Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Tito

Zamieszcza historie od: 27 maja 2011 - 9:08
Ostatnio: 9 marca 2018 - 12:20
  • Historii na głównej: 20 z 31
  • Punktów za historie: 13237
  • Komentarzy: 130
  • Punktów za komentarze: 450
 

#43035

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wiecie co dla mnie jest najsmutniejsze w pracy w pogotowiu ratunkowym?
Nie to, że ludzie umierają, bo na to trzeba się uodpornić w pracy. Najbardziej mi smutno gdy widzę dzieci zaniedbane, samowychowujące się, bo rodzicom to tylko przeszkadzają.

Wyjazd do jakiejś tam oficyny -> w domu pacjentka z sześcioletnią córeczką i jakaś tam jeszcze osoba. Dom klasycznie patologiczny -> brud, syf i cokolwiek by się dało tylko powiedzieć. Generalnie jest tak, że ja się brzydzę gdziekolwiek usiąść czy oprzeć, a sprzętem operujemy w powietrzu. Plecak na plecach jednego z nas, żeby nie kłaść go na obrzydliwej wykładzinie. W zlewie tona pleśni, tak samo na blatach. Pościel brudna od kupy, wymiocin, butów czy czegokolwiek tam jeszcze.
Sześcioletnia dziewczynka -> przeurocza, uśmiechnięta. Trochę ją przerażają obrazki pogotowia zajmującego się mamą, bo chowa oczy za swoją ręką, ale kiedy już wszystko ok, to się uspokaja. Pojawia się jej starsza, nastoletnia siostra i wybaczcie za szufladkowanie, ale po twarzy po prostu widać patologię. Mała mówi do mamy, że chciałaby gdzieś tam pójść na jakieś zajęcia, bo lody dostają za darmo, mogą się bawić i w ogóle. (domyślam się, że chodzi o jakąś świetlicę darmową czy fundację dla dzieci z rodzin pijaków).
- Zamknij się teraz. Daj mi spokój! Nie widzisz, że źle się czuję?
A starsza siostra przytakuje karcąc jeszcze raz dziecko, które w ułamku sekundy smutnieje i staje sobie z boku.

Powiedzcie mi co można z taką sytuacją zrobić? To się serce kraja, bo mam świadomość, że za kilka lat ta dziewczynka będzie taka jak siostra i mama. Opieka społeczna na 99,9% wie, ale i tak to nic nie zmienia. Ile dzieci się marnuje w takich sytuacjach. A co w tym najgorsze? Patologia czy to z nudów czy z alkoholu ale mnoży się na potęgę. Młode mamy, młode babcie i prababcie. Wszystko się kitrasi pod jednym dachem.
Nie jest zatem smutne dla mnie to, że umiera 85-letnia babcia, na którą przyszła już pora i taka już kolej rzeczy, ale że "umiera" już dziecko. Bo ono nigdy nie będzie żyło pełnią dzieciństwa, miłości i życia.

Domy

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 921 (1007)
zarchiwizowany

#40296

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Tariji o perfumerii przypomina mi moje częste perypetię.
Ogólnie wyglądam bardzo młodo i choć z jednej strony to dobrze i fajnie to z drugiej czasem w życiu przysparza problemów.
Gdy w wieku 20 lat kupiłem swoje pierwsze autko za zarobione pieniądze ani to mercedes, ani maluch podczas rejestracji pojazdu w urzędzie pani miała wzrok pod tytułem: a gdzie twój tatuś dziecko?

Nie zarabiam dużo, ale czasem lubię pojawić się w dobrej klasy restauracji i sobie zjeść kolacje za 200zł. Ostatnio to mi się nawet zdarzyło, że kelner powiedział, że zaraz zamykają (choć ludzi bardzo dużo :p ). No nic, lokal obok, nikt nas nie wyprosił, ale obcokrajowcy naturalnie byli bardziej atrakcyjni finansowo i trochę musieliśmy poczekać na obsługę. Mina kelnera kiedy gówniarz wyciąga złotą kartę i płaci bezcenna.

