Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Eustachiusz

Zamieszcza historie od: 9 kwietnia 2013 - 17:59
Ostatnio: 16 października 2019 - 12:57
  • Historii na głównej: 4 z 11
  • Punktów za historie: 3392
  • Komentarzy: 27
  • Punktów za komentarze: 106
 

#60910

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia zainspirowana wydarzeniami we Wrocławiu. Jeśli kogoś ominęło - 17-letni Kamil po wypadku samochodowym trafił do szpitala, gdzie komisja lekarska stwierdziła śmierć mózgu i zadecydowała o odłączeniu od respiratora. Ojciec chłopca wyraził zgodę na pobranie narządów, natomiast matka chłopca sprzeciwiła się zaprzestaniu sztucznego podtrzymywania życia i pobieraniu narządów. I właśnie tutaj zaczyna się piekielność.

Pod szpitalem zebrały się tłumy ludzi (głównie młodzieży) z transparentami "Handel organami zamiast ratowania życia!" czy "Morderstwo w majestacie życia". Jednocześnie media podsycały aferę cytując (niekoniecznie inteligentne wypowiedzi), że przecież ludzie budzą się ze śpiączki. Prawdopodobnie nikt nie zadał sobie trudu, żeby sprawdzić jak właściwie definiuje się śmierć mózgu i jakich metod używa żeby ją stwierdzić. Lepiej było wyzwać wszystkich od konowałów i handlarzy organami.

I nikt nie pomyśli logicznie na co lekarzowi nerki czy serce. Na rynek pójdą sprzedać? Nad doborem dawcy i biorcy czuwa specjalna komisja która według ściśle określonych wskazań podejmuje decyzję. Nie ma tutaj możliwości wpłynięcia na to kogo zakwalifikują do operacji (wbrew temu co pokazali w "Chirurgach"). Nie ma też możliwości zabrać narządu w lodówce i "po cichu" przeszczepić znajomemu w swoim prywatnym gabinecie - opieka pooperacyjna nad pacjentem po przeszczepie jest niesamowicie trudna - nie da rady tego zrobić po cichu - potrzebne są leki, badania, ciągły monitoring.

Nie twierdzę, że w Polsce nie występuje zjawisko handlu narządami. Występuje pewnie wszędzie. Ale chyba nie wyobrażacie sobie, że co drugi z lekarzy po pracy współpracuje z mafią i przeprowadza nielegalne operacje na ludziach - do tego posuną się raczej lekarze, którym odebrano prawo wykonywania zawodu i są już "spaleni" w Polsce.

Druga piekielność - media przyciągnęły największe autorytety w osobie np. prof. Jana Talara. Pisałem już kiedyś w komentarzach - profesorowie nie są bogami. Wielu z nich na swoje tytuły zapracowało w czasach PRL, gdzie za zasługi dla partii czy udane małżeństwo dostawało się poparcie w środowisku. Ale znaczny odsetek ludzi z tytułami to ludzie nie tylko bez umiejętności ale i bez wiedzy. Znam profesorów głoszących teorie, że rak piersi dotyczy kobiet, które żyją niezgodnie z naturą (tj. nie współżyją regularnie z mężem i nie rodzą mu dzieci) - co by nie było, że to katol - słyszałem to od zadeklarowanego ateisty. Ale ludzie to usłyszą i powtarzają - bo to mówił profesor. Przyjęło się, że kiedy zwykły lekarz popełni błąd, to jest konowałem. Kiedy profesor zrobi coś niezgodnie ze sztuką i zaszkodzi, to mówi się, że zastosował innowacyjną metodę, która niestety nie pomogła.

I wszyscy zrobili wokół tragedii szopkę. Nikt nie pomyślał o ojcu, o koszmarze jaki przeżywała rodzina, o tragedii jaką jest śmierć tak młodego człowieka. Ważne było, żeby się w gazecie pokazać czy dostać "lajki" na facebooku. A w ciągu następnego roku liczba przeszczepów znowu spadnie - jak w czasach kiedy minister Ziobro nazwał kardiochirurga zabójcą, nawet nie zapoznając się ze sprawą. Bo najłatwiej wypowiada się na tematy, o których się nie ma pojęcia.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (105) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 654 (780)

#49381

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Złodzieje w sklepach - temat rzeka. Dziś o najgłupszej złodziejce w moim prywatnym rankingu.

