Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Astermix

Zamieszcza historie od: 24 grudnia 2012 - 12:34
Ostatnio: 14 listopada 2015 - 14:48
  • Historii na głównej: 1 z 3
  • Punktów za historie: 408
  • Komentarzy: 1
  • Punktów za komentarze: 0
 
zarchiwizowany

#58316

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
opiszę swoje doświadczenia z Paczkomatami InPost.

Ostatnio kupowałem coś przez najpopularniejszy serwis internetowy. Zakup zrobiony, zapłacone i wysłane przez sprzedawce.

Paczka wysłana w Środę więc czekam, Czwartek, Piątek, Sobota. Po wpisaniu numeru paczki pojawia się informacja że paczka w trakcie doręczania.

Poszperałem na ich stronie internetowej i znalazłem coś w stylu regulaminu. Z niego dowiedziałem się między innymi że:
- Czas trwania przesyłki to dwa dni robocze, chyba że przekroczyło się godzinę odbioru przez kuriera. Wtedy trzeba doliczyć dodatkowo jeden dzień.
- IP zwraca połowę kosztów wysyłki.

Napisałem reklamację i po chwili otrzymałem maila że pospieszą sortownie i kuriera a na rozpatrzenie reklamacji jest 14 dni. Jako że zakupiona rzecz nie była mi natychmiast potrzebna to poczekałem do poniedziałku. Po braku informacji postanowiłem we wtorek do nich zadzwonić. Z powodu specyfiki pracy nie mogłem rozmawiać w Poniedziałek. Wtorek przed pracą dzwonie na infolinie (koszt 42 grosze/minutę) po trzech minutach oczekiwania wpadła mi bateria w telefonie. Pożyczyłem telefon od kolegi i dzwonie podobnie. Po minucie odzywa się pani

[P] BOK InPost słucham (lub coś w tym stylu)
[J] dzień dobry, dzwonię w sprawie przesyłki bo powinna być już dawno dostarczona
[P] poproszę o dane (już nie pamiętam jakie)
[J] dobrze już podaję
[P] tak przesyłka jest na sortowni
[J] taką informacje dostałem w weekend jak złożyłem reklamacje i powiedziano mi że przesyłka zostanie przyspieszona
[P] ja tu widzę że były jakieś problemy ale wysyłam zgłoszenie o jak najszybsze dostarczenie przesyłki
[J] Dobrze
[P] To wszystko
[J] Tak
[P] w takim razie proszę czekać na przesyłkę i do widzenia.

Dzień następny środa. godzina 10. dostaje telefon od kolegi ze pani zadzwoniła do niego że paczka się nie mieści do paczkomatu, żeby odebrać ja z sortowni, ale zadzwoń to się lepiej dowiesz. dzwonie po raz kolejny początek ten sam, przechodzimy do paczki:
[P] bo paczka jest za duża i nie mieści się do paczkomatu możemy podać numer do kuriera i pan się z nom umówi lub może pan ją odebrać w sortowni.
[J] dobrze odbieram w sortowni żeby się gorsze zamieszanie nie zrobiło.
[P] dobrze sortownia znajduje się na ulicy ABC 12 blok C
[J] dziękuje i do widzenia.

Jadę jak na złamanie karku aby zdążyć potem do pracy a na miejscu dowiaduje się że nie posiadam specjalnego numerku i nie mogę odebrać paczki. wściekły wychodzę z sortowni waląc tak drzwiami że o mało nie wyleciały razem z futryną. pojechałem do pracy i na przerwie dzwonie do IP.

Standardowo czas oczekiwania i rozmowa z panią
[J] dzień dobry dzwonie bo potrzebuje numer odbioru przesyłki.
weryfikacja danych i
[P] wyślę zgłoszenie o ponownym dostarczeniu przesyłki.
[J] czy pani mnie słucha. Chce odebrać przesyłkę i potrzebuje numer odbioru. mówię to z podniesionym głosem
[P] już generuje numer, czy to wszystko
[J] Tak do widzenia.

numer przyszedł na mój numer telefonu i maila po ok. 2 minutach. odbiór na następny dzień.Po rozmowie z kolegą dowiedziałem się ze konsultantka sama się rozłączyła gdyż nie mogła słuchać epitetów jakie leciały w stronę firmy.

po tygodniu rozpatrzenie reklamacji i największy hit.

"Przepaszmy za zaistniałą sytuacje i postaramy się aby nie powtórzyła się ponownie i mamy nadzieje itp. itd."