To wcale nie jest jakieś wielkie osiągnięcie mieć złotą kartę jak się okazuje. Po prostu bank mi zaproponował, tam jest mniejsze oprocentowanie niż na zwykłej karcie kredytowej. No to ok ;)

Mam różne ubrania w domu - i te droższe i te tańsze. W zależności co mi się podoba i na co mnie akurat stać. Kiedyś z młodszym bratem poszliśmy kupować buty dla niego. Wszedłem sobie w niemarkowych adidasach, jakiś tam sweterek, jeasny z bratem podobnie ubranym do sklepu reebooka bodajże. Kręcimy się, oglądamy co się młodemu spodoba. Wzrok na plecach, w oczach "idźcie stąd". Podchodzę do lady i proszę o drugiego takiego buta to przymierzenia. Panie się krzywią, no ale dostajemy tego buta. Wszystko pasuje - ekstra. Wyciągam złotą kartę i zupełnie inne ekspedientki. Uśmiech, miłe cuda wianki.

Kolejna sytuacja sprzed kilku dni. Potrzebowałem płaszczyk na jesień/zimę i myślałem o jakiejś marynarce, może garniturze. Zawędrowałem do ZARY, a tam sporo snobów się kręci albo takich pół snobów. Bo te prawdziwe snoby szyją sobie na zamówienie, a nie chodzą po sieciówkach. Trafiłem na super pracownika, który pomagał mi wybierać, opowiadał. I tak już stoimy przy kasie, ja się jeszcze dopytuje o pochodzenie ubrań, o krawcową, żeby spodnie zwęzić trochę, a kolejka kilku osób w formie damulek i panów się ustawiła i wzdychają, kręcą się, mierzą wzrokiem mnie i dziewczynę. Ekspedient podliczył, powiedział głośno 1500zł, ja wyciągnąłem znowu magiczną złotą kartę i... szkoda, że nie zrobiłem zdjęcia tym minom.

Naprawdę tak się zastanawiam skąd u ludzi takie podejście?
Dlaczego tak bardzo patrzymy na markę ubrania czy kolor karty w portfelu? A ja wciąż jestem tym samym chłopakiem jeżdżącym 16 letnim autem, który skromnie zarabia w ochornie zdrowia bez względu na to czy mam złotą, zieloną czy niebieską kartę :)

Ludzie i pseudo snoby

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 17 (89)
zarchiwizowany

#31570

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
A propos ginekologów i ich niekompetencji.

Jako, że pracuje w branży medycznej wysłałem swoje Szczęście życiowe na wyniki krwi kontrolne, bo przyjmuje tabletki hormonalne. Warto też zbadać tarczyce, bo miała takie epizody osłabienia i kilka rzeczy, które mogłoby wskazywać na niedoczynność tarczycy. Trochę się jej przytyło. Czyli może to być np skutek uboczny tabletek anty lub objaw niedoczynności.

Zasugerowałem wykonanie badań u lekarza rodzinnego, dałem rozpiskę co jest potrzebne, a potem wizytę u ginekologa i może zmianę tabletek na inne? Może tamte lepiej przypasują?

Wyniki wszystkie wyszły w porządku.
Ku mojemu zdziwieniu jak wyszła od ginekologa mówi do mnie, że ma subkliniczną niedoczynność tarczycy i dostała na to leki. A w jej przypadku jak stosuje hormony to ma zupełnie inne normy.

No nic, ginekologiem nie jestem, podrapałem się po głowie, dziewczyna kupiła tabletki, ale poleciłem jej na razie ich nie przyjmować. W ruch poszły książki medyczne, znajome położne i ginekolodzy czy endokrynolodzy. Każdy stuka się w głowę i mówi, że pierwsze słyszy.

Ja mam dwie koncepcje:
1) Szaman jest kompletnym debilem i nie zna się na tym co robi.
2) Jeśli przyjmowała by leki na niedoczynność tarczycy mogła by sobie wywołać nadczynność, przy której się chudnie. Wtedy nie chciałaby zmiany tabletek hormonalnych na inne. Czyżby magiczne historie rodem z telewizji, że korzyści przy przepisywaniu konkretnych leków? Może tych na niedoczynność tarczycy?

Szczerze mówiąc liczę na to, że wariant pierwszy jest prawdziwy. Wole takie działanie z głupoty niż z premedytacją.

Oczywiście to była ostatnia wizyta u szamana. Niedługo spróbujemy u kogoś innego.
Nie będę pisał nazwiska. Jednak sprawdźcie swoich lekarzy na portalu o znanych lekarzach. O tym szamanie sporo komentarzy na temat leczenie wyimaginowenej niedoczynności.

