Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Pawello

Zamieszcza historie od: 23 grudnia 2011 - 1:47
Ostatnio: 19 września 2014 - 20:54
O sobie:

Ot, student.

  • Historii na głównej: 6 z 16
  • Punktów za historie: 4394
  • Komentarzy: 59
  • Punktów za komentarze: 135
 

#40194

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Uwielbiam PKP!
Miałem jechać z Poznania do Bydgoszczy z przesiadką: do Inowrocławia InterRegio, dalej zwykłym Regio. Czas przejazdu: 2:15, co oznacza, że połączenie bez "udziwnień". Idę do kasy:
[Ja]: Poproszę studencki interregio do Inowrocławia, regio z Inowrocławia do Bydgoszczy
[Kasjerka]: Interregio do Inowrocławia?
[J]: Tak.
[K]: A dalej?
[J]: Regio do Bydgoszczy.
[K]: Regio z Inowrocławia?
[J]: No tak..
[K]: Normalny?
[J]: Studencki.
[K]: Czyli studencki regio do Inowrocławia i interregio do Bydgoszczy?

Cierpliwy byłem, wytłumaczyłem! Aczkolwiek taki "ping-pong" jest męczący. Ok, bilet kupiony, zapłacone.

Coś nie tak, jakoś tak drogo ten bilet wyszedł... Popatrzyłem na bilet, niby jest ok: klasa się zgadza, zniżka też, przewoźnik też, typy pociągów też, stacje też. Chowam do dokumentów (aby to zrobić musiałem złożyć bilet na pół, co mogło okazać się kluczowe). Coś dalej nie daje mi spokoju. Wyjmuję z powrotem bilet i... owszem, stacje docelowe, ale dlaczego Pani chciała mnie wysłać przez Toruń i Grudządz, tego już pojąć nie mogłem. Długość trasy 344 km zamiast 152. No cóż, wracam do kasy, mówię co jest, pytam. Może TGV w Polsce zbudowali i 344 km w 2:15 da się przejechać?

[J]: Przepraszam, bo tu chyba błąd jest (wyjaśniam sytuację).
[K]: A czemu bilet pognieciony?! Jak ja widzę bilet pognieciony, to zaraz chora jestem! Co to za zwyczaje są?!
[J]: Przepraszam bardzo, chowałem i musiałem złożyć. (uśmiech nr 5)
[K]: No dobrze.. Ale o co Panu chodzi? Jest interregio i regio i do Bydgoszczy.
[J]: Ale to połączenie ma mieć 152 km, a nie 344. Na pewno nie jest przez Grudziądz!

(Dla niejeżdżących PKP: Pan konduktor na trasie Inowrocław-Bydgoszcz wystawiłby mi 150 złotych opłaty dodatkowej za jazdę bez ważnego biletu, plus musiałbym kupić ważny bilet. Stacje się zgadzały, ale miałem bilet na inną trasę, więc zgodnie z regulaminem miałby rację. Ponadto okazało się, że przepłaciłem ponad 10 zł).

Kasjerka pobuntowała się jeszcze trochę, ale w końcu przyjęła do wiadomości, drukuje mi nowy bilet i...

[K]: 14,50 proszę!
[J]: Nie rozumiem?
[K]: No za bilet musi Pan zapłacić!
[J]: Ale ja już płaciłem, to raczej Pani powinna mi oddać różnicę.
[K]: Tamten bilet jest pognieciony, więc ja go nie mogę uznać! 14,50 proszę!
[J]: Bilet pognieciony również ulega zwrotowi, gdyż nie jest zniszczony w rozumieniu Państwa regulaminu...

No dobrze, Pani kasjerka pomyślała, pomarudziła, policzyła, oddała. Ufff... Ja rozumiem, że ktoś może nie wiedzieć, że do Bydgoszczy z Poznania nie jedzie się przez Toruń i Grudziądz. Rozumiem, że można się pomylić. ALE: kasjerki mają obowiązek pytać się o rodzaj połączenia po to, aby takich pomyłek unikać. Pytają się, aby sprawdzić na rozpiskach połączenie, o którym mówi klient i wydrukować bilet na właściwą trasę. Po drugie: czy bilet złożony na pół to bilet pognieciony i zniszczony? No błagam...

Dworzec Poznań Główny

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 420 (520)

#38499

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia będzie typowa, nienadzwyczajna ani nie odkrywcza. Powrót z wakacji samochodem. Środek nocy, droga krajowa gdzieś na jakiejś wsi. Innymi słowy nieoświetlona. Moja piekielność polegała na tym, że byłem na nogach od 7 rano, a za kółkiem 12 godzin. Tak, wiem, że nie powinienem. To jednak nie usprawiedliwia innych uczestników ruchu...

