Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Salemone

Zamieszcza historie od: 11 maja 2011 - 10:08
Ostatnio: 6 lutego 2016 - 14:53
O sobie:

Zła. Wredna. Niedobra. Menda społeczna. ect ect

  • Historii na głównej: 6 z 16
  • Punktów za historie: 4198
  • Komentarzy: 361
  • Punktów za komentarze: 2284
 
zarchiwizowany

#61344

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Za długo spokoju człowiek mieć nie może, prawda?

Przyszło mi pracować w drogerii. Miejsce samo w sobie świetne, ekipa zgrana, klienci w większości przesympatyczni. No właśnie, w większości. Przychodzi dziś klientka. Pani z gatunku tych starszych. Dzierży w dłoni farbę do włosów i szuka pomocy. No to ubieram na twarz uśmiech nr 17 (to ten z gatunku tych sympatycznych) i pytam się w czym pomóc.

[K]lientka: Pani bo ja tu mam farbę i ona jest z amoniakiem, a on mnie uczula i potrzebuję bez, a tu na ulotce pisze, że kolory jakieś tego amoniaku nie mają.

Przyznam, zdębiałam, z tego co pamiętam każda farba tego producenta ten amoniak miała, ale jako, że jestem tylko człowiekiem i mam prawo się mylić, biorę od pani farbę i zerkam w tą nieszczęsną ulotkę.

[J]a: Proszę pani ale tutaj owszem jest informacja, że niektóre kolory nie zawierają pewnych składników, ale niestety nie jest to amoniak tylko inny ważny składnik (z serii tych, co można sobie język na supeł zawiązać przy wymawianiu). Więc niestety ale mogę jedynie pani poradzić inną farbę zawierającą pochodną amoniaku (tych bez amoniaku nie ma, nie oszukujmy się)
[K] Pani ale przecie ja widzę (tak, tak, "przecie")
[J] Proszę pani, tam jest przecinek i wymieniony ten drugi ważny składnik i to jego właśnie nie mają wymienione później kolory
[K] Pani przecie ja widzę (no zapętliła mi się kobiecina)
[J] (głęboki oddech) Nie proszę pani, to nie o brak amoniaku chodzi, wszystkie farby tego producenta go mają.
[K] Co mi pani tu gada
[J] Dobrze proszę pani, ja się spierać nie będę, ale uprzedzam, że kupuje pani tą farbę na własną odpowiedzialność.
[K] Ale ja wymienić chciałam!
[J] Dobrze nie ma problemu, poproszę paragon (tak, muszę mieć dowód zakupu bo to inne kody i trzeba zrobić zwrot i wydać inną)
[K] Ale ja nie mam...
[J] (wietrząc kłopoty)No to proszę wrócić z paragonem, ja inaczej wymienić nie mogę, obowiązują mnie zasady narzucone przez szefa.
[K] Pani, co mi tu pani pieprzysz, ja 20 lat w handlu przepracowałam, co mi będziesz mówić, że nie możesz
[J] Ja panią rozumiem, ale ja za to finansowo odpowiadać nie mam zamiaru, więc pani nie pomogę.
[K] Ja tu ostatni raz zakupy robię!
Uśmiecham się zatem grzecznie w duchu się modląc by swe groźby spełniła i odchodzę do wcześniejszych zajęć. Pani długo w sklepie nie pobyła, wyszła po chwili i już chciałam odetchnąć z ulgą ale coś mnie tknęło i podeszłam do półki z farbami. I tak jak się spodziewałam, na półce w miejscu tej zamiennej farby stała ta, którą przyniosła [K]. Farby mają numerki i są nimi posortowane, więc łatwo było mi podmiankę zauważyć. Po prostu bezczelnie zamieniła sobie i wyszła

A żeby ją wysypało na łbie za karę.

drogeria

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 235 (313)
zarchiwizowany

#49363

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Świeżynka, dosłownie sprzed kilku godzin.

Korzystając z ładnej pogody wybrałam się z dziecięciem na spacer. Wracając JJ poprosił, aby zajrzeć na pobliski plac zabaw. A co tam zobaczyłam... Cóż, myślę, że najlepszym wytłumaczeniem będzie mail, jaki otrzymały ode mnie Straż Miejska, Urząd Miasta i lokalna gazeta.