Ja wyłapałem na samym początku szkodliwe leczenie, bo się tego uczyłem. Tylko co ma zrobić osoba, która się na tym nie zna i z założenia ufa swojemu lekarzowi?

Gabinet szamana "ginekologa"

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 101 (151)

#30081

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielność tutaj będzie ogólna. Trochę długo, ale robi się ta sytuacja przerażająca...

Kilka przykładów wezwania pogotowia:
- amuputacja ręki piłą -> w rzeczywistości przytrzaśnięty paznokieć drzwiami;

- nagłe silne bóle w klatce piersiowej -> panu się nie chciało czekać w przychodni w kolejce, a że od 5 lat nikt mu nie robił EKG to oczekiwał, że my po przyjeździe mu zrobimy. Żadnych bóli nie było, a jedynie chęć badania serca profilaktycznie;

- nagły paraliżujący ból brzucha -> pana pobolewa od pół roku, miał stos badań, jest pod kontrolą lekarską, obecnie w trakcie trwania diagnostyki. Na pytanie co się zmieniło? Nic, ale ciągle mnie pobolewa;

- duszność -> panu zmarła żona miesiąc temu i nie wiedział jak sobie obiad ugotować;

- inne (nasze ulubione wezwania) -> starszy pan wszedł do wanny i nie miała siły go żona wyjąć;

- ból nogi (też jeden z naszych ulubionych) -> pana noga boli od dawna, ma skierowania, ale karetką to tak szybciej i do tego panowie zniosą. Co z tego, że przez kilka tygodni chodzi do toalety, chodzi do sklepu, etc, etc;

- drgawki, padaczka, umiera -> na miejscu zbiega dwóch chłopaczków i mówią, że muszą znaleźć mamę (pacjentkę) bo gdzieś poszła, żeby samemu do szpitala pojechać. Jak się szybko okazało była właśnie w monopolowym po lekarstwa ;)

- ospa wietrzna (tak tak, to taka choroba, którą wszyscy przechodzimy) -> pani nie ukrywa tego, że żąda przewozu do przychodni do pediatry, bo przecież dziecko nie może na dwór wychodzić. Wielce zdziwiona, że jej nie przywieziemy z powrotem po wizycie. Sprawa skomplikowana, ale nie mogliśmy po prostu zawinąć się na pięcie i sobie pójść. Tam przedtem był nasz lekarz firmowy i to się mocno zakręciło. Nauczkę dostała, bo w szpitalu lekarz powiedział, że tego się nie leczy w szpitalu, a on tu nie ma poradni i ma sobie iść do pediatry. Nie mam pojęcia jak wróciła do domu ;)

Mnożyć można dalej i dalej. Jednak co tu jest piekielnego? Wszak od tego jest pogotowie, aby jeździć i wozić.

Nie wiem skąd mam takiego pecha, ale w 90% po takich wyjazdach jadę do czegoś poważnego (czy to zasłabnięcia, udaru, reanimacji czy zawału) i pierwsze słowa, które nas witają to:
- gdzie wyście ku^$*^&% tyle czasu byli?!

Oprócz śmiesznej ospy żaden z pacjentów nie otrzymał tego czego oczekiwał. Zostali w domu.

Pamiętajmy, że zawsze możemy potrzebować karetki do naszych rodziców czy dziecka a ich nie będzie, bo ktoś liczył na szybszą wizytę u specjalisty czy jakieś badanie. 80% wyjazdów to pacjenci bez problemu, mogliby się udać do szpitala na izbę przyjęć autem/autobusem/tramwajem/sąsiadem czy po prostu piechotą. Chociaż lekarz rodzinny byłby lepszym rozwiązaniem.

Pogotowie wzywamy:
- utrata przytomności;
- zasłabnięcie;
- nagłe silne bóle w klatce piersiowej;
- udar;
- nagły poród (nie jak mam skurcze co 20 minut od wczoraj) tylko jak dzieciak wychodzi na świat ;)
- poważne urazy, upadki z dużej wysokości, spore obrażenia w wypadku komunikacyjnym (nie po to, żeby ubezpieczyciel miał kwit tylko jak coś się dzieje);
- drgawki, które się przedłużają lub powtarzają;
- porażenie prądem;
- silna duszność;
- zatrucia silnymi substancjami lub lekami;
- silnego krwotoku.

