Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kertesz_haz

Zamieszcza historie od: 7 września 2013 - 20:57
Ostatnio: 10 grudnia 2017 - 21:20
  • Historii na głównej: 6 z 13
  • Punktów za historie: 2630
  • Komentarzy: 651
  • Punktów za komentarze: 5669
 
zarchiwizowany

#76356

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na tyle długo jestem w internetach, że doskonale zdaję sobie sprawę, że sieć jest pełna trolli, frustratów i innego tałatajstwa, którego największą rozrywką w weekend potrafi być obrażanie innych w necie. Jeśli jednak na branżowym, zamkniętym forum, którego siłą rzeczy najmłodszymi uczestnikami są studenci i które w większości służy celom zawodowym, moje zdanie w pobocznym i luźnym wątku świątecznym wywołuje gównoburzę prowokowaną przez dwóch uczestników, w której wyzywa się mnie od domowych nierobów, leni, osoby nie szanującej polskiej tradycji, obraża się mojego ojca posądzając go o bycie esbekiem, matce zarzuca się złe wychowanie, a mnie bycie fatalną żoną to jestem święcie przekonana, że niektórzy powinni się leczyć, zwłaszcza, jeśli zdanie to brzmiało następująco: "Osobiście zdecydowanie wolę spędzać Boże Narodzenie na Węgrzech niż w Polsce"

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 49 (121)
zarchiwizowany

#60106

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jakiś czas temu firma mojej kuzynki i jej męża zaczęła podupadać. Mimo ich wysiłków nie udało jej się uratować Na wiosnę tego roku musieli ją zlikwidować. Mąż kuzynki dość szybko znalazł pracę, ona zacznie od września, niestety czeka ich przysłowiowe zaciskanie pasa bowiem i dochody będą znacznie mniejsze i mają do spłacenia spore zadłużenie powstałe w trakcie prób utrzymania firmy.
Ze względu na sytuację w jakiej się znaleźli przypuszczałam, że kuzynka będzie chciała pojechać z dziećmi na wakacje do mojego ojca, który mieszka w atrakcyjnej turystycznie miejscowości, lub skorzystać z jego mieszkania nad morzem Czarnym. Niestety żadna z tych opcji nie wchodziła w grę i wiedziałam, że będę musiała jej odmówić. Gryzło mnie to bardzo, bo kuzynkę lubię, a na dodatek jej rodzina nigdy nie nadużywała naszej gościnności. Moich rodziców raczej odwiedzali niż przyjeżdżali do nich na wczasy, w Bułgarii byli 2 razy i to raptem na kilka dni. Najbardziej szkoda było dzieci – nie ich wina, że sytuacja się tak skomplikowała, a całe lato w Katowicach do najprzyjemniejszych nie należy. Czułam się też zobowiązana wobec kuzynki - w obu miejscach moi rodzice chętnie przyjmowali rodzinę i przyjaciół, a teraz kiedy ona potrzebowała pomocy i naszej gościny nie mogliśmy tego jej zaoferować.
Podczas rozmowy z mężem doszliśmy do wniosku, że przecież możemy zabrać ich ze sobą do Gruzji, w której planujemy urlop – dzieciakom zafundujemy wakacje, kuzynce jeśli będzie chciała jechać z nami „pożyczymy” pieniądze. Gdyby miały jechać same dzieci to żaden problem - ja i tak muszę przerwać urlop na kilka dni więc po tygodniu przyleciałabym z nimi od Polski i wróciła później. Cierpliwie czekałam, aż sama podniesie temat wakacji i zapyta o możliwość spędzenia ich na wybrzeżu czy w górach. Wtedy dopiero złożyłam jej propozycję.
Byłam przygotowana na pewne obawy ze strony kuzynki. Mimo że Gruzja jest ostatnio jest dość mocno promowana i największe polskie biura podróży od jakieś czasu organizują w niej wczasy wiele ludzi postrzega ją dość stereotypowo i po prostu nie wie czy tam jest bezpiecznie, czy są ratownicy na plażach, czy w hotelach panuje odpowiedni poziom higieny itd. Natomiast nie byłam kompletnie gotowa na to co się stało. Otóż kuzynka w trakcie rozmowy dostała ataku histerii, za który powinna dostać Oskara, w takcie którego dowiedziałam się, że chcę ją upokorzyć, na Kaukaz jeżdżą tylko dziady i biedne studencioki. Oskarżycielsko zapytała mnie też co jej dzieci powiedzą po powrocie do szkoły? że były w Gruzji na wakacjach? Na koniec dodała, że propozycja byłaby wspaniała, gdyby chodziło o kraje typu Hiszpania, Włochy lub Portugalia i jeśli zmienimy kierunek ona chętnie się zgodzi, a tak nie ma mowy.
Przeczekałam atak cierpliwie usprawiedliwiając go w myślach jej ostatnimi przeżyciami i dałam jej dwa dni do namysłu.
Jeśli kuzynka szybko nie ochłonie to jej dzieci stracą szansę na fajne wakacje na plażach Adżarii i możliwość zobaczenia jednego z najciekawszych krajów świata, a wszystko przez to że mamusi coś się w główce uroiło.