"Chciałabym poruszyć pewną sprawę. Mianowicie wybrałam się z synkiem na plac zabaw na os. Piekielnym*. To co zastałam na jego terenie mnie zszokowało! Na środku przestrzeni była usypana górka butelek po alkoholu którą to szybko przejęły dzieci i zaczęły się tym brudnym szkłem bawić. To niedopuszczalne, aby w takim miejscu można było znaleźć coś takiego! Część z nich była już potłuczona, lecz zostały wyzbierane przeze mnie i mojego znajomego. Niektórych jednak nie mogłam zabrać gdyż bawiły się nimi obce mi dzieci a wolałam uniknąć awantury ze strony rodziców i babć, że zabieram dzieciom zabawki. Pominę już fakt, że żadna z obecnych tam osób nie schyliła się po żadną butelkę. Duże ilości drobnego szkła są zmieszane z piaskiem. Ale to nie jedyne "artefakty" jakie można było tam znaleźć Widać było również duże pozostałości po sylwestrowych (!) fajerwerkach. Proszę mi wyjaśnić, jak to jest, że w miejscu w którym bawią się dzieci można znaleźć takie "skarby"? Od czego jest w takim razie straż miejska i służby porządkowe? Przecież strach iść z dzieckiem w takie miejsce. Place zabaw miały nieść radość, a sieją grozę... Wieczorami łatwo spotkać grupki młodzieży pijących alkohol, po czym pozostałości widać na załączonych zdjęciach."


A oto zdjęcia:
https://www.dropbox.com/s/wjz046wz0t7gfq9/2013-04-15%2015.29.58.jpg


https://www.dropbox.com/s/d8qscisx1kb5o7g/2013-04-15%2015.30.16.jpg


Powiedzcie, jak tak można? Z tego co wiem, podobnie wygląda niemal każdy plac w mieście.

Plac zabaw

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 53 (269)
zarchiwizowany

#41424

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Niedawno dowiedziałam się, że szwagier z żoną organizują przyjęcie z okazji 10 rocznicy ślubu. Nic dziwnego niby gdyby nie fakt, że uparli się aby zorganizować owe przyjecie w miejscu ślubu, które jest dość drogie. Ale przecież na wszystko jest sposób prawda? Więc i tu się znalazł. Otóż szwagier wpadł na pomysł, że zamiast prezentów mamy sobie opłacić nocleg, alkohol i dojazd. On zapłaci jedynie za salę i jedzenie. Sam nocleg to ponad stówka za osobę.

Przykro mi stwierdzić , ale mnie tam nie zobaczy. Pomijając fakt kosztów. Gdy braliśmy z mężem ślub , ów szwagier z rodziną stwierdził, że się nie pojawi, bo (uwaga!) Oni wynajęli domek na ten czas jakieś 60 km dalej i szkoda im tych trzech godzin, żeby się na ślubie pojawić. O uroczystości wiedzieli znacznie wcześniej, na dodatek nie było wesela, tylko uroczysty obiad, więc na noc z pewnością byliby z powrotem na miejscu.

rodzina

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 172 (224)
zarchiwizowany

#33029

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historyjka o telewizji ze słoneczkiem.

Posiadam od nich dekoder i pakiet, korzystam z tego jednak za granicą, a opłaty robi szwagier. Pewnego dnia telewizję wcięło. No nic, myślę sobie jakieś naprawy czy coś, minie. Ale jeden dzień, drugi, trzeci i nic. Nadal brak TV. Antena ok, kable ok a programów jak nie było tak nie ma. Skończyła się moja cierpliwość i zadzwoniłam do BOKu.

Po przebiciu się przez weryfikację i takie tam inne dowiedziałam się, że uwaga(!) jest zaległość 0,05 zł w fakturach. Smaczku doda fakt, ze nie dostałam żadnej wiadomości o tym że owa zaległość istnieje. A TV zablokowana. Na szczęście po moim wybuchu śmiechu Pani łaskawie zgłosiła do systemu aby TV odblokować, a ja złośliwie spytałam czy mogę wysłać z następną fakturą bo opłata za przelew wyjdzie mnie więcej jak zaległość.

Nadgorliwość gorsza od faszyzmu

telewizja cyfrowa

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 164 (208)
zarchiwizowany

#27615

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mieszkam w Holandii, na można by rzec "Polskim osiedlu". A dokładniej na osiedlu, gdzie 95% mieszkań to mieszkania firmowe- czyli takie, gdzie biura pracy lokują swoich pracowników. Tak więc od godziny 6tej do 17tej osiedle jest praktycznie puste.


Jakiś miesiąc temu zaczęła się seria włamań. Włamano się już do 8 mieszkań. Samo to jest w już piekielne.Ale.

Włamano się do mieszkania mojej koleżanki. Mieszkam obok niej więc byłam tam jak tylko odjechała policja. Nic jej nie ukradziono bo ktoś wypłoszył złodziei. Mnie i męża akurat nie było, więc szczegóły znam tylko z opowieści, ale nie one są tutaj ważne.

