Profil użytkownika
Grim
Zamieszcza historie od: | 2 kwietnia 2011 - 13:46 |
Ostatnio: | 11 października 2012 - 15:47 |
- Historii na głównej: 35 z 46
- Punktów za historie: 19426
- Komentarzy: 144
- Punktów za komentarze: 1086
zarchiwizowany
Skomentuj
(6)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
W lecie dorabiałem w wypożyczalni sprzętu pływającego nad dużym zalewem. Jeszcze parę lat temu praca dawała dużo przyjemności i rzadko kiedy można było trafić na piekielnych, teraz niestety marudnych, wybrzydzających i nowobogackich (pomimo kryzysu) jakby przybyło. A może wcześniej nie wychodzili po prostu ze swoich piwnic z kartoflami, gdzie zdobywali obycie i wiedzę o kontaktach międzyludzkich, nie wiem.
Tej niedzieli z racji upału i odpustu w wiosce nieopodal klientów było zatrzęsienie. W pewnej chwili podchodzi do mnie grupka pięciu wygolonych na łyso chłopaków (z czego tylko jeden nie miał na lśniącej czaszce pozostałości po ciosach ostrym narzędziem), wszyscy z zamiłowaniem do lotnictwa* i z bluzgami wysypującymi się z ust. Wzięli dwa rowerki na godzinę, płatne z góry. Ostrzegłem ich, by uważali na policję, nie wyskakiwali ze sprzętu, nie spożywali alkoholu na wodzie i nie śmiecili do zalewu, bo dzisiaj było dużo interwencji (standardowa gadka, gdy klient sprawia wrażenie nie do końca zaznajomionego z zasadami bezpieczeństwa. Groźba policji wodnej czyni cuda). Wydałem kapoki, zaznaczyłem, by nie dobierać nikogo innego z innych plaż, bo rowery będą przeciążone, ale i tak wiedziałem, że zapewne niedługo powitam klientów w eskorcie patrolu.
O dziwo nic takiego się nie stało.
Przepływali półtorej godziny, po powrocie dopłacili. Rower oczywiście był pełen wody, bo parę razy wyskakiwali z niego na środku zbiornika, ale stwierdziłem, że nie jest tak źle (standardem przy takich grupach jest już np. rozbite szkło czy gaszone w plastikową obudowę papierosy)i w dziesięć minut to osuszę. Oddałem zostawione pod zastaw dokumenty i pożegnałem się z ledwie już utrzymującymi pion panami, po czym zacząłem obsługiwać klientów, którzy właśnie przyszli.
Gdy odwróciłem się w stronę pomostu, zobaczyłem grupę łysych, którzy ledwie trzymając się na nogach, sami czyścili rowerki, którymi pływali. Znaleźli leżące na pomoście gąbki i butelki do wybierania wody i uznali, że nie ma sensu, bym po nich sprzątał. Po tym jeszcze raz podziękowali (wtrącając jedną czy dwie przyjacielskie "ku*wy") i odeszli.
Dla porównania tego samego dnia obsługiwałem pięć par, które przyjechały wypoczywać nad wodą w:
panowie) krytym, najczęściej skórkowym obuwiu i lnianych spodniach lub śnieżnobiałych dżinsach
panie) krytych butach lub sandałkach ze skarpetkami, jasnych, długich spódnicach, najczęściej do ziemi
które miały pretensje, że wypływając na środek zalewu kajakiem lub rowerkiem ZMOCZYŁY i/lub ZABRUDZIŁY SOBIE BUTY I UBRANIE, i że to oczywiście MOJA WINA, BO SPRZĘT POWINIEN BYĆ ABSOLUTNIE SUCHY! I, standardowo - JAK SIĘ WODA NALEWA (czyt. chlapie, gdy jest fala) TO ZNACZY, ŻE SPRZĘT PRZECIEKA I POWINIENEM ODDAĆ PIENIĄDZE ZA NARAŻENIE ICH BEZPIECZEŃSTWA, BO SPRZĘT NIESPRAWNY!
*Nabombieni jak Messerschitty.
Tej niedzieli z racji upału i odpustu w wiosce nieopodal klientów było zatrzęsienie. W pewnej chwili podchodzi do mnie grupka pięciu wygolonych na łyso chłopaków (z czego tylko jeden nie miał na lśniącej czaszce pozostałości po ciosach ostrym narzędziem), wszyscy z zamiłowaniem do lotnictwa* i z bluzgami wysypującymi się z ust. Wzięli dwa rowerki na godzinę, płatne z góry. Ostrzegłem ich, by uważali na policję, nie wyskakiwali ze sprzętu, nie spożywali alkoholu na wodzie i nie śmiecili do zalewu, bo dzisiaj było dużo interwencji (standardowa gadka, gdy klient sprawia wrażenie nie do końca zaznajomionego z zasadami bezpieczeństwa. Groźba policji wodnej czyni cuda). Wydałem kapoki, zaznaczyłem, by nie dobierać nikogo innego z innych plaż, bo rowery będą przeciążone, ale i tak wiedziałem, że zapewne niedługo powitam klientów w eskorcie patrolu.
O dziwo nic takiego się nie stało.
Przepływali półtorej godziny, po powrocie dopłacili. Rower oczywiście był pełen wody, bo parę razy wyskakiwali z niego na środku zbiornika, ale stwierdziłem, że nie jest tak źle (standardem przy takich grupach jest już np. rozbite szkło czy gaszone w plastikową obudowę papierosy)i w dziesięć minut to osuszę. Oddałem zostawione pod zastaw dokumenty i pożegnałem się z ledwie już utrzymującymi pion panami, po czym zacząłem obsługiwać klientów, którzy właśnie przyszli.
Gdy odwróciłem się w stronę pomostu, zobaczyłem grupę łysych, którzy ledwie trzymając się na nogach, sami czyścili rowerki, którymi pływali. Znaleźli leżące na pomoście gąbki i butelki do wybierania wody i uznali, że nie ma sensu, bym po nich sprzątał. Po tym jeszcze raz podziękowali (wtrącając jedną czy dwie przyjacielskie "ku*wy") i odeszli.
Dla porównania tego samego dnia obsługiwałem pięć par, które przyjechały wypoczywać nad wodą w:
panowie) krytym, najczęściej skórkowym obuwiu i lnianych spodniach lub śnieżnobiałych dżinsach
panie) krytych butach lub sandałkach ze skarpetkami, jasnych, długich spódnicach, najczęściej do ziemi
które miały pretensje, że wypływając na środek zalewu kajakiem lub rowerkiem ZMOCZYŁY i/lub ZABRUDZIŁY SOBIE BUTY I UBRANIE, i że to oczywiście MOJA WINA, BO SPRZĘT POWINIEN BYĆ ABSOLUTNIE SUCHY! I, standardowo - JAK SIĘ WODA NALEWA (czyt. chlapie, gdy jest fala) TO ZNACZY, ŻE SPRZĘT PRZECIEKA I POWINIENEM ODDAĆ PIENIĄDZE ZA NARAŻENIE ICH BEZPIECZEŃSTWA, BO SPRZĘT NIESPRAWNY!
*Nabombieni jak Messerschitty.
Wypożyczalnia Sprzętu Pływającego
Ocena:
208
(220)
‹ pierwsza < 1 2
« poprzednia 1 2 następna »