Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

bukimi

Zamieszcza historie od: 10 stycznia 2011 - 11:26
Ostatnio: 22 czerwca 2018 - 14:02
O sobie:

Dlaczego mój nick może sugerować płeć piękną?
Bo pochodzi z języka japońskiego, gdzie samogłoska na końcu to norma ;)

PS. Nadal masz wątpliwości? Nie wiesz co oznacza dziwne kółeczko ze strzałeczką?
MĘŻCZYZNA, FACET, CHŁOP, SAMIEC

  • Historii na głównej: 15 z 26
  • Punktów za historie: 9670
  • Komentarzy: 3790
  • Punktów za komentarze: 21343
 

#51377

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak to punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Jechałem pociągiem Kolei Śląskich i na jednej ze stacji zdarzył się drobny wypadek. Międzypasażerską pocztą pantoflową dowiedziałem się, że jakaś kobieta próbowała wskoczyć do odjeżdżającego pociągu i jej się to nie udało. Poległa na peronie, a potem już reanimacja, karetka, policja, ale także przesłuchiwanie załogi, robienie zdjęć pociągu i alkomat dla maszynisty.

Pierwsze głosy podróżnych (około 5 minut od wypadku):
- Mam nadzieję, że nic jej nie jest.
- Jakby na nią zaczekali nic by się nie stało.
- Maszynista się gdzieś spieszy jak wariat.
- Biedna dziewczyna musiała skakać, pewnie pociągi za rzadko jeżdżą.

Ale postój się przedłużał. W sumie staliśmy mniej więcej 60 minut. Przed samym końcem godzinnego postoju wśród tych samych osób słychać było:
- Nie mają co robić baby, tylko skakać pod pociąg.
- Dobrze jej tak, może to ją czegoś nauczy.
- Mogła poczekać na następny pociąg, nic by się nie stało.
- Biedny maszynista, jeszcze się stresu najadł.

Jak to współczucie potrafi szybko wyparować w upale...

pasażerowie

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 687 (809)

#51247

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Linia kontroli jakości w pewnej znanej polskiej fabryce przetworów warzywnych i owocowych. Na taśmociągu jadą pomidory. Ładne mają jechać aż dotrą do wielkiej tarki, a brzydkie mają być strącane z taśmy przez pracownika na stanowisku.

I tak sobie jadą pomidorki. Ładny, ładny, brzydki, ładny, ładny, szczur...

Biedaczysko zasuwał co sił w łapkach "pod prąd" taśmociągu, ale nie był dość szybki. Koleżanka nie zdecydowała się jednak wziąć przestraszonego szczurka do ręki - pomachała mu tylko na drogę, gdy sunął w kierunku tarki.

koleżanka w dziale kontroli jakości

Skomentuj (92) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 971 (1129)

#49580

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Biura wewnętrzne, bez okien, bez przewiewu. Z nadejściem pierwszych cieplejszych dni czas rozpocząć sezon na klimatyzatory.

Przechodzimy więc wszyscy prawdziwy program szczepień, gdy urządzenia dozują nam różne szczepy bakterii, wirusów i grzybków w rozmaitych dawkach. Klimatyzacja nie pamięta spotkania z serwisem czyszczącym - przecież najważniejsze, że działa, a zarząd przecież nie będzie siedział w biurze bez wielkich okien.

Tak, można się upomnieć. Czemu nie? Przecież żarówki też nam zamówili... jak wysiadła ostatnia.

jak milutko w biurze jest

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 413 (509)

#49405

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Malkontenci...

Jadę autobusem. Starsza pani obok dzwoni z telefonu komórkowego. Przytaczam jej monolog (tak jak pamiętam):

- Ledwo się zima skończyła, a tu już lato! No mówię ci, jak gorąco się zrobiło, aż cała mokra jestem. A siedzę w tej zimowej marynarce, pamiętasz... A jak mnie rajstopy parzą! No i siedzę w tym autobusie już i strasznie słońce przez szyby mnie grzeje. I ten fotel, plecy mokre... Ale może dojadę. No pa!

Udało mi się przeżyć jej umieranie przy 20-stopniowym upale, ale zaraz odzywa się telefon tej samej pani. Przytoczyłbym kolejny monolog, ale nie chcę się powtarzać, bo padły te same zdania, tylko w innej kolejności.

Na deser dodam, że pani jakoś nie widziała potrzeby zdjęcia marynarki w autobusie lub wyjścia z domu bez ciepłych rajstop.

Po prostu nie dogodzisz...

busowe narzekanie

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 424 (710)

#43791

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziś o skutkach modnego ostatnio likwidowania oddziałów Poczty i wstawianiu na ich miejsce "agencji pocztowych".

