Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Starscream

Zamieszcza historie od: 1 lipca 2011 - 23:51
Ostatnio: 19 maja 2023 - 13:47
  • Historii na głównej: 12 z 24
  • Punktów za historie: 14107
  • Komentarzy: 40
  • Punktów za komentarze: 291
 
zarchiwizowany

#67702

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jedyny zwrot, który może się nasuwać na myśl człowiekowi po zbyt długim obcowaniu z innymi pokrewnymi małpy to zwyczajne, stare jak pewien zawód i wyrażające więcej niż ciasteczka Rafaello - ku*wa mać.

Z okazji zmiany lokalu zamieszkania na dużo większy zauważyłem, że mój pokój jest pojemniejszy niż się tego spodziewałem a ilość mebli, która wcześniej go mogła zapełnić po brzegi teraz nie zakryłaby nawet jednej ściany.

W celu zmiany tego stanu rzeczy zacząłem przeglądać strony gdzie mogę dostać meble mi potrzebne. Przez krótką chwilę myślałem, że jestem bogaty dlatego zajrzałem na strony znanych oraz dużych marek meblowych lecz szybko zostałem z tego tropu sprowadzony na polską ziemię zarośniętą cebulą. Gumtree oraz OLX stały się moją wyrocznią w sprawie tego czy dany element wyposażenia jest zgodny z ogólno przyjętymi zasadami zawartości mojego portfela.

Przeglądam sobie strony z różnymi meblami co chwila drapiąc się po głowie dlaczego ktoś wystawił komodę pamiętajacą Stalina oraz spotkanie z wojskowym Rosomakiem za prawie 200zł bo w nazwie widnieje Black Red White. Powoli opuszczała mnie już nadzieja na znalezienie czegokolwiek co jest ładne, praktyczne a także nie będzie swoim wyglądem przypominać mi sceny desantu na plażę Omaha w filmie "Szeregowiec Ryan".

Właśnie w tym momencie kiedy nadzieja opuściła mnie niczym piłkarzy Lecha po końcowym gwizdku z FC Basel dostrzegłem ją. Tę jedyną wspaniałą komodę, która nie wystraszy mnie w środku nocy swoim wyglądem oraz posiadającą gadżet tak rzadki na tego typu stronach jak dziewictwo nastolatki na Bronxie czyli uchwyt od szuflady. Pisze do wystawiającego, odpisuje w ciągu kilku minut. Początek maila o treści "Niestety..." zwiastował najgorsze jednak miłego złe początki jak to mawiają bo właścicielka nie była w stanie umówić się dzisiaj na obejrzenie mebelka za to następnego dnia była wolna jak ptak. Dojazdu trochę było ale myślę sobie, że warto bo przecież mebel w stanie dobrym, jeszcze kobiecina napisała, że oferuje transport własny na teren starego miasta ze względu na posiadany tam sklep, który często odwiedza dostawczakiem. Idealnie sobie myślę bo nie dość, że trafił mi się dobry kawałek drewna to jeszcze ktoś jest chętny mi go zawieść na miejsce przeznaczenia.

Podróż minęła spokojnie i jeszcze nic nie zwiastowało nadchodzących wydarzeń.

