Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

basshunter

Zamieszcza historie od: 16 stycznia 2014 - 21:17
Ostatnio: 29 grudnia 2019 - 22:35
  • Historii na głównej: 0 z 14
  • Punktów za historie: 59
  • Komentarzy: 107
  • Punktów za komentarze: 405
 
zarchiwizowany

#73757

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Niedobory wody pitnej, głód w Afryce, szerzący się HIV, prostytucja wśród nieletnich... Chyba każdy szanujący drugiego człowieka człowiek jest świadom tych oraz wielu innych problemów na świecie. Ja sam jestem osobą szanującą naszą planetę, którego potomka (o ile takowego się doczekam - ale o tym dalej) pierwszym słowem na pewno będzie RECYKLING.

Lat mam już kilkadziesiąt, ile można żyć w stanie kawalerskim. Pomyślałem więc, że może by szczęściu dopomóc i poszukać drugiej połówki za pomocą portalu dla singli. Wahałem się dłuższy czas, ale w końcu się przełamałem i utworzyłem sobie konto na jednym z nich.

Poznałem kilka kobiet, wśród nich była (imię zmienione na potrzeby historii) Elwira. Okazała się dla mnie interesującą kobietą nie tylko z wyglądu, ale i z charakteru. Spokojna, stateczna, a przede wszystkim - fanka ekologii. Nie czekaliśmy długo ze spotkaniem, już po tygodniu zaprosiłem ją pierwszy raz do swojego domu.

Nadmienię, że mieszkam na działce w altance, ponieważ cenię sobie naturę i skromne warunki. Byłem przekonany, że Elwirze spodoba się moja posiadłość oraz jej sąsiedztwo. Nie wysilałem się specjalnie ze sprzątaniem ponieważ niejednokrotnie powtarzała, że nie cierpi pedantyzmu, a środki czystości degradują faunę i florę rzek, jezior, mórz i oceanów.

Przed spotkaniem wybrałem się pod pobliski sklep pozbierać niedopałki, ponieważ nie lubię, kiedy tytoń się marnuje. A że dzień był deszczowy - niestety były mokre. Toteż po powrocie do altanki rozłożyłem je równo na kaloryferze aby wyschły.

Gdy Elwira weszła do mojego skromnego domku nie miała zbyt zadowolonej miny. Zanim usiadła na moim łóżku polowym strzepywała z niego kurz, pajęczyny i okruchy dosłownie kilka minut. Pomyślałem - taaa, typowa kobieta. Jedno mówi, co innego myśli. A miała nie być pedantką. Zmierzyła niekulturalnie wzrokiem suszące się na kaloryferze pojary, po czym spytała czy mam coś do picia. Powiedziałem więc, że zaraz skoczę po wodę ze studni. Po czym wpadłem na lepszy pomysł - wypijemy sobie po browarku. Miałem akurat 20 butelek z kaucją, więc zaproponowałem by skoczyła do sklepu i wzięła za nie dwa Żubry na wymianę.

Stwierdziła, że zapomniała odłączyć żelazko z prądu i wybiegła. Oczywiście domyślam się, że to była ściema. Poczułem się potraktowany jak jakiś żul.

Ach te kobiety - same nie wiedzą czego oczekują. Chcą faceta z klasą, który szanuje przyrodę, a jak przyjdzie co do czego to oczekują nie wiadomo jakich luksusów. :/

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (26)
zarchiwizowany

#69157

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem chrześcijańskim uchodźcą z Syrii.

Niedawno przyjechałem do Polski. Dostałem mieszkanie socjalnie i niezłą sumkę na miesiąc.

Piekielność? Chciałem do Norwegii, a jestem tu. :/

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -36 (44)
zarchiwizowany

#66002

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem ginekologiem.

Przyjmuję w prywatnym gabinecie i rzadko kiedy trafia mi się piekielna pacjentka. Nawet cieszyłem się, że od dłuższego czasu na takową nie natrafiłem, ale sytuacja z wczoraj nadrobiła piekielność za dobre kilka lat.

