Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Arcialeth

Zamieszcza historie od: 3 września 2013 - 1:58
Ostatnio: 7 maja 2020 - 17:18
  • Historii na głównej: 4 z 18
  • Punktów za historie: 911
  • Komentarzy: 500
  • Punktów za komentarze: 2390
 
zarchiwizowany

#82569

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Rodzice mojego narzeczonego mają Westa. Ostatnio nasunął się temat żywienia psów i dawania im czekolady, gdzie mój ukochany powiedział, że odrobina czekolady np. mus z tortu czy ukruszony kawałek batona na ziemi nie zabije psa, luźno rzucone przy stole, zadziałało jak płachta na byka na moja przyszłą teściową. Ogólnie jest z niej spoko babka, tylko ma manie udawania najlepszej i wszystko wiedzącej. Po 5 min słuchania jej wywodu i patrzenia na mojego ukochanego jak jest mu w sztuczny sposób udowadniane, że nic nie wie i nic się nie zna po prostu powiedziałam.
- Pani W. Tego psa to wszystko może zabić, ona rzyga i dostaje infekcji od polizania się po własnej dupie, nie opierajmy wiedzy na tym konkretnym przypadku, jedynego psa jakiego Pani ma i najwyraźniej miała.

West teściowa

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -18 (20)
zarchiwizowany

#80585

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mam w pracy "koleżankę", osobę starszą i zdało by się bardziej dojrzałą psychicznie i kulturowo, którą tak też traktowałam. Po roku pracy w moim zakładzie dowiedziałam się, że jej latorośl zaczęła uczęszczać na kierunek mojego męża i ma problemy ze zdaniem więc chętna niesienia pomocy, gdyż mam taki charakter i jestem osobą prostolinijną zaoferowałam, że z danych przedmiotów wykopię notatki mojego ukochanego i jej pożyczę co z jej twarzy widziałam, że się ucieszyła.

Wyjechałam na urlop, w międzyczasie dowiedziałam się, że notatki ma nasz wspólny kolega, a on niestety odseparowany od nas przez swoją nową żonę co jest materiałem na inną piekielną historię, nie może tak łatwo (nie chce bądź raczej nie może bez jej zgody przejechać 3km do środka miasta i z powrotem) się z nami spotkać. Pojechałam na urlop z przeświadczeniem, że po powrocie je wezmę, a wczoraj będąc w pracy dowiedziałam się, że dana osoba w niemiły sposób naśmiewała się ze mnie do lekarzy przez literówkę w opisie pacjenta w dość niesmaczny, mało kulturalny sposób, a co to za słowo? Za słowo używane potocznie zamiast napisać w sposób prawny, napisałam w sposób potocznie używany, a ta koleżanka do jednego z autorytetów w naszej pracy przekształcała je ze sposobu potocznego w obelżywy sugerując iż wychowałam się w oborze.

Poszło o jedno słowo. Usłyszała to druga koleżanka, kiedy ja jeszcze nie byłam na urlopie na 2 dni po tym jak jej synowi zaoferowałam pomoc w zdaniu matematyki na uniwersytecie przez co sam oblał już pierwszy rok. Poczułam się niemiło, ale zaczęłam się śmiać z całej sytuacji bo tylko pokazało, że 90% pielęgniarek to osoby zawistne, kłamliwe i bezczelne bez krzty kultury, którą się tak bardzo zasłaniają.

Konkluzja? Żadna, takie jest życie, a koleżance odmówiłam oddania notatek bez słowa wyjaśnienia i staram się ograniczyć z nią kontakty do formalnych, szkoda mi nerwów. Zrobić co swoje, zamknąć drzwi i wyjść. Ps. drugiej koleżance wierzę ponieważ ona sama była szykanowana po przyjściu z błahych powodów przy mnie co starałam się ucinać bo obgadywania nie lubię.

słuzba_zdrowia pielegniarki

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -15 (21)
zarchiwizowany

#80347

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Właśnie dostałam telefon od koleżanki z pracy i to dość wzburzony, a mianowicie nasza szefowa wróciła z urlopu i zaczęła swoją tyradę i psucie nerwów, a zaczęło się od tego, że odkąd pracuję termometr jaki mamy jest zepsuty, pokazywał źle temp. czyli widać ewidentnie, że pacjent rozpalony, gorączkujący, a on wesoło pokazuje 36.6 bądź MAKSYMALNIE 37.2 czyli w cały świat.