wakacje

Skomentuj (64) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 135 (413)
zarchiwizowany

#59113

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zrobiłam sobie kilka dni wolnego od pracy. W piątek zapowiedziałam pracownikom, że wracam w środę, na weekend pojechałam do Budapesztu, gdzie po raz pierwszy jako świeżo upieczona obywatelka Węgier wzięłam udział w wyborach parlamentarnych, a na wczoraj i dzisiaj zaplanowałam sobie miły babski relaks. Jednak stało się coś co zburzyło mój spokój i nie do końca pozwala cieszyć się wolnymi dniami.

Wczoraj korzystając z pięknej pogody postanowiłam pójść na spacer na Wawel. Trasę zaplanowałam tak, aby w drodze powrotnej zrobić drobne zakupy na pobliskim bazarku. Tam spotkałam swoją sąsiadkę – miłą starszą panią, która mieszka obok mnie. Wracamy razem i rozmawiamy – takie kobiece ple ple ple; o pogodzie, wiośnie, weekendzie, aż w końcu pada pytanie o węgierskie wybory. Kiedy potwierdzam udział słyszę:

[Sąsiadka]: Ach jak zazdroszczę tej mądrości Węgrom i wspaniałego premiera.
(Prawicowy Fidesz Viktora Orbana po raz kolejny wygrał wybory nad Dunajem i po raz kolejny będzie samodzielnie rządzić.)

Przez chwilę zastanawiam się czy to skomentować. Słyszałam już tą opinię kilka razy i powoli przyzwyczajam się, że dla części Polaków Orban uosabia marzenie o polityku jakiego chcieliby mieć w Polsce i tak naprawdę nie ma znaczenia jaki jest w rzeczywistości a pewnie nawet i 100 Węgrów nie przekonałoby ich, że jest inaczej. Tutaj mam jednak do czynienia z uroczą i kulturalną panią Konstancją, z którą wyświadczamy sobie drobne, sąsiedzkie przysługi - może więc warto spróbować wyjaśnić sytuacje.
[Ja]: Wie pani, dla większości Węgrów to był wybór najmniejszego zła. Orban ma pewne zalety, ale i mnóstwo wad, a polityka jego partii nie zawsze służy Węgrom. Dla wielu alternatywne ugrupowania były jeszcze gorsze, stąd też sukces Fideszu.

W tym momencie oczy pani Konstancji robią się wielkie nawet nie jak spodeczki, ale talerze. I to powinno być dla mnie znakiem ostrzegawczym, ale go zignorowałam. Głupia więc dalej objaśniam – szczegóły sobie tutaj podaruję – chętnych odsyłam do znalezienia informacji w sieci.
W odpowiedzi dowiaduję się, że nie umiem docenić szczęścia jakie mnie spotkało mieć takiego premiera, w związku z czym jestem niegodna paszportu jaki niedawno otrzymałam, prowadzenie własnej firmy doprowadziło do tego, że stałam się egoistką, dla której liczą się tylko pieniądze, przestałam wyznawać podstawowe wartości jakimi powinien kierować się prawy człowiek w życiu itd. itd. Jak się domyślacie miłego pożegnania nie było.

Wczoraj wieczorem pani Konstancja przysłała mi na maila linki do polskich artykułów, wychwalających Orbana.

Dzisiaj przed południem zapukała do moich drzwi z blachą ciasta i przeprosiła, że się wczoraj uniosła. Kiedy miałam ją zaprosić na kawę gotowa zapomnieć o nieprzyjemnym incydencie pani Konstancja oznajmiła mi, że idzie do kościoła, gdzie będzie się modlić między innymi za mnie, bo mój umysł przeżarły lewacko-bolszewicko- żydowskie idee.

