Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Solid

Zamieszcza historie od: 13 maja 2011 - 20:35
Ostatnio: 16 października 2011 - 19:45
  • Historii na głównej: 2 z 3
  • Punktów za historie: 722
  • Komentarzy: 18
  • Punktów za komentarze: 56
 

#11556

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna historia z ochrony, która pokazuje niestety jak nisko można upaść moralnie...Historia z ubiegłego tygodnia w 100% prawdziwa. Ludzie, którzy to czytają i jednocześnie coś jedzą lub o słabych nerwach radzę przewinąć do następnej historii.

Podczas służby na terenie sklepu, dostrzegłem jak pewna Pani na wiek około 50-55 lat, już dosyć mocno wstawiona pakuje sporą ilość piw do torby. Zgodnie z procedurą musiałem czekać aż przejdzie przez linię kas nie płacąc za artykuły, dopiero wtedy musiałem dokonać ujęcia, w międzyczasie aby pozostać niezauważony, podszedłem do jednej z kas i udawałem że zagaduję kasjerkę, jednocześnie obserwując cały czas tą kobietę. Pani mnie nie zawiodła i czym prędzej chciała opuścić sklep... przez wejście omijając wszystkie kasy, podszedłem więc do niej czym prędzej i poinformowałem standardową regułką o tym czego się dopuściła i poprosiłem o udanie się na zaplecze do kierowniczki sklepu w celu wyjaśnienia sytuacji: J- Ja, K- klientka.

J - Proszę pani, ma pani przy sobie artykuły, za które pani nie zapłaciła bądź zapomniała zapłacić, w tym przypadku musimy udać się na zaplecze w celu wyjaśnienia tej sytuacji.
K - Ale o co chodzi? O piwa..?
J - Tak o piwa.
K - Panie! Ja chciałam zapłacić za nie! Panie ja do domu chciałam zanieść i wrócić z pieniędzmi!

Ja widząc że rozmowa nie ma sensu powiedziałem że wytłumaczy to kierowniczce. Ok zgodziła się. Poszliśmy do pokoju Pani kierownik sklepu i informuję o zajściu. Poprosiłem również klientkę o okazanie ile piw chciała wynieść i ta zaczęła wykładać jedno, drugie, trzecie, piąte, dziewiąte, jedenaste... Oczom własnym nie wierzyłem jak ona to skitrała w tej torebce, no ale w międzyczasie zaczęła bajerować panią kierownik, że szła do domu po pieniążki... Pani kierownik machnęła ręką i powiedziała że wzywa policję, na tą wiadomość szanownej klientce... popuściły zwieracze... Oczom własnym nie wierzyłem (myślałem że coś się wylało) lecz za chwilkę poczułem...

Kierowniczka poleciała po sprzątaczkę, a ja pilnowałem Panią szanowną w tych już coraz "milszych" warunkach... Przyjechała policja i tutaj się zaczyna...

P - Policja, K- klientka
P - Dzień dobry, jaki był powód wezwania?
Opisałem dokładnie sytuację.
K - Panowie, proszę zawieście mnie do domu niech się umyję, bo śmierdzę...
P - Czuć... Proszę pani, za to czego się pani dopuściła będzie mandat karny oraz zbadamy panią alkomatem i zabierzemy na komisariat.
K - Ale ja chciałam zapłacić, ten pan (pokazuje na mnie) mi zabronił.
J - Owszem zabroniłem, przy drzwiach wyjściowych.
P - (już zdenerwowany lub poirytowany) Tak jasne, a czym się pani zajmuje?
K - Nie pracuję, chodzę na szkolenia..
P - Chyba w piciu piwa na czas... Znamy panią dobrze. Pani jest z osiedla XXX, 11 piętro?
K - Tak.
P - Pójdzie pani z nami na komisariat.
Kobieta widząc, że nic nie wskóra grzecznie wstała i już z panią kierownik myśleliśmy, że to koniec tej przygody ale gdzie tam...

Klientka ledwo wstała z krzesła i ...zwieracze popuściły ponownie (tym razem ta twardsza sprawa) Od razu "zapach" był nie do wytrzymania, pani kierownik uciekła do toalety, a ja i policjanci zostaliśmy.
K - Teraz mnie musicie do domu zawieść!
Ja już nie mogłem wytrzymać, a policjanci nie chcieli zabrać do radiowozu... Myślę ładne jaja, zaraz dołączę do kierowniczki. Na szczęście dzielni panowie policjanci wyprowadzili panią tylnym wyjściem ze sklepu i wezwali konwojkę... Do radiowozu jej nie wsadzili...
Mnie zastanawia jak nisko ludzie mogą jeszcze upaść aby się tylko napić...