Teraz historia właściwa -zgubiłam go. W ferworze ciężkiego dyżuru tydzień temu, gdzieś go odłożyłam, może w zabiegowym, może wypadł mi z kieszeni jak nachylałam się nad pacjentem, aby pomóc koleżance która robiła opatrunki, może ktoś go ukradł bo do dyżurki każdy może wejść, a i nikt by nie zauważył bo cały czas latamy ze zleceniami, pacjentami, lekarzami. Trudno. Było, nie ma.

No i dzisiaj szefowa weszła do zabiegowego, stwierdziła, że po tygodniu dalej się nie znalazł i podobnież oje... okrzyczała dziewczyny, że się nie znalazł, że co to ma być, że giną sprzęty, że kosztami obciąży i w cały świat sama siebie nakręcała, a jak to wygląda od naszej pielęgniarskiej strony? A wygląda to tak, że jak debile świecimy oczami przed pacjentami odkąd tu pracujemy mówiąc ewidentnie gorączkującemu pacjentowi i jego rodzinie
- "nieeee... termometr nie pokazuje gorączki... to taki specjalny, szpitalny on inaczej mierzy, ale jest w porządku!"
po czym jak wyjdą podłączamy paracetamol. Nie mówiąc o ciśnieniomierzu, którego rzep czasy świetności widział 3 lata temu na gwarancji, a o monitorach do mierzenia parametrów życiowych nie wspominając.
Realia Polskiego szpitala... masakra jakaś... jeszcze miesiąc i się zwalniam pracować na kasie.

słuzba_zdrowia szpital pielęgniarki

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 13 (107)
zarchiwizowany

#79150

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak wkurzyć pielęgniarkę aktualnie dyżurującą?

Pacjent odstawiony na nasz oddział na "umarcie" (Nie. To nie paliatyw. Ot rodzinka grubszej rybki nie chce się pogodzić, a na paliatywie nie ma Vipowskich sal, a w domu nie będą się opiekować bo... bo nie umieją umyć i przebrać.)

Pielęgniarka nie jest od informowania o stanie pacjenta. Nie poda informacji przez telefon, nie umówi w szpitalu Pana dr. czy lekarza na prywatną wizytę bo jak dla mnie może i płeć chirurgicznie jej zmienić - nie interesuje mnie życie prywatne lekarza i jakie prowadzi gabinety. Pokój lekarski jest 2 pokoje dalej, posze tam iść i szukac informacji. Ja prawnie NIE MOGĘ nic powiedzieć, ot co najwyżej jakieś pielęgnacyjne rzeczy. Nie ma Pana Lekarza/doktora/profesora? Nie nie wiem, gdzie jest, a dlaczego nie wiem? Bo nam zwykłym, nie wartym nawet 100 zł brutto podwyżki pigułom nie raczą nawet powiedzieć. Swoją drogą przestałam reagować na opieprz od kierowniczki, że czemu ja nie wiem gdzie jest lekarz.
Nie, nie przyjmę od Pani leków pacjenta bo musi je zobaczyć lekarz i on dopiero po wynikach badań/diagnostyki stwierdzi co i jak mam podawać. Tak panie dr. Pan to musi zrobić, a nie ja =)
Tak Pani dr. Tu w tej półce są zlecenia. Podać? proszę samej sobie wziąć dobrze? 3 dni później dostaje opierdziel od oddziałowej, że nie podałam w zębach (chyba) lekarzowi zleceń mając zakrwawione i osyfione rękawiczki po krwi, stojącą pacjentkę do przyjęcia i pacjenta który za 5 min ma jechać na blok operacyjny. Ojej Arcialeth... no, ale następnym razem powiedz to jakoś delikatniej.(Naprawdę... -.-)

Szczytem był młody chłopak jeżdżący sportowym wozem, który kazał mi podać butelkę lekko gazowanej wody swojej w słabej kondycji babci. Odmówiłam grzecznie mówiąc iż babcia jest na przeciwko drzwi dyżurki piel. i może sam jej podać, a i babcia się ucieszy widząc Pana. Co zrobił Pan? Wszedł, rzucił babci na nogi i uciekł.

słuzba_zdrowia lekarze pielęgniarki praca codzienność

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 25 (105)
zarchiwizowany

#69472

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Popędzana terminem oddania pracy lic. opiszę wam frustrującą mnie sytuację.