Dziewczyna z 2 koleżankami, na oko sporo jej jeszcze brakowało do osiemnastki. Przyszła do nas tuż przed zamknięciem sklepu. W sumie zachowały się raczej standardowo - trochę śmiechów, trochę wygłupów. Ale kiedy wychodziła ze sklepu zaczął wyć alarm na bramkach. podchodzimy i standardowe procedury - czy ma Pani coś w torbie, co może aktywować bramki?

Kojarzycie naklejki na butach, informujące o elektronicznym zabezpieczeniu przed kradzieżą? Ona też kojarzyła. Dlatego przed schowaniem butów do torby odkleiła te naklejki, naiwnie wierząc, że to załatwia sprawę. Była tak zdziwiona alarmem, że stanęła jak wryta i nawet nie próbowała uciekać.

Ale nie to jest najgłupsze. Najgłupsze jest to, że ukradła 2 prawe buty. W tym samym rozmiarze, ale jednak nie dało się nie zauważyć, że to nie jest pełna para.

W podsumowaniu ukradzionych rzeczy musieliśmy więc wpisać 2 pary (bo 2 lewych butów już byśmy i tak nie sprzedali) i odkryliśmy w rękawie jej kurtki profesjonalnie przygotowane do wyniesienia jeansy. Razem towaru na ponad 700 złotych. W związku z tak dużą kumulacją dziewczyna wygrała prywatną przejażdżkę radiowozem z 2 prywatnymi policjantami i zwiedzanie komisariatu z przewodnikiem.

Żeby wszyscy złodzieje byli tacy...

sklepik odzieżowy

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 840 (874)

#49257

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Głównym sposobem powodzenia terapii, jest odpowiednie zmotywowanie pacjenta. I o tym jest ta historia.

W trakcie studiów część zajęć odbywałem w gabinecie lekarza rodzinnego. To był najbardziej oddany pracy i sumienny lekarz rodzinny jakiego miałem poznać. Akurat przyszedł do niego na kontrolę Pan z nadciśnieniem. Pomiary ciśnienia wykazały znaczne przekroczenie norm. Pan beztrosko stwierdził, że leki bierze, jak pamięta. I tutaj lekarz zaskoczył Pana, bo odpowiedział mu takim samym beztroskim tonem, słowami:
"A Pana syn ma zdrowe plecy? Bo to będzie potrzebne. Jak już dostanie Pan udaru i będzie Pan leżał sparaliżowany w łóżku to będzie musiał Pana myć, przewijać i obracać. Mam więc nadzieję, że jest zdrowy, bo będzie musiał się Panem opiekować."

Pana zatkało i mam nadzieję, że zapamiętał to na długo. I uważam, że lekarz postąpił słusznie - mój tata też ma nadciśnienie, i mimo moich próśb i gróźb nie brał leków. Póki lekarka na niego nie nakrzyczała. Teraz jest wzorowym pacjentem. :D

służba zdrowia

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 716 (774)

#49212

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tym razem piekielny byłem ja. Do smażalni ryb w porze śniadaniowej wszedł pan "co to nie ja" z towarzyszką. Zwracał się do mnie na "ty", czego osobiście nie trawię. W trakcie składania zamówienia oczywiście wszystko na "daj mi..." itd. Nie wdawałem się w dyskusje - notowałem szybko zamówienie żeby jak najszybciej móc stracić delikwenta z oczu. Ale w którymś momencie nie wytrzymałem. Na pytanie "Ty, a co to jest ten ser żółty?" z pełną powagą na twarzy odpowiedziałem:
"Ser żółty proszę Pana jest produktem otrzymywanym z mleka krowiego w wyniku procesu fermentacji. Proces ten nadaje mu specyficznego smaku i konsystencji."

Pan się zdenerwował i przez zaciśnięte zęby powiedział:
"Chodziło mi czy to jest kawałek czy plastry!"
Co jego towarzyszka skomentowała stwierdzeniem, że w takim razie o to powinien zapytać. Pan już do końca wizyty u nas był miły.

smażalnia ryb

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 616 (816)

1