Pogotowie Ratunkowe

Skomentuj (50) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 607 (677)

#30035

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jest mieszkanie, jest remont, niedługo się wprowadzamy czas zrobić internet, żeby nie było przerwy w dostępie jak się już przeprowadzimy. Wiadomo, że to dość istotna rzecz jest.
Pada na Netię, no pod naszym adresem najlepsza oferta.
Ok podpisane, paczka z modemem przyszła i ok.
Troszkę przebojów z paczką było, ale to inna historia.

Dzwoni pan monter, kiedy może zamontować. Grzecznie tłumaczę, że remont się przeciągnął z x powodów z nie naszej winy i na razie kabla nie ma jak ciągnąć. Ok, ok kontakt dostałem i mam dzwonić jak już będzie możliwość. Nawet za miesiąc.

Za dwa tygodnie pan mówi, że już anulowane, że trzeba od nowa, itd.

Powtórka z rozrywki. Umowa podpisana, modem w sumie już w domu jest -> ekstra.
Przychodzi sms, że paczka z modemem została nadana. Cóż, dwa mi nie są potrzebne, więc dzwonię na te osiemset jeden, osiemset dwa, osiemset trzy! Proponuję, że ja po prostu zostawię pierwszy modem, a drugiego nie wezmę i stan będzie ok.
Fajnie, fajnie, w porządku, niech Pan nie odbiera.
Cud, miód, malina.

Nagle po kilku tygodniach "pyk" internet nie działa. Dzwonie, pan technik myśli, szuka. Wspólnie doszliśmy do tego, że modem jest przypisany do innej umowy. Wszystko przestawione, adresy MAC się zgadzają.
Cud, miód, malina.

Po 7 miesiącach przychodzi pisemko, że mam oddać modem, bo inaczej kara 300zł, bla bla bla bla.
Dzwonię na te osiemset i tak dalej. Zdziwienie, tłumaczenie kilku osobom o co chodzi. Rezultat -> już załatwione, proszę zignorować pismo.
Cud, miód, malina.

Dzisiaj dostałem fakturę na 300zł...
Niby pani już skorygowała, ale w marcu też niby skorygowali...

netia

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 522 (576)

#30039

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym jak ja byłem po drugiej stronie -> czyli rodzina pacjenta.

Szczęście moje życiowe skręciło kostkę. No leciało do domu, bo pęcherz się upominał i bach na krawężniku się potknęła.

Sporo przeszła, ale gdy stanęliśmy na światłach - koniec. Dalej nie pójdzie. Północ, nie bardzo ma kto nas zawieźć. Koledzy z pogotowia nad podrzucili. W sumie szło bardzo prosto i gładko.

Na razie szyna gipsowa, a jak zejdzie obrzęk to kontrola u ortopedy w przychodni. Skierowanko dostaliśmy, recepty też.
Obrzęk w większości zszedł i zaczynam dzwonić po przychodniach.
1. Na grudzień
2. Na sierpień
3. Na lipiec.

-Proszę panią, ale noga teraz jest skręcona, no głupi wypadek, trzeba gips założyć. Nie można przecież czekać tyle miesięcy!

-No u nas niestety nie załatwimy. Ja nie wiem co państwo mają zrobić, ale my się tym nie zajmujemy. Ewentualnie proszę przyjść i prosić lekarza to MOŻE przyjmie.

W trzech przychodniach to samo słyszałem. Wręcz identyczne słowa. Dlatego sobie odpuściłem dalsze dzwonienie.

Na szczęście pracuję w tej branży i znajomy ortopeda w wolnej chwili spojrzał, pooglądał i dał dalsze zalecenia.

Ale co ma zrobić Kowalski?

służba_zdrowia

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 815 (881)
zarchiwizowany

#26173

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pozdrowienia dla Pana, który w środku nocy wezwał straż pożarną i pogotowie do zatrucia tlenkiem węgla.

Jako ciekawostkę powiem, że stężenie CO2 było 0, a jedynym kryterium jakie skłoniło pana do podniesienia alarmu było "gorzko w gardle" gdy się obudził...