Antyplagiat - tak znienawidzony przez wielu studentów programik, który niejednemu upsuł krwi w tym momencie podwyższa mi ciśnienie.
Piszę sobie pracę o chorobie Alzheimera problemach pielęgniarskich - niby nic prostszego. I tu błąd. Co oddam pracę do sprawdzenia promotorce czy do sekretariatu (mamy fajne babki :D) ciągle wszyscy mi mówią, że mam ZA MAŁO PRZYPISÓW. Już kombinuje jak wół pod górę, otwieram strony bibliotek Uniwersyteckich i szukam książek i artykułów, żeby pododawać przypisy jak debil i nagle się okazuje, że pracę nad którym spędziłam blisko dwa miesiące posiłkując się kilkoma definicjami w 237451397 pracach zestawienie słów i wyrazów jest identyczne i muszę zmieniać PRZECINKI. Ja zamiast spędzić czas na pisaniu dobrej pracy sprawdzam co chwila, gdzie wstawić przypis, jak wstawić przypis i czy dobrze wygląda wstawienia 30 raz tego samego przypisu

Antyplagiat pisanie pracy

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -17 (33)
zarchiwizowany

#67964

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Krótko o lekarzach, którzy podobno wszystko wiedzą najlepiej. Zamieszczone za zgodą znajomego mającego dyżur.

Iksiński wieczór na ZOL w jednym z szpitali. Pacjentka dostała skurczu mięśni, znajomy który jest pielęgniarzem trzyma z całych sił jej szczękę, aby nie udusiła się i tlen miał jak dopływać do płuc. Koleżanka pielęgniarka szybko zadzwoniła po dyżurującą Panią doktor, że już idzie i faktycznie po 3 min się zjawiła.
Pierwsze co powiedziała, żeby zrobić?
- eeeee parawan postawcie... (?!)
Iiiiii tyle. Zastanawia się co zrobić, a kolega oczy wywalił bo z całych sił trzymał szczękę pacjentki. Dopiero po zasugerowaniu leku na zwiotczenie mięśni właśnie przez kolegę udało się pacjentkę rozluźnić.

Nie wini się Pani doktor o panikę, może młoda była, może spanikowała, ale najgorsze jest to, że coraz więcej lekarzy nos ma wyżej niż umiejętności, a pielęgniarki i pielęgniarze nie mogą nawet leku przeciwbólowego podać pacjentowi bez wydzwaniania do lekarzy, a przecież lekarz ma tą samą wiedzę o leku co każda osoba pracująca w szpitalu i umiejąca czytać ze zrozumieniem ulotkę.

Add.1 Nazwa leku na X jednostkę chorobową zależny jest od szpitala, więc doktor nie może sobie wymyślić nie wiadomo jakiego specyfiku.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (49)
zarchiwizowany

#67304

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Byłam kilka dni temu w Rossmanie i do tej pory czuje niesmak do niektórych ludzi, a mianowicie

Kucam sobie pod półką i wybieram balsam do ciała, wtem słyszę rozmowę mężczyzny na oko 40+ z jego córką bądź kuzynką o tym, że Grażyna (imię zmienione) jest w szpitalu, przytoczę końcówkę

- Nasza psia mać służba zdrowia!
- Co się stało? Wszystko w porządkuz Grażyną?
- Tak, jest w szpitalu na obserwacji, ale wyobraź sobie, że nie chcieli przyjechać po Grażynę która cierpiała na wyrostek robaczkowy i pytali czy ma samochód (i tu z wielkim oburzeniem) bo jak ma to mamy ją przywieźć bo karetki nie będą wysyłać

Nie. Nie będą bo jeżeli osoba chora ma możliwość dojechania o własnych siłach bądź być podwieziona przez kogoś to wysyłanie karetki do takiej osoby stwarza zagrożenie dla osoby która pomocy potrzebuje, a dojazdu nie ma. Czy to tak trudno zrozumieć?

