Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

PannaKota

Zamieszcza historie od: 2 września 2012 - 10:42
Ostatnio: 26 lipca 2013 - 3:35
O sobie:

Niepoprawny historyk sztuki, namiętna pani amazonka na kurduplowatym koniku rasy hucuł tudzież zdziczałym, lśniącym ogierze achał-tekińcu.
Samozwańcza mistrzyni zakonu Asasynów.
Gryzie.

  • Historii na głównej: 0 z 1
  • Punktów za historie: 229
  • Komentarzy: 9
  • Punktów za komentarze: 38
 

#53075

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Siedząc ostatnio kilka dni w domu miałem okazję odbierać dziesiątki telefonów od różnych firm z zaproszeniami na pokazy, spotkania, degustacje itp. Oczywiście za każdy razem pytam, skąd pan/pani ma numer (telefon stacjonarny, zarejestrowany na ojca, numer zastrzeżony). Niemal za każdym razem padała odpowiedz "z książki telefonicznej".

Hm, ciekawe, od kiedy numery zastrzeżone są w książce telefonicznej - na to zwykle padała odpowiedź, że ze starej książki telefonicznej (bzdura) lub "komputer wylosował" (a skąd miał w bazie?). Zazwyczaj w bazie był też sam numer, a dzwoniący nie potrafili odpowiedzieć na proste pytanie "a do kogo pan/pani dzwoni?" - nie byli w stanie podać nawet nazwiska.
Jednak wczoraj padł rekord chamstwa:

Po dłuższym przekomarzaniu jak wyżej i mojej prośbie (do tej pory rozmowa dość grzeczna) o usunięcie numeru z bazy i zaniechanie dzwonienia, usłyszałem: "jak pan nie chce, żebyśmy do pana dzwonili, to niech pan zlikwiduje numer". Szczerze mówiąc rzadko brakuje mi riposty, ale tym razem po prostu zwątpiłem, czy dobrze słyszę i czy można być aż tak bezczelnym.

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 416 (488)

#39623

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Każdy, kto pracuje w biurze wie, że drukarka psuje się zawsze, gdy jest niezbędna. U nas podobnie.

Dzisiaj, wybija godzina zero, czyli trzeba wydrukować wszystkie raporty i można w podskokach udać się do domu. Podchodzę do naszej kochanej drukarki, a tam magiczny komunikat: "Zacięcie papieru w sektorze 3".

Już wiedziałam, że będzie źle. Otworzyłam sprzęt i patrzę. Patrzę i niewiele widzę. Zawołałam więc kolegę i razem patrzymy. I im bardziej patrzymy, tym bardziej nic nie widzimy.

Podeszło jeszcze kilku facetów. I jest! Ktoś wyciągnął wciągniętą kartkę, ktoś powycierał proszek, ktoś pozamykał wszystkie zabezpieczenia. Super. Działa.

A raczej powinna działać, bo niby działa, ale nie drukuje. Zeszło się jeszcze kilka osób i właściwie to pół departamentu stoi i duma nad naszym sprzętem. Tu ktoś sprawdzi papier, tu wyłączy i włączy. Ktoś coś skserował, no ale nie drukuje. Nawet nasz szef się przyłączył. Operacja trwa już z 20 minut, a my wszyscy już myślami na własnej kanapie.

Wtem z gabinetu wychodzi Szef Wszystkich Szefów (Niemiec). Warto zauważyć, że gdy Szef Wszystkich Szefów przemierza korytarze firmy, to ich krajobraz zmienia się niczym po przejściu Dementorów.

Więc Szef Wszystkich Szefów podchodzi do zbiegowiska i pyta angielszczyzną z piłującym germańskim akcentem what actually is happening here. Odpowiedź, że nie drukuje i gdybamy tu sobie.

Szef Wszystkich Szefów wpadł w oburzenie, że z bandą debili pracuje, bo nikt głupiej drukarki nie umie naprawić, więc podchodzi do sprzętu energicznie naciskając guziczki i szprechając do siebie. Drukarka jednak pozostaje niewzruszona. Męczy się męczy i jak nie warknie:

[SWS] Print, print k*rwa! - i kopie maszynę, która sekundę później wypuszcza pierwszy gotowy raport.

Co władza, to władza.

korpo

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1570 (1658)

1