Dojeżdżam na miejsce i dzwonie. Raz. Drugi. Piąty. Byliśmy umówieni na daną godzinę. Mija jakieś 10 minut. Piszę smsa. Mija kolejne 15 minut. W tym czasie dzwonie jeszcze 2 razy. Już zrezygnowany, że ktoś mnie albo zrobił w jajo albo zwyczajnie go zamordowali chcę opuszczać teren lecz właśnie wtedy oddzwania. Krótka rozmowa:
- Dzień dobry ja po mebel przyjechałem z ogłoszenia.
- Ach no tak zapomniałam (dwie godziny temu ustalałem z nią jeszcze godzinę) ale za chwile będę na miejscu to niech pan chwilę poczeka.
Poczekam bo skoro już tyle tu stoje a kobieta ma za chwilę być to po co teraz uciekać.
Einstein jednak miał łeb kiedy ogłaszał teorię względności. Czekałem prawie pół godziny co wg ogłoszeniodawczyni znaczyło "za chwilę będę". Wchodzimy do mieszkania, kobieta coś tam trajkota jak oszalała o tym jakie ma problemy ze sklepem i wchodzimy do dużego pokoju. Przynosi mi wodę do picia i coś tam dalej opowiada o sytuacjach życiowych a ja siedzę z miną jakbym właśnie dowiedział się, że Bill Gates ogłosił bankructwo bo przecież przyjechałem po komodę a słucham że jej listonosz nie wrzuca awizo do skrzynki. Nieśmiało rzucam jej między słowami "gdzie jest komoda bo chciałbym ją sobie obejrzeć". Na to pani się zmieszała co na pewno nie zwiastowało niczego dobrego i powiedziała, że komoda jest w mieszkaniu, które wynajmują komuś i musielibyśmy do niego pojechać. Zagotowałem się jak woda w czajniku o napędzie nuklearnym. Nie dałem tego po sobie jednak poznać bo na ogół jestem człowiekiem cierpliwym. Ruszajmy więc. Dojeżdżamy na miejsce i poczułem się nieswojo bo zrozumiałem, że zaraz wejde do czyjejś chaty gdzie pewnie ktoś będzie, zaczne mu oglądać jakiś mebel po czym dam babie z która przyjechałem plik bankotów (miałem same 20zł ze sobą, żeby nie było) i zabiorę mu coś co on mógł w sumie mieć w planach na ułożenie sobie tego w pokoju. Myślicie, że przecież jest wystawione ogłoszenie ale patrząc na roztrzepanie babki mogłem się wszystkiego spodziewać. Oczywiście miałem rację bo w chacie siedzi jakiś koleś chyba z dziewczyną i oglądają telewizje przy późnym obiedzie. Witamy się grzecznie, Ja nieśmiało z boku bo jeszcze nie wiem co mnie czeka i wywiązuje się taki dialog między właścicielką komody oraz mieszkania a wynajmującym je jegomościem:
- Witam, witam. Co panią do nas sprowadza? (widzę, że wpadliśmy bez uprzedzenia) - i kim jest ten koleś pewnie chciał dodać.
- Ach bo Ja przyjechała z tym panem po tę komodę co na stronę wystawialiśmy z mężem.
Facet zrobił oczy jak globusy w pracowni Galileusza i powiedział:
- Ale... pani mąż już ją sprzedał wczoraj.

O ZEUSIE GROMOWŁADNY I ODYNIE ZEŚLIJCIE MI NA ZIEMIE HERKULESA I THORA BO CO CHCĘ UCZYNIĆ TEJ BABIE NIE DAM RADY SAMEMU!

Powiedziałem krótkie "żegnam" i udałem się do domu nawet nie pytałem o podwózkę bo pewnie by się okazało, że auto też już sprzedała więc nie możemy wrócić.

Moje koszulki oraz skarpetki nadal leża w kartonach a Ja nie wiem czy jestem gotów na kolejną taką interakcję z czymś co naukowcy z całego świata byliby gotowi określić jako efekt ewolucji człowieka.

przeprowadzka

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 20 (60)
zarchiwizowany

#57552

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czasami się dziwię, że nie mówię klientom, że mają spie*dalać i dać mi spokój.

Podchodzi facet z dwójką dzieciaków i na pozór wygląda na normalnego ale był kiedyś taki typek z Austrii, który jako dziecko wyglądał na normalnego ale potem wymordował miliony ludzi w czasie wieloletniego konfliktu.

