Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Satsu

Zamieszcza historie od: 11 września 2013 - 19:54
Ostatnio: 24 kwietnia 2024 - 20:31
  • Historii na głównej: 105 z 112
  • Punktów za historie: 30032
  • Komentarzy: 297
  • Punktów za komentarze: 2547
 

#60768

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od kilku lat mam problemy z hormonami, więc co pół roku jeżdżę do endokrynologa na badania. Mój lekarz przyjmuje w dość dużym szpitalu, a wizyty są zapisywane na godzinę.

W szpitalu pojawiłem się jakieś 20 minut przed umówioną wizytą, ustaliłem swoje miejsce w kolejce i czekam. Po około 40 minutach wszedłem do gabinetu. Lekarz mnie zbadał i wysłał na dodatkowe badania (USG i pobranie krwi). Poinformował mnie też, że gdy będę miał wyniki mam wejść do niego bez kolejki.

Po około 2 godzinach wróciłem z wynikami pod gabinet lekarski i poinformowałem czekających, że wracam z badań i lekarz kazał mi wejść bez kolejki. Otwarcie puszki pandory to małe piwo w porównaniu z reakcją na moje słowa. Rozległy się krzyki niezadowolenia, oskarżenia o kumoterstwo, obelgi w moją stronę i inne narzekania. Wszystko to okraszone niesamowitą ilością wulgaryzmów. Niezrażony tym wybuchem zapytałem czy ktoś jest w gabinecie i zacząłem iść w jego stronę. To tylko dolało oliwy do ognia. Nienawistne krzyki przybrały na sile, a dwie panie w średnim wieku postanowiły mnie wypchnąć z korytarza (z taką siłą, że prawie poleciałem jak długi na plecy). Na pomoc przybył lekarz zwabiony krzykami (było na prawdę głośno). Po ogarnięciu sytuacji kazał wejść mi do gabinetu i poczekać.

Ja wszystko rozumiem, ludzie zestresowani przedłużającymi się kolejkami itp. Poza tym jest wielu "cfaniaczków", którzy próbują wymusić miejsce w kolejce. Jednak na drzwiach gabinetu wisiała kartka, na której bardzo dużymi literami było napisane "Osoby wracające z badania przyjmowane poza kolejnością.", a na mojej ręce nadal przyklejony był plaster tamujący krew po pobraniu.

W gabinecie lekarz powiedział mi, że taka sytuacja powtarza się przynajmniej raz na miesiąc i dzięki nim zna chyba wszystkie wulgaryzmy i wyzwiska. Co się dzieje z tymi ludźmi?

słuzba_zdrowia

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 476 (558)

#60462

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój znajomy ma bardzo zdolnego syna. Młody chodzi do drugiej klasy gimnazjum i ma jedną z lepszych średnich wśród swoich rówieśników. Jakiś czas temu zakończył się wojewódzki konkurs matematyczny, w którym syn znajomego dotarł do finału. Nie wygrał, ale zajął wysoką pozycje. Dumny ojciec postanowił spełnić marzenie syna i kupił mu dość drogi telefon.

Następnego dnia młody wziął telefon do szkoły, żeby pochwalić się znajomym. Jednak młodzież trochę się zagalopowała i zachwyt nad telefonem trwał pomimo rozpoczęcia zajęć. Zdenerwowana nauczycielka skonfiskowała telefon. Po skończeniu lekcji młody poszedł, by odzyskać smartfon, jednak nauczycielka stwierdziła, że ma przyjść z rodzicem i dopiero wtedy dostanie telefon z powrotem.

Następnego dnia mój znajomy razem z synem poszli po telefon. Znaleźli nauczycielkę i poprosili o zwrot. Ta jednak zrobiła zdziwioną minę i stwierdziła, że żadnego telefonu nie skonfiskowała. Kłótnia trwała dobrą chwilę i w czasie jej trwania pojawiło się kilka osób z klasy młodego, które potwierdziły jego wersję. Pomimo tego nauczycielka nadal szła w zaparte i wtedy rozległ się dzwonek telefonu. Jeden z dzieciaków zadzwonił na numer młodego w nadziei, że nauczycielka ma go przy sobie i nie wyjęła karty SIM.

