Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Arcialeth

Zamieszcza historie od: 3 września 2013 - 1:58
Ostatnio: 7 maja 2020 - 17:18
  • Historii na głównej: 4 z 18
  • Punktów za historie: 911
  • Komentarzy: 500
  • Punktów za komentarze: 2390
 

#81992

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wiem, że nie uwierzycie, ale mam historię z pierwszej ręki o robieniu sobie "prywatnego folwarku" ze szpitala specjalistycznego.

Moja znajoma dostała wypowiedzenie. Była ona Oddziałową, wygrała konkurs za kadencji poprzedniego dyrektora i pracowała, raz lepiej, raz gorzej - jak każdy. Ogólnie była dobra dla personelu i starała się walczyć zarówno o swoje pielęgniarki, jak i o porządek na oddziale.

A teraz skrócona historia.

Dyrektor placówki zrobił przyjęcie wielkanocne. Kto mógł i chciał, przyszedł, kto nie mógł (ciężki dyżur, osobiste sprawy, po prostu święta etc.), nie. Na blisko 35 osób 14 nie przyszło.

14 osób, wraz z moją znajomą, dostało wypowiedzenie z 3-miesięcznym okresem.

Teraz wisienka na torcie. Wieść się rozeszła, ktoś się wygadał i od słowa do słowa wszystko ułożyło się w jedną, spójną całość. Personel poleciał, bo nie był na DOBROWOLNEJ imprezie, kreowanej przez dyrektora placówki, mimo że wystarczyła degradacja ze stanowiska, gdyby faktycznie coś się stało, jakieś megaważne zebranie było.

Osoby zwolnione, mimo niesmaku, przyjęły zwolnienie z godnością, a co dyrektor placówki? Cóż... Były już 2 konkursy i żadna pielęgniarka do konkursu się nie zgłosiła, solidarnie.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 113 (161)

#80164

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dodaję teraz tą króciutką historię, bo mnie mocno rozbawiła w swojej piekielności.

Po jednej z nocek w szpitalu przyszedł czas na zdawania raportu, czyli zamykamy ładnie zabiegowy i dyżurkę pielęgniarską, po czym udajemy się socjalnego, aby zacząć czas wtajemniczania w odmęty mrocznych problemów pacjentów. W czasie zdawania raportu często się zdarza, że zadzwoni dzwonek i moja współtowarzyszka niedoli bądź ja pójdziemy sprawdzić co tam się stało. Toteż tym razem poszła koleżanka, a ja zostałam, odłożyłam kajecik i luźno sobie rozmawiamy i jak zwykle napatoczył się temat dzieci, choroby, szkoły i ogólnie maminych tematów, a ja jako, że bezdzietna i zero zainteresowania tym tematem jak i sprawami prywatnymi dziewczyn, otworzyłam telefon, i włączyłam z messengera filmik, który mi kolega podrzucił dzień wcześniej.

Filmik trwał 25 sekund, a to wystarczyło, aby koleżanka swoim doświadczonym wzrokiem otaksowała mnie i mój telefon głośno wyrażając niezadowolenie

(K) i (Ja)

K - Telefony powinny być zakazane używania w pracy - rzekła zniesmaczonym tonem.
Ja - Hmm? Moment, co? - nie usłyszawszy co powiedziała, bo skupiłam się na kilkusekundowym filmiku.
K - No właśnie! O tym mówiłam. Młodzi teraz tylko siedzą z telefonem. W pracy, w szkole, na ulicy.
Ja - Ano prawda, ale starsi też, takie czasy - po czym się uśmiechnęłam szczerze, nie przeczuwając do czego ona zmierza, po czym schowałam telefon do torby.
K - W pracy siedzą w każdą przerwę, rozmawiają, piszą sms-y i w ogóle, ostatnio bym takiego knypka rozjechała na ulicy, a ty też nie powinnaś siedzieć, bo ktoś cię przyuważy i dostaniesz ochrzan! - w tym momencie się podirytowałam i normalnie kazałabym się jej odp... odjaniepawlić.
Ja - Widzisz. Jedni palą papierosy co 15 min, inni siedzą na telefonie, a jeszcze inni piją, jedzą, bądź srają w kiblu. Co mi do tego, każdy spędza wolny czas jak chce - tu nastąpiła pauza, bo koleżanka się zacięła i zmieniła temat na chłopaka, którego by na ulicy przejechała.