- Czy może pan tutaj do mnie podejśc?
- Tak oczywiście - odpowiadam i kieruję się do klienta
- Szukam dla dzieciaków gry na Kinecta żeby mogłby się na nim pobawić bo od miesiąca mają konsole ale gry, które były w zestawie już im się znudziły.
Proponuję mu Kinectimals lub Just Dance dla dziewczynki bo nie ma zbytniego wyboru dla takich szkrabów jeśli chodzi o gry po okresie świątecznym. Klient patrzy na mnie podejrzliwie jakbym właśnie zaoferował jego pociechom 5 gramów białego proszku i się pyta z wyczuwalną wyższością w głosie:
- A czy pan wie o czym są te gry? Bo zdaje mi się, że często sprzedawcy nie mają pojęcia o tym co oni sprzedają.
"Nie ku*wa, siedzę na dziale z grami za kare a moją prawdziwą pasją są szybkowary sprzedawane przez Klaudiusza i Gulczasa" sobie pomyślałem ale na moje szczęście się powstrzymałem bo klient widać z gatunku "Ja załatwię, że pan tu przestanie pracować". Kiedy udało mi się ochłonąć odpowiedziałem na spokojnie:
- Jestem graczem od dziecka proszę Pana i znam się na tym bardzo dobrze. Nie polecałbym panu złego tytułu.
Niestety nie udało mi się udobruchać klienta bo nadal gapił się na mnie jak Frodo na Sama, któremu Gollum podrzucił orkuszki ostatnich lembasów po czym rzucił wydychając powietrze ze zniecierpliwienia:
- No dobrze. A jakieś rajdy dla mnie pan znajdzie? Kiedyś grałem w serię Colin McRae, może uda się coś z tym stylu znaleźc? Wie pan nie tory tylko lasy, pola, łąki. Rozumie pan o czym mówię?
Już mu chciałem się spytać czy o nowej częśći Hobbita ale tego dnia wyjątkowo potrafiłem powstrzymać się od ciętych komentarzy w kierunku osoby, która wypowiadając się na temat mu zupełnie nieznany (ominąłem nudny fragment w którym mój dzisiejszy prześladowca mówi, że on od miesiąca dopiero wrócił do grania po kilkunastoletniej przerwie) stara się zrobić z kogoś zajmującego się sprzedażą gier, kompletnego debila.
- Tak rozumiem o czym pan mówi. W tym momencie mamy tylko jedną grę o tematyce typowo rajdowej, WRC 4.
Podchodzimy do miejsca z grą i podaję mu ją do ręki. Znowu widzę wzrok nieufnego klienta i czekam na kolejną obelgę ale zostałem zaskoczony.
- Dobra jest ta gra?
Szczerze tłumaczę, że grałem ostatnio w drugą część serii ale dobrze się przy niej bawiłem więc nie spodziewałbym się raczej gniotu tym bardziej, że oceny w serwisach zebrała całkiem niezłe. Niestety nasz Panicz Lord i Władca Wszechświata chce jednak grę wyścigową, która jest pewniakiem więc proponuję Forza Motorsport 4, która jest dodatkowo w bardzo atrakcyjnej cenie 69zł. Kręcenie nosem i pada pytanie o informację odnośnie sterowania Kinectem.
- Jak to jest? Można grać na Kinekcie?
- Tak jak najbardziej. Wyciągamy przed siebie ręce i sterujemy nimi tak jakbyśmy trzymali nimi kierownicę.
- Ale jak? Gdzie ja mam te ręce wyciągnąć?
- Przed siebie prosze Pana - gestem rąk pokazuje jak się trzyma kierownicę bo widocznie facet trzydziestokilkuletni nie widział nigdy koła do sterowania autem.
- No ale jak to ja mam wziać tego Kinecta w dłonie i go trzymać jak kierownicę?
Spoglądam na niego ze współczuciem bo nie chciałbym być na jego miejscu kiedy żona go wysyła po zakupy do sklepu i tłumacze jeszcze raz na czym polega "trzymanie rąk w powietrzu tak jakbyśmy mieli w nich kierownicę".
Na koniec dostaję jeszcze jeden cios:
- A tutaj widzę jest u was drogo. 69zł?
- A gdzie pan znajdzie taniej?
- W internecie jest za 60zł.
- A czy doliczył pan przesyłkę? 5-6zł minimum a wielu sprzedawców mocno przebija na wysyłce.
- No ale tam będę mieć taniej wtedy o te 3 złote.
No to idź i zamów przez internet ty cebulo jedna chciałoby się rzec ale udało mi się zebrać jedynie na skromne:
- To w takim razie niech pan kupi przez internet i zaoszczędzi.
Jeszcze później podszedł i się spytał o grę której nie mieliśmy ale on potem znalazł "podobną" (Kinect Sports i Minecraft?) i rzucił tylko do mnie:
- Pan chyba jednak nie wie co pan tutaj sprzedaje - po czym dodał specjalnie na głos - chodźcie dzieci poszukamy sami bo widać tutaj nie wiedzą nawet co mają na półkach.