Odkąd sięgam pamięcią nasze osiedle obsługiwała jedna pani listonosz. Wszyscy ją znali, ona znała wszystkich. Jak się ją spotkało na ulicy, potrafiła od razu do ręki dać list. Po prostu cud-miód i orzeszki.

W tym miejscu wspomnę, że w tym miesiącu kończy mi się roczna prenumerata pewnego czasopisma. Zdziwiło mnie więc, gdy drugi raz nie dostałem oczekiwanego numeru, chociaż dotąd dochodziły na czas. Podejrzenia nasiliły się, gdy w skrzynce znalazłem cudzy list i najwyraźniej nie był to wynik przeoczenia, bo nie zgadzała się ani nazwa ulicy, ani numer klatki.

Chciałem skierować swoje kroki na Pocztę w celu złożenia reklamacji, jednak na miejscu zamiast znanych mi okienek zastałem tylko wielki szyld "Agencja pocztowa" i od razu wiedziałem, że coś będzie nie tak. Na miejscu pracowała tylko jedna pani, która "nic nie może zrobić". Fakt faktem, że to nie ona chodzi po domach z listami. Pokazała tylko zaplecze zasypane różnymi przesyłkami niedostarczonymi przez nowego listonosza.

W międzyczasie zrobiłem małe śledztwo. Sąsiedzi przyznali, że od pewnego czasu nie dostają ani przesyłek, ani nawet awizo. Jeden egzemplarz czasopisma z prenumeraty odnalazł się u jednej sąsiadki (listonosz nie umie liczyć do dziesięciu, żeby w skrzynkę wcelować?). Niektórzy swoje długo wyczekiwane przesyłki odnaleźli na wspomnianym zapleczu agencji...

Okazało się, że oprócz oczywistych oszczędności Poczty, do "cudownej" przemiany przyczyniła się skarga nieznanej nam dotąd emerytki, której z jakiegoś powodu nie podobała się praca pani listonosz. Nie wiem, może jej "dzień dobry" kiedyś nie powiedziała?

Zebraliśmy się tzw. kupą i pisaliśmy odwołania do naczelniczki i do centrali, miło wspominając poprzednią doręczycielkę, domagając się przywrócenia jej do pracy. I oto w zeszłym tygodniu przyszła dobra wiadomość - nasze pisma ponoć podziałały i niedługo mamy znów cieszyć się 100% jakością obsługi.

Wydaje się, że sprawa zakończona? Niestety nie. Gdy o takim obrocie sprawy dowiedział się obecny "listonosz", bez skrępowania przyznał, że w takim wypadku on je*ie tą robotę i nic nie będzie roznosił... W ten sposób do czasu, aż do pracy wróci poprzednia listonoszka, na całym osiedlu w praktyce nie ma Poczty. Wszystko zamawiamy kurierem. A tu święta coraz bliżej :/

poczta

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 487 (525)

#31804

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kłopoty finansowe swego czasu skłoniły mnie do przeglądania ogłoszeń o pracę także "z dolnej półki".

Ogłoszenie z pozoru jak każde inne: firma szuka 3 pracowników. Magazyniera, pracownika biurowego i sprzedawcy. Po złożeniu CV i rozmowie okazuje się, że wprawdzie na pracownika biurowego nie masz szans, ale z chęcią przyjmą Cię jako sprzedawcę. Ostatecznie okazało się, że nikt z kandydatów nie jest godzien dostąpienia zaszczytu pracy w biurze, a sprzedawców nagle potrzeba zdecydowanie więcej niż jednej sztuki.

Żeby nie przedłużać, od razu powiem, że praca ograniczała się do chodzenia po mieszkaniach i wciskaniu telewizji o jednoliterowej nazwie. Teren wybierany codziennie metodą chybił-trafił. Oczywiście standardowym chwytem była "grupowa modernizacja telewizji" oraz "wszyscy sąsiedzi już podpisali". Każdy z nowych pracowników został przydzielony do kogoś ze stałej załogi.

Podczas jednego (i jedynego) dnia mojej pracy odwiedziłem takie nory, że żal było patrzeć jak ludzie mieszkają. Co gorsze, to zwykle byli właśnie najlepsi potencjalni klienci! Zdziwilibyście się ile z tych "biednych, pokrzywdzonych" brało pakiety telewizji cyfrowej z pakietem na ponad 100zł/miesiąc.

Jako człowiek młody i jeszcze naiwnie wierzący w ludzkie odruchy, spytałem starszego stażem czy nie żal mu tak chodzić po tych norach i sprzedawać pakiety ludziom, których na to nie stać:
- Nie wolałbyś pochodzić po jakichś porządniejszych dzielnicach?
- No co ty! W takich biednych jest właśnie najlepiej!
- Czemu? Więcej biorą?
- To też. Ale nie tylko to... Co rusz ktoś dopytuje się o "specjalne rabaty" i inne zniżki. I tak co najmniej co tydzień sobie porucham: a to za opłatę instalacyjną, a to za 1szy miesiąc gratis. Czasem nawet jakaś młoda się trafi, jak mamusia ją ładnie poprosi. Raj, nie praca!

