Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Tito

Zamieszcza historie od: 27 maja 2011 - 9:08
Ostatnio: 9 marca 2018 - 12:20
  • Historii na głównej: 20 z 31
  • Punktów za historie: 13237
  • Komentarzy: 130
  • Punktów za komentarze: 450
 

#21327

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wezwanie: Gorączka u dziecka.
No nic, ktoś zadzwonił, ktoś przyjął to i my pojechaliśmy.
Na miejscu oburzenie, że umrzeć by już można po takim czasie.
-No na szczęście nikt nie umarł, słuchamy państwa, jak możemy maluchowi pomóc.
-Ma gorączkę od wczoraj...
-Mhm a co na to pediatra? Jakieś leki mały dostał?
-Nie było miejsc do lekarza poza tym myśleliśmy, że przejdzie...

Cóż nam w takiej sytuacji zrobić - albo kazać iść do lekarza i zostawić w miejscu (ta prawidłowa opcja) albo z uczynności i dobrego serca zawieźć do szpitala do pediatry, żeby ten przyłożył cztery razy słuchawkę i powiedział: proszę dać dziecku panadol czy nurofen (a jak bardzo małe to pół czopka paracetamolu).

Jako, że w tym przypadku chcieliśmy być dobrzy to proponujemy szpital...
-No dobrze, to się ubieramy.
Na co tata się pyta:
-Przepraszam, a do którego szpitala państwo jedziecie? Bo ja pojadę za wami...

I to nie jest jednorazowa sytuacja. Myślę, że każdy pogotowiarz może tą historię podpiąć do swoich doświadczeń.

Gdzie tu piekielność? Po co karetka, po co tracić czas skoro tata jedzie tuż za nami? Nie szybciej byłoby wsiąść w auto i pojechać w te same miejsce?

Dla mnie to jest ok wyjazd, bo się nie napracuje. Nic nie zrobię oprócz kilku kartek dokumentacji i zamknięcia drzwi za mamą z maluchem. Problem jest kiedy zaraz potem jedziemy do poważnego wyjazdu jak zawał czy utrata przytomności pierwsze pytanie jest: Gdzie wyście tyle czasu k^%wa byli?!

A my? My bawiliśmy się w darmową taksówkę :)

Ciekawe jak tacy rodzice czyli by się w sytuacji gdyby maluch stracił przytomność i nie mogli do dobudzić.
A co robi karetka? czeka w kolejce na izbie przyjęć, żeby przekazać dziecko, które jest przeziębione (lub inne wspaniałe wezwanie typu pypeć na nosie czy wysypka...)

Pogotowie Ratunkowe

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 662 (716)
zarchiwizowany

#20917

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
88 letniej pani umarł mąż o 5 lat starszy.
Załatwia sprawy formalne, organizuje pochówek i idzie "załatwić" księdza:

-(...)Dobrze, proszę księdza ile to będzie kosztowało?
-Co łaska, co łaska...
Babcia kładzie 200zł...
- A na paliwo?



Dostał jeszcze stówę i całą gotówkę bardzo szybko schował z delikatnym uśmiechem na twarzy.

Oczywiście podczas mszy na tace zbierał.

Kościół księża

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 130 (206)
zarchiwizowany

#20526

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed dwóch godzin:

Aquapark, jacuzzi - on koło 40, ona przed 30, ale to w sumie nieistotne.

Siedzi nas tam z 8 osób, a oni zaczynają się lizać. Ciężko to całowaniem nazwać, bo jak kolega słusznie zauważył całowanie to sztuka, a oni po prostu mało się nie wessali.

W przerwie na oddech wszedł tata z takim 3,4 letnim synkiem.
Parka znowu zaczyna zasysanie, a mały wyciąga rękę i palcem wskazuje na nich i wypala:

fuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu

Całe jacuzzi w śmiech, ja chwalę małego, a parka się nawet nie wzruszyła i dalej się pochłaniali ustami...