Szkoda, że jeszcze mi egzorcysty nie zamówiła. A ciasto jest irytująco pyszne.

Węgry

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (29)
zarchiwizowany

#57179

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Boże Narodzenie jak zwykle spędzaliśmy w Budapeszcie. W tym samym okresie do Budapesztu wybrali się nasi znajomi. Nie są to na tyle bliscy znajomi, żebyśmy ich gościli u siebie, ale jeszcze w Polsce zaproponowałam spotkanie w święta u nas czy udzielenie jakiś wskazówek dotyczących miasta. Zaproszenie zostało chętnie przyjęte natomiast co do rad to znajomy powiedział, ze sobie doskonale sobie poradzą że od czego są przewodniki, GPS itd. Na moją sugestię, że w Budapeszcie są liczne remonty, drobne zmiany w komunikacji miejskiej w związku z uruchomianiem 4 linii metra, a także miasto funkcjonuje zupełnie inaczej w okresie świąteczno-noworocznym, prychnął, że nie od wczoraj umie posługiwać się Internetem. Ok nie będę się narzucać. Znajoma natomiast koniecznie chciała odwiedzić pewien sklep z ubraniami i kupić sobie kilka rzeczy. Sugerowałam 23 grudnia, twierdząc, że sklep może później być zamknięty aż do Nowego Roku.

Świąteczne spotkanie byłoby miłe, gdyby nie to, że znajomy został ekspertem od spraw węgierskich, samych Węgrów i Budapesztu, bo przecież 3 dni pobytu w obcym kraju zupełności wystarczy, aby zostać autorytetem w tej dziedzinie. I nie mam na myśli wrażeń i odczuć jakie ma każdy w nowym miejscu czy kraju, ale sądy wygłaszane z całkowitą pewnością, że Węgrzy to, Węgrzy tamto. Odpuściłam prostowanie bo nie było sensu się irytować w święta.

Sam wyjazd znajomym nie do końca się udał. Chcieli zrobić sobie spacer po starym Peszcie zaczynając od parlamentu, a kończąc na moście Wolności. Kiedy dojechali na końcowy przystanek tramwajem, który miał ich zawieść w pobliże parlamentu mieli jedyną i niepowtarzalną okazję podziwiać pewien market budowlany, najbrzydszy most w naddunajskiej stolicy i trakcje linii kolejowej – pojechali bowiem w drugą stronę. Po naprawieniu błędu okazało się jednak, że muszą zmodyfikować trasę, bo planowany spacer wzdłuż naddunajskiego corso musiałby polegać na przeciskaniu się pomiędzy ogrodzeniami osłaniającymi remontowany teren. Innego dnia żle weszli na górą zamkową bo z powodu remontu wejście od tej strony było zamknięte. Stracili półtorej godziny na jazdę do restauracji położonej poza centrum, która okazała się zamknięta. Kupę czasu spędzili na szukaniu jednego z marketów, bo jak wyczytał nasz znawca tam najtaniej można zrobić zakupy (co nie jest prawdą). Jeśli zaś chodzi o ubrania to znajoma ich nie kupiła. Nie byli tam 23 grudnia bo wg eksperta to byłoby niemożliwe, żeby sklep w ścisłym centrum był zamknięty 27 grudnia. O dziwo jakoś nikt w ten dzień nie przyjechał ich obsłużyć.

A skąd to wszystko wiem? Ano, od wściekłej żony, która nie wytrzymała i ostatni wieczór ich pobytu zamiast w fajnej knajpce na kolacji z mężem spędziła ze mną i moim mężem, a święta w Budapeszcie uważa za jedne z gorszych jakie miała. Współczuję jej wyjazdów z mężem, na co dzień jest to dość miły facet i naprawdę sama nie wiem w co w niego wstąpiło. A najbardziej piekielne jest to, że wystarczyłby kwadrans rozmowy ze mną i wielu pomyłek mogliby uniknąć.

