Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

anonimowa94

Zamieszcza historie od: 29 maja 2016 - 22:17
Ostatnio: 14 grudnia 2018 - 11:30
  • Historii na głównej: 12 z 15
  • Punktów za historie: 4089
  • Komentarzy: 125
  • Punktów za komentarze: 698
 

#74026

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niezbyt często spotykam starszych ludzi "którym się należy". No ale ta historia... Sami oceńcie czy śmieszna, czy piekielna.

39 tydzień ciąży. Zaczęły się skurcze porodowe. Po kilku godzinach były już co 5 minut. Mąż w pracy, więc dzwonię po taksówkę. Po zapewnieniach, że nie urodzę na tylnym siedzeniu, kierowca pomaga mi z torbą i kierunek szpital.
No i zaczyna się akcja. Podeszłam do rejestracji (prosto do okienka, bez czekania w kolejce), żeby spytać gdzie dokładnie mam się kierować. Nie zdążyłam dokończyć pytania i zostałam zakrzyczana przez gromadkę starszych kobiet.

- Młode i bez wychowania, do kolejki!
- Ja tu słaba, schorowana stoję już od godziny! A tu przyjdzie gówniara i się wpieprza!
I wiele, wiele innych. Rejestratorka wyszła zza okienka, wypytała mnie po co przyszłam, co ile skurcze itp. Musiałam podnieść głos, żeby mnie usłyszała. Przyniosła mi krzesełko, i dała papiery do wypełnienia.

W tle cały czas krzyki. Doszły jeszcze pretensje, że ja usiadłam, a one biedne, stare, chore muszą stać.
Ja szczerze mówiąc byłam zszokowana całą sytuacją i nic nie mówiłam. Ale pani z okienka nie wytrzymała, wyszła do tych babć i mówi do nich:

- To która z Pań łapie dziecko, a która odcina pępowinę? I jeszcze jedna niech leci po mopa, bo jak wody trysną, to ktoś będzie musiał to posprzątać.

Nagle nastała cisza. I jakoś tak więcej miejsca wokół mnie się zrobiło ;D

słuzba_zdrowia

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 476 (498)

#73901

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niecały rok temu otworzyłam restaurację/pizzerię/bar. Z wykształcenia jestem technikiem żywienia, więc mam sporo "gastronomicznych znajomych". Nie rozpowiadałam o firmie, wiedziały o tym tylko najbliższe osoby.
Ale w końcu się rozniosło. Niektóre osoby widziały moje nazwisko na paragonie, niektóre oglądały wywiad, którego udzieliłam dla lokalnej stacji telewizyjnej (wzięłam udział w akcji naszego wolontariatu).

No i się zaczęło...
1. Ludzie ze szkoły średniej pisali do mnie na fb, bo pracy nie ma, bo chętnie się u mnie przyjmą, ale wiesz, tak "po znajomości". Czyt. doświadczenie i zaangażowanie w pracę minimalne, ale stawka musi być " na poziomie".

2. Kolejna sytuacja: Pisze znajoma na fb. Na początku luźna rozmowa, wtrąciła, że jest w 2 miesiącu ciąży. Pogratulowałam, życzyłam zdrowia. A ona wyjeżdża mi z tekstem, że fajnie by było jakbym dała jej umowę o pracę. I tu cytat: " Ale nie musisz stwarzać dla mnie stanowiska pracy. Ja przyjdę, podpiszemy umowę i przyniosę ci zwolnienie. ZUS mi da chorobowe i macierzyńskie, a ty nic nie stracisz." No pewnie... Już drukuję umowę i lecę...

3. Święta Bożego Narodzenia. Restaurację miałam wtedy ok. 2 miesięcy. Czyli byłam w czasie największych inwestycji. Jak co roku zrobiliśmy dzieciakom z rodziny (sztuk 3) jakieś niewielkie paczki - do ok. 50 zł na malucha. Usłyszałam przypadkiem jak szwagierka mówiła do mojej teściowej (a swojej matki), że firmę mają, kasy jak lodu a jakieś badziewie dzieciakowi dali. Teściowa, równa babka, opieprzyła ją za takie gadanie. Taaa. Bo jak ma się firmę to kilka tygodni po jej założeniu już się wyciąga kilkanaście tysięcy miesięcznie...

4. Szukałam kelnerki. Po odrzuceniu paru CV miałam kilku kandydatów. Wśród nich była moja znajoma ze szkoły średniej. Spełniała kryteria, wiedziałam o niej, że jest pracowita, więc ją zatrudniłam. Badania, umowa, zapoznanie z obowiązkami. Sama uczę wszystkiego swoich pracowników. Zbliża się godzina zamknięcia lokalu. Mówię dziewczynie, że ja przeliczę kasę, a ona niech posprząta łazienki i zmyje podłogę na sali.- Ale ja myślałam, że jak po znajomości, to zatrudnisz kogoś innego do czyszczenia kibli i latania z mopem. Kurde, serio?!

Opisałam te najbardziej piekielne, jakie mnie spotkały.
Nie wiem skąd w ludziach przekonanie, że jak ma się firmę to nic się nie robi, a pieniądze płyną na konto.

gastronomia

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 401 (411)

#73499

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tym razem o księżach.
Mieszkałam z moim facetem za czasów panieńskich. Po kilku miesiącach dwie kreski na teście, wizyta u lekarza. No syn nam kiełkował.
Nie jesteśmy z tych, co biorą ślub zanim brzuch będzie widać. Opinia innych mało nas obchodziła, a przez ślub czystości nie odzyskam.
Maluch się urodził, myślimy o chrzcie. No ale skoro chrzest będzie, to może za jednym zamachem i ślub załatwić?
Z tą myślą poszliśmy do mojej parafii.