Niby można by zwrócić uwagę, ale po prostu niektóre sytuacje przerastają moje wyobrażenie o ludziach.
Cóż, taka kultura się u nas tworzy...

Aquapark

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 89 (171)
zarchiwizowany

#19501

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
3 maj 2011. Jeden z pierwszych cieplejszych dni w tym roku. Dzień wolny od pracy. Placyk z takim małym parkiem w centrum dużego miasta, ławeczki - gro ludzi przechodzi i cieszy się słonkiem. Młodzież na kocu pije piwko, rodzinki spacerują, dzieci jeżdżą na rowerkach.

Wezwanie pogotowia: leży, chyba zgon...

Owszem zgon był. Ale sporo zwłoki leżały - kilka godzin zanim ktoś się zaniepokoił leżącym człowieku na ławce i zadzwonił na 999. Doszło już do stężenia pośmiertnego...

Pogotowie Ratunkowe

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 101 (179)

#18661

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pacjentka w bardzo ciężkim stanie, woda zalewa płuca, pani się dusi - trzeba szybko podać leki i przetransportować do szpitala.

- Musimy założyć wenflon i podać leki. ściągają państwo piżamę czy możemy rozciąć rękaw?
- Yyyyyy, eeeeee, yyyyyyy, eeeeee, może ściągniemy?... No dobrze, proszę ciąć. ALE OD WEWNĄTRZ I PO SZWIE.

Pogotowie Ratunkowe

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 536 (600)

#18279

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Opiszę trochę przydługawą historię, ale ku przestrodze innym.

Od lipca z moim życiowym Szczęściem remontujemy mieszkanie. Na szczęście nie musimy tam mieszkać póki co.
Remont miał trwać z 2,3 tygodnie - dziś jeszcze trzeba zrobić poprawki kosmetyczne i posprzątać dokładnie. Miał kosztować kilka tysięcy, a wyszło prawie 30 000zł. Stąd ogarnia nas już zmęczenie i znużenie tym wszystkim. Chcemy to już jak najszybciej skończyć. Zwracają uwagę na fakt, że jeden pokój chcemy wynająć coby spłacił się kredyt za remont. Także każde opóźnienie to mniejsze pieniądze dla nas.

Logistyka jest okropna: żeby zrobić drzwi, muszą być szafy, a żeby były szafy to muszą być gładzie i pomalowane ściany, itd, itd.

W lipcu zamówiliśmy drzwi, bo czeka się koło 4-5 tygodni na realizację. Po tygodni przyszedł pan, pomierzył wszystko i stwierdził, żebyśmy nic nie ruszali, bo sobie pouszkadzamy, a monterzy ładnie wszystko oprawią. Fajnie, miód toffi i orzeszki. Pomijając wszelakie poprzednie akcje z remontem doszło 3 tygodnie temu w końcu do montażu drzwi. Ucieszony, że to już koniec, że w końcu będą pieniądze z wynajmu, oczekuje panów monterów.
Uprzednio zadzwonili z pytaniem czy otwory są przygotowane. No to odpowiedziałem, że dziury w ścianach są. Nie mam pojęcia co to znaczy przygotowany otwór na drzwi :P (Teraz już mam).
Wnieśli swoje graty, drzwi, ościeżnice - wszystko ciężkie i nieporęczne. Standardowo czy mógłbym wstawić wodę na kawkę, a oni sobie śniadanie zjedzą. No w porządku też ludzie, wiadoma sprawa. Biorą miarkę i pada wszystkim znane słowo K*^&%! No nie pasuje! Co? Tutaj zamienione lewe drzwi na prawe?
Monter: Proszę pana, niestety jakiś debil to mierzył, ale tylko drzwi łazienkowe u pana pasują. Tak to jest jak wysyłają gówniarzy na pomiar...
Ja: Yyyy nie bardzo mi to odpowiada, ale co zrobić? Znowu mam czekać 5 tygodni?
M: No niestety, ale zaraz dzwonimy do firmy może mają takie na magazynie.
J: No to będzie chociaż jakiś rabacik :p
M: No z firmą trzeba rozmawiać.

