Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Vixen_

Zamieszcza historie od: 29 listopada 2012 - 11:42
Ostatnio: 12 lipca 2018 - 3:13
  • Historii na głównej: 12 z 16
  • Punktów za historie: 9127
  • Komentarzy: 45
  • Punktów za komentarze: 460
 
zarchiwizowany

#48227

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sytuacja sprzed kilku godzin, a we mnie nadal, na samą myśl, budzi się żądza mordu. Szybkim krokiem pędzę na autobus i kiedy od ulicy (i tym samym przystanku) dzieliło mnie kilka kroków - widzę, że mój numer właśnie podjechał. Z lewej pusto, z prawej pusto, autobus stoi, bo na przystanku spory tłumek... Truchtem przebiegam przez ulicę tuż przed autobusem (zaznaczam, nadal stojącym), ale "od wypadku" macham do Piekielnego Kierowcy. Drzwi zatrzaskują mi się przed nosem, jednak chwilkę potem znów się otwierają. Ok, może Kierowca mnie nie zauważył, albo już wcześniej nacisnął przycisk?, zdarza się. Wchodzę i słyszę... krzyki (nie kulturalne zwrócenia uwagi, albo nawet podniesiony ton, tylko wrzask).

[PK]: Co ty sobie wyobrażasz!? Tak wybiegać przed autobus? Mogłem cię zabić! [...]

I dalej w ten deseń. Ja na twarzy klasyczny karpik. Ani jednego samochodu, autobus stał, a nawet, jeśli nagle by ruszył, to przecież nie z prędkością wystrzelonego pocisku. Zanim by ruszył, dawno byłabym na chodniku. Ale w porządku, rozumiem, że nie powinnam wyskakiwać "znikąd". Może Pan miał jakiś stresujący dzień, albo był po prostu zmęczony? Przecież też jest tylko człowiekiem, mógł się unieść, nie?

[Vix]: Przepraszam Pana, i dziękuję, że Pan zaczekał.

Myślałam, że na tym koniec historii. Każdy inny człowiek dałby spokój. Przeprosiłam. Ale nie Piekielny.

[PK]: Co mi po twoich przeprosinach!? Mógłbym iść siedzieć! - i znowu tyrada w tym stylu.
[Vix]: Proszę na mnie nie krzyczeć. Przecież Pana przeprosiłam, poza tym, autobus stał...
[PK]: Co mnie obchodzi, że stał!? (WFT? to chyba dość znaczący szczegół)
[Vix]: Ale prosiłam, żeby Pan na mnie nie krzyczał. Nie jestem Pana znajomą...
[PK]: Nie pyskuj, gówniaro, bo cię wysadzę!

W tym momencie się we mnie zagotowało. Wszystko rozumiem, naprawdę, ale chyba gdzieś są granice. Moja mama, kasjerka, nigdy nie zwyzywała klienta. Tata również pracuje z ludźmi, ale nikomu nigdy nie nawymyślał. Pan był w pracy, a nie sądzę, by jakikolwiek "pracownik" miał prawo obrażać "klienta"...

[Vix]: A od kiedy my jesteśmy na "ty", bucu jeden? Płacę za bilet, jestem trzeźwa, to Pan się awanturuje.

Autobus (wreszcie) ruszył. Miałam pecha, bo przystanek, na którym chciałam wysiąść był na żądanie... Pewnie się domyślacie, że facet się nie zatrzymał, chociaż nacisnęłam przycisk "stop"? Na następnym, również na żądanie, też nie raczył stanąć, przejechał kilka metrów; wysadził mnie w jakieś błoto i krzaki.

Oczywiście w akompaniamencie krzyków, że mam już "wypier... z tego autobusu, bo mu psuję nerwy".

Reasumując, musiałam wracać się taki kawał drogi jakimś rowem z błotem po kostki i krzakami, które wczepiały mi się we włosy. I nie wierzę, że Piekielny Buc nie widział, że chce wysiąść. Zostałam również zwyzywana. Spisałam rejestrację autobusu, numer, datę, godzinę. Tylko czy skarga cokolwiek da?

komunikacja_miejska

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2 (86)

1