Zacząłem w pewnym momencie doganiać tira. Uznałem, że to świetna sprawa, bo muszę tylko uważać w sytuacji, gdyby zaczął hamować, a całą resztą mogę się nie przejmować. Nagle coś mi "zatańczyło" na jego tylnych światłach. Przestraszyłem się, że przeholowałem i mam już mroczki przed oczami ze zmęczenia, w związku z czym zwolniłem do 40 czy 50 km/h. Chwilę potem zobaczyłem rowerzystę... na środku pasa ruchu, nieoświetlonego.. nie wiem do dzisiaj, jak minął go tir. Być może wcale go nie zauważył, a rowerzysta zwiał gdzieś na bok, nie wiem. Ja odbiłem automatycznie na lewo, a potem tylko dziękowałem Bogu, że nic nie jechało z naprzeciwka.

Dzięki głupocie, być może po części swojej, mogłem zabić człowieka. Tym niemniej: rowerzyści, noście kamizelki odblaskowe!!

Ot droga krajowa

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 443 (517)

#27209

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia Bea (piekielni.pl/26387) przypomniała mi moje przygody z sąsiadami z bloku... jednak jako nawykły do tego od urodzenia, nie robi to na mnie większego wrażenia. Najbardziej zapadły w pamięci te nieco "intymniejsze".

Ano mieszkałem kiedyś w pięknym, 10-piętrowym wieżowcu. Smukły, szary, bliźniaczy do kilkunastu wokół. Takie wieżowce mają zazwyczaj kilka wspólnych "szybów". Innymi słowy np. gdy wyjmę luźny fragment ściany w toalecie i wystawię głowę, to mogę pogadać sobie z dowolnym sąsiadem, który zrobi to samo. Pewien sąsiad nie robił sobie problemu z "prospołecznych" toalet i kilka razy DZIENNIE kochał się, sam, ze sobą, głośno... bardzo głośno. Zwłaszcza podczas porannego korzystania było to "ciekawym" sposobem na odegnanie snu. :)

W kolejnym mieszkaniu (tym razem nie wieżowiec, bo tylko 5 pięter, ale za to dłuuuuugaśny blok) nie było niestety łóżek, więc wraz z ówczesnym współlokatorem przywieźliśmy materace. Z uwagi na zimę, zająłem strategiczne miejsce koło kaloryfera. To był błąd, jak się okazało. Codziennie (tak, codziennie) zasypiałem wśród wrzasków sąsiadów z dołu (po głosach wywnioskowałem, iż było to trio dwie panie i jeden pan). A wrzaski były konkretne: "ty ch*ju, ty szm*to, spierd**aj" itp., itd. Do tego dochodziły często odgłosy uderzeń, tłuczonego szkła itd. Jednocześnie mili sąsiedzi codziennie budzili mnie o 6 rano (z zegarkiem w ręku) jak najgłośniej oznajmiając wszystkim wkoło, że już się pogodzili i niezmiernie się kochają... w dosłownym tego słowa znaczeniu.

Ot, małe piekielności dnia codziennego w blokach. Miłość wylewa się z mieszkań regularnie. :)

Bloki :)

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 432 (500)

#26115

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mało piekielne, bardziej śmieszne, stąd krótko i na temat.

Przygotowałem e-learning dla jednej dużej firmy, co oznaczało m.in. stworzenie kilkuset kont dla każdego pracownika. Mrówcza, odmóżdżająca robota, oraz prawdopodobieństwo niepopełnienia błędu bliska zeru. Prośba do wszystkich pracowników, aby kontrolnie się zalogowali i dali znać, jakby zalogować się nie dało. Myk polegał na tym, że loginem było imię i nazwisko BEZ POLSKICH ZNAKÓW.

Po dwóch dniach dostałem wszystkie informacje, poprawiłem nieliczne na szczęście błędy. Wysyłam info zwrotne wraz z prośbą o kontakt jednej użytkowniczki, na koncie której błędu znaleźć nie mogłem. Po kilkunastominutowej rozmowie pełnej zgrzytów, niedomówień, zniecierpliwienia i wielokrotnym pomstowaniu na moje kompetencje, kompetencje firmy, platformę internetową itp., itd., w końcu...

Pani miała na imię Róża. A skoro bez polskich znaków, to wpisywała login "Rurza"...