Ogólnie to jeszcze zebrałem zrypkę, że nie wyrwałem starych ościeżnic, bo otwory miały być przygotowane.
J: Panowie, a nie możecie dzisiaj tych ościeżnic wymontować? Na przyszłość będzie już mniej pracy.
Monterzy błysk w oczach:
M: MOŻEMY! Co prawda dniówka nam za dzisiaj przepadła, ale dogadamy się na te ościeżnice.

Kurde, jak dogadamy? To chyba w cenie jest, nie? No, myliłem się.

J: To z firmą się dogadujcie, a nie ze mną...
M: My z nimi nic nie będziemy...

I tak się pożegnaliśmy. Potem latania i dzwonienia do firmy, kiedy rabat, ile tego rabatu, kiedy montaż dobrych drzwi, co z ościeżnicami.
Okazało się, że wyrwanie starych ościeżnic to robota dla monterów, a nie dla mnie. Oprócz tego mają jeszcze wyrzucić stare drzwi na śmietnik. Dla mnie super! Chociaż o tyle mniej noszenia...

Pomijając rabat jaki zaproponowali - 50zł z ponad 3000zł rachunku. Stanęło na 200zł. Dobre i to, ale ile jestem stratny za wynajem?

Wczoraj ta sama ekipa montażowa się pojawia z dobrymi już drzwiami. Witają mnie, po czym jeden patrząc na niewyrwane ościeżnice zauważa:

Monter 1: Oj nie spieszy się panu z drzwiami, oj nie spieszy...
J: Wie pan, teraz to mi już obojętne, nigdzie mi się nie spieszy.

Zaczynają od wyniesienia drzwi i leci komentarz:
M1: Może by pan poznosił też trochę, a nie się nudzi tylko? Takiemu to dobrze...
J (z uśmiechem na twarzy): Widzi pan, ja wczoraj pracowałem, dzisiaj mam dzień odpoczynku...

Dalej wszystko byłoby miodzio, aż do czasu montażu ostatnich drzwi. Poszedłem sobie pooglądać dzieło. Owszem gdzieniegdzie były takie małe dziurki, bo gładź odprysnęła czy coś. Ok zamaluje to sobie jakimś akrylem - w sumie nigdy tego nie robiłem, ale się nauczę. Maleńkie dziurki to nie problem.
W jednych drzwiach widzę szparę pomiędzy ścianą, a ościeżnicą około 1,5cm. Do tego przy pokoju odpadł wielki kawał gładzi.

J: Panowie, ja rozumiem, że przy demontażu ościeżnic odpadł kawałek gładzi. Ale co z tą dziurą?
M: No to musi se pan to zalepić.
J: Ale czym taką dużą? Akrylem?
M: No raz akrylem, aż wyschnie, drugi raz i będzie dobrze.

Cóż mi było robić, widzę, że kolejne drzwi dookoła mają ogromne szpary. Zszedłem na dół, zadzwoniłem do firmy czy faktycznie mam sobie dziury sam lepić.

Sklep: Nie chce pana w błąd wprowadzać, ja skontaktuje się z szefem i dam panu znać.

Trochę czekałem, nikt nie oddzwaniał - no ok, wracam na górę i rozmawiają z szefem przez telefon.

M1 (ten, który uwielbiał komentować. Może miał gorszy dzień?): Tak k%@#@wa! Rabat 200zł, drzwi zamontowane, ościeżnice wyrwane, to jeszcze mu zatynkować i pomalować. Może jeszcze pana tu wprowadzić z meblami?
J: Dziękuję ja już sobie poradzę z wprowadzeniem i sobie pomaluję, ale dziur nie umiem zalepić. Gdybym umiał to robić, to bym sobie sam kupił drzwi i je wmontował. Nie mam do panów przecież pretensji, może takie wykończenie robi ktoś inny. Tak się umawiałem z firmą, że mnie interesuje tylko sprawdzenie czy drzwi się zamykają.
M: Tam tylko debile za tym biurkiem. Nic się nie znają.
J: Proszę pana, ale ja z tamtym debilem ustalałem warunki...
M: A co pan ma w umowie? To co pan sobie mówi nic nie znaczy, liczy się umowa!