Telefon udało się odzyskać, jednak na koncie z około 50 zł zostało 2 zł i na ekranie była okropna rysa. Dopiero z pomocą dyrektorki udało się wyegzekwować rekompensatę za zniszczenia i wykonane połączenia. Nauczycielka nadal pracuje w tej szkole, jednak nie uczy klasy, do której uczęszcza syn znajomego.

Osobiście najbardziej przeraża mnie perfidia tej "nauczycielki". Wiedziała, że jest wielu świadków na to, że zabrała młodemu telefon i pomimo tego postanowiła go sobie przywłaszczyć. Do tego idiotyzmem jest nie wyjęcie karty z kradzionego telefonu, a ona uczy informatyki, więc jakieś pojęcie na temat technologii powinna mieć. Pomijam fakt, że smartfon można namierzyć nawet po wyjęciu z niego karty SIM.

szkoła

Skomentuj (48) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 677 (837)

#58859

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Natchniony historią użytkowniczki Annairu o zniszczonych pisakach postanowiłem napisać swoją, bardzo podobną historię. Miała ona miejsce jakieś trzy lata temu, gdy jeszcze mieszkałem w moim rodzinnym domu.

Znajomy poprosił mnie o złożenie komputera. Dał mi odpowiednią ilość gotówki na podzespoły, plus trochę dla mnie za robociznę. Spędziłem dużo czasu na przeszukiwaniu allegro w poszukiwaniu dobrych części w odpowiednich cenach. Po około dwóch tygodniach wszystko co potrzebne leżało już w moim pokoju. Rozpocząłem prace, ale gdy doszedłem do montowania procesora okazało się, że nie mam pasty termoprzewodzącej (dla ciekawskich jest to pasta nakładana najczęściej między procesor, a radiator w celu lepszego odprowadzania ciepła). Ruszyłem więc do najbliższego sklepu komputerowego. Wtedy nic nie zapowiadało nadchodzącego piekła w postaci mojego czteroletniego kuzyna.

Pod moją nieobecność przyszła moja ciocia z wyżej wspomnianym siewcą zła. Mama była wtedy zajęta sprzątaniem kuchni, ale ugościła ciocię. Oczywiście poinformowała ją, żeby młody nie wchodził do mojego pokoju bo składam komputer i młody może coś zepsuć. Jak się okazało ciocia tą informacje wpuściła jednym uchem i drugim wypuściła bez jej wcześniejszej analizy.

Tutaj małe wytłumaczenie. W moim domu kuchnia jest połączona z salonem, jednak widać z niej tylko część dużego pokoju. Mama uspokojona zapewnieniami cioci, że mały się ładnie bawi, nie zwracała na niego uwagi.

Gdy wróciłem do domu zauważyłem, że drzwi mojego pokoju są uchylone. Zdziwiło mnie to, więc poszedłem sprawdzić. To co ujrzałem załamało mnie. Mój kochany kuzyn siedział tuż przy otwartym komputerze i wlewał do niego wodę (wyjaśnienie, zawsze w pokoju mam jedną lub dwie butelki wody). Koło niego leżał procesor z pogiętymi chyba wszystkimi stykami i wszystkie kable, które już zdążyłem podłączyć.

Porządnie wkurzony i całkowicie załamany (to w końcu nie był mój sprzęt) poszedłem spytać kto wpuścił małego do mojego pokoju. Mama zbladła i z niedowierzaniem spojrzała na ciotkę, a ta z uśmiechem na ustach spytała:

[C]: A co niby takie dziecko może zrobić?
[J]: Na przykład zniszczyć sprzęt za ponad 3000zł!

Tutaj już mojej cioteczce uśmiech trochę zbladł, ale nie byłaby sobą gdyby nie próbowała się wyłgać.