Rossman służba zdrowia wyrostek robaczkowy

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -15 (43)
zarchiwizowany

#64767

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolejna piekielność urzędników

Sama nie wiem czy się śmiać czy płakać. Sytuacja ogólnie jest taka, że jak się opiekujesz osobą niepełnosprawną starszą (dzieci to osobna działka.) to dostajesz opiekuńcze. Bo nie możesz wtedy pracować. Fizycznie się nie da. To opieka czasami po 16-24h na dobę i nie ma człowiek czasu wyjść po zakupy. Kwota zawrotna bo AŻ 520 zł.

Kto jest w temacie i sam pobiera to świadczenie wie, że w zeszłym roku państwo POlskie zabrało 80% obywatelon te świadczenia. Kto dostał? Ano ci co się kumplują z urzędnikami.
MOPsy w mniejszych miastach podlegaja pod gminę, a tak jak się dowiedziała, że nie muszą "bulić" pieniędzy podatnika na opiekunów osób starszych to pieniądze rozeszły się na premie i wycieczki dla urzędników. Pół roku później weszła ustawa, że Ministerstwo będzie robić zwroty dla osób, które z mocy wadliwej ustawy (pod groźba kary finansowej od UE) straciły to prawo do zasiłu. Czy dostały? Nie dostały. Figę z makiem. Pieniądze dawno przepierdzielone, nie ma skąd już brać to zaczęło się majtaczenie i oszukiwanie ludzi w taki sposób, żeby nie dostali zwrotów np. "dostanie Pani/Pan świadczenie." no i dostali tylko, że nie jako przedłużenie starego, ale OD NOWA czyli nic się nie należy z poprzedniego.

A teraz właściwa historia. Ministerstwo NAREŚCIE po takim czasie w styczniu poprawiło ustawę by nie była sprzeczna z konstytucją, że jak się opiekujesz osobą niepełnosprawna to Ci się należy jak psu buda. Moja mama jak by nie czytała to nikt by jej nie poinformował bo jakże by inaczej, urzędnicy nie mają obowiązku do niczego, nawet do odpowiedzialności. Poszła dziś do mopsu, zagadała i dowiedziała się, że urzędnicu z MOPsu potrzebują tygodnia na szkolenie z ustawy w ZAKOPANYM (w sezonie ferii xD) w której zmiany są zapisane jedno pod drugim na nie więcej niż pół strony formatu A4

Kurtyna w dół.

uslugi MOPs urzędnicy polska opiekun osoby niepełnosprawnej świadczenie pielęgnacyjne starsze

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -16 (46)
zarchiwizowany

#61140

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sytuacja mało piekielna jak dla mnie, bo dość zabawnie ją odbieram, ale kogoś innego mogło by urazić.

Jestem studentką pielęgniarstwa. W myśl mojego zawodu i charakteru staram się pomagać na każdy możliwy sposób. Chociażby niewielki. Z racji wykonywanych ostatnim czasy praktyk w poradni ogólnej i dziecięcej, staram się jak mogę i czuję się w tym jak rybka w wodzie bo jak inny człowiek jest zadowolony i mu pomogę to i wiadomo. Dzień staje się fajniejszy.

To teraz historia właściwa.
Idę sobie przez rynek w moim małym miasteczku z myślą co by dziś kupić do domu słodkiego bo dzień upalny to i wody by się przydało zakupić. Widzę najbliższy szyld sklepu i przy okazji mijam dwie panie przy samochodzie, rozmawiające między sobą, ale dość głośno i nie dało się nie usłyszeć.

Otóż jakiś pan czy pani (nie ważne) zastawił im samochód skuterem. Biedne chodzą wokół niego i samochodu bo trzeba jechać, zakupy się topią w siatkach itp. Wiadomo.
Stanęłam i po sekundzie namyślenia, zawróciłam w ich stronę. Z uśmiechem rzuciłam że im przestawię. Przestawić skuter, zwłaszcza bez blokady (a był dość stary po wyglądzie) to nie problem. A Panie może się bały, że zepsują, albo się ubrudzą. Ja sama mam w domu 2 skutery. Jeden ojca, a drugi brata, to na każdym z nich jeżdżę.