Dzwonię do domu, żeby wzięli mi umowę przeczytali (zapomniałem wziąć z domu). Z tej umowy wynika montaż od A do Z. Dzwonię do sklepu raz jeszcze, i słyszę, że panowie skończą w tygodniu, bo teraz pojechali na inny montaż.

J: Jak pojechali? Przecież drzwi w pokoju mi osadzają.
Dostaję numer do szefa.
Kojarzył już mnie, bo te drzwi jakieś pechowe, z nim ustalałem rabat, etc.

J: Witam, taka i taka sprawa, z monterami nie da się rozmawiać, bo są na mnie obrażeni.
Sz: Proszę pana wszystko załatwione, przepraszam za tę sytuację. Zrobią dzisiaj panu od A do Z montaż.

Wracam na górę, a tam już worki z cementem itd :p

M1: Skarżyć się ku$#@ będzie. Cwaniaczek...
I w tym stylu ciągle mu się odbijało...

J: Proszę pana, a kto zaproponował dogadanie się co do wyrwania ościeżnic? Hm?
M1: No i ma pan gratis demontaż!
J: Hahaha no nie do końca, bo w sklepie twierdzą, że to jest w cenie.
M1: Wie pan co? Wie pan co?
J: No co wie pan co? Kto tu jest cwaniaczkiem?

M1: Jakby pan był taki bardziej bardziej... To by pan w umowie o wykończeniu uwzględnił wzmiankę. A ja jestem przekonany, że tego nie ma.
J: Nie mam przy sobie umowy, więc nie mamy o czym rozmawiać.

M2: Ma pan wkładki jakieś do zamków?
J: Hehe, wie pan co? Miały być, a jeśli nie, to czemu była różna cena drzwi bez wkładek i z wkładkami? Bodajże 30zł różnicy na sztuce.
M2: Aha, no dobrze ja zaraz to wyjaśnię.
Rozmawia przez telefon: No klient twierdzi, że miały być wkładki.
M1: Pewnie! Teraz to klient wszystko co powie to dostanie...

Wszystkie dziurki zostały zatynkowane. Ja sobie teraz tylko pomaluje.
Pamiętajcie, walczcie o swoje do końca. Niestety na każdym kroku trzeba uważać, żeby ktoś nas nie robił w konia.

I gdyby nie ta akcja z demontażem ościeżnic wcześniej, to wiele ich ściem bym kupił.

Jako kontrast powiem, że dwa dni wcześniej inni panowie montowali szafy w domu. Dzięki ich uprzejmości przyjechali za dwa dni z akrylem, żeby zalepić mi szpary z powodu jakiś tam nierówności, chociaż akurat tutaj nie mieli takiego obowiązku.

Semko drzwi Wrocław Galeria Domar

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 425 (513)
zarchiwizowany

#18452

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytając tutaj wpisy chłopaków pracujących w ochronie sklepów kilka dni temu przydarzyła mi się ciekawa historia. Gdyby nie opisy ochroniarzy bym tego nie zrozumiał :p

Od kilku tygodni szukam spodni na siebie. Niestety ciężko z rozmiarem. Albo są długie i wąskie w pasie, albo krótkie i szerokie. A ja jestem średniego wzrostu i z dobrą sylwetką :P

Jako, że mnie już znużyło przeglądanie każdej pary na spokojnie w poszukiwaniu rozmiaru to tylko wchodzę do sklepu - szybkie rozejrzenie się i jeśli nic nie znajdę szybko wychodzę i idę dalej.

