był, w co był ubrany, z kim dyskutował...

Potem rozmowa zeszła już na typowo wioskowe tematy i nagle Pani Z. cała sztywnieje, czerwienieje, łapie się za głowę i zaczyna jęczeć:
-(Z) o Boże, Boże, o mój Jezu kochany, o mój Boże!!

Ciotka zdziwiona, myśli jednak - Z. uczuciowa specjalnie nie jest, ale może żałoba z opóźnieniem ją dopadła. Mówi więc łagodnie:
-(C) No mnie też przykro, ale jej już dobrze tam, już cierpień nie ma, trzeba to jakoś przeżyć...
-(Z) Mój Boże, Boże, to nie to przecie, o Boże!

Ciotka zaczyna się niepokoić...
-(C) No to co się stało, mówże może ci pomóc mogę jakoś...
-(Z) Jezus Mario co myśmy narobili!! Jak mogliśmy nie zauważyć!! O Boże!!!

W tym momencie ciotka już mocno wystraszona, nie wie o co chodzi, zimna ryba Z. popada w coraz większą histerię, nigdy nawet łezki nie uroniła przy ludziach, a tu takie zawodzenie. Cóż, cioteczka zawołała syna, żeby coś pomógł, może po karetkę zadzwonił. W międzyczasie zaczyna Z. potrząsać mocno i mówić głośno:

-(C) POWIEDZ WRESZCIE CO SIĘ STAŁO!!!
-(Z) O JEZU PRZECIEŻ MY MAMĘ ZE ZŁOTYMI ZĘBAMI POCHOWALI!!!! TAK NIEDOPATRZEĆ!!! MÓJ TY JEZU!! TYLE PIENIĘDZY!!!

Ciotka na to wkurzyła się niemiłosiernie, bo omal zawału nie dostała ze zmartwienia, a tu taka rewelacja, więc jej na to odrzekła:
-(C) To idź se ją wykop, jeszcze świeża, albo głośniej wrzeszcz, to się zawsze jakiś chętny znajdzie...

Z. się na to zapowietrzyła, zjadła obiadek (bo na darmo przecie nie przyszła) po czym się obraziła i przez dobre dwa miesiące ciocia miała ją z głowy...

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1024 (1042)

1