Po chwili przedstawiłam na miejsce obok, które było wolne i uśmiechnęłam się ze słowami "proszę" w ich stronę. Panie były skondensowane, nietęgie miny i dziwnie niezadowolone. Jedna pani kiwnęła mi lekko głową w podziękowaniu, a druga chciała mnie zasztyletować wzrokiem. Szybkim krokiem i z bananem na ustach po dobrym ogólnie dniu, skierowałam się w stronę sklepu. Na koniec usłyszałam za sobą tylko

P1 - Patrz smarkule. Kto jej kupił skuter jak parkować nie umie!
P2 - później takie jeżdżą po mieście i blokują samochody. Ma szczęście, że po straż miejską nie zadzwoniłyśmy to by się od razu cwaniactwa i chamstwa oduczyła
P1 - jeszcze nam się w twarz śmiała gówniara.

I coś w ten deseń jak tylko głośno mogły, żebym wszystko usłyszała zanim zniknę z zasięgu słuchu. Tego się nie spodziewałam więc roześmiałam się pod nosem.

Eh życie xD

Sklep skuter blokowanie parking panie nieporozumienie

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -15 (89)
zarchiwizowany

#59846

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
MO"P"S

I po raz kolejny po raz iksiński Panie z MOPSu robią fuszerkę, żeby pokazać, że cos "robią".

Godzina 13. Przyjeżdżają Panie z MOPSu. Moja mam stara się o zwrot opiekuńczego za babcię nad która sprawuje 24h opiekę. Tak. Babcia jest niepełnosprawna od wielu lat. Zapodam w punktach jak to się odbyło.

1. Najpierw chcą wejść do MOJEGO domu zamiast do domu podopiecznego. Na szczęście mama je od tego pomysłu odprowadziła.

2. NIE chciały nawet babci zobaczyć. Schowały się w pralni, która mieści się w wyremontowanej kuchni w domu babci bo tam w sumie "najlepiej pachniało". No bo wielkie panie z miasta gównem się nie tkną.

3. Każą mi podpisywać orzeczenia o stypendium. Ja wielkie oczy. bo od kiedy stypendium socjalne jest wliczane w dochód. W ogóle wielkie oczy od kiedy W OGÓLE dochód się dolicza w wywiadzie środowiskowym nad przyznaniem opiekuńczego nad babcią. Mówię, że idę zobaczyć na internecie. Patrzę nr. do MOPSu w Kielcach i mi gość pokrętnie mówi, że "tak, wlicza się".

"zgodnie z ustawą o pomocy społecznej z dnia 18 marca 2011 r. o zmianie ustawy o pomocy społecznej oraz ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, "pkt.12) dotychczasową treść art. 53 a oznacza się jako ust.1 i dodaje ust.2 w brzmieniu:
2. Udzielenie świadczeń w postaci wynagrodzenia za sprawowanie opieki nie wymaga przeprowadzenia rodzinnego wywiadu środowiskowego oraz wydania decyzji administracyjnej".

4. no dobra. napiszę im to oświadczenie zgodnie z prawdę. napisałam, że nie dostałam ani grosza od pół roku stypendium, chociaż mam przyznane 400 zł, a szkoła miesięcznie wyciaga ode mnie 430 zł. Juz nie pisze o paliwie.

5. Wyszłam zmęczona tą fuszerką bo nawet mi się patrzec na nie nie chciało. Potem dowiedziałam się od mamy, która oznajmiła mi, że Pani z MOPSu do niej "no przecież nie będziemy się w sądzie gonić". Jak dla mnie. jeszcze zobaczymy.

6. I tak właśnie wygląda "wywiad" środowiskowy. Przyłażą dwie cizie. Patrzą w dokumenty kto i jaki ma dochód i uciekają, kiedy dowiadują się, że nie damy sobie wcisnąć zapomogi mimo, że staramy się opiekuńcze nad babcią.

MOPS

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -18 (38)