Tak i było tym razem, tuż po otwarciu sklepu w galerii. Wszedłem szybkim krokiem, ochroniarz mnie przyuważył. Szybki rzut oka na spodnie i rozmiary - no nic nowego - nie ma mojego rozmiaru.
Zawinąłem się i idę do wyjścia, a ochroniarz wręcz za mną biegnie. Gdy się odwróciłem to się dziwnie mi w oczy patrzył :p Odpuścił gdy doszedłem do bramki - zdziwiony był i wciąż patrzył mi w oczy. Ja się uśmiechnąłem i poszedłem dalej.


I ok rozumiem, że mogłem sobie przygotować towar dzień wcześniej, odpiąć klipsy, szybkie wejście i wyjście - ale gdzie ja te jeansy miałem schować? Do kieszeni?

New Yorker Galeria Dominikańska

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 10 (58)
zarchiwizowany

#18453

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z moim życiowym Szczęściem zakładaliśmy internet w Netii. Jakoś tak trafiło, że umowa była na nią, ale wiadomo - wszelakie techniczne sprawy to do mnie, coś załatwić to ja.

Dostałem maila z informacją, że wystawili nam fakturę. Zdziwiło mnie to, bo przecież nikt jeszcze tego internetu nie montował. Dzwonię na infolinię i mówię jaka sprawa:

(Konsultant)Mogę prosić PESEL?
Podałem numer i...
(K)Dobrze, a czy mogę prosić z panią K? Z tą osobą, na która jest umowa?
(Ja): To ja! Słucham pana...
(K. chwila ciszy i konsternacja): yyyy, ale pan się przedstawił jako mężczyzna...
(J): Bzdura, nie przedstawiałam się z imienia i nazwiska, a taki już mam głos.
(K): yyyy mówił pan w formie męskiej.
(K): Wystarczy, że ta osoba potwierdzi, że pan może rozmawiać.
(J): K! chodź, bo pan mi nie wierzy, że ja to Ty.



(Ja, po potwierdzeniu, że mogę rozmawiać): Czy nie uważa pan, że to idiotyczne? Przecież mogę poprosić jakąkolwiek kobietę, żeby potwierdziła. Ba jakakolwiek kobieta może zadzwonić i już nie będzie miał pan nic przeciwko?
(K): Tak się nie robi proszę pana.
(J): Ale można tak?
(K): Tak się nie robi!
(J): Czyli można technicznie...
(K): Jak stwierdzę, że głos należy do kobiety no to w sumie tak...
(J): Wciąż pan tego nie uważa za idiotyzm?

Tym razem, to ja byłem piekielny...

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 64 (202)

#17296

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja często się powtarzająca, ale w takim stylu to zdarzyła mi się tylko raz :p

Wyjazd pogotowia do jakiegoś tam niezbyt poważnego zachorowania w domu. Rozmowa w drzwiach (PR-pogotowie, RP- rodzina pacjenta)
PR: Dzień dobry, piesków w domu nie ma?
RP: Bry.. są, ale łagodne nie gryzą.
PR: Dobrze, ale prosimy zamknąć, bo my mamy na sobie wiele zapachów, pies wyczuwa, że jego pan jest chory, a my przy nim coś tam będziemy robić. (Co dom to te samo tłumaczenie)
RP: Ale on naprawdę nie gryzie...
PR: No to jak państwo nie zamkną psiaka to my nie wchodzimy w takim razie, a jeśli on wybiegnie to wówczas wychodzimy.
RP: A to ja muszę iść po męża, bo ja się go boję. STASZEK...!

Pogotowie Ratunkowe

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 924 (970)

#12523

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia zasłyszana od kolegi:

2 w nocy wezwanie do rany ręki...
Na miejscu okazuje się skaleczenie nożykiem kuchennym gdy pacjent obierał ziemniaki.
Kolega mówi:
-Panie ja wszystko rozumiem, ale spać pan nie możesz, że o 2 w nocy ziemniaki obierasz?
Pacjent ze stoickim spokojem odpowiedział:
-Ale przecież wy też nie śpicie...

Pogotowie

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 597 (665)