Nic o żadnych zwrotach kosztów czy coś. całkowity koszt to:
- 7 złotych przy zakupie
- 5 złotych rozmowy telefoniczne
- 20 złotych koszty paliwa na odbiór osobisty

Nasuwają się dwa pytania:
- Dlaczego przyjęto paczkę nie mieszczącą się w paczkomat i dla czego nie poinformowano mnie wcześniej oraz
- Dlaczego zadzwoniono do mojego kolegi skoro podawałem swój numer kontaktowi i w tym dniu nie dzwoniono do mnie ani razu.

InPost Łódź

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (42)

#57305

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia użytkownika koniczynka666, przypomniała mi kilka sytuacji z czasów gdy to pracowałem na jednej ze stacji z orzełkiem. Opiszę kilka z nich.

1. Każdy pracownik stacji mógł odmówić zatankowania LPG jeżeli mogło to zagrażać jego zdrowiu. Ale teoria teorią, a praktyka swoją drogą. Naciski szefostwa na zwiększanie obrotów, oraz możliwe skargi klientów doprowadzały niejednokrotnie, że prawie kładliśmy się na ziemi aby podpiąć pistolet. instalacja założona na lewo i wlew schowany pod zderzakiem. Odmowy były traktowane jak zniewaga urzędnika państwowego i recytacja co klient może nam zrobić.

2. Majsterkowanie przy elementach instalacji skutkowało niejednokrotnym złym podłączeniem pistoletu. Jeden z klientów zakładając gaz we wlewie paliwa, chciał tak zabezpieczyć auto, że silikon dostał się w miejsce gdzie powinny zaczepić się ząbki. Próba podłączenia pistoletu spowodowała że miałem całą rękę do wysokości łokcia oraz część nogi dość mocno poparzoną (tak się mówi). Na szczęście szybka moja reakcja i obyło się bez uszczerbku na zdrowiu.

3. Kolejnym cwaniactwem, bo tak to można nazwać, było tankowanie atu za kwoty 10-20 zł. Następnie po zapłaceniu i próbie odpalenia klient stwierdzał, że dystrybutor nie nalał paliwa gdyż cytuję "nie poruszyła się wskazówka licznika". Takie osoby były proszone o pisemną skargę i po sprawdzeniu dystrybutora skarga była rozpatrywana.

4. Najgorsi byli ci klienci co już od progu rzucali kur*ami na obsługę, że za długo czekają, że w ogóle mieliśmy czelność zaproponować im coś do zakupów. Wtedy najbardziej żal mi było dziewczyn pracujących na takiej stacji, które miały nie kiedy po 19 lat, a ty nawet nie możesz wyprosić takiego klienta ze sklepu.

Dlatego apeluje do wszystkich aby czasem choć troszkę spróbować zrozumieć osobę po drugiej stronie lady.

Stacja z orzełkiem

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 342 (416)
zarchiwizowany

#44917

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Witam,

Chciał bym opowiedzieć wam o piekielności niektórych ludzi.
Parę dni temu zapodziałem gdzieś telefon, w miarę nowy smart fon Samsunga. Przeszukałem dom i auto z myślą o tym że gdzieś go położyłem lecz nic. Dotarło do mnie że musiałem zgubić telefon przy tankowaniu auta. Następnego dnia rano postanowiłem zadzwonić na mój numer z myślą że ktoś znalazł telefon, nie myliłem się, telefon odebrał jakiś pan. Nawiązała się między nami taka rozmowa, Ja - Znalazca:
Z - Tak, Słucham,
J - Z kim rozmawiam,
Z - Proszę pana Ja znalazłem ten telefon,
J - W takim razie proszę odnieść ten telefon na adres( pada adres miejsca w którym pracuje),
Z - Dobrze, nie ma problemu,
J - Dziękuje bardzo za pomoc,

Na tym zakończyła się nasza rozmowa. Nikt z moich bliskich nie wiedział że rozmawiałem z tym panem. Po jakiejś godzinie dzwoni do mnie mama i informuje mnie że telefon nie odpowiada, jest tylko informacja abonent jest czasowo niedostępny. Ciśnienie zaczęło mi skakać lecz opanowałem się. Czekałem jeszcze dwa dni lecz telefonu nie otrzymałem.
Znalazca miał otrzymać znaleźne lecz w tym wypadku chcę przekazać znalazcy że sprawę zgłosiłem na policję i prędzej czy później policja znajdzie ten telefon, a wtedy znalazca będzie się musiał wytłumaczyć.

gdzieś w łodzi

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (28)

1