Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

anulla89

Zamieszcza historie od: 4 marca 2011 - 3:58
Ostatnio: 21 lipca 2020 - 7:53
O sobie:

Skoro już tu zajrzałeś, to Ci powiem co nieco... Urodziłam się w 89' w najpiękniejszym polskim mieście (czyli oczywiście we Wrocławiu). Mam wspaniałego, gburowatego męża, i dwie wiecznie uśmiechnięte córki (roczniki 2008 i 2018). Poza tym jestem fanką kotów, mam jednego biało czarnego, przygarniętego wprost z chodnika pod blokiem, lenia o niesamowicie miękkim futerku, i drugiego, szroburego rozrabiakę, uzyskanego w identyczny sposób :) Tyle chyba Ci wystarczy? Miłego dnia życzę:)

  • Historii na głównej: 12 z 19
  • Punktów za historie: 2471
  • Komentarzy: 403
  • Punktów za komentarze: 1568
 

#84934

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niedaleko mojego domu jest lodziarnia, serwująca modne ostatnio (i naprawdę pyszne) lody naturalne. Właściciele to kilkoro młodych osób.

Ostatnio stałam tam w kolejce, a przede mną obsługiwany był zrzędliwy gość. Pełna profeska, dziewczyna na zaczepki nie reaguje, cały czas się uśmiecha i cierpliwie odpowiada na kolejne pytania. Kiedy podawała rachunek, uśmiechnęła się jeszcze szerzej (chyba z ulgi, że już sobie facet pójdzie :) ), a gość na to:

- No i czego się tak szczerzysz?

Już mnie troszkę irytował i zaczęłam otwierać usta, żeby coś powiedzieć, ale dziewczyna mnie uprzedziła, mówiąc:

-Wie pan, mi za to płacą. A pan jest złośliwy z zamiłowania czy po prostu niewychowany?

Facet się, rzecz jasna, zbulwersował i pierwszy raz w życiu naprawdę usłyszałam mityczną już niemal wiązankę "nie wiesz, kim jestem, znam właściciela, już tu nie pracujesz itd.". Serio, nigdy nie wierzyłam w takie opowieści, a tu proszę, pod samym nosem mam opisywany szeroko gatunek pieniacza "z koneksjami".

Pan niestety najwyraźniej nie miał pojęcia, że obsługująca go dziewczyna jest jedną z właścicielek. Po wyjściu faceta jeszcze rzuciła do dwóch dziewczyn za kontuarem "wybaczcie dziewczyny, pan już chyba do nas nie wróci" z miną, jakby właśnie wygrała na loterii.

Ta sytuacja poprawiła mi humor na resztę popołudnia.

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 272 (276)

#84904

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pisałam sobie właśnie komentarz, do historii o natrętnym facecie, marudzącym o rasizmie, kiedy przypomniała mi się poniższa sytuacja.

Wrocław jest dość dużym miastem, jak na polskie standardy całkiem zróżnicowanym kulturowo (w moim bliskim sąsiedztwie mieszka dwóch Murzynów, kilku gości wyglądających z arabska, kilku Azjatów prowadzi knajpę po drugiej stronie podwórka, to wszystko na przestrzeni jakichś 700 m2, o Ukraińcach nawet nie mówiąc, bo ich we Wrocławiu widać i słychać na każdym kroku).


Nie wiem z czego to wynika, może to mój wielki tyłek :), ale jeśli już zdarza się, że ktoś próbuje mnie podrywać, to w 7 na 10 przypadków jest to właśnie obcokrajowiec, i to zazwyczaj ciemnoskóry. Ignorowanie to dobra metoda, ale jak mnie ktoś zaczepia na ulicy, to zwykle jednak zatrzymuję się, bo rodzice mnie nauczyli, że się pomaga ludziom, zaczynam ignorować, kiedy zorientuję się, że to kolejny co szuka miłości... Kilku było natrętnych, zwykle w miejscu osadza ich wzmianka o mężu i dziecku (teraz już dwójce), ale jeden to mnie kiedyś serio przestraszył, i właśnie o nim, po tym przydługim wstępie, będzie opowiastka.

Z przystanków pod Galerią Dominikańską do mojego domu jest trochę ponad 700 m, zwykle ta trasa zajmuje mi niecałe 10 minut, ale tego wieczora przeszłam ją chyba w 4... Od samej galerii szedł za mną facet, jak mu się bliżej przyjrzałam, to chyba hindus. Niemal na wprost mojego bloku jest hostel, więc myślałam, że może tam zmierza. Ponieważ było już bardzo późno, postanowiłam jednak delikatnie sprawdzić, tak dla własnego spokoju, czy jednak nie lezie za mną. Po serii dziwnych manewrów miałam pewność, że facet ewidentnie idzie za mną, więc jeszcze bardziej przyspieszyłam, i ponieważ mój złomiasty telefon oczywiście się rozładował, to w duchu modliłam się, żeby mój mąż zostawił otwarte okno, żeby w razie co usłyszał moje wołanie.

Na ulicy pusto, mimo, że to lato, ale środek tygodnia, ja w spódnicy do kostek biegam średnio, więc już się szykowałam, żeby ją łapać w ręce i zwyczajnie wiać, bo gość już coraz bliżej. Błogosławione moje bałaganiarstwo, bo nagle w bocznej kieszeni dawno nie używanej torby wymacałam gaz, więc poczułam się odrobinę pewniej (zawsze to te kilka dodatkowych sekund na start, zanim gość się ogarnie i zacznie gonić, a może i całkiem zrezygnuje...).

Kiedy więc wreszcie doszedł do mnie na odległość, z której postanowił się w końcu odezwać, nie uciekłam od razu (tak mnie kiedyś uczyli-zachowuj się normalnie, i zrywaj się do biegu, kiedy druga strona się tego najmniej spodziewa), tylko wysłuchałam (utrzymując odpowiedni dystans), co tam miał do powiedzenia. A kiedy okazało się, że to zwykły student, któremu się zebrało na podryw, to zrugałam go tak, że dobre kilka minut mnie przepraszał. "Bo on nie pomyślał, że ja się go mogę przestraszyć"! No debil! Grubo po północy, cicho wszędzie, głucho wszędzie, idzie samotna babka, a on zamiast zagadać od razu, kiedy staliśmy razem na przejściu dla pieszych, to lezie za mną prawie pod sam dom, zachowuje się jakby mnie śledził, i to w co najmniej niejednoznacznych zamiarach, bo co chwilę rozglądał się na boki (próbował zapamiętać drogę, bo był w mieście dopiero kilka dni...), przyspiesza równo ze mną, więc pewnie jak zacznę biec, to on też.


Tak mnie przestraszył, że jak już się wszystko wyjaśniło, naprzepraszał się za trzech, spławiłam go i ruszyłam do domu, to jak opowiadałam mężowi co mnie spotkało, to z nerwów i ulgi bez przerwy się śmiałam.

Tak więc, drodzy Panowie: jeśli chcecie zgadać na ulicy do dziewczyny, to pomyślcie jak to zrobić, żeby jej przy tym nie wystraszyć na śmierć. Ja tylko tego gościa objechałam z góry na dół, ale moja dobra znajoma, kiedy w podobny sposób próbował zaczepić ją jej obecny mąż, była tak przestraszona, że zanim dokończył zdanie, leżał na ziemi ze złamaną ręką, bo akurat niosła coś ciężkiego i uderzyła odruchowo w wyciągniętą do niej w geście powitania rękę.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 148 (172)