Najważniejsze w historii jest to, że policja miała zgłoszone każde z włamań, a mimo to nic z tym faktem nie robią. Gdyby chodziło o osiedle zamieszkałe w większość przez Holendrów to sprawa zapewne wyglądałaby inaczej. A tak? Mimo częstych włamań i to najpewniej przez tą samą grupę (włamania były według "klucza"- mieszkania na parterze, zamieszkane przez Polaków, mniej więcej o tej samej porze) nie ma żadnych patroli policji w ciągu dnia... A śmiem twierdzić że jeśli by były, to złapali by złodzieja dość szybko. Co do braku patroli mam pewność, bo aktualnie jestem w domu i zajmuję się dzieckiem.
Jakimi trzeba być ignorantami, żeby pozwolić na to, żeby okradano ludzi z całego dobytku- dosłownie całego. u jednej znajomej zastali niemal gołe ściany- skradziono nawet używane(!) kosmetyki i ubrania.
Najgorsze jest to że w sumie ciężko postronnemu obserwatorowi stwierdzić czy ktoś kradnie czy się wyprowadza, bo rotacja pracowników jest dość duża.

Strach wychodzić z domu

zagranica

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 106 (182)
zarchiwizowany

#25219

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia nie moja, a znajomej

Jej rodzicom między sobą układało się różnie. Pewnego razu mamusia postanowiła podać tatusia do sądu o rzekome znęcanie się nad nią i najmłodszą córką. Zdarza się prawda? Istotnym faktem było iż tatuś był w tym czasie bezrobotnym i nie stać go było na adwokata. Mamusie natomiast owszem. Tatuś złożył wniosek o adwokata z urzędu i go otrzymał. jak się okazało po jakimś czasie adwokat z urzędu i adwokat mamusi to była jedna i ta sama osoba.

Powiedzcie mi jakim trzeba być chytrym człowiekiem żeby próbować na jednej rozprawie ściągnąć pieniądze za bycie przedstawicielem obu stron.

adwokat

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 95 (181)
zarchiwizowany

#23779

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie chcę wylądować na głównej... Potrzebuje pomocy, a może raczej rady co robić.


krótki rys sytuacyjny:
Moja babcia ma syna, który uprzykrzył i jej i mi życie dość intensywnie. Całą trójką byliśmy do niedawna zameldowani w babci mieszkaniu. Na nasze szczęście "wujcio" zniknął kilka lat temu, a jedynym znakiem życia są pisemka od różnego rodzaju windykacji. Babcia po moich namowach go wymeldowała, niestety pisma nadal przychodzą.

No i tutaj moja prośba:
Co mogę zrobić, żeby tych pism nie było. Tym bardziej, że babcia zamiast je odnosić na pocztę (ciężko jej po prostu, ma już swoje lata) wyrzuca ją, co jest potraktowane jako przeczytanie. Obawiam się , że w końcu odwiedzą babcię szanowni panowie z windykacji. Mnie nie ma na miejscu, więc nie mogę interweniować.

Drodzy Piekielni- Wy się znacie, ja mniej... każda rada się przyda...

poczta windykacja "wujcio"

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 60 (108)
zarchiwizowany

#19327

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/19318 przypomniała mi moje przejścia z księżmi katolickimi.

Po urodzeniu Młodego czas przyszedł na chrzest. Mi osobiście on do szczęścia był niezbyt potrzebny, ale rodzinka nalegała więc niechaj mają. Wszystko ładnie, chrzestni wybrani, termin jako taki ustalony,ceny w restauracjach posprawdzane- jednym słowem czas do Plebana

No i tu się zaczęły schody.
Podejście nr 1:
Na wstępie został mi podany cennik (tak moi drodzy ksiądz w tej parafii ma ustalony cennik na każdy sakrament) ale pominęłam to na początku milczeniem. Doszło do magicznego pytania:

[Ks] Czy macie ślub?
[J] Nie, na razie nie mamy (z akcentem na "na razie")
[Ks] A dlaczego?
[J] Bo mnie na niego nie stać, wszystkie wydatki idą na dziecko, bo to On jest najważniejszy
[Ks] Nie stać Was na ślub czy na wesele?
No to mnie się w środku zagotowało! Stwierdziłam że nie odpuszczę
[J] proszę księdza a da mi ksiądz na ślub? wedle cennika ślub kosztuje około 1000 zł plus zapłacić organiście (a się ceni skubaniec), plus kupić kwiaty do kościoła ( bo taki tam zwyczaj) plus ustrojenie kościoła ( bo tamte kwiaty to tak osobno)
[Ks] ... No dobrze to kiedy?
[J] W pierwszy dzień świąt bożego narodzenia (a był koniec października)
[Ks] A to ja nie wiem to się proszę pytać 15tego grudnia bo jak się 10cioro dzieci nie zbierze to ja nie wiem czy będę robił chrzty...

No to Sal zrobiła takie klasyczne WTF?! Myślę sobie jakim cudem ja mam 15tego pytać jak ja muszę wcześniej wiedzieć, bo przecież restauracja się nie zamówi na ostatnią chwilę. Chatkę mam zbyt małą żeby całą watahę pomieścić.
Nic wstałam wyszłam po drodze kombinując, która pobliska parafia mi chrzest da.