Mieszkanie prywatne

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 16 (58)
zarchiwizowany

#24576

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pani chora psychicznie. Od dawien dawna, ale sporo czasu było bardzo fajnie i w porządku. Od kilku dni nawrót choroby. Krzyki, wrzaski, agresja i ogólnie inny świat. Na pytanie jaki mamy dzisiaj dzień słyszymy:
-co??? Pan chce tu psa na tym stole zjeść?

I wszystko w podobnym stylu, jak np:
-co? śnieg leży i mówicie że jest zimno? Jesteście niepoważni!

Pani dobrowolnie nie chciała jechać, a oczywistym jest, że trzeba ją doprowadzić do ładu w szpitalu. W domu pięcioletnie dziecko wszystko ogląda. W związku z tym prosimy o pomoc policję w dostarczeniu pacjentki do szpitala.

Wiąże się to z szarpaniną, etc, ale szanowny policjant ciągnąc kobietę za sobą pyta:
-Co Ty j*e*b****ta jesteś?

Wkładając ją do karetki (zanim zauważyłem i doleciałem) wraz z kolegą tak ją wpychali, że kilka razy uderzyła głową o kant drzwi...

policja / pogotowie

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 81 (193)

#21328

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wezwanie tuż przed północą: Dziecko się dusi. Wiemy, że pani była u lekarza 4h wcześniej z synkiem.

No nic, to coś się pogorszyło... Świsty, gwzidy, byleby szybko.

Na miejscu siedzi chłopiec i nie wygląda na duszącego się.
Podpinamy aparaturkę - we krwi dobra ilość tlenu, osłuchujemy czyste płuca.
Pytam się chłopca czy mu duszno - twierdzi, że tak. Pytam się gorzej mu się nabiera powietrze czy wypuszcza. Mówi, że przy wypuszczaniu. (to może sugerować np. początek astmy). Kolega mi sugeruje szpital, więc przytakuję i proponujemy pani przewóz.
Tutaj drobny zwrot akcji, bo: pani mówi, że dostała receptę na leki, ale ich nie kupi bo nie ma pieniędzy.
My WTF? Dzieciak w tym momencie zrywa się z łóżka zaczyna biegać, skakać, mama go ubiera, a ten z III czy IV piętra dosłownie zlatuje. Tak właśnie wygląda dziecko, które się dusi...

Ja rozumiem, że ktoś nie ma pieniędzy na leki, ale naprawdę pogotowie tutaj nic nie może pomóc.
Po głębszym drążeniu tematu okazało się, że dziecko ma podrażnione gardło od kaszlu.

Apeluję: zastanówmy się trzy razy czy na pewno ta karetka jest potrzebna. Pomimo tego, że mamy dużo więcej karetek na x mieszkańców niż na zachodzie, to i tak wyjazdów jest bardzo dużo. W 80% przynajmniej pacjenci nie powinni wzywać pogotowia... Pamiętajcie, że kiedyś Wy możecie potrzebować naprawdę i wszystkie będą zajęte pypciem na nosie...

Pogotowie Ratunkowe

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 450 (490)

#21326

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wezwanie: młoda kobieta bez kontaktu. Nieprzytomna. Coś wypiła i nie można jej obudzić.
Telefon się urywa, adres zdążyli podać. W związku z tym, że słyszalna impreza i nie wiadomo co się na miejscu dzieje, dojeżdża do nas również policja.
Gwizdy, świsty, wszyscy szybko jadą.

Na miejscu 4 facetów po dobrej imprezie:
-Gdzie ta nieprzytomna kobieta?
-Ale my nie wzywaliśmy pogotowia...
-?!
-Kto w takim razie robi sobie takie jaja, że wzywa karetkę reanimacyjną?
-Ja nie dzwoniłem na pogotowie...

Policja sprawdza jakie oni mieli wezwanie, ja sprawdzam jakie my mieliśmy oraz numer telefonu. Odsłuchana rozmowa - sprawa jasna. Miała być kobieta bez kontaktu. Owszem leżała kobieta z małym synkiem, ale przytomna.

Finał? Policjant się wkurzył, mnie uspokoił i powiedział, że będzie mandat karny za bezpodstawne wezwanie służb ratunkowych.

-Yyyyyyyy, ile?
-500 zł!
-?!?! Tak dużo?
-A wie pan ile kosztował ten przyjazd? A jak ktoś teraz potrzebuje pomocy?

I bardzo dobrze, moim zdaniem.

Pogotowie Ratunkowe

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 650 (702)