Profil użytkownika
czekotubka
Zamieszcza historie od: | 1 września 2011 - 20:21 |
Ostatnio: | 24 lutego 2020 - 16:37 |
- Historii na głównej: 2 z 7
- Punktów za historie: 1322
- Komentarzy: 17
- Punktów za komentarze: 104
Historia Aika o niemiłym Panu na słuchawce przypomniała mi moją historię z lipca tego roku.
Od jakiegoś czasu pracuję na recepcji w jednym z olsztyńskich hoteli. Piekielności mniejsze, większe wiadomo z różnych stron napływają, ale to norma.
Jednak jedna sytuacja szczególnie utkwiła mi w pamięci, ponieważ był to mój "chrzest bojowy".
Wesele. Pełnię nocny dyżur. Wiadomo, alkohol, zabawa pełną gębą, głośno, niektórzy szukają chwili wytchnienia u recepcjonistki. Podchodzi taki [P]an i szarmancko zagaja:
[P]: A czy mógłbym mieć do Pani taką jedną prośbę?
[Ja]: Zależy czego Pan potrzebuje, a może uda mi się Panu pomóc. (+ uśmiech firmowy ;))
[P]: No, ale czy by Pani mogła mi pomóc, no tak bym chciał...
[Ja}: Proszę mówić. (delikatnie zachęcam, bo nie będę tu stać jak słup soli aż się zdecyduje).
[P]: No bo ja bym chciał, żeby mi Pani obciągnęła.
No cóż, troszkę mnie przytkało. Biłam się z myślami co mogę zrobić, a czego nie. Jakby nie patrzeć jestem w pracy, jestem nowa, w sumie nie wiem co mogę odpowiedzieć na taką "kuszącą" propozycję.
[Ja]: To akurat wykracza poza zakres moich obowiązków - wypaliłam, odwróciłam się i poszłam na zaplecze. Wróciłam za chwilę, a tu już ich dwóch stoi.
[P2]: A proszę Pani, a co Adaś od Pani chciaaał?
[Ja]: Najlepiej będzie, jak sam Panu powie.
[P] coś tam pomruczał pod nosem, że JA MAM to powiedzieć i w końcu wypalił.
[P]: No żeby mi obciągnęła!
Ponownie wyszłam na zaplecze i czekałam, aż sobie pójdą.
No cóż, widząc młodą dziewczynę w pracy, za ladą, która się do Ciebie przyjaźnie uśmiecha to aż się prosi, żeby ją zbrukać.
Finał jest taki, że zostałam poinstruowana, że w takich wypadkach nie muszę być wcale miła, a sprawę mogę załatwić albo z organizatorem, albo z ochroną w mniej jak minutę i nikt nie ma prawa mnie obrażać.
W taki sposób moja odpowiedź została uznana za wzorową odpowiedź pracownika roku :D
Od jakiegoś czasu pracuję na recepcji w jednym z olsztyńskich hoteli. Piekielności mniejsze, większe wiadomo z różnych stron napływają, ale to norma.
Jednak jedna sytuacja szczególnie utkwiła mi w pamięci, ponieważ był to mój "chrzest bojowy".
Wesele. Pełnię nocny dyżur. Wiadomo, alkohol, zabawa pełną gębą, głośno, niektórzy szukają chwili wytchnienia u recepcjonistki. Podchodzi taki [P]an i szarmancko zagaja:
[P]: A czy mógłbym mieć do Pani taką jedną prośbę?
[Ja]: Zależy czego Pan potrzebuje, a może uda mi się Panu pomóc. (+ uśmiech firmowy ;))
[P]: No, ale czy by Pani mogła mi pomóc, no tak bym chciał...
[Ja}: Proszę mówić. (delikatnie zachęcam, bo nie będę tu stać jak słup soli aż się zdecyduje).
[P]: No bo ja bym chciał, żeby mi Pani obciągnęła.
No cóż, troszkę mnie przytkało. Biłam się z myślami co mogę zrobić, a czego nie. Jakby nie patrzeć jestem w pracy, jestem nowa, w sumie nie wiem co mogę odpowiedzieć na taką "kuszącą" propozycję.
[Ja]: To akurat wykracza poza zakres moich obowiązków - wypaliłam, odwróciłam się i poszłam na zaplecze. Wróciłam za chwilę, a tu już ich dwóch stoi.
[P2]: A proszę Pani, a co Adaś od Pani chciaaał?
[Ja]: Najlepiej będzie, jak sam Panu powie.
[P] coś tam pomruczał pod nosem, że JA MAM to powiedzieć i w końcu wypalił.
[P]: No żeby mi obciągnęła!
Ponownie wyszłam na zaplecze i czekałam, aż sobie pójdą.
No cóż, widząc młodą dziewczynę w pracy, za ladą, która się do Ciebie przyjaźnie uśmiecha to aż się prosi, żeby ją zbrukać.
