Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

BlackVelvet

Zamieszcza historie od: 2 października 2016 - 12:18
Ostatnio: 2 stycznia 2023 - 22:47
  • Historii na głównej: 12 z 13
  • Punktów za historie: 2106
  • Komentarzy: 78
  • Punktów za komentarze: 703
 

#78181

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kto miał przyjemność pracy w korporacji ten wie, że miejscem spotkań pracowników wszystkich działów jest pracownicza stołówka, a już obiektem powszechnego zainteresowania znajdujący się tam ekspres do kawy i czajnik elektryczny. Szczególnie w okolicach godziny 8 i 9 rano.

Pewnego dnia poczłapałam nieśpiesznie do stołówki z kubkiem w jednej, a śniadaniem w drugiej dłoni. Traf chciał, że czajnik okupował już niespecjalnie lubiany przeze mnie kolega. Kiedy wstawiona przez niego woda się zagotowała, jak gdyby nigdy nic sięgnął do szafki po MÓJ pojemnik z kawą rozpuszczalną i wsypał do swojego kubka dwie łyżeczki.
Moja zszokowana mina musiała mówić sama za siebie, ale, na wypadek gdyby kolega okazał się wybitnie "niekumaty", postanowiłam dodatkowo zniechęcić go do degustacji cudzej własności:

- Wiesz, że to nie Lavazza, tylko zwykła inka?
- Inka?! – wrzasnął oburzony – Ku*wa, to dlatego ciągle chce mi się po niej spać!!

Po czym z zniesmaczoną miną otworzył lodówkę w poszukiwaniu mleka. Powąchał jedno, skrzywił się i zabrał za ocenę kolejnego, tym razem MOJEGO kartonika. To widocznie spełniło jego wyśrubowane kryteria, bo wstrząsnął nim kilkukrotnie, po czym spienione dolał do kawy, zabrał kubek i kręcąc z niedowierzaniem głową wyszedł...

Moja szczęka musiała wtedy sięgać podłogi. Długo zastanawiałam się, czym zaprawić kawę i mleko, by złodziej dostał nauczkę. Doszłam jednak do wniosku, że nie warto walczyć z idiotą – doskonale wiedział, że pracodawca zapewnia nam nieograniczoną ilość herbat i kaw popularnych marek, jak i sypaną śmietankę do nich, a mimo to był na tyle bezczelny, by sięgać po cudze, w jego mniemaniu „lepsze” produkty.

Kawę zaczęłam więc trzymać pod biurkiem, a mleko przelewać do sponiewieranego, plastikowego pojemnika po jogurcie pitnym.
I w sumie tyle wystarczyło, by pasożyt znalazł innego dawcę :)

biuro złodziej

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 174 (262)

#78123

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka lat temu udało mi się złapać pracę w budżetówce na stanowisku pracownika biurowego. Charakter pracy decydował o tym, że miałam osobisty kontakt z wszystkimi kilkudziesięcioma współpracownikami – ludźmi z przeróżnych środowisk, zatrudnonymi na stanowiskach każdego szczebla: od sprzątaczek, poprzez księgowe, aż po kadrę zarządzającą.

Jednym z moich współpracowników był Dareczek. Sympatyczny, ambitny chłopak przed trzydziestką, który z każdym zamienił miłe słowo, pożartował, a kiedy było trzeba z uśmiechem pomagał w potrzebie czy to radą, czy konkretnym działaniem. Większość młodych pracownic szybko złapała z naszym gagatkiem dobry kontakt i spędzała z nim wiele czasu na niezobowiązujących pogaduszkach czy wspólnym popijaniu kawusi.

Kilka miesięcy później na staż została przyjęta zmienniczka Dareczka. Dziewczę ledwo po maturze, nieśmiałe, ale wesołe i pogodne. Stażystka po kilku tygodniach pracy, mimo warunków jasno określonych przez lokalny UP, zaczęła zabiegać o popołudniowe i późno wieczorne zmiany, które szybko dostała.

W tym mniej więcej czasie zaczęłam otrzymywać głuche telefony, a moje biuro zaczęła podejrzanie często odwiedzać żona Dareczka. Atmosfera między mną a innymi współpracownikami wyraźnie gęstniała, chociaż zupełnie nie wiedziałam z jakiego powodu. Cóż... Sprawa wyjaśniła się, kiedy po jednym z nocnych dyżurów jedna z pracownic znalazła w służbowym komputerze bezpańskiego pendrivea z amatorskim porno i zdjęciami mogącymi śmiało posłużyć jako ilustracje do podręcznika anatomii dla przyszłych urologów i ginekologów. I chociaż nie było w nim czołówki z aktorską obsadą czy sygnatury artysty fotografa, to inne dane zamieszczone na dysku pozwoliły jednoznacznie zidentyfikować naszego Romea i Julię.

Dzięki nieugiętości dyrekcji cała sprawa swój finał znalazła w sądzie pracy i skończyła się zwolnieniem dyscyplinarnym. Stażystka szybko wyjechała za granicę, a Dareczek ostatkiem sił próbował bronić swej męskiej dumy, posady i wątpliwego honoru swojej wybranki, szantażując pracodawców i utwierdzając żonę w mylnym przekonaniu, że to mnie uwieczniał w swoich artystycznych wizjach.
Naprawdę, prawdziwy z niego gentleman.

romans biuro stażyści

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 154 (196)

#75462

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak codzień po pracy wstąpiłam do osiedlowej piekarni po pieczywo:
- Dzień dobry. Graham krojony poproszę.
- 1.95 zł... (kasjerka nagle łypie jednym okiem na moją obrączkę, drugim szuka reszty z dwuzłotówki i zaczyna wywiad). A jak się pani w małżeństwie układa?
- ...
- (czeka... patrzy na mnie spragniona wieści z głupim uśmiechem na twarzy, ale ani reszty, ani chleba nie wydaje).
- A skąd to pytanie? - zapytuję nieśmiało zupełnie obcą mi kobietę.
Pani z furią rzuca na ladę bochen chleba, zapomina o reszcie i o paragonie, po czym wściekła wybiega na zaplecze. Wychodzę. Kiedy już mijam próg sklepu słyszę tylko cichy syk:
- A ja ci i tak ty s*ko dobrze życzę!

Razem z mężem serdecznie dziękujemy za troskę :-)

Osiedlowa piekarnia

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 201 (251)