[C]: Chyba nie myślisz, że ci uwierzę, że głupi komputer może tyle kosztować!
[J]: Pokazać cioci faktury? Mam nadzieję, że macie z wujem jakieś zaskórniaki, bo kolega potrzebuje ten komputer za dwa tygodnie.
[C]: No ja nie wierzę! Moja własna rodzina chce mnie oszukać, nie dostaniesz ani grosza! Mati chodź do mamusi, wychodzimy!

Pieniądze odzyskałem, ale nie martwcie się to nie ciocię ruszyło sumienie. Zadzwoniłem do wuja, który zawsze był równym facetem. Przyjechał wieczorem, spojrzał na suszący się sprzęt i zmasakrowany procesor. Do dzisiaj pamiętam rozmowę telefoniczną jaką odbył ze swoją żoną (takich wydarzeń się nie zapomina :D). Na następny dzień przywiózł mi całą kwotę plus kilkaset złotych więcej za to, że kolega dłużej musi czekać na nowy komputer. Ten nie narzekał zbytnio, bo za te kilkaset złotych więcej mogłem złożyć o wiele lepszy komputer.

Co do sprzętu ktoś może napisać, że da się odratować itp. Nie jestem na tyle bogaty by ryzykować spięciem i zniszczeniem podzespołów gdyby się okazało, że dana część nie wyschła do końca.

dom

Skomentuj (83) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 761 (833)

#55396

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jeśli ktoś kiedyś bawił się w web design, to wie ile czasu zajmuje przygotowanie profesjonalnego projektu i pocięcie grafiki tak, żeby nadawała się do zakodowania. Dlatego zawsze najpierw robię konspekt głównej strony. Jeśli się spodoba to zabieram się do przygotowania pełnego zestawu grafik. Jeśli potrzebne są drobne poprawki, to wykonuje je za darmo, natomiast gdy zleceniodawca żąda zmiany znacznej części konspektu, to naliczam dodatkowe opłaty. Oczywiście informuje o tym na samym początku współpracy. Zwykle osoby jak najdokładniej przekazują mi wizję strony internetowej, by potem nie dopłacać (cena różna w zależności od złożoności grafiki). Oczywiście są też wyjątki.

Otrzymałem zlecenie od pewnej małej firmy, w sprawach strony miałem kontaktować się z panią Manager [M]. Już po pierwszej rozmowie wiedziałem, że będę miał dużo pracy i dużo zarobię.

Poinformowałem [M] o moich warunkach oraz o tym, że pewnie będę musiał wykupić, na potrzeby strony, kilka płatnych grafik. Zwyczajowa formułka. Pani Manager oczywiście się zgodziła i przekazała mi swoją wizje strony... "Ma być ładnie i kolorowo.". Nie trudno sobie wyobrazić, że taki strzępek informacji nie wystarczy do stworzenia grafiki. Zacząłem więc wypytywać [M] o chociaż minimalne szczegóły. Po wielu bólach i rozmowach okraszonych narzekaniem "Ja nie mam czasu na bzdury, jestem managerem.", "To ty jesteś grafikiem.", w końcu udało mi się zdobyć na prawdę minimum informacji o preferowanym układzie strony i informacjach jakie mają być na niej zawarte. Przejdźmy do prezentacji kolejnych konspektów.

Konspekt 1.
Strona jest kolorowa i układ odpowiada opisowi [M]. Niestety pani Manager stwierdziła, że to brzydkie i mam zaczynać od nowa. Oczywiście nie podała mi żadnych informacji co jej się nie podoba. Na moje pytania o jakieś sugestie pozostawała głucha. Poinformowałem ją więc o zwiększeniu kosztów i zacząłem prace od zera.

Konspekt 2.
Zmieniłem kolorystykę i układ stron. Reakcja tak jak wyżej, nie podoba się. Jednak tym razem byłem bardziej nachalny jeśli chodzi o szczegóły i sugestie, bo nie mam zamiaru się bawić we wróżbitę i zgadywać preferencji pani Manager. Udało się, zdobyłem informacje, wiem jak strona ma wyglądać (projekt był okropny do czego próbowałem przekonać [M], ale Ona pozostawała głucha na moje argumenty). Poinformowałem panią Manager o wzroście kosztów i zabrałem się do pracy.