Wymyśliłam dość szybko, bo okazało się że w miejscowości niedaleko jest Ksiądz z powołania (duża litera użyta celowo- mam do niego ogromny szacunek) i udało się załatwić wszystko

Podejście nr2 - po pozwolenie na chrzest w innej parafii

Niestety miałam pecha i trafiłam na tego samego księżulka

[J] Dzień dobry ja po pozwolenie na chrzest w innej parafii
[Ks](pod nosem ale słyszalnie) Do czego to doszło, żeby dzieciom z grzechu chrzest dawać
No i to była granica wszystkiego. Sal wstała i dość donośnie (a głosik szkolony, na uczniach w samorządzie, mocy nabrał solidnej)
[J]Jakim prawem ksiądz odmawia wydania zaświadczenia?! Przecież dziecko to Istota Boża i nie może płacić za grzechy rodziców, a ja wyraziłam wolę wzięcia (chyba tak to się pisze) ślubu, tylko akurat sytuacja mi nie pozwala. Jak ksiądz chce to ja mogę z kurią porozmawiać czy takie coś jest dopuszczalne!

No i księżulkowi się zbladło, pozwolenie wydał bez słowa jakiegokolwiek.

W tej drugiej parafii zupełnie inaczej- po dostarczeniu pozwolenia, przy pytaniu o termin Ksiądz zgodził się bez słowa sprzeciwu. Ba! Spytał czy może ma nam osobną mszę zorganizować, czy może tak w trakcie "sumy". Wszystko poszło doskonale, a z tego co wiem to księżulek nr 1 już ani słowem sprawy nie skomentował,mimo że teściowa była po zaświadczenie dla chrzestnego,który akurat za granicą był.

księża

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 111 (189)
zarchiwizowany

#14691

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mieszkam w Holandii. Nie mam tutaj spotkań z piekielnymi mocherkami, policją, urzędnikami czy tutejszym zamiennikiem PKP. Jednak ostatnio spotkała mnie i mego Przyszłego dość nieprzyjemna sytuacja na stacji benzynowej.

Postanowiliśmy odpocząć nieco w weekend i wybrać się nad morze. Nie do końca wiedzieliśmy jak obsłużyć biletomat więc wybraliśmy się samochodem. Samochód zarejestrowany w Polsce więc "nasze" blachy. No ale! W baku sucho jak na Saharze... Zjazd na najbliższą stację zatankować gaz. Tutaj jak i w Niemczech mają nieco inne wlewy do gazu więc należy zamontować taką specjalną końcówkę aby zatankować. no nic końcówka założona, pertraktacje w kwestii kwoty zakończone jednym słowem czas tankować. Zonk! nie da się... Sprawdzamy czy końcówka dobrze zamontowana...no ok wszystko. Próba nr 2... Niestety. Przyszły stwierdził, że idzie do kasy spytać czy może dystrybutor "spsuty" czy coś.. A w kasie się okazało , że Pan Kasjer nam dystrybutor zablokował bo on nam nie może sprzedać paliwa. Dopiero pokazanie dowodu rejestracyjnego i dowodu tożsamości poskutkowało... Do tej pory omijamy tą stację szerokim łukiem

Stacja benzynowa w NL

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 40 (132)
zarchiwizowany

#9482

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ta historia będzie jak najbardziej pozytywna.Tych którzy takich nie lubią uprzejmie proszę o ominięcie :)

Mieszkam i pracuję za granicą ale co jakiś czas przyjeżdżam do kraju. Chwilowo samochód mamy w naprawie w Polsce (wiadomo, taniej) więc wraz z narzeczonym wybraliśmy się w podróż busem. Wyjazd był około 19tej, więc jechaliśmy całą noc. Gdzieś w środku Niemiec, w środku nocy kierowca zarządził tankowanie i postój. Stwierdziłam że muszę się koniecznie napić kawy - spanie w busach zapełnionych ludźmi jest dość niewygodne, więc potrzebowałam kofeiny.Wtaczam się kompletnie zaspana do kasy i rozglądam się za jakąś kawiarką... Nie zauważająć jej pochodzę do kasy i grzecznie po ANGIELSKU (niemieckiego nie znam i nie chcę znać)pytam:

- Sorry, have you got any coffie?
Na co kasjer spojrzał się na mnie i odpowiedział
-Nie męcz się...Kawa stoi tam.. po POLSKU! i wskazał na ogromną maszynę na monety.

Morał z tego taki że swój swego wszędzie pozna...A ja się nauczyłam żeby się spodziewać niespodziewanego...

Stacja benzynowa gdzieś w środkowych Niemczech

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 21 (213)

1