Ps. Koleżanka dobrze pracuje, szybko się uwija i ma ogromną wiedzę, kiedy ja się uczę, ale dosłownie co 20 min. siedzi w kiblu na papierosie z doktorami i sama chętnie pisze sms-y na telefonie, gdzie ja dopiero ucząca się, zaledwie 2 lata na tym rynku pracy otworzyłam krótki filmik na telefonie 30 min. po swojej zmianie.

Wiem, że różnica pokoleń itp. ale nieładnie wypominać coś komuś tylko dlatego, że ta osoba jest młoda, samemu będąc totalnym hipokrytą.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 158 (204)

#79253

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Do dietetyczek.

Mam pytanie. Czym się różni dieta normalna (posiłek normalny, obiadowy) od lekkostrawnej i cukrzycowej? Bo wg. mnie BARDZO się różnią, ale widocznie dla Pań dietetyczek w szpitalach różnią się tylko "pacjent po wyrostku" Vipowski i "pacjent po wyrostku normalny szary kowalski". Pierwszy dostaje zróżnicowaną dietę lekkostrawną, a ten drugi jakąś bryłę.
A najlepsze. Dieta normalna i lekkostrawna dla osób starszych jest taka sama. Twarde mięso, gdzie nawet zdrowy człowiek z zębami ma problem rozgryźć, a co dopiero starsza osoba bez zębów z ledwo trzymającą się protezą. O wątpliwych walorach smakowych nie wspominając.

A żebyście wy tak zeżarli co serwujecie szarym kowalskim w szpitalach. Karma wraca. Pamiętajcie.

Dieta dietetyczka szpitale vipy normalni ludzie służba zdrowia

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 161 (181)

#77434

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Epizod z poszukiwania pracy.
Z racji iż mam zawód pielęgniarki i na dobrą sprawę dostanę pracę od razu, bo ciągle jest deficyt. Tak więc w poniedziałek byłam na 3 rozmowach o pracę w Łodzi.

1. Zachwalanie, pokazywanie jak bardzo idzie się na rękę i fajny oddział, super zespół, jeden z najlepszych i ogólnie cud miód i orzeszki. Zaproponowali mi 2090 brutto. Od tego roku sprzątaczka (z całym szacunkiem do tych kobiet, bo są naprawdę wspaniałe i pomagają) 2000 brutto. Zastanawiam się... po co ja studia skończyłam?

Jedyny plus to wysyłanie na szkolenia, które później będą mi potrzebne (niekoniecznie honorowane. Ot, więcej obowiązków za tą samą płacę tylko, że nie muszę biegać po oddziale z kwitkiem, aby osoba z kursem go podbiła), ale za tą kwotę raczej nie pożyję... mieszkanie kosztuje mnie 700 zł, a jeszcze trzeba dojechać, zjeść coś, ogólnie się utrzymać (zakładanie rodziny odpada). A zdrowie mam jedno i nadgodzin brać nie będę. Jak by mi brakowało 300 zł na pieluchy w miesiącu, albo pogrzeb wyskoczył, mogłabym brać nadgodziny, ale nie po to, żeby przeżyć.

2. Przychodnia. Ładnie i pięknie, zakres obowiązków tak na słuch normalny, pobieranie krwi, sterylizacja, jakieś badania. Ile bym chciała, jak to widzę, jak z dojazdami itp. Ładnie i pięknie. Gdzie piekielność? Wymagane są kursy, których nie mam, a nie chcę świecić oczami przed prokuraturą, bądź komuś robić problemów. Zastanawiam się po co marnują swój czas...

3. Firma zajmująca się logistyką. Nie wymagają cudów na kiju, ot "pani włącz kompa, tu masz Excela, wystukuj, szprechaj po angielsku, studiów nie trzeba, wystarczy 2 tyg. kurs" płaca? 3200 brutto.

Medycyno Polska... czemu zmierzasz do utopii. Naprawdę poważnie rozważam w najgorszym przypadku pracę w biedronce na kasie za 2400 brutto. Przynajmniej nie będę znosić do domu chorób i babrać się w kale, wzw, clostridium czy innym syfie.

PS. Empatii mam wiele, ale empatią się nie wyżywię.

Szukanie_pracy

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 282 (314)

1