Cóż, nie tylko pieniądze i tzw. samorozwój są dobrymi "motywatorami" do ciężkiej pracy. Młodym i napalonym "polecam"...

wciskacze kitu

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 625 (699)

#27093

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dodam coś od siebie w temacie "dlaczego czasami ciężko znaleźć pracę".

Na moim osiedlu jeden facet założył mały kebab. Malutki biznesik, nawet bez koncesji na alkohol. Początkowo interes szedł dobrze - facet wszystko robił sam i wkładał w to dużo serca, a ceny również miał bardzo korzystne. Nikomu nawet nie przeszkadzało, że nie można posilić się zimnym browarkiem, a właściciel w związku z tym przymykał oko na klientów przychodzących z własnym napojem.

Skoro szło dobrze, to po kilku miesiącach zdecydował się kogoś zatrudnić, aby nie siedzieć samemu całymi dniami. Wyobrażam sobie, że można się naprawdę zmęczyć, gdy się siedzi (a jeszcze częściej stoi) codziennie po 12 godzin, z weekendami włącznie. Ta decyzja okazała się wielkim błędem, a ostatecznie przysłowiowym gwoździem do trumny.

Pierwszy pracownik robił wszystko na odp****l się. Składniki rzucał niedbale, często było czegoś za dużo, czasem było prawie pusto. Ciasto przypalone lub zimne - ogólnie niezbyt smakowicie. Swoją krótką (ok. miesiąc) karierą zniechęcił sporo klientów, co na szczęście zdążył zauważyć właściciel.

Drugi właściciela... okradł i od razu wyleciał. Nie ma to jak dobra motywacja do pracy. Zatrudnić się tylko po to, żeby od razu dobrać się do kasy. Przecież na pewno nikt nie zauważy.

Niestety właściciel nie chciał powiedzieć, czym trzeci pracownik zasłużył na szybką dyscyplinarkę. Usłyszałem tylko magiczne "coś strasznego, wolę nie mówić". Nie wiem co Wam przychodzi do głowy - osobiście wolę za dużo nad tym nie myśleć.

Tak czy siak, ludzie coraz częściej woleli poczekać, aż dostępny będzie właściciel we własnej osobie, konsekwentnie omijając lokal, gdy za ladą znajdował się inny pracownik.
Koniec końców, biznes upadł i do dziś nie ma w pobliżu dobrego fast-fooda, gdzie można by zjeść tanio i w miłej atmosferze urozmaiconej pogawędką z właścicielem...

kebab vs ludzie

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 729 (761)

#26689

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z czasów studenckich.

Każdy student prędzej czy później miał zapewne okazję spotkać się z takim zjawiskiem jak sprawdzanie obecności na wykładach.
Teoretycznie wykłady są nieobowiązkowe, ale wielu wykładowców lubi uzależnić późniejszą ocenę od frekwencji.

Chyba nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że czasami osoba, która nie mogła pójść na wykład (lub jej się nie chciało) prosiła inną osobę o dopisanie jej do listy obecnych.

Z czasem proceder stał się na tyle popularny, że lista obecności powstawała jeszcze przed wykładem. Dzięki temu każdy mógł się wpisać sam - bez proszenia innych osób o przysługę i bez problemów z podrabianiem charakteru pisma.

Na którymś z kolei wykładzie okazało się jednak, że kłamstwo ma krótkie nogi, gdy na ten sam pomysł wpadło "trochę" więcej osób... I w ten sposób na całe 12 osób obecnych na sali, niespodziewanie spadło zadanie oddania listy z grubo ponad setką nazwisk.

Jak to leciało w jednej piosence: "a miało być tak pięknie"...

uczelnia

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 540 (608)

#23778

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytajcie swoim dzieciom. Dużo. A potem zaganiajcie do czytania, żeby potem nie reprezentowały poziomu Piekielnych, których zaraz opiszę.

Wystawiłem ogłoszenie o wynajem mieszkania. Krótkie i treściwe. Do tego 15 zdjęć, żeby ująć każdy kąt. Przy zamieszczaniu ogłoszenia obowiązkowo poprzez formularz należy podać rodzaj budynku (kamienica), piętro, liczba pokoi, miesięczną opłatę za wynajem itp, a do tego dodaje się własny opis.

Opis wyglądał mniej więcej tak: (w skrócie)
"Mieszkanie ogrzewane elektrycznie (piecem akumulacyjnym), woda ogrzewana gazem (junkers).
Mebli ze zdjęć nie ma już w mieszkaniu - wynajmowane mieszkanie jest nieumeblowane."