Żerownia dla skner

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 202 (422)
zarchiwizowany

#46630

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie dość, że spóźniłem się do pracy przez awarie trakcji MPK to jeszcze pierwszy klient od rana uświadomił mnie, że między grudniem a styczniem mamy dodatkowe miesiące.

- Przepraszam czy Pan tutaj pracuje?
- Tak.
- Mam problem. Kupiłem przed świętami kupowałem u was Xboxa i mam problem z kontem Gold. Powinno mi wygasnąć 17 stycznia a nadal jest aktywne i mogę grać przez internet.

Informacja dla nie znających tematu - konto GOLD na Xboxie uprawnia do korzystania z rozgrywki internetowej na konsoli.
Nie widząc problemu w tym, że konto nadal działa bo jakby nie patrzeć jest to jakiś prezent od Microsoftu (świadomy, nieświadomy - nieważne) pytam.
- A kiedy pan to konto kupował?
- No przed świętami.
- A kiedy dokładnie?
- 17go grudnia
Wyczuwając pewną nieścisłość zadaję pytanie na które odpowiedź przewidywałem:
- A na jaki okres czasu było to konto, które pan zakupił?
- 3 miesiące.
Pełen trwogi i przerażenia, że zaszły pewne zmiany w systemie kalendarzowym o których nie wiem staram sie powstrzymać od śmiechu ale nadal ciągnę rozmowę w nadziei, że usłyszę jeszcze jedną sensację:
- A proszę Pana niech mi Pan powie ile czasu minęło od momentu doładowania tego konta?
- 3 miesiące.
Tutaj już pewien, że mam do czynienia z przypadkiem odosobnionym i nadzwyczajnym rzucam:
- Może mi pan powiedzieć jakie 3 miesiące następują po grudniu wg obecnego kalendarza?
Chwila namysłu, zagubione spojrzenie i nagle nadchodzi oświecenie w postaci:
- Aaaaa... no tak przepraszam. Wychodzi na to, że mam jeszcze miesiąc grania.
Bojąc się o własne, życie dobieram słowa mojej odpowiedzi bardzo dokładnie:
- Tak. Ma Pan jeszcze miesiąc grania.

I poszedł. Chyba korzystał z kalendarza Czerwców, który nastąpił po kalendarzu Majów.

Saturn

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 227 (303)
zarchiwizowany

#44099

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzisiaj będzie raczej śmiesznie niż piekielnie :)

Podchodzi do mnie facet z babką i się pytają:
- Przepraszam po ile jest ten zestaw PS3?
- Który?
- Ten po 1149...

Wymowne spojrzenie w kierunku klientki, która zrozumiała gdzie popełniła błąd i odeszła zaczerwieniona

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 64 (104)
zarchiwizowany

#41989

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jadę sobie ostatnio autobusem do pracy i za jednego ze współpasażerów mam bezdomnego pana. Widać, że mieszka gdzie popadnie, miał ze sobą jakiś plecak gdzie miał chyba cały dobytek ale pozytywną częścią jego obecności był fakt iż pan nie śmierdział. No ale nie o tym chciałem.
Czytam książkę i nagle po odjeździe z jednego z przystanków słyszę sakramentalne:
- Dzień dobry proszę bilety do kontroli.
Swój wyciągnąłem, sprawdzono mnie i mogłem dalej czytać. Dwóch panów kontrolerów podeszło do pana bezdomnego. Panowie z kontroli to takie dwa typowe łysolki (nic nie mam do łysych) w dresach. Podchodzą do niego i się pytają czy ma bilet. Mówi, że nie no to co oni robią zamiast grzecznie wyprosić pana z busu na następnym przystanku bo niby jak zapłaci? Ano wyciągają pliki kartek i zaczynają wypisywać. Proszą o dokument no ale pan nie ma to uznali, że na słowo też się da.
Pada imię i nazwisko po czym jest pytanie:
- Gdzie pan mieszka?
Bezdomny trochę się zasmucił i widać, że my przykro i powiedział półgłosem:
- No na ulicy Ja mieszkam...
Na co drugi kontroler:
- A na jakiej?