Węgry

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 127 (235)
zarchiwizowany

#56686

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Odkąd irlandzkie tanie linie lotnicze zlikwidowały połączenie na linii Kraków – Budapeszt do stolicy Węgier pozostało mi podróżować albo własnym samochodem, albo korzystając z któregoś z przewoźników autokarowych, a ponieważ w Budapeszcie w zupełności wystarcza nam jeden samochód, dość często podróżuję autobusem, najchętniej linią z pewnym kolorem w nazwie. Zazwyczaj kupuję bilety przez Internet. Tym razem jednak było inaczej. Kilka dni temu odwoziłam znajomą na dworzec autobusowy, postanowiłam, więc, że przy okazji kupię bilet w kasie na świąteczny wyjazd.
Zakup biletu zajął ponad dwadzieścia minut, a pani sprzedająca potrzebowała do tego pomocy dwóch koleżanek, które na czas obsługiwania mnie opuściły swoje stanowiska. W międzyczasie zrobiła się dość spora kolejka, a ludzie w niej najprawdopodobniej pałali żądzą zamordowania mnie i to wcale nie oni byli piekielni.
Ciekawostki:
Krakowski dworzec autobusowy sprzedaje bilety wspomnianego przewoźnika od kilku lat.
Dworzec, który pośredniczy w sprzedaży biletów co najmniej kilku przewoźników międzynarodowych nie posiada specjalnej kasy do zakupu tego typu biletów. Bilet międzynarodowe sprzedają wszystkie kasy, więc dochodzi do sytuacji kiedy pani X spiesząca się, żeby kupić bilet na najbliższy autobus lokalny, musi czekać, aż pani kasjerka wklepie imię i nazwisko i dane z dokumentu tożsamości pana Y wybierającego się np do Lwowa.

z punktu A do B

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (23)
zarchiwizowany

#56497

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wczoraj po południu spotkałam się z przyjaciółmi. Rozmowa zeszła na węgierskie tematy i fakt, że niedługo dostanę obywatelstwo kraju nad Dunajem.
Kertesz, a zostawisz sobie polski paszport? - zapytał się mój przyjaciel.
Pytanie mnie zaskoczyło, bo nie zastanawiałam się nad tym do tej pory. Dzisiaj w trakcie kilkugodzinnej jazdy samochodem zaczęłam się zastanawiać nad tym co mi przeszkadza w Polsce.
Doszłam do kilku wniosków i oto moja lista polskich piekielności:

1 POLITYKA

Jakiś czas temu polskim politykom znów udało się podzielić naród. Pojawili się jacyś prawdziwi Polacy , lemingi, niemieckie ukryte opcje, moherowe berety itd. Niestety duża grupa zwykłych ludzi zamiast zachować dystans do wielu spraw, na które nie mają wpływu bardzo emocjonalnie się angażuje w to co się w Polsce dzieje. Dla mnie jest nie do pojęcia, że sąsiad nie odzywa się do sąsiada tylko dlatego, ze ten popiera inną partię, a różne poglądy polityczne potrafią doprowadzić do kłótni na spotkaniach rodzinnych czy towarzyskich. Najgorsze, jest to, że ludziom wyłącza się obiektywne myślenie. Niedawno pewna moja znajoma mocno krytykowała nową panią wicepremier, chociaż była ostatnią osobą, która powinna to robić, ponieważ jej rodzinna odniosła bardzo duże korzyści z funduszy europejskich. A kiedy zdarza mi się narzekać na bałagan w przepisach czy jakieś bzdurne rozporządzenia, które utrudniają mi prace zdarza mi się usłyszeć: Nie wiedziałam, ze jesteś za PiSem, lub histeryczne: To chcesz, żeby PiS wrócił do władzy?

2 ZUS czyli przyszła emerytura moich pracowników

Niechęć do ZUSu jest dość powszechna i tutaj nie będę zbyt oryginalna. O ile jakoś jestem w stanie przeboleć jeszcze te kawy i ciastka (te już mniej) – sama jako pracodawca zapewniam pracownikom napoje i przypuszczam, że jest to standard w wielu firmach, to do szału doprowadza mnie niekompetencja pań w ZUSie. Dwukrotnie zapłaciłam karę wynikającą z błędnych informacji jakie otrzymałam od szacownej instytucji. Miałam wiele szczęścia, bo skończyło się na niewielkich kwotach, ponieważ byłam w stanie udowodnić wprowadzenie w błąd przez urzędniczkę. Zastanawia mnie jedno: czy gdybym musiała zapłacić całe kary, a były to niebagatelne sumy, też nie usłyszałabym przepraszam, tylko, że to wynik ludzkiego błędu, który przecież czasem się zdarza, lub trudno się nie pomylić przy tylu przepisach w tak niestandardowej sprawie?

