Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

big_zygi

Zamieszcza historie od: 26 marca 2015 - 14:33
Ostatnio: 15 marca 2023 - 15:35
  • Historii na głównej: 1 z 2
  • Punktów za historie: 123
  • Komentarzy: 53
  • Punktów za komentarze: 99
 

#12528

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Pracuję na ochronie.
Mam znajomego Murzyna. Bartek (imię zmienione) urodził się w Polsce i nigdy nie robił sobie zbyt wiele ze swojego wyglądu oraz tego, jak jest odbierany. Więcej, gardzi sztucznym poziomem "politycznej poprawności", często żartuje ze swojego wyglądu (skarbnica rasistowskich dowcipów!) i stereotypów.
Dziś wpadł do mnie na chwilę do pracy i został uwieziony przez burzę. Chodził ze mną, żartując i słuchając z niedowierzaniem o mojej pracy. Szybko przekonał się, że mówiłem prawdę.

Po sklepie, dosłownie biegała wtedy pani typu "kura domowa, wersja rozszerzona". Nic jej nie pasowało, wszystko było za drogie, zbyt kiepskiej jakości, obsługa była zbyt wolna, a sklep za zimny. Zachowywała się przy tym koszmarnie opryskliwie.
W końcu przystanęła przy mnie i Bartku, i zaczęła szarpać rękaw wystawionej koszuli.
- Jaki to materiał jest? Jaki?! - zawołała na ledwo żywą już, ekspedientkę.
Tu Bartek musiał się "poczuć". Uśmiechnął się, odsłaniając naprawdę śnieżnobiałe zęby na tle ciemnej jak kongijska noc, twarzy.
- Bawełna! Sam zbierać! - powiedział uradowany.
Pani zapłaciła za już wybrane ubrania i uciekła ze sklepu, ścigana chichotem ludzi zebranych dookoła niej.

Ochrona

Skomentuj (55) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1410 (1488)

#49344

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Siedzę sobie w domku, piorę, prasuję, sprzątam, gotuję i nagle rozlega się dzwonek do drzwi. Otwieram. Człowiek około trzydziestki trzyma w ręku kartkę. Podaję mi ją, biorę, czytam:
"Jestem głuchoniemy... nie mam przez to pracy... pieniędzy nie ma... renty nie ma... opieka się wypięła i ogólnie jest źle... Proszę o pomoc".
Nie pomogłam, mi nikt nie pomaga, sama muszę sobie radzić. Zamknęłam drzwi, a za drzwiami usłyszałam:
- To ch..j ci w du.pę, szmato je..ana.

Uzdrowiłam niemowę, jest szansa, że teraz znajdzie pracę.

domokrążcy

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1019 (1075)

#16590

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z przed ok. 7 lat z Przystanku Woodstock. Zdarzyło mi się w czasach studenckich kilka razy odwiedzić tą imprezę jako wolontariusz z Pokojowym Patrolem. Jako że studiowałem na AM (farmacja) udało mi się zaczepić w grupie medycznej w charakterze sanitariuszo- ochroniarzo-magazyniero-przynieśzanieśpozamiataj.
Nie wiem czy pacjent 100% piekielny, jak na standardy woodstokowe jeszcze znośny, ale na pewno ciekawy.
Na gipsowni pracowali na zmianę różni lekarze (całość działa w punkcie obok sceny). My pomagaliśmy przynosząc gips (ilości hurtowe – gipsowanie standardowo 2 razy grubsze niż w szpitalu – pacjenci i tak w 90% wracali pod scenę), wymieniając wodę, mocząc gips i ogólnie wykonując różne czynności, do których dałoby się przyuczyć szympansa.
Był też doktor Marek (powiedzmy- już nie pamiętam dokładnie jak się nazywał) sława gipsowni. Jak DM zagipsuje to „nie ma ch**a we wsi” na poprawkę nie wróci choćby cały dzień pogował pod sceną. Do czasu…