...

Bus

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 217 (299)
zarchiwizowany

#40165

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Święta powoli się zbliżają więc otwierają chyba psychiatryki, żeby pacjenci mogli sobie pochodzić po mieście.
Podchodzi do mnie klient (typowy lanser w dresie) i zagaja do mnie gadką:
- Czy mogę prosić o informację w sprawie PS3?
- Tak, oczywiście.
Podchodzimy do miejsca z konsolami.
- Chciałbym kupić konsolę ale nie wiem czy czerwoną czy białą.
- No to już jest pana decyzja.
- A Pan którą poleca?
- Nie mam chyba prawa decydować o wyborze opierającym się na guście kolorystycznym.
- A jakie są różnice między nimi poza kolorem?
- Żadne. Technicznie konsole są takie same.
Dłuższa chwila namysłu.
- Dobrze to Ja bym chyba chciał czerwoną.
- Ok.
- Co mi pan może zaoferować?
- Nie rozumiem.
- Co mogę dostać w gratisie? Jakąś grę?
- Niestety ale nie posiadamy w oferce gier w gratisie.
- No ale ja kupuje u was konsole.
Tu już lekko wkurzony.
- Nie, nie kupił Pan jeszcze. A nawet jeśli to kupi ją pan tak jak wiele innych naszych klientów.
- No i Ja bym chciał jakąś grę.
- Proszę bardzo tutaj jest regał z wszystkimi pozycjami na PS3 jakie posiadamy w ofercie i może pan wybrać dowolny tytuł.
- I Ja tą grę dostanę za darmo tak?
- A dlaczego miałby pan ją dostać za darmo?
- Bo chcę kupić konsolę z grą.
- Gry u nas są płatne. Może pan wybrać dowolną konsolę i grę a następnie za nią zapłacić.
- Ale Ja nie chce za nią płacić.
- To tutaj mamy problem bo nie wydajemy gier za darmo.
- A jak kupię u was telewizor?
- Nadal nie przewiduje takiej opcji jak wydanie gry za darmo.
- No ale jak pan sobie wyobraża, że kupię konsolę bez gry?
- Jeżeli pan chce kupić konsolę, która w zestawie nie zawiera gry to przewiduję taką możliwość.
Tutaj następuje dłuższa rozkmina klienta, który chyba nie do końca zrozumiał co do niego mówię.
- Dobra. To Ja wezmę czerwoną.
- Ok. Cieszy mnie to.
- Chciałbym dostać jakiś gratis.
- Wie pan co jakbym miał jakąś smycz albo przypinkę z gry to bym panu dał ale niestety nie posiadamy teraz niczego takiego.
- Pan mnie nie zrozumiał. Ja chcę grę dostać w gratisie.
- Tłumaczyłem już panu, że nie dostanie pan gry za darmo.
- No dobra. To ja bym chciał obejrzeć konsolę.
Tutaj zaznaczę, że w przypadku normalnych klientów jak najbardziej mogę pokazać konsolę ale, że jest to moja decyzja a klient jest typowym zabijaczem czasu decyduję się powiedzieć...:
- Nie mamy takiej możliwości. Gdybyśmy posiadali konsolę pokazową to mógłbym panu ją pokazać.
- No ale ja chcę zobaczyć jak wygląda ten kolor.
- Tak jak na pudełku. Czerwona konsola.
- No to chciałbym zobaczyć jaki jest plastik.
- Taki sam jak w czarnej, którą mamy na wystawie. Mogę panu ją pokazać.
- Ale ja chcę zobaczyć czy ten czerwony można porysować.
- A dlaczego?
- Bo jak będę przestawiać konsolę to chcę wiedzieć czy plastik da się zarysować.
- Plastik zawsze da się zarysować.
- Ale ja chcę dotknąć ten czerwony plastik.
- Proszę Pana. Jeżeli przeniesie ją Pan normalnie i ostrożnie to nic nie powinno się stać. Ale jak Pan będzie przenosić konsolę za pomocą sznura i będzie pan tą PS3 ciągnąć za sobą po podłodze to istnieje możliwość zarysowania obudowy.
- Nie da się z panem normalnie rozmawiać...