Jak ksiądz usłyszał, że dziecko bez ślubu, że ślub i chrzest na jednej Mszy Świętej i łomatkoboska, jak to bez gości? No przecież rodzice i rodzeństwo to za mało... I bez białej sukni, welonu, ryżu, wesela. Toż to nie wypada.

Powiedzieliśmy, że tak chcemy, nie lubimy dużych imprez rodzinnych. Stwierdził, że ślub to sakrament, który trzeba odpowiednio uczcić. Aha.

Pojechaliśmy do parafii lubego. Wszystko załatwione w pół godziny. Za udzielenie tych dwóch sakramentów - "co łaska". Chcieliśmy dać 500 zł. Ksiądz przyjął 300 zł i nie chciał słyszeć o większej kwocie.

W tym roku do mojej mamy przyszedł proboszcz po kolędzie. Powiedział, ze prawdopodobnie wypisze mnie z parafii za "niechrześcijańskie zachowanie".

Czyli, podsumowując, jeśli ktoś chce wziąć ślub, to musi wydać co najmniej kilkanaście tysięcy. Bo tak wypada.

ksieza

Skomentuj (68) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 284 (370)
zarchiwizowany

#73365

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wyjaśnijcie mi ten sposób myślenia, bo ja tego nie ogarniam.
W pierwszą ciążę zaszłam w wieku 20 lat. Z facetem mieszkałam, planowaliśmy wspólną przyszłość, więc cieszyliśmy się z tego dziecka. No ale ślubu nie mieliśmy.
W czasie ciąży czułam się dobrze, więc nie walczyłam z nikim o miejsce siedzące w autobusie itp. No ale w 8-9 miesiącu często musiałam kogoś poprosić o ustąpienie miejsca. Co często słyszałam?
- Skoro dała dupy nie wiadomo komu to może postać.
- Pewnie zaciążyła w kiblu jakiejś meliny a teraz przegania porządnych obywateli.
Tylko te teksty zapamiętałam słowo w słowo. Ale było tego więcej. Plus spojrzenia jakbym była kupą g**na.
Teraz mam 23 lata. Wzięliśmy ślub cywilny. Dopóki mogłam nosiłam obrączkę. Gdzie bym nie poszła, ktoś zawsze oferował pomoc. Przez hormony i całe to macierzyństwo wyglądam na kobietę przed 30. Obrączki nie noszę przez opuchliznę dłoni. Ludzie nadal ustępują mi miejsca bez marudzenia i wyzwisk.
I to nie były pojedyncze sytuacje. Tak było najczęściej.
Tylko nie rozumiem jednego. Dlaczego młodą ciężarną traktuje się jak puszczalską k**wę?

Życie

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 76 (224)

#73243

przez (PW) ·
| Do ulubionych
A teraz z drugiej strony barykady...
Prowadzę restaurację. Potrzebuję pracownika na kuchnię na okres letni. Dobrze się złożyło, że jakiś czas temu wypłynęły staże z PUP - u. Pomyślałam sobie, że na koszt państwa wyszkolę sobie kucharkę, którą planowałam przyjąć po odbytym stażu na dłuższy okres czasu.

Dla niezorientowanych w temacie: pracodawca, który bierze stażystę z urzędu musi dać mu później umowę o pracę na narzucony przez urząd okres czasu.
Staże były dla osób powyżej 50 roku życia. PUP przysłał do mnie kilka kandydatek. Wymagania były bardzo niskie: książeczka sanepidowska, zaangażowanie, dyspozycyjność w godzinach otwarcia restauracji.

Z ok. 10-15 kandydatek wybrałam jedną - wydawała się idealna na stanowisko pomocy kuchennej. O ja naiwna.... Młode to głupie i wierzy w szczerość na rozmowach o pracę... Krótki opis przyjętej przeze mnie stażystki:
Kobieta, lat 57, zero doświadczenia w lokalach gastronomicznych, prywatnie gospodyni domowa. No, ale od czego są staże, jak nie od nauki zawodu?

Kilka sytuacji, które mnie powaliły na łopatki:
- wiecznie niedomyte sztućce, zastawa stołowa, sprzęt kuchenny. Raz znalazłam śmierdzące GMy (pojemniki ze stali nierdzewnej) - umyła i wstawiła jeden w drugi mokre.
- ścierała warzywa na surówkę ręczną tarką i starła palec. Zdarza się. Tylko, że normalny człowiek opatrzy ranę, założy rękawiczkę, umyje narzędzie zbrodni i dopiero kontynuuje przerwaną czynność. Ale nie ona...
- mycie płytek za blatami roboczymi tym samym zmywakiem co szkło? A co za różnica? Było na szkoleniu, które szmatki i miski do czego (są podpisane niezmywalnym mazakiem).
- skaleczyła się, po czym bez zabezpieczenia rany wzięła się za składanie pudełek do pizzy na wynos. Wszystkie były umazane krwią...

Było jeszcze wiele (zbyt wiele) sytuacji przez które dostaję białej gorączki, ale nie chcę się zbytnio rozpisywać.
Wzięłam ją na rozmowę w cztery oczy. Spytałam dlaczego się nie przykłada i nie pokazuje chęci nauki, mimo że deklarowała pełne zaangażowanie w pracę. Wiecie co odpowiedziała? Pozwolę sobie zacytować: "Państwo mi płaci, a nie Pani, więc nie muszę zapieprzać jak reszta pracowników".
Szczękę zbierałam przez dobrą godzinę...

gastronomia

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 389 (407)