Szczęśliwie udało mi się pożegnać i rozłączyć zanim ryknąłem śmiechem. :)

Praca

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 948 (980)

#24122

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O policjantach i bandytach.
Miejsce akcji: osiedlowa uliczka schowana głęboko pośród bloków.
Czas akcji: około 3 w nocy.

Pawello wraca sobie z dziewczyną z imprezy. Popełniają przestępstwo w postaci przejścia przez ulicę w miejscu niedozwolonym. Fakt, mogło to się skończyć tragicznie przy natężeniu ruchu ulicznym ok. 1samochód/godzinę. Czujni policjanci skryci wcześniej w mroku włączają koguta, długie (!) światła i kaskadersko podjeżdżają, aby złapać przestępców na gorącym uczynku. Rozpoczyna się wymiana zdań co do szkodliwości społecznej czynu oraz jego kwalifikacji (ja pasów w promieniu 100 metrów nie widziałem, policjanci owszem, niestety nikt nie miał miarki i ciężko było stwierdzić, kto ma rację).

Wtem z radia wydobył się głos obwieszczający, iż ktoś ma podjechać bardziej niż szybko do klubu, gdzie widocznie rozpoczęła się bardziej widowiskowa "wymiana zdań". Zgłoszenie było chyba skierowane do "naszych" policjantów, bo jeden odpowiedział dyspozytorni "Nie teraz, mamy interwencję".

Mam nadzieję, że jeśli kiedyś będę zmuszony wzywać pomoc do ratowania zdrowia lub życia, panowie policjanci nie będą zajęci równie wielkimi interwencjami... Ostatecznie puścili nas nawet bez pouczenia. A jak to śpiewał pewien zespół "łapać prawdziwych przestępców trochę strach, a nuż nie daj Boże któryś zna swój fach..."

Osiedle

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 617 (651)

#21474

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historie o piekielnych kasjerkach zainspirowały mnie do opowiedzenia jednej ze swoich. Od kilku lat studiuję i regularnie raz na dwa tygodnie jeżdżę do domu pociągami, a oprócz tego lubimy z dziewczyną kupić bilet weekendowy i wsiąść do pociągu byle jakiego... tylko wtedy nigdzie się nie spóźnimy :-)
Historia miała miejsce w Warszawie.

Pierwsze wrażenie, podczas pierwszego w życiu pobytu na Warszawie Centralnej - jak na większości dworców. Szukałem jakiegoś połączenia do Trójmiasta, ale... nad kasami rozkład, przy peronach innych rozkład, na wydruku z Internetu jeszcze inny. No to do Informacji! W końcu pociągi międzynarodowe tu jeżdżą, sporo obcokrajowców, na pewno pójdzie szybko i sprawnie...

Przede mną [D]ziewczyna z mapą, jak się okazało jedynie angielskojęzyczna i Piekielna Pani z Infomacji (PK):
[D]: Good morning, can you tell me how can move to (jakaś miejscowość pod Wawą, pokazała na mapie).
[PK]: Gdzie mi pani z tą mapą! Co pani? Polskiego zapomniała?! O co pani chodzi?!

No cóż.. postanowiłem się wtrącić.

Ja: Przepraszam, to może pani mi powie, jak ta pani ma tam dojechać, to ja przetłumaczę?
[PK]: No przecież TAM musi iść! (potem się okazało, że chodziło o drugi dworzec w tym samym budynku, skąd podobno odjeżdżają pociągi Kolei Mazowieckich)
Ja: Przepraszam, ale jestem tu pierwszy raz i musi mi pani dokładnie wytłumaczyć, to od razu przetłumaczę. (przy okazji szybkie 3 słowa do [D], żeby wiedziała, co się dzieje)
[PK]: No schodami!
Ja: Gdzie schodami?
[PK]: No na peron!
Ja: Który peron?
[PK]: Drugi, a który?
Ja: Przecież mówię pani, że jestem tu pierwszy raz i nie wiem, jak się należy poruszać. I na tym peronie będzie pociąg?
[PK]: No musi przejść na drugi dworzec!

Rozmowa trwała jeszcze kilka minut. Byłem zażenowany, że pani Z INFORMACJI nawet Polakowi informacji udzielić niestety nie umie. W końcu udało mi się (zdrowo purpurowemu na twarzy ze wstydu i zdenerwowania) wytłumaczyć dziewczynie, gdzie ma się udać.

Wisienką na torcie było pomrukiwanie pod nosem (ale tak, żeby wszyscy słyszeli) pana za mną, który uważał, że osoba, która nie wie o drugim dworcu na Centralnym, powinna zostać wyeliminowana ze społeczeństwa, jako nieprzystosowana do życia...

Warszawa Centralna

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 591 (619)

1