Pacjentka gotowa do przebadania, leży na fotelu z rozszerzonymi nogami. Ja natomiast nie jestem maszyną - też muszę jeść w trakcie pracy. Byłem w połowie konsumowania kubełka z KFC w wersji classic. Kiedy skończyłem stwierdziłem, że nie chce mi się myć rąk, a nie będę brudził kartonu z rękawiczkami tłustymi od kurczaków paluchami i przystąpiłem do badania.

Gdzie piekileność? Pacjentka była oburzona i zgłosiła mnie do sanepidu! Mam przez to wiele problemów teraz.

Piekielna czystość ogromną piekielnością.

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -33 (37)
zarchiwizowany

#65975

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem dzieckiem z in vitro. Moi rodzice nie mogli tradycyjnie spłodzić potomstwa, dlatego posunęli się po tak kosztowny w tamtych czasach zabieg.

Aktualnie mam 13 lat, kończę 6 klasę. Kilka dni temu wszedłem do sklepiku szkolnego, a tam była straszna kolejka. Wszedłem więc za 1 osobą jakby nigdy nic. Wtedy kolega z klasy zaczął na mnie krzyczeć (!!!!) że mam iść na koniec. Powiedziałem mu, że ma się ode mnie odczepić i musi spełniać moje zachcianki bo inaczej powiem pani, że mnie dyskryminuje. Niestety, idiota mnie nie posłuchał i nadal brnął, że mam iść na koniec. Wtedy przewróciłem się i zacząłem krzyczeć "nie bij", aby każdy myślał, że podniósł na mnie rękę.

Pani pedagog na szczęście jak zawsze uwierzyła słusznej osobie - mi. Przynajmniej ona rozumie moją dolę, bycia dziecka z in vitro. Nie rozumiem, dlaczego każdy jest do mnie uprzedzony z tego powodu. Nie rozumiem jak można obrazić się na kogoś tylko dlatego, że wymaga nieco wyższych standardów traktowania? Chyba mam prawo czuć się lepszy?

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -28 (38)
zarchiwizowany

#63701

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tak się złożyło, że przez jakiś czas byłem bezdomnym. Nocowałem głównie na klatkach, ale wiadomo jak z tym jest - podli ludzie wyganiają, że nie ma spania na klatkach, że są noclegownie. Uparli się na te cholerne noclegownie i nie dociera, że nie chcę tam być - nawet wódeczki strzelić sobie nie wolno, bo wynocha.

Są jednak także porządni ludzie, którzy mają swoją godność i wpuszczają nas na klatki. Zwykle miłosierne, starsze panie.

Jakiś czas temu wpuściła mnie do jednej klatki jedna bardzo miła pani, która rozumie, że ja nie pies żebym po jakis noclegowniach się szlajał jak jakiś żul. Przenocowałem więc na klateczce, a z ranka przycisnęło mnie, więc załatwiłem się na parapet, po czym wyjąłem z jakiegoś wózka dziecięcego kocyk i podtarłem się nim jak na porządnego człowieka przystało. Co ja z brudną dupą będę chodził?

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -28 (34)
zarchiwizowany

#62049

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem nauczycielem matematyki. Tak wiele mówi się, że uczniowie się stresują, ale ja uważam, że to brednie. Po tym jak zostałem zwolniony dyscyplinarnie uważam, że uczniowie to najgorsze mendy, a nauczyciele to mesjasze polskiej oświaty.

Miałem uczennicę, nazwijmy ją Lukrecja. Lukrecja co by wiele nie mówić, miała bardzo brzydką twarz. Nie mogłem na nią patrzeć, więc zamiast pytać od razu wstawiałem jej jedynki. Doszło do tego, że Lukrecja miała zagrożenie i musiała zdawać egzamin semestralny. Napisała co prawda wszystko poprawnie, ale stwierdziłem że skoro jej nie lubię to będę asertywny i wpiszę jej niedostateczny na semestr. Po wielu bojach z rodzicami obiecałem, że jednak będę ją pytał uczciwie po lekcjach.

