Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Tito

Zamieszcza historie od: 27 maja 2011 - 9:08
Ostatnio: 9 marca 2018 - 12:20
  • Historii na głównej: 20 z 31
  • Punktów za historie: 13237
  • Komentarzy: 130
  • Punktów za komentarze: 450
 
zarchiwizowany

#10301

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wezwanie pogotowia do starszej osoby do bólu lewej ręki. Już na dzień dobry pojawia się lampka, że naprawdę schorzenie wymaga "pilnej interwencji" i najlepiej na sygnale, no ale że serce blisko i takie też mogą być objawy problemów kardiologicznych udaliśmy się do pacjenta.

Na początku wszystko sprawnie przebiegało - ot rutynowe badania, wywiad, leki - owszem pacjent schorowany po zawale, niewydolność krążenia, nadciśnienie, dna moczanowa - brzmi groźnie, ale co druga starsza osoba ma taki wywiad chorobowy.

Nagle słychać dobrą radę małżonki (moherek), że EKG trza zrobić, bo to zawał jest. Cóż ze zrozumieniem troski wobec męża wytłumaczyliśmy, że naprawdę sobie poradzimy i dziękujemy za pomoc.
Pana bolał bark przy ruszaniu i siadaniu. Wszystkie badania w normie, ekg dobre. Cóż począć, żeby ulżyć mężczyźnie? Zaproponowaliśmy w takim razie wizytę u internisty i ortopedy w szpitalu dosłownie po drugiej stronie ulicy. W tym miejscu rozegrało się piekiełko.

Moherek zaczął się wydzierać, że czemu my chcemy chorego człowieka do tego szpitala zabierać? Przecież to kpina i nieodpowiedzialność...
Kto tu jest lekarzem?! Kto jest lekarzem?!
W tym momencie dolałem oliwy do ognia tłumacząc, że lekarz jest w szpitalu i przychodni a tutaj są ratownicy.
Żądam do szpitala piekielnego! Tam jest kardiochirurg, naczyniowiec, neurolog, kardiolog!
W związku z tym, że krzyków nie toleruję wyjątkowo grzecznie poprosiłem Panią, żeby pozwoliła nam pracować i nas zostawiła, a w przeciwnym razie będziemy musieli wyjść i powiadomić policję.
Tak! Chamstwo jak ze stadionu! Na stadion gówniarze, a nie do karetki się pchają. (Owszem wyglądam bardzo młodo, kolega również nie wygląda na swój wiek, ale chyba jeśli ktoś wysiada z karetki to raczej dzieci tam nie zatrudniają...)

Pani wykonała telefon do dyspozytora, który wbrew jej oczekiwaniom potwierdził, że to zespół decyduje gdzie pacjenta zawieźć to jeszcze jemu się oberwało.
Kilka telefonów do córki która "nam pokaże". Nawet chciała mi dać słuchawkę, ale nauczony doświadczeniem wiem, że w takich sytuacjach nie wdaje się w żadne dyskusje i nawet nie rozmawia, bo co to zmieni?

Starszy Pan wielokrotnie już uspakajał żonę i rzucał w nią jakimiś papierami, żeby sobie poszła. Kilkukrotnie nas przeprosił za żonę.

Oczywiście było jeszcze kilka telefonów na pogotowie ze skargami, a nawet do kierownika (na ogół wszystko przez dyspozytornie jest załatwiane i tyle). Wszyscy niestety popierali nasze argumenty.

Co się okazało? Pan miał jakieś zapalenie stawu i odesłano go do domu z zaleceniem zakupu maści dla sportowców i tyle.
Córka podobno sympatyczna zabrała tatę po godzinie od przyjazdu do szpitala.


I tak się zastanawiam czy ludzie naprawdę myślą, że chcemy zrobić na złość? Są pewne procedury, nie po to się uczyliśmy i zdawaliśmy egzaminy, żeby działać zgodnie z poleceniem rodziny.

Jako ciekawostkę dodam, że po następnej wizycie był telefon z pochwałą dla tak przesympatycznych ludzi, dzięki którym już po chwili rozmowy się polepszyło :)

Pogotowie

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 153 (171)