3 TOLERANCJA PO POLSKU

Polak musi być biały, heteroseksualny i obowiązkowo katolikiem. Niestety, niektórzy podpisaliby się pod tym zdaniem uważając na dodatek że Polska to oaza tolerancyjności skoro wyznawców innej religii lub ludzi o innej orientacji seksualnej nie zamyka się do więzień czy pali na stosie to wszystko jest w porządku. Irytuje mnie negatywny stosunek do islamu i nastawienie wg którego muzułmanin = terrorysta. Owszem fundamentalizm islamski jest bardzo groźny i nie należy go ignorować, jednak islam ma różne oblicza, a nie każdy muzułmanin zamieniłby Europę w kalifat. I chyba brak wiedzy o tej religii powoduje, że ludzie tak niechętnie widzieliby meczet czy cmentarz muzułmański w okolicy, w której mieszkają.

4 STOSUNEK DO KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO

Jak dla mnie zbyt często występuje jakiś obrzydliwy antyklerykalizm (kościół to samo zło), albo bezgraniczne oddanie i zaufanie. Mam wrażenie, ze niektórzy katolicy, którzy najchętniej powiesiliby każdego pedofila na najbliższym drzewie nie zrobiliby by nic gdyby sprawa dotyczyła ich dziecka i ich księdza proboszcza. Obym się myliła.

Oczywiście wyżej wymienione piekielności występują nie tylko w Polsce, a i Węgry i inne kraje w których pracowałam też mają swoje wady. O tym czy zrzeknę się obywatelstwa nadwiślańskiego kraju zadecydują względy bardziej osobiste. Zastanawia mnie jednak czy jest coś takiego w Polsce co spowodowałoby, że oddalibyście Polski paszport gdybyście mieli taką możliwość ?

Polska

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (33)
zarchiwizowany

#54671

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Potrzebowałam zatrudnić pracownika – rekrutacja standardowa, ogłoszenie o prace. I tu zaczęła się piekielność.

Piekielni nr 1 – wszyscy ci, którzy wysyłają CV i listy motywacyjne chociaż nie spełniają wymagań zamieszczonych w ogłoszeniu. Rozumiem, że o pracę w Polsce jest trudno, ale żaden normalny pracodawca nie zatrudni was jeśli nie posiadacie kluczowych umiejętności, żeby pracować na danym stanowisku. Wymagań nie bierze się z księżyca tylko określa się po to, żeby sprecyzować co kandydat powinien umieć.


Piekielni nr 2 : Kandydaci ukrywający prawdę. Dopiero na ostatnim etapie okazało się, że pani, która określała się jako w pełni dyspozycyjna może pracować tylko w określonych godzinach ponieważ ma małe dzieci. Z kolei pan podawał się za absolwenta uczelni, której był jeszcze studentem.
Tak, kłamstwa i kłamstewka na rekrutacji na pewno pomogą wam zdobyć pracę.

I wisienka na torcie – piekielny nr 3 Pan, który zapomniał, że nie ubiega się o pracę w korporacji tylko w niewielkiej firmie. W czasie tłumaczenia obowiązków – (dość specyficzna sytuacja – dwójka pracowników przechodzi przez kłopoty rodzinne, więc potrzebowałam kogoś kto będzie dla nich pomocnikiem - zastąpi ich w pewnych zadaniach) ów pan zasugerował, żebym zwolniła tych pracowników, a zatrudniła jego i kolegę, a na pewno na tym zyskam.
Jasne, już pędzę zwalniać ludzi, którzy budowali ze mną firmę, którzy przez kilka lat wypruwali sobie dla mnie flaki, a były okresy, że pracowali po kilkanaście godzin, żeby zyski nie spadły. Już ich zwalniam, tylko dlatego, że teraz jest czas, żeby zajęli się swoimi najbliższymi.

Skończyło się tak, ze zatrudniłam kogoś z polecenia. To nie była pierwsza rekrutacja jaką prowadziłam, ale przyznam, ze przy tym co wyczyniają poszukujący pracy mam coraz mniejszą ochotę na zatrudnianie w ten sposób.

praca

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 159 (239)

1