Pomijając fakt, że co druga osoba przychodzi spóźniona o 30-60 minut (bez wcześniejszego telefonu) to prawie każda ograniczyła przegląd ofert chyba tylko do obejrzenia zdjęć. Ciekawsze przypadki:

1. Dzwoni "klient":
-Bo ja nie mogę trafić pod ten adres. To są te bloki po prawej?
-Nie, to te kamienice po lewej.
-Aaa... To jest kamienica? To ja nie chcę...

2. Oglądanie mieszkania.
-A gdzie są kaloryfery?
-Tu nie ma kaloryferów, trzeba grzać piecem.
-To czemu Pan o tym nie mówił wcześniej?
-...

3. Już na samym wejściu:
-A gdzie są wszystkie meble?!
-Przecież w ogłoszeniu wyraźnie zaznaczyliśmy, że nie ma mebli.
-Ale tak ładnie na zdjęciach wyglądały...

4. Mieszkanie obejrzane, rozmowa o konkretach:
-To ta opłata 700zł za wynajem to jest jednorazowa?
-Nie, co miesiąc.
-A to nas na takie coś nie stać.
(swoją drogą, kto wynajmuje mieszkanie na rok pobierając za to tylko jednorazową opłatę?)

Po każdej takiej rozmowie kolejny raz przyglądam się mojemu ogłoszeniu, sprawdzam czy na pewno wszystko jest w porządku. A tam nadal wszystkie informacje czarno na białym. Całe 6 linijek tekstu do przeczytania i zrozumienia...

po prostu ludzie

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 709 (743)

#19413

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia pokazująca kolejny raz w jakich podłych czasach przyszło nam żyć, gdzie nie możesz zaufać obcej osobie, nawet gdy pięć razy ci wszystko wytłumaczy.

Jest taki bank, który współpracuje z pewną siecią stacji paliw w celu "sprzedawania" swoich kart kredytowych.

Sama idea wydaje się w porządku. Ktoś wypełnia formularz, a po aktywacji karty otrzymuje kilka tysięcy punktów w programie lojalnościowym i 2x więcej niż normalnie przy każdym zakupie paliwa (opłaconym tą kartą).

Niestety, karty w pierwszych miesiącach rozchodziły się szybko, ale później napotykało się już tylko osoby, które albo te karty już mają, albo 5 razy o niej słyszały i są naprawdę pewne, że jej nie chcą.

Spadkowi sprzedaży trzeba "zaradzić", więc szefostwo nakazuje uskuteczniać następujące pomysły:
- proszę unikać słów "karta kredytowa" - zamiast tego używamy "karta dająca punkty",
- w namawianiu proszę skupić się na dodatkowych punktach, jakie otrzyma klient, nie muszą wiedzieć co podpisują.

Zdziwilibyście się ile ludzi w dzisiejszych (niestety często podłych) czasach, jest w stanie wypełnić i podpisać formularz nie czytając go i nie wiedząc o co chodzi! Wszyscy mieli przed oczami tylko dodatkowe punkty i (prawie nieosiągalne) nagrody z katalogu.

Nie byłoby to aż takie złe, bo klient po otrzymaniu karty może z niej zrezygnować bez jej aktywowania. Dowie się o co chodzi i nawet nie musi nigdzie dzwonić (za nieaktywną kartę nie było opłat).

W związku z tym pojawił się kolejny problem: ludzie dostają karty, ale ich nie aktywują, przez co nie mamy z nich zysków. Narzucone rozwiązania:
- spisywać numery telefonów do osób, które biorą kartę, a potem męczyć telefonami, żeby sobie coś tą kartą kupili (zakup kartą automatycznie ją aktywował),
- nie wspominać nic o opłacie (kilkadziesiąt złotych), chyba że ktoś bardzo o to dopytuje.

Szczyt bezczelności i moment, w którym wypisałem się z tego "burdelu" nastąpił, gdy rozmowy z klientami prowadziliśmy pod nadzorem "pomysłowych" przełożonych. Któregoś dnia namawiam klienta do aktywowania niechcianej karty:
-Wystarczy, że pan pójdzie do sklepu i kupi zwykły soczek za złotówkę nową kartą...
-Ale ja nie chcę tej karty. Są za to jakieś opłaty?
-(skoro zapytał) Tak, kilkadziesiąt złotych.
-A to proszę mi to zlikwidować.
W tym momencie, szef szepcze do mnie: "to powiedz mu, że opłatę i tak już naliczyliśmy".

Tego było za wiele. Rozmowy nie były nagrywane, a ja mam bezczelnie kłamać i wyłudzać pieniądze. A jak potem będzie burza, że bank oszukuje klientów, to kto mu to powiedział? Ja! Przecież szef szanowanej instytucji na pewno by nam nie kazał mówić takich rzeczy. Rozmowę z klientem i karierę w bankowości zakończyłem równie szybko...

bank + stacje paliw

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 640 (668)