I obrażony, że nie dostał gratisa ani nie dałem mu dotknąć rzadkiego surowca jakim jest plastik udał się na dział TV gdzie dorwał kolejną osobę...

Saturn

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 332 (386)
zarchiwizowany

#40094

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzisiaj z samego rana, ledwo sklep otwarty.

- Czy jest gra Evil Parade?
- Słucham?
- Evil Parade.
- A na jaką platformę ma być ta gra?
- PSP.
- Przykro mi ale nie ma takiej gry na PSP.
- No jak to. Kolega mojego syna ma, nawet był wczoraj u nas z tą grą.
- A o czym jest ta gra?
- Takim włochatym potworem się biega i on tam się czymś bawi.
Chwila namysłu...
- Możemy podejść do regału z PSP?
- Oczywiście.
Podchodzimy, chwytam grę i podaje ją do reki.
- Czy to jest ta gra?
- No tak! Evil Parade.

EYE PET

Saturn

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 150 (268)
zarchiwizowany

#38010

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ok dzisiaj po trochu sam byłem piekielnym ale pewnie zrozumiecie dlaczego.
Wracam ze sklepu z zakupami min. dla siebie, dla kota a że miałem już pajęczyny w lodówce to zakupów zrobiłem na 5 siatek. Dużo. Po drodze do domu jeszcze wstępuję do apteki bo potrzebuje leki.
Tam jeden klient, obsługiwany przez jedną panią.
Czekam.
Mijają ok. 3-4 minuty i nadal stoję a Pan nic nie zamawia tylko coś gada do farmaceutki. No nic no podchodzę ciut bliżej i dyskretnie przysłuchuję się rozmowie. Okazuje się, że Pan się zastanawia nad wyborem leków. Nie wie czy kupić 10 tego czy 8 tamtego i studiuje każdy lek pod względem zawartości składników, działania i kij wie czego tam jeszcze. No nic. Pani już też widać, że ma go dość więc pewnie stoi tam dłuższą chwilę. Po upływie kolejnych 8 minut uznałem, że mam dość i odzywam się:
- Proszę Pana długo ma pan zamiar jeszcze studiować pudełka? Moja babcia jest bardzo chora i potrzebuje lekarstw jak najszybciej bo może coś jej się stać!
Facet wystraszony odchodzi krok w lewo i patrzy na mnie jak szpak w du*ę.
Podchodzę do pani, ona na mnie gały wywala a Ja jej:
- Ranigast Max poproszę.

Piekielnym sposobem trzeba ;)

Apteka

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 47 (87)
zarchiwizowany

#24984

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w jednej z sieci co to podobno dla idiotów. Dział gier.

Kilka wybranych sytuacji:

- Czy jest gra na PSP Mocimoci?
Wystraszony pewnością w głosie tej pani pytam:
- A o czym jest ta gra?
- No chodzi się taką kulką i się strzela kulkami
Nic mi do głowy nie przyszło więc pytam jeszcze raz o tytuł i znowu słyszę Mocimoci. Kiedy pytam ponownie o czym jest gra słyszę:
- Taką kulką się kula i zbiera inne
- A to nie chodzi czasem o Locoroco?
- Tak to było Locoroco

-------------------------------

Podchodzi do mnie klient z jakąś grą w ręku i się pyta czy mu będzie działać na jego komputerze. Patrze a tam Sims 3. Pytam się go:
- A jaki pan ma komputer?
- Z Niemiec....

-------------------------------

- Rozmowa z rodzinką, która trwa już dobre 15 minut. Gadamy o grach na PS3 i ja tam polecam kilka tytułów i nagle pada pytanie:
- A co to jest w tym pudle?
Patrzę zdziwiony i mówię:
- Konsola PS3. Państwo mogą mieć inny model.
- My nie mamy PS3.
- To na czym państwo chcieli grać w te gry?
Tutaj wkracza ogłupienie i panika w oczach klientów.
- Nie wiemy...

Sklep dla Idiotów

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 239 (261)
zarchiwizowany

#20145

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuje w jednej z sieciówek w której sprzedają dużo fajnych rzeczy takich jak pralki, telewizory, gry, muzykę ale wg niektórych klientów sprzedajemy też rowery i wihajstry do muzyki (nie wiem o co chodzi do dzisiaj).