sklep w jednej z galerii w Rzeszowie.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 602 (672)
zarchiwizowany

#12213

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie o piekielnym lekarzu
Swojego czasu miałem zerwane więzadła w kolanie przednie, tylne i boczne z lewej strony i uszkodzone łąkotki. Leczenie jeśli tak można to nazwać odbywało się o pewnego lekarza nazwijmy go Pan Gbur ( tak był nazywany wśród pacjentów)
PG- lekarz
P - pacjent
dodam że do niego zawsze były duże kolejki (jedyny lekarz od urazów w mieście) więc zawsze te kilka godzin człowiek czekał. razu pewnego jak zwykle cały korytarz ludzi, przyszła i pewna Pani ze świeżym urazem kolana. Owa Pani co jakiś czas kaszlała nie jakoś strasznie, taki normalny suchy kaszel, nikomu to jednak absolutnie nie przeszkadzało. Nagle jak nawiedzony z gabinetu wypada Pan dr Gbur i się zaczyna:
dr G. - kto tu kaszle?
- cisza ( każdego na jego widok ogarniał strach, autentycznie nie było mocnych aby mu się przeciwstawić)
dr G. - no kto tu tak kaszle?
P - Ja.
dr G - proszę wstać, tu są drzwi i proszę w tej chwili wyjść z gabietu!
Ja i reszta narodu zebranego w szoku...
P - ale ja...
Dr G. - co ale Pani, prosze wyjsc w tej chwili, nie interesuje mnie że Pani ma świeży uraz, prosze iść do domu i się wyleczyć potem przyjść
P - ale ja tam mam od zawsze, to nie jest zaraźliwe - powiedziała już prawie płacząc
dr G. - Wynocha !!!
Pani wstała i wyszła. Dowiedziałem się później że złożyła skargę na dr Gbura lecz nic to nie dało bo przełożeni tłumaczą się tym że jest to jedyny dr na całe miasto...

Historia II
Przede mną w kolejce stała Pani z córeczką na oko podstawówka, po ich wizycie wyszły z gabinetu by jednak po chwili wrócić i poprosić o zwolnienie z wf-u ponieważ lekarz zapomniał wypisać, wszystko to miłym tonem, na co lekarz wysadził:
dr G. - Co?! trzeba było myśleć wcześniej nie teraz jak mam pacjentów! za dwa tygodnie ma Pani termin, wtedy proszę przyjść.
P - ale wtedy jest już po zakończeniu roku szkolnego, córka nie uzyska zaliczenia...
Dr G. - ale co mnie to obchodzi proszę wyjść mam pacjentów ( na jednego poświęcał około 5min.)
P- ale to Pan powinien wiedzieć o tym...
Dr G. - pani nie będzie mi mówić co mam robić wynocha mi z tąd!
kobietę zabrała córeczka która płacząc krzyczała; mamusiu chodź proszę, nie proś już, no chodź..."
nóż się w kieszeni otwierał...
Na ludzi krzyczał niemiłosiernie, traktował jak idiotów i przygłupów (dosłownie tak mówił co drugiemu) zastraszona nawet była jego sekretarka. Oberwało się i mnie, za to że się mu postawiłem wyrzucił mnie z gabinetu, twierdząc że mam się leczyć gdzie indziej. puściłem mu solidną wiązankę (moja mama była w szoku, z tej strony mnie nie znała a byłem wtedy może w I klasie LO) i wyszedłem, w drzwiach rozminąłem się z ojcem jednej z pacjentek który o mało nie pobił tej doktorzyny...Ciężko na prawdę cokolwiek dobrego powiedzieć o tym lekarzu chodź staram się być obiektywny tutaj po prostu się nie da...mimo upływu lat wciąż czuje się bezkarny na forach internetowych jest masa historii o jego piekielności. Wiem jedno cieszę się że teraz nie muszę go odwiedzać, gdyż w obecnym czasie gdybym był świadkiem którejś z tych sytuacji na pewno skończyło by się bardzo niemiło dla dr...Wtedy jednak tak jak każdej z osób w kolejce brakło cywilnej odwagi...niestety. lecz gdy zaczął obrażać moją mamę nie wytrzymałem na to nie mogłem pozwolić. Interwencji i skarg na niego były setki, pisały gazety, lecz każdy tłumaczy:
- Musi on pracować bo nie ma innego.
Dla mnie osobiście nie jest to żadnym tłumaczeniem.

przychodnia ortpedyczna W Kr***ie na ul. L*********go

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 141 (179)

#9602

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem studentem na jednej z rzeszowskich uczelni. A że nie lubię marnować czasu więc pracuję w ochronie w jednej z rzeszowskiej galerii oraz gdy mam wolne między uczelnią a ochroną, pracuję jako kasjer w dużym hipermarkecie. Historia z wczoraj z ochrony. Od stereotypowego ochroniarza troszkę wyglądem odbiegam (178 cm wzrostu i niecałe 70 kilo wagi) więc respektu nie budzę. Znam jednak dosyć dobrze sztuki walki które trenuję dobrych kilka lat takie jak kick-boxing czy muay-thai, no i rzecz jasna kurs samoobrony. Ale przejdźmy do sedna sprawy.

