Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Lili635

Zamieszcza historie od: 12 grudnia 2014 - 17:14
Ostatnio: 15 marca 2017 - 15:04
  • Historii na głównej: 4 z 4
  • Punktów za historie: 1310
  • Komentarzy: 9
  • Punktów za komentarze: 59
 

#77525

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W sklepie z tanią odzieżą zdarza się wiele piekielnych sytuacji, niekiedy bywa też całkiem śmieszne.

1. Zastanawialiście się kiedyś skąd pojawia się towar w sklepie? Otóż, 99,9% ubrań, to dary ze zbiórki odzieży. Najżyczliwsi są ludzie z Wielkiej Brytanii, oddają oni najporządniejsze, markowe i modne ubrania na szczytny cel, drugie miejsce zajmują Szwedzi. Pozostały 0,1% to wkład szefów, czyli ich własne ubrania, ewentualnie wyzbierane od rodziny. Jeśli ktoś uważa, że to nieopłacalny interes bardzo się myli, kupuje się na targach wór za 20-50zł, a suma sprzedanych z niego ubrań (w zależności co jest w środku) wynosi około 300-400zł. Niekiedy nawet robiło mi się przykro, rozpakowując siatki z logiem fundacji charytatywnej.

2. Ludzie potrafią kupić wszystko. Dosłownie wszystko. Używana bielizna, poplamione, podarte ubrania, podziurawione buty - przecież jak za złotówkę to grzech nie kupić! (najbardziej mnie dziwi fakt, że najgorsze szmaty kupują nawet bogatsze osoby, ale to już bardziej z uzależnienia)

3. Po ile dzisiaj. Poiledzisiaj. Nie pracuję tam już bardzo długo, ale wciąż to zdanie szumi mi w uszach. Szmaciarnie przeważnie działają w tzw. "tygodniówkach", czyli:
Poniedziałek - nowy towar. Wtorek - minus 30%. Środa - minus 40% ... Sobota - wszystko po 1zł i koło się zamyka.
Wymysłem szefowej było rozwieszanie po sklepie karteczek z informacją o aktualnej obniżce... 10 karteczek w strategicznych miejscach plus na witrynie, przy kasie, na manekinach i z tyłu budynku. Przekonałam się już, że starsze osoby nie są w stanie czytać niczego innego poza Chwilą Dla Ciebie, więc powtarzałam po kilkadziesiąt razy dziennie poiledziaj, nierzadko jednej i tej samej, starszej osobie.

4. Mohery i matki z dziećmi. Te dwa typy są najgorsze, a zarazem najśmieszniejsze. Ze względu na czas, jakim dysponują w ciągu dnia, stworzyły istny schemat. Przychodzą rano, oglądają, wychodzą. Po obiedzie przychodzą, oglądają te same szmaty i wychodzą. Przychodzą ponownie przed zamknięciem pooglądać, ewentualnie coś kupią. Codziennie.

5. W szmaciarniach żadnych ubrań się nie wyrzuca (ani nie pierze!, jak sądzą niektórzy). Odczuliście może kiedyś deja vu oglądając sukienkę? Zgadza się, była w sklepie 3 miesiące temu, ale nikt jej nie chciał kupić, to też trafiła do czyśćcowego zaplecza, by później ją znów wywiesić (dotyczy to 40% ubrań).

6. Ludzie oddający ubrania na ten jakże szczytny cel, wrzucają wszystko. Brudna bielizna, zabawki, garnki, drobne sprzęty elektroniczne, książki, kosmetyki, wibratory, erotyczny strój pokojówki, buty o rozmiarze 50 - i mój ulubieniec - cała garderoba dla człowieka słonia, czyli majtki i spodnie mające 1m (jeden METR) w pasie, a więc 2 metry w obwodzie i bluzki XXX....XL

7. Szefowa znała tylko podstawowe marki takie jak Lacoste, Gap, Adidas i Nike. Dlatego też można było wyłapać oryginalne Vansy za 15zł, Crocsy za 5zł i Emu za 20.

8. Gdy macie podobny rozmiar do kasjerki, czyli do mnie, bądźcie pewne że wszystkie perełki wyłapałam :D

Ulżyło mi, więcej grzechów nie pamiętam, nigdy więcej :)

sklepy

Skomentuj (55) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 330 (400)

#77514

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielna pierwsza praca - a jakże.
Miejsce: szmaciarnia, mała miejscowość.