Finał jest taki, że zostałam poinstruowana, że w takich wypadkach nie muszę być wcale miła, a sprawę mogę załatwić albo z organizatorem, albo z ochroną w mniej jak minutę i nikt nie ma prawa mnie obrażać.
W taki sposób moja odpowiedź została uznana za wzorową odpowiedź pracownika roku :D
uslugi- hotel
Ocena:
421
(535)
Mój Tata pracuje jako kierowca tirów. Jest bardzo dobrym kierowcą i zawsze dostaje bardzo dobre opinie.
Trafił ostatnio do pewnej firmy, w której szefem był młodszy od mojego Taty mężczyzna, ale za to był bardzo religijny. W niedzielę rano się do niego nie można było dodzwonić, dał kiedyś mojemu Tacie filmy do oglądania podczas pauz, żeby mu się nie nudziło. Bardzo miło. Patrzy - same transmisje z mszy Świętych. Zawsze dawał na kościół i to nie było "symboliczne 2 zł" i ogólnie wspierał radio Maryja, czym bardzo lubił się chwalić.
Historia właściwa:
Wracając z trasy Tata zauważył, że hamulec pomocniczy się zepsuł. [Nie pamiętam jego nazwy, ale jest to hamulec, którego się używa zjeżdżają z większych gór.] Na szczęście jeździł wtedy na Litwę, więc nie było takiej potrzeby go używać.
Wracając na firmę poinformował o tym szefa. Pan Sławek stwierdził, że Tata idzie na 2 tygodnie przerwy, a samochód stawiają na warsztat.
Po urlopie Tata jedzie na firmę, wsiada w samochód, ma już jechać. Kierunek Węgry. Jednak sprawdził jak tam jego hamulce. Jakież było jego zdziwienie, kiedy się okazało, że nic nie tknęli, no to [T]atuś do [S]zefa.
[T]: Dzień dobry. Dlaczego hamulce są dalej zepsute? Przecież nie po to dostałem te wolne, żeby samochód sobie stał?
[S]: A dzień dobry. Ale on wcale nie stał. Był jeszcze raz na Litwie.
[T]: Ale on nie ma hamulców.
[S]: Spokojnie. Bóg nad nami czuwał i jak widać nic się nie stało.
[T]: (już lekko zdenerwowany) No to jak ja mam teraz jechać bez hamulców na WĘGRY!?
[S]: Synu, z Bożą pomocą dojedziesz.
Naprawdę tak powiedział. W Tacie aż się zagotowało i postanowił wybrać papiery.
Na nową pracę się musiał długo czekać. Teraz jeździ nowym samochodem, ze wszystkimi bajerami i ze sprawnymi hamulcami. :)
Trafił ostatnio do pewnej firmy, w której szefem był młodszy od mojego Taty mężczyzna, ale za to był bardzo religijny. W niedzielę rano się do niego nie można było dodzwonić, dał kiedyś mojemu Tacie filmy do oglądania podczas pauz, żeby mu się nie nudziło. Bardzo miło. Patrzy - same transmisje z mszy Świętych. Zawsze dawał na kościół i to nie było "symboliczne 2 zł" i ogólnie wspierał radio Maryja, czym bardzo lubił się chwalić.
Historia właściwa:
Wracając z trasy Tata zauważył, że hamulec pomocniczy się zepsuł. [Nie pamiętam jego nazwy, ale jest to hamulec, którego się używa zjeżdżają z większych gór.] Na szczęście jeździł wtedy na Litwę, więc nie było takiej potrzeby go używać.
Wracając na firmę poinformował o tym szefa. Pan Sławek stwierdził, że Tata idzie na 2 tygodnie przerwy, a samochód stawiają na warsztat.
Po urlopie Tata jedzie na firmę, wsiada w samochód, ma już jechać. Kierunek Węgry. Jednak sprawdził jak tam jego hamulce. Jakież było jego zdziwienie, kiedy się okazało, że nic nie tknęli, no to [T]atuś do [S]zefa.
[T]: Dzień dobry. Dlaczego hamulce są dalej zepsute? Przecież nie po to dostałem te wolne, żeby samochód sobie stał?
[S]: A dzień dobry. Ale on wcale nie stał. Był jeszcze raz na Litwie.
[T]: Ale on nie ma hamulców.
[S]: Spokojnie. Bóg nad nami czuwał i jak widać nic się nie stało.
[T]: (już lekko zdenerwowany) No to jak ja mam teraz jechać bez hamulców na WĘGRY!?
[S]: Synu, z Bożą pomocą dojedziesz.
Naprawdę tak powiedział. W Tacie aż się zagotowało i postanowił wybrać papiery.
Na nową pracę się musiał długo czekać. Teraz jeździ nowym samochodem, ze wszystkimi bajerami i ze sprawnymi hamulcami. :)
Pewna firma logistyczna
Ocena:
577
(675)
1
« poprzednia 1 następna »