Podczas obchodu sklepu podeszła do mnie jedna z kasjerek i powiedziała, że na sklepie jest dobrze znany im złodziej, opisała mi go i powiedziała gdzie był ostatnio. Bez zastanowienia udałem się w tamtym kierunku i faktycznie przy kasie stał już chłopak na oko gdzieś 25 lat krótko ścięty z mięśniami większymi niż obwód uda ubrany tak jak opisała mi to kasjerka. Podszedłem do jednej z bramek i gdy zapłacił za zakupy spojrzałem na niego. I w tym momencie zdarzyło się coś czego się nie spodziewałem, gość rzucił do mnie ni z tego, ni z owego hasłem:
- CO SIĘ KU*WA PATRZYSZ SIERŚCIUCHU?! CHCESZ WPIE*DOL? CHODŹ NA POLE! NO CHODŹ NA POLE PAŁO! (to wszystko na oczach wielu klientów i zamurowanych kasjerek)
- Taką mam pracę, a Pana proszę o spokój gdyż w przeciwnym razie będę zmuszony wyprowadzić Pana na zaplecze i wezwać policję. - Odpowiedziałem.
- WZYWAJ SOBIE KU*WA I CO MI ZROBIĄ? SPIE*DALAJ BO CI ZA*EBIE, CHODŹ NA POLE PAŁO!

w tym momencie kiedy normalne środki perswazji nie działają zmuszony byłem ująć (nie złapać, kto pracuje w ochronie ten będzie wiedział) go za rękę i poprosiłem o udanie się ze mną na zaplecze, w odpowiedzi otrzymałem cios w twarz i kolejny stek wyzwisk, tego już było za wiele nie dość że nic mu nie zrobiłem wcześniej postanowiłem wezwać policję, on na widok tego zabrał swoją torbę i skierował się do wyjścia, odłożyłem telefon i nakazałem mu się zatrzymać na co w odpowiedzi usłyszałem (a jakże inaczej):
- SPIE*DALAJ!

Tu moja cierpliwość się skończyła, podbiegłem do niego, momentalnie powaliłem na ziemię i unieszkodliwiłem.
W czasie gdy go trzymałem podbiegli inni ochroniarze pracujący na tym sklepie trochę dłużej ode mnie ich również potraktował podobnym stekiem wyzwisk jak i mnie. Koniec końców zabrałem go na zaplecze, drugi kolega wziął jego torbę i przy sprawdzaniu nagrań z monitoringu okazało się, że zdążył ukraść kilka drobiazgów typu mentosy, gumy do żucia czy żelki i wsadzić niepostrzeżenie do torby. Oczywiście wszystko to było w jego torbie po przyjeździe policji (im również się soczyście dostało) wykrzyczał, że tego tak nie zostawi. I faktycznie dzisiaj rano podczas mojej zmiany, kiedy to nie skończyłem jeszcze pierwszego obchodu podchodzi do mnie ten mężczyzna i od kilku metrów zaczyna wykrzykiwać w moim kierunku:
- I CO TERAZ SKU*WIELU?! MASZ PRZE*EBANE! NIE WYJDZIESZ Z TEGO SKLEPU ŻYWY! ZA*EBIĘ CIĘ! CHODŻ NA POLE! NO CHODZ TAKI CWANY WCZORAJ BYŁES! NIE DARUJE CI TEGO! MASZ PRZE*EBANE PO ROBOCIE!
A że nie robią na mnie wrażenia takie teksty ani tacy ludzie, odparłem tylko krótko:
- Pracuję do 14, tylko się nie spóźnij.
Skwitował to tylko jednymi z dwudziestu słów znajdującym się w jego słowniku:
- JUŻ MASZ PRZE*EBANE PAŁO!
I poszedł. No cóż jak widzicie piszę tutaj tą historię więc jestem cały, samochód też mam cały, a on niestety obietnicy nie dotrzymał i nie czekał ani on ani nikt inny na mnie przed wejściem.

Zastanawia mnie jedno, co tacy ludzie mają w głowach?

Jedna z galerii w Rzeszowie

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 548 (650)

1