Przyszła więc na konsultacje zaliczać sprawdzian z ciągów. Dałem jej więc do obliczenia równanie całkowe, którego oczywiście nie potrafiła. Nawrzucałem jej, że nadaje się tylko do najprostszej zawodówki i nie wiem co ona robi w liceum. Popłakała się i uciekła.

Niedługo potem zostałem zwolniony i poniosłem od groma konsekwencji.

Na koniec mały apel: szanujcie takich oddanych nauczycieli jak ja, niedługo może ich zabraknąć.

Upadek oświaty.

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -33 (39)
zarchiwizowany

#62048

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem cukiernikiem. Prowadzę także małą kawiarenkę, w której główną atrakcją są moje własne czekoladki. Przed wejściem latem wystawiam stoliczek, gdzie można się poczęstować moimi wyrobami całkowicie za darmo. Niestety, to miało zachęcić klientów, a nie żeby tak o sobie zjedli i nic nie kupili. Zdenerwowany darmozjadami pewnego dnia do miseczki zamiast cukierków włożyłem królicze bobki. Poczęstowała się nimi niestety moja stała klientka.

Gdzie piekielność? Nic więcej u mnie nie kupiła.

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -26 (34)
zarchiwizowany

#62035

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
"Nic co ludzkie nie jest mi obce" - tak mawiają mądrzy ludzie. Szkoda, że tak mało osób liczy się z tym zdaniem w swoim życiu.

Kupiłem sobie spodnie. Nie na jakimś bazarze czy supermarkecie, firmówki z Pepco. Ponosiłem je kilka tygodni, zaczęły się rozdzierać w kroku, a nogawki się zeszmaciły. No cóż, takie życie. Zapakowałem więc spodnie do reklamówki i wio do sklepu.

Pominę już fakt, że aby oddać przedmiot do reklamacji musiałem czekać w kolejce. Kiedy zostały w końcu obsłużone te dwie (tak, DWIE!!!!) osoby przede mną w końcu pani kasjerka znalazła dla mnie czas aby rozpatrzyć moją reklamację.

Podałem jej więc reklamówkę i mówię, że chcę oddać spodnie. Żeby nie przedłużać od razu powiedziałem, że należy mi się 30 zł.

Pani wyjmuje produkt z reklamówki. Wywiązała się taka rozmowa:
[K]asjerka: Czy to żart? Może pomylił pan reklamówkę, tutaj widzę tylko znoszone, zniszczone spodnie, a nie produkt teoretycznie nieużywany, który nadawałby się do zwrotu!
[J]a: Proszę pani, pani nie wie kim jest mój brat! Jest prokuratorem, pisze przecież, że mam 30 dni na oddanie, więc prawo jest po mojej stronie! Hehe!
K: Niestety to nie działa w ten sposób. Proszę zabrać spodnie! Natychmiast! Są zasikane, obsrane, a z nogawek wysypują się psie odchody!
Ja: PO PIERWSZE - PRAWO STOI PO MOJEJ STRONIE, PO DRUGIE - ŻAŁOSNE Z PANI STRONY, ŻE BRZYDZI SIĘ TAKICH RZECZY. KAŻDY INTELIGENTNY CZŁOWIEK UWAŻA ŻE NIC CO LUDZKIE NIE JEST MU OBCE! Spotkamy się w sądzie!

Ech, do teraz mną trzęsie! Jakiś pomysł co zrobić z bezczelnym babskiem?

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -30 (36)
zarchiwizowany

#62031

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja klasa ze szkoły podstawowej kilka dni temu zorganizowała spotkanie. Spotkanie po latach, elegancko, w restauracji itd - wiadomo o co chodzi. W pewnym momencie przy wszystkich podzieliłem się moim pewnym spostrzeżeniem a propos jednej z obecnych koleżanek. Ot tak powiedziało mi się "no, już lepiej wyglądasz. Te 20 lat temu miałem ochotę wymiotować za każdym razem gdy na ciebie spojrzałem, miałaś twarz jak Hitler". Wszyscy się śmiali, a koleżanka zarumieniła? Niestety nie tym razem. Wybiegła z sali ze łzami w oczach.