1. Zarobki.
6zł/h. Dodatkowo zaniżanie zarobionych przeze mnie pieniędzy w umowie, jeśli właściciel raczył taką w ogóle dać.

2. Magiczny zeszyt.
Miałam odgórny nakaz, a raczej zakaz wbijania wszystkiego na kasę. Istniał zeszyt, do którego wpisywało się kwoty nienabijane w kasę.

3. BHP.
Brak ciepłej wody, brak mydła, a papier toaletowy musiałam organizować sobie sama. Dodatkowo, gdy porządnie rozcięłam palec, miałam do dyspozycji chusteczki i taśmę klejącą.

4. Zima.
W sklepie temperatura maksymalna, jaką mogła z siebie dać stara farelka, wynosiła 12 stopni. 11 godzin bez większego ruchu. Nie pomagały najcieplejsze kurtki i dwie pary skarpetek.

Co więcej, byłam traktowana jak służąca, nierzadko załatwiając prywatne sprawy szefów. Musiałam wykonywać wszystkie zachcianki piekielnej szefowej, np. przed zamknięciem, poukładać wszystkie ubrania kolorystycznie. Byłam młoda i głupia, dziś już nie podpiszę żadnych dokumentów, które nie są zgodne z rzeczywistością.

Swoją drogą, miejsce takie jak szmaciarnia jest bardzo piekielne, nie tylko pod kątem pracy. Jeśli kogoś ta tematyka zainteresuje, bardzo chętnie napiszę kolejną część :)

sklepy

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 195 (249)

#64800

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jaworzno to bardzo piekielne miasto.

Znajomy mojej mamy (nazwę go Karol) przeprowadził się z jednego ze śląskich miast do Jaworzna. Zamieszkał oczywiście na wielkim osiedlu.
Problem wiecznie tam istniejący dotyczy miejsc parkingowych...

Karol, starszy pan, w pierwszych dniach mieszkania na osiedlu parkował tam, gdzie było miejsce, czyli zaraz pod blokiem - bo i po co miał parkować kilkanaście metrów dalej swój mały samochód i męczyć niemłode już nogi.
Parę dni później na aucie pojawiły się rysy. Potem gwóźdź w oponie. Ale to, co pojawiło się trzecim razem, całkowicie przechodzi ludzkie oczekiwania.

Karol szedł rano do samochodu jak zawsze. Zbliżając się do auta, spotkał (S)ąsiada:

(S): Dzień dobry panu... wie pan co, niech pan uważa na klamki...
(K): ? Ale jak to?
(S): Parkuje pan od jakiegoś czasu na miejscu Piekielnego Kowalskiego, na pana miejscu bym uważał z klamkami.

Gdy Karol to przemyślał, sąsiada już nie było, ale postanowił przyglądnąć się autu i klamkom.
Okazało się, że Piekielny Kowalski wysmarował wszystkie klamki od wewnętrznej strony... GÓ*NEM.

Gwoździe i obsmarowanie gó*nem klamek okazało się lepszym rozwiązaniem, niż zwykła rozmowa dotycząca przypisanego miejsca parkingowego. Od tamtej pory, Karol zostawia auto wyłącznie na płatnym i chronionym parkingu.

Śląsk parking

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 407 (501)

#63366

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wybrałam się z chłopakiem do Wrocławia, ot tak, żeby pozwiedzać. Miasto piękne, a co za tym idzie - pełno turystów.

Przed odjazdem chłopak musiał jednak skorzystać z toalety. Chodzimy po nieznanym nam Wrocławiu w poszukiwaniu szaletu miejskiego - udało się! Odnaleźliśmy mini-szalet, wyłącznie dla mężczyzn i były w nim wyłącznie pisuary. Było kilka minut po godzinie zamknięcia, ale chłopak postanowił wejść do środka.
Po przekroczeniu progu, (C)hłopak słyszy głos (P)ana.

(P): Panie! Nie wchodź pan!
(C): Zamyka już pan? Chciałe..
(P): Nie, nie zamykam... To nie o to chodzi.. Eh, nas*ali do wszystkich pisuarów! Muszę to posprzątać...

Chłopak nie wiedział co powiedzieć.

Wiem, że jak jest grubsza potrzeba (szczególnie podczas zwiedzania), to jest duży problem, ale niekiedy trzeba zachować trochę kultury. Pan musiał posprzątać czyjeś gó*na, a dostaje za to pewnie gó*niane pieniądze... i obstawiam, że takie niespodzianki są zostawiane codziennie.

Pisuary

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 500 (544)

1