Konspekt 3.
Strona wyszła dokładnie tak jak zażyczyła sobie pani Manager. Ona zachwycona (ja nie koniecznie bo chyba nikt nie prosił mnie o takie dziwactwa i strona była po prostu brzydka, ale jak to się mówi klient nasz pan), projekt zaakceptowany. Strona już była praktycznie przygotowana do kodowania, ale otrzymałem e-mail. Stwierdziła, że strona jest nieładna i wysyła mi pomysł na nowy wygląd. Standardowa regułka o wzroście kosztów i do roboty.

Konspekt 4.
Strona wyszła bardzo ładnie, pani Manager zachwycona. Przygotowałem stronę do zakodowania i podałem cenę. Tutaj niestety [M] zrzedła mina, bo nazbierała się ładna suma pieniędzy. Zaczęła się wymiana zdań, której nie będę całej przedstawiał, ale napiszę co z niej wynikało.

Według pani Manager wszystkie poprawki powinny być darmowe (nawet te, które zajmują mi kilkanaście godzin), że nie informowałem jej o wzroście kosztów (na prawdę?), oraz że powinienem od początku wiedzieć jak strona ma wyglądać (i'm fucking diviner). Na moje argumenty oczywiście była głucha i stwierdziła, że nie ma zamiaru mi płacić. Oczywiście wypowiedzi pani manager bardzo odbiegały od kulturalnej rozmowy, ale nie chciałem was zamęczać niepotrzebnymi epitetami, którymi zostałem obrzucony.

Nie miałem zamiaru tego tak zostawić, na stworzenie layout'u dla tej strony straciłem dużo czasu, w trakcje którego mogłem wykonać kilka innych zleceń. Cała korespondencję z panią Manager i wykonane konspekty przedstawiłem szefowi firmy. Ten oczywiście mi zapłacił, ale podczas rozmowy można było wyczuć, że jest bardzo wkurzony na [M]. Nie wiem co się z nią stało, ale w najlepszym przypadku dostała niezły opieprz od szefa :D

A wystarczyło na początku poświecić chwile czasu, przemyśleć i powiedzieć jak ma wyglądać strona. I oczywiście nie być święcie przeświadczonym o swojej nieomylności (patrz konspekt 3).

uslugi

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 441 (491)

#54618

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W tym roku ukończyłem technikum na profilu informatycznym i postanowiłem pójść na studia niestacjonarne (zaoczne), by móc w czasie studiów zdobywać doświadczenie zawodowe. Dostałem się na studia w mieście oddalonym od mojego rodzinnego domu o około 70 km. Znalazłem małe mieszkanie oraz pracę w moim zawodzie. Jedyny problem polega na tym, że pracę mogę rozpocząć dopiero w listopadzie.

W takim wypadku postanowiłem szukać byle jakiej pracy, byle utrzymać mieszkanie przez te kilka miesięcy. Na ratunek przybył przyjaciel rodziny, któremu wiele razy pomagaliśmy i który postanowił nam się w końcu "odwdzięczyć". To temat na inną historię, ale prawda jest taka, że gdyby nie pomoc mojego ojca, to przyjaciel nigdy nie osiągnąłby tego co osiągnął.

Znajomy posiada firmę budowlaną w mieście, do którego się przeprowadziłem. Postanowił mnie na te kilka miesięcy zatrudnić na "zadowalających" warunkach. Jak według niego wyglądały "zadowalające" warunki? 3,50 zł/h i wielkie zdziwienie, że od października nie będę w stanie pracować w soboty. Według niego jeśli mam pracować tak krótko, to nie opłaca mi się płacić więcej.

Koniec końców skończyłem jako dumny pracownik McDonald, jednak da się tu pracować bez studiów humanistycznych :D

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 598 (676)