Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Starscream

Zamieszcza historie od: 1 lipca 2011 - 23:51
Ostatnio: 19 maja 2023 - 13:47
  • Historii na głównej: 12 z 24
  • Punktów za historie: 14107
  • Komentarzy: 40
  • Punktów za komentarze: 291
 

#26914

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jako sprzedawca w jednej z sieciówek dla idiotów, spotykam się często z klientami szalonymi. Dodajmy do tego, że pracuję na dziale gdzie sprzedajemy gry komputerowe i mamy pewien obraz sytuacji.

Podchodzi jakiś czas temu do mnie klient, który jest lekko purpurowy na twarzy. Idzie w towarzystwie synka, który trzyma w ręku grę. Jest bez folii więc już wiem, że będzie ciekawie.

[O]jciec mówi do mnie [J] a [S]ynek się wszystkiemu przygląda:
O - Chciałbym oddać grę.
Tutaj muszę nadmienić, że w przypadku nie działającej gry dla klienta istnieje przeważnie możliwość oddania. O zanalizowaniu problemu lub ewentualnej wymianie na inną nie słyszeli.
J - Dzień dobry. A jaki jest problem?
O - Ta gra łamie prawo i ja nie pozwolę synowi w nią grać.
Lekki szok bo widzę, że gra to nie jakieś GTA IV tylko Need for Speed The Run.
J - A na jakiej zasadzie wg pana łamie ona prawo?
O - W środku jest kod aktywacyjny, który nie działa. Próbowałem go wprowadzić kilkakrotnie i nie działa.
J - A czy próbował pan wprowadzać inne litery lub cyfry? Zdarza się, że cyfra 2 wygląda identycznie jak litera Z (a oglądałem właśnie ten kod i widzę, że jest kilka takich przypadków),
Klient z największym spokojem:
O - Proszę pana. Pracuję w firmie, która walczy oraz zapobiega piractwu oraz łamaniu praw autorskich.
I tu następuje dłuższa cisza. Klient widocznie chciał na mnie zrobić tym wrażenie, ale ja już nauczony spokoju w takich sytuacjach, mówię spokojnie i z lekkim uśmiechem:
J - Cieszy mnie fakt, że posiada pan stałe zatrudnienie w renomowanej firmie jednak to co pan wykonuje w pracy nie ma nic wspólnego z naszym problemem.
Pan się lekko zdenerwował i lekko podniesionym głosem mówi:
O - Nie życzę sobie aby mnie pan obrażał (!) i żądam rozmowy z kierownikiem.
J - Zaraz go zawołam tylko chciałbym zapytać jeszcze czy kontaktował się pan z Centrum Obsługi Klienta firmy Electronic Arts?
O - Ja mam się z nimi kontaktować?
To ty masz problem z grą - sobie pomyślałem, odwróciłem pudełko i pokazałem z tyłu dużą informację o kontakcie z wydawcą.
J - Tutaj ma pan wszelkie informacje potrzebne do kontaktu z firmą. Proszę zadzwonić pod ten numer ew. wejść na stronę pomocy EA i tam złożyć zapytanie.
O - Ja mam zadzwonić ze swojego telefonu? Nie dość, że kupiłem u was grę za ponad 100zł, to jeszcze mam teraz ze swojego telefonu dzwonić i na własny rachunek rozwiązywać problem?
J - Chyba pan nie oczekuję, że to ja ze swojego telefonu będę dzwonić. Kupił pan tą grę, więc tak naprawdę zgodził się pan na warunki ogólne zawarte pomiędzy sprzedającym, a kupującym. W przypadku niedziałającej gry lub innych problemów, może pan się zgłosić do sklepu gdzie towar został zakupiony. Jednak jeżeli trzeba zadzwonić do firmy wydającej grę, nie należy liczyć na to, że sprzedawca wyciągnie własny telefon i zacznie wykręcać numer do Pomocy Technicznej. W przypadku nie działających kodów nie jesteśmy w stanie nic niestety zrobić. Kody są generowane przez firmę, która wydaję grę na terenie Polski i to z nimi należy się kontaktować.
Chwila spokoju...
O - Poproszę z kierownikiem.
Tutaj się odzywa syn.
S - Ale tato daj spokój, mówiłem ci przecież...
O - Nie wtrącaj się. Ja to załatwię.
W tym czasie zadzwoniłem po kierownika, który przyszedł i zaczyna prowadzić rozmowę.

W jej czasie wychodzi na jaw, że dzieciak zanim zainstalował grę pożyczył ją koledze, który zużył kod. Wielkim zdziwieniem było dla mnie to, że ojciec o tym fakcie wiedział. Chciał wyłudzić nowy kod lub nową grę, mimo iż wiedział co zrobił jego syn.

I ten pan pracuje w firmie, która zajmuje się piractwem i walką z łamaniem prawa. :)

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 943 (997)

#13176

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ok jedna krótka historia.
Przyszła raz kobieta i chciała oddać książkę (okres po świętach to wiele takich jest bo nieudany prezent albo coś).
Miałem tego dnia dyżur i podchodzę jako osoba decyzyjna.
Pani od razu widać, że dama i God Save the Queen. Na oko 35-40 lat.
Ja (1) i pani (2) rozpoczynamy dialog.
- Dzień dobry. Chciała pani oddać książkę, zgadza się?
- (Spojrzała na mnie jak na robaczka i rzuciła zmęczone...) Tak.
- A mogę wiedzieć dlaczego?
- Nie trafiłam z prezentem. Moja córka która mieszka w Lys Andżelys (naprawdę tak powiedziała) nie chcę tej książki bo jest zbyt płytka.
Ja w głowie mam tekst, "to może niech w wannie ją poczyta" ale zachowuje spokój.
Otwieram książkę w celu jej obejrzenia a tam... każda strona pokreślona długopisem, kilka zdań na każdej stronie podkreślone czarnym (!) markerem i notatki w stylu "WTF?" "OMG" i tym podobne.
Odwracam książkę do pani i jej mówię.
- Bardzo mi przykro ale książka jest w stanie mocno używanym. Nie mogę jej przyjąć na zwrot.
- Ależ proszę pana! Ja jestem waszą stałą klientką!!! Domagam się potraktowania mnie należycie!!! (pracuje tam kilka lat ale pierwszy raz ją widzę a uwierzcie mi - taki typ osoby zapada w pamięć na dłuuuugo)
- Proszę Pani. Chętnie bym przyjął tą książkę i oddałbym pani pieniądze ale książka jest cała pomazana. Czy pani na moim miejscu by ją przyjęła???
- No ale moja córka jest wielką miłośniczka książek! Ona musi sobie zaznaczać co ważniejsze fragmenty.
Ja tak przeglądam strony i widzę, że cała książka jest ważna. Do ostatniej strony.
- Czy pani córka przeczytała tą książkę? Bo pozaznaczała fragmenty na każdej stronie.
- Tak. I chciała, żebym ją oddała bo jej się nie spodobała.
- To nie jest wypożyczalnia. Do widzenia.

Empik

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 975 (1043)