Jeden z takich dni kiedy klienci są mili, współpracownicy się dogadują i ogólnie jest sielanka. Niestety zawsze w taki dzień musi przyjść klient zwany przeze mnie niszczycielem systemu. Jedno zdanie i już wiesz, że łatwo nie będzie.
Pan przyszedł z grą NFS The Run. Oczywiście na twarzy czerwony jak piwonia i prawie można było dostrzec jak z uszu leci para a sam gwiżdże niczym czajnik z gotującą się wodą.
Pan podchodzi i do mnie rzuca na wstępie
K - Chcę zwrot gotówki bo gra nie działa.
J - Dzień dobry przede wszystkim. A w czym jest problem?
K - No mówię panu, że gra nie działa.
J - Dobrze może inaczej. Czym się objawia problem zawarty w tej grze?
K - Kod aktywacyjny nie działa.
J - A jaki się komunikat pojawia kiedy pan go wprowadza?
K - No, że kod nieaktywny.
J - Rozumiem. Czy kontaktował się pan z centrum pomocy technicznej EA. Z tyłu pudełka jest numer telefonu i w przypadku błędnego kodu można to załatwić telefonicznie.
K - Proszę pana (tutaj się chyba lekko zdenerwował bo głęboko i głośno wciągnął powietrze) Ja nie po to kupiłem grę aby ona nie działała i mój syn nie mógł w nią grać. Chcę aby coś z tym zrobiono.
J - Dlatego też podałem panu rozwiązanie. W przypadku niedziałającego kodu nie mogę nic tak naprawdę zrobić. Należy się skontaktować z EA w celu sprawdzenia czy kod faktycznie jest nieaktywny. Chyba nie myśli Pan, że Ja mogę tutaj na miejscu sprawdzać czy kody działają?
K - Słuchaj mnie (nagle poczułem, że staliśmy się kumplami) tak się składa, że pracuje w firmie walczącej z pirackimi oprogramowaniami.
Tutaj mnie zatkało. Chciałem powiedzieć "No i jaki ma to związek z naszą rozmową?" ale powstrzymałem się choć nie bez trudu bo facet zwykły burak i zachowywał się jak urażony Książę. Zebrałem się tylko na:
J - Cieszy mnie pana stałe zatrudnienie. Jednak tutaj nie mamy do czynienia z łamaniem prawa w postaci pirackiego oprogramowania. Problemem jest niewłaściwy kod. Jako pracownik nie mogę z tym nic zrobić. Gra jest bez folii czyli wymiana nie wchodzi w grę. Zwrotu nawet bym nie musiał Panu robić bo takie jest prawo. Nie mamy obowiązku robienia zwrotu towaru a na pewno nie towaru otwartego w którym jest jednorazowy kod. Nie rozumiem dlaczego pan wymaga ode mnie zwrotu towaru kiedy Ja bym musiał to dalej sprzedać a niestety towar bez folii to towar niepodlegający wymianie. Przykro mi.
W tym momencie przekroczyłem chyba jakąś barierę bo zagotował się i stwierdził tylko
K - Proszę zawołać kierownika.
Tak też zrobiłem, krótki telefon na służbowy i po chwili kierownik był na miejscu. Tutaj muszę nadmienić iż jestem osobą niewysoka o szczupłej budowie ciała. Zupełnie odwrotnie od kierownika, który ma prawie 2 metry wzrostu i jest osobą potężnie zbudowaną. Kieras uprzejmie się przedstawił i spytał w czym problem. Klient zdziwiony, że przyszedł facet większy od niego 2 razy nagle stał się miły i pierwsze co powiedział to:
K - Ta gra nie działa. Nie mogę się połączyć ze strona origin.com i przez to nie mogę wystartować gry...

Reszty pisać nie ma sensu bo tutaj nastąpił koniec piekelności klienta.

Apel do was jako do klientów - przemyślcie każdy zakup gry gdyż wiele z nich obecnie posiada takie jednorazowe kody i po otwarciu gry nie mamy możliwości wykonania wymiany a już na pewno nie zwrotu :)

usługi

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 84 (162)