Pacjent zalany w 3D + jakieś dragi, typ przejrzałego hipisa. Kompletna dezorientacja czasoprzestrzenna i kostka razy 1,5. Na gipsowni DM. Po ok. 15 min Batman (taką ksywę dostał pacjent – też już nie pamiętam dlaczego) siedzi z błogą miną i białym klocem na nodze – oczywiście wykład, że nogę oszczędzać, uważać, zgłosić się na kontrolę po powrocie do domu itd. Jak nie było tłoku to pacjentów po gipsowaniu staraliśmy się trochę przetrzymać, żeby gips porządnie związał. Batman przysnął i wypchnęliśmy go na pole dopiero jak zaczęło się robić gęściej (po ok. 1,5 h).
Ze dwie godziny później (mnie już wtedy tam nie było – tą część znam z opowieści) wraca z samą opaską gipsową wokół łydki. Trochę trzeźwiejszy (w końcu odespał u nas) zaczyna narzekać, że jakieś gówno mu założyliśmy i że to się od razu rozleciało. Noga już grubsza razy 2. Na gipsowni wciąż DM – mocno zdziwiony zaczyna wypytywać co się stało – pacjent twardo, że samo się rozleciało jak chodził. Dopiero koledzy Batmana powiedzieli naszym przy bramie, że sprawdzał, czy gipsem da się hamować na motorze. Da się – nawet dwa razy. (Swoją drogą ciekawe co ćpał – odporność na ból miał naprawdę niezłą.)
Ok DM zagipsował ponownie pacjenta nasi przetrzymali i ze sporo grubszą niż normalnie kukłą wypuścili na pole.
Wrócił wieczorem podczas koncertu gdy mieliśmy na punkcie największy ruch. Na gipsowni inny lekarz. Spojrzał na popękany gips, zdjął co zostało i okazało się, że tego to on już normalnie nie zagipsuje (w międzyczasie jakiś życzliwy pobiegł powiedzieć DM, że jego pacjent wrócił na drugą poprawkę) i trzeba odesłać do szpitala do Żar – są już wybroczyny itd. Wskazania nieważne, ważne, że pacjent pojechał do szpitala zanim na punkt dotarł DM. Powąchał tylko spaliny z karetki.
Kolega oczywiście do niego, raczej żartobliwie niż złośliwie, że jak tam go zagipsują to na pewno nie wróci…
DM zamyślony: „Wróci… wróci, ale ja będę gotowy… „
Widać, że Batman wlazł mu na ambicję.
My tym czasem wypytaliśmy towarzystwo Batmana co tym razem zrobił z gipsem. Okazało się, że zrobili sobie z kolegą zawody w kopaniu się nawzajem w 4 litery. Kopali się na zmianę - kolega kopał glanem, Batman gipsem – kto dłużej wytrzyma.
Od rana DM kręcił się po polu zamiast jak zwykle gdy miał wolne wygrzewać się na leżaczku przed namiotem. Należy jeszcze dodać, że na Woodstock ludzie przywożą najdziwniejsze rzeczy – komuś np. kiedyś przyszło do głowy przytargać na PW starą zardzewiałą pralkę Franię itp.
Chodził szukał i w końcu znalazł… Ale po kolei.
Batman wypisał się ze szpitala jak odespał. Oczywiście założyli mu standardowy gips szpitalny wierząc naiwne, że jak każą mu jechać do domu to on już na PW nie wróci :)
Nasz ulubiony pacjent wrócił na pole na piechotę, po drodze oczywiście tankując pod spożywczakiem. Jak można się domyśleć po tych kilku kilometrach niezbyt ostrożnego zataczania się gips praktycznie przestał istnieć, więc gość od razu uderza do nas.
U nas od razu poruszenie, bo wszyscy chcieli zobaczyć co zrobi DM.
Posadziliśmy Batmana na kanadyjce i ktoś poleciał po DM.
Z daleka już było widać, że niesie w podróżnej torbie coś ciężkiego. Okazało się, że rano wycyganił od kogoś na polu kawałek dwuteownika zbrojeniowego (Dla niewtajemniczonych wygląda to tak: http://www.emetalzbyt.szczecin.pl/upload/products/sl383002_kopia1.jpg - ludzie przywożą naprawdę dziwne rzeczy na PW – może ktoś potrzebował przycisku do papieru…).
Kilka rolek gipsu i metrów sznurka do prania później Batman miał na nodze konstrukcję przypominającą japoński sandał geta ( http://4.bp.blogspot.com/_hPWelMF1Ei8/TE232NS4SiI/AAAAAAAAAFA/5HNpH_DG6-M/s1600/P7252617.JPG ) tyle że wykonany ze stali i gipsu (tetsu sekkō geta ..? ;)). Nie wiem ile to ważyło, ale Batman miał niejaki problem z robieniem kroku tą nogą – dodatkowo była ona wyższa o jakieś 5-10 cm niż druga noga w glanie… Trochę go kołysało przy kuśtykaniu, ale zdawał się na to nie zwracać uwagi – widać lata praktyki alkoholowej…
Jednak tekst rzucony na koniec nie na żarty nas przestraszył (pisownia odzwierciedla to co powiedział):
„Miszczu dziękuję! Teraz to ja tym pancerfałsem temu ch**owi tak w d**ę przyp*****lę, że to jego będziesz składał nie mnie! I ch*j będzie mi musiał wino oddać co przegrałem.”
Ja miałem tylko cichą nadzieję, że sandałek był za ciężki, żeby nim skutecznie kogoś kopnąć w 4 litery…
Swoją drogą chciałbym zobaczyć minę lekarza, do którego on się zgłosił na zdjęcie gipsu…

Przystanek Woodstock

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 931 (973)

1