A mogło być takie fajne spotkanie, a ona musiała je zepsuć. Przez tę piekielną koleżankę nasz zlot niedługo potem się zakończył.

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -29 (33)
zarchiwizowany

#61771

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielna historia, która skończyła się w sądzie i skutkowała zakazem zbliżania się do mnie dla pewnego pana.

Było to 4 lata temu. Jestem matką dwóch dziewczynek - wówczas 15 letniej Iwonki oraz 16 letniej Justynki.

Wychowywałam je samotnie. Pewnego wieczora wybrałam się na imprezę dla singli. Tam poznałam D. Było ciemno, był alkohol, ja trochę wypiłam - i tak wyszło. Spędziliśmy razem noc, lecz później niespecjalnie zależało mi na tej znajomości. Niestety, ale D. liczył na coś więcej. Zaczął mnie prześladować, przysyłał kwiaty z liścikami oraz zostawiał różne głupie zabawki pod moimi drzwiami. Przyłaził nawet do mojej pracy, gdzie przedstawiał się jako mój przyszły mąż!

Raz dla świętego spokoju poszłam z nim na kawę, ale ten zamiast słuchać co mam mu do powiedzenia (chciałam zabronić mu się do mnie zbliżać i definitywnie zakończyć tę "znajomość"), ale zaczął pokazywać mi oferty domów do wynajęcia dla NAS i moich córek! Raz nawet zaczaił się na nie pod szkołą i chciał zabrać na lody, tłumacząc że przecież zostanie wkrótce ich ojcem i muszą się bliżej poznać. D. był nieugięty, ciągle chciał pójść na kawę i na ciastko mimo że go nie chciałam! Śpiewał mi serenady pod balkonem. Kiedy zaczął brzdękolić i śpiewać byłam wściekła - obudził wszystkich moich sąsiadów!

Z racji, że był urzędnikiem łatwo mógł znaleźć adres mojej matki do której wybrałam się razem z córkami któregoś weekendu. Wparował tam jakby nigdy nic i podarował mojej matce czekoladki mówiąc, że jest jej przyszłym zięciem! Była w szoku, nic dziwnego, przecież nic jej nie mówiłam...

Nie przejmował się nawet tym, że w międzyczasie związałam się z T. Wręcz nachodził go u niego w pracy w kawiarni i wmawiał mu że jesteśmy małżeństwem! Jednak kiedy po urlopie w tle na zdjęciach z wakacji z T. oraz moimi dziewczynkami zobaczyłam D. w tle patrzącego przez lornetkę zza krzaka, miarka się przebrała. Pojechałam do niego do mieszkania, aby oświadczyć mu osobiście, że złożyłam na niego doniesienie, a ten przy swojej matce oświadczył mi się! Co za poje**** rodzina! Odpowiedziałam mu tylko "k**** mać", na co jego matka stwierdziła, że w jakiej to kobiecie zakochał się jej syn! Co straszniejsze, w domu miał mój ołtarzyk, a nawet poduszkę z moim zdjęciem!

Miarka totalnie się przebrała gdy któregoś dnia wróciwszy z pracy zastałam otwarty balkon. Pierw pomyślałam, że ja albo Justynka czy Iwonka nie zamknęłyśmy, ale po wejściu do łazienki zobaczylam D. leżącego w mojej wannie! Dokoła jakieś płatki róż, a do tego najdroższy szampan w jego rękach jaki znalazł... Wywaliłam go z mieszkania, niemal gołego! To był jakiś koszmar! Zwyzywałam od nienormalnych i włamywaczy!

Koniec końców była sprawa w sądzie, gdzie udowodniłam to wszystko, co zafundował mi D. Dopiero wtedy mogłam odetchnąć w ulgą...

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -28 (46)