Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

houstonwevegotaproblem

Zamieszcza historie od: 11 grudnia 2011 - 18:50
Ostatnio: 3 lutego 2019 - 13:24
O sobie:

Mów mi Houston.

Nigdyś logistyk, teraz siedzi w biurze.
Inżynier Biomedyczny, Biomechanik.

  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 1534
  • Komentarzy: 84
  • Punktów za komentarze: 504
 

#74743

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Podczas lotu Istambuł - Kuala Lumpur. W związku z miejscem wylotu, oraz docelowym, znakomita większość to ludzie wyznania muzułmańskiego.

Jak to na długim dystansie, i samolot z tych większych; środkowy rząd to cztery sklejone do siebie siedzenia. Ogólnie nie obchodzi mnie kto przede mną, za mną i w jakiej sekwencji. Ale jest taki moment, że trzeba się rozprostować bądź stanąć w kolejce za potrzebą. Nie ma na co patrzeć, krajobraz to morze chmur.. to człowiek zerka po innych. I o tym właśnie dygresja.
Rząd czterech siedzeń. Zajęty przez rodzinę 2+2. Dzieci (dwóch chłopców, ok. 8- 10 lat), plus mama - siedzą nieruchomo zajęci.. trzymaniem śpiącego taty. Głowa spoczywająca na jednym z dzieci. Odwłok na kobiecie. Jego nogi przed spadnięciem trzymał pozostały chłopiec na drugim końcu rzędu. Może i mało wygodna pozycja, ale pewnie nieco lepsza niż siedzenie na baczność i trzymanie czyichś nóg przez ~11 godzin. Na innej trasie, rejs na zachód, raczej widuje się: rodzice na krańcach rzędu, dzieci śpiące w środku z głowami na kolanach opiekunów..

Generalnie, co komu się podoba. Ktoś powie kultura, religia, kraj, obyczaj. Wszystko mi jedno; ale o ile ludzie [tu] narzekają na nierówność między płciami, nie wie, jak źle może być.. Nie mi oceniać, czy wspomniani są w tej sytuacji szczęśliwi. Ale na pewno doceniam bardziej, jak mi przyszło żyć.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 176 (220)

#24103

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wracałam kiedyś z rodzinnej miejscowości do miasta, gdzie mieszkam obecnie. Był to ponury, jesienny, niedzielny wieczór. Zazwyczaj trasę Dworzec PKP - mieszkanie pokonywałam pieszo, gdyż daleko nie mam (i uważałam się za jednego z tych "kozaków, którym przecież nie może się nic stać"), ale z powodu panującej aury postanowiłam jednak te kilka przystanków przejechać się autobusem MPK. Poszczęściło mi się, bo o takiej porze w moją stronę transport nie pojawia się co dwie minuty.

Swoje szczęście przeklinałam już kilka chwil później. Stojąc z walizką w prawie pustym autobusie zostałam zaczepiona przez dwóch panów. Nie bardzo wiem, jak ich opisać. Sam wyraz twarzy przyprawiał mnie o dreszcze. Dobrze zbudowani, pod czterdziestkę, poobwieszani łańcuchami... Najpierw rozmawiali jakby między sobą, że trzeba ′tej Pani′ pomóc, bo ma dużą walizkę, bo pewnie zmęczona. Nie było to bezpośrednio do mnie skierowane, a moja podróż miała się niebawem skończyć, więc wpatrując się w oddalający się świat czekałam na swój przystanek. Jednak chęć pomocy została od razu podsumowana w ten sposób, że muszę ′dać coś w zamian′, oni wysiądą ze mną, bo sama iść na pewno nie będę itd. w tym tonie.
Miałam dwa wyjścia: jechać autobusem uparcie do pętli, która jest niewiele dalej, a ludzie praktycznie wszyscy wysiadają przed nią, albo normalnie wyjść na moim przystanku. Decyzja natychmiastowa: wyjść i kombinować, co dalej. Może oni tylko tacy mocni w gębie, ale nie wysiądą ze mną? WYSIEDLI.

Uparcie idą za mną i nadal próbują zaczepić w niewybredny sposób. Z racji pogody i pory, wokół było praktycznie puściutko. Sklepy pozamykane. Spacerowiczów brak.
Trzy przecznice dalej mieszka mój kolega. Na pisanie wiadomości czasu nie było, a zadzwonić i powiedzieć "hej, wracam właśnie do domu, zaczepia mnie dwóch panów, czy będziesz za 15 minut?" nie byłoby zbyt bystrym rozwiązaniem. Na przystanku po przeciwnej stronie ulicy stał jakiś chłopak. W ułamku sekundy stwierdziłam, że to moja jedyna szansa. Podeszłam do niego i rzuciłam:
- Kochanie, jak miło, że po mnie wyszedłeś, widzisz, taka pogoda, niby pusto, ale nigdy nie wiadomo, kogo można spotkać..!
Bałam się jego reakcji, chyba bardziej niż w tamtym momencie owych ′dżentelmenów′. Mógł przecież się zaśmiać i powiedzieć "Ale o co Ci chodzi? Znamy się?". Oprócz tego, że był dobrze zbudowany, na szczęście był inteligentny i szybko reagujący. Uśmiechnął się, powiedział, że cieszy się, że dojechałam w końcu cała i zdrowa, zabrał mój bagaż, wziął mnie za rękę i ruszyliśmy przed siebie. Dwa buce z autobusu odpuściły i wróciły na przystanek, na którym wysiedli. Mój nowy ′ukochany′ odprowadził mnie pod samą klatkę. Nie wiedziałam nawet, jak dziękować, za bądź co bądź, uratowanie mojej skóry..

A skąd pomysł, żeby to jego poprosić w ten sposób o pomoc? Będąc jakoś kilkuletnim dzieckiem w podstawówce usłyszałam historię od nauczycielki, do której pewnego wieczoru zapukała dziewczynka i krzyknęła: "Mamuś! Już jestem! Zamknij drzwi, bo tu różni ludzie się kręcą!". Oczywiście, nauczycielką mamusią nie była, a za dziewczynką podążał facet, którego wygląd widoczny w świetle latarni dobrze zapadł w pamięć kobiecie.
Jakoś miesiąc później zobaczyła tą twarz ponownie: w artykule lokalnej gazety dotyczącym ujęcia groźnego pedofila.

komunikacja miejska& przystanek osiedle

Skomentuj (61) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1317 (1349)

1