Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kuki543

Zamieszcza historie od: 29 kwietnia 2011 - 8:39
Ostatnio: 19 maja 2019 - 15:25
  • Historii na głównej: 6 z 20
  • Punktów za historie: 3327
  • Komentarzy: 69
  • Punktów za komentarze: 117
 
zarchiwizowany

#11605

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z nocy, kiedy wprowadzono stan wojenny.
Koleżanki, studiujące w Akademii Muzycznej jechały pociągiem do Warszawy, właśnie w nocy. Pociąg się mocno spóźnił, miał być coś po 22, a dojechał po północy. Miały blisko do akademika, więc poszły piechotą. Nie wiedziały, bo i skąd, że właśnie wprowadzono stan wojenny. Gdy wyszły z dworca zaczepiło je dwóch młodych milicjantów. Jak wiadomo, w tamtych czasach do dużych miast sprowadzano milicjantów z zapadłych wiosek i odwrotnie - żeby przypadkiem swój swojego w razie czego nie musiał pałować.
Młodzieńcy oczywiście zażądali dokumentów. Po ich okazaniu stwierdzili, że sprawdzą zawartość torby. Bez ceregieli wywalili wszystko na śnieg. Koleżanki w szoku. Jeden z nich się schyli i wziął do ręki coś w twardych okładkach - nuty. No i całkiem poważnie do kolegi mówi:
- Ty, patrz, to jakiś szyfr...
Drugi chłopak okazał się chyba inteligentniejszy - wziął tamtego pod łokieć i szybko obaj się oddalili. Chyba było mu wstyd za kolegę...
A koleżanki, gdy już doszły do siebie, nie wiedziały, czy się dalej bać, czy po prostu śmiać...

MO

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 136 (200)

#9270

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dawno temu kupowałem wyrób autopodobny o nazwie Polonez w jednym z największych salonów w mieście. Wyboru nie było - trzeba było brać to, co jest. Wybrałem wiec kolor wiśniowy.
Przejrzałem zawartość bagażnika - czy są wszystkie elementy "ruchome" typu koło, gaśnica, narzędzia, itp. Była tam też buteleczka z lakierem, którą dodawano przy sprzedaży, bowiem Polonezy żarła korozja tuż po wyjechaniu z salonu. Problem w tym, że w wybranym przeze mnie aucie dodano lakier... biały.
Poszedłem z tym do sprzedawcy, a ten niewzruszony i całkiem poważnie:
- No to teraz pan może sobie godło "Teraz Polska" namalować na aucie.

Salon Firmowy FSO

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 451 (561)

#9271

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kiedyś za komuny wracałem od panny dość późno, po godz. 22. Leciałem na ostatni autobus, wiec biegiem przez osiedle.
Przebiegłem tak jakąś uliczkę, która nawet nazwy nie miała - był to dojazd do garaży, zbudowany z tzw. trylinki.

Za chwilę zatrzymał mnie dzielny milicjant:
- Czy pan wie, dlaczego pana zatrzymałem?
- Nie.
- Przez jezdnię należy przechodzić szybkim krokiem, a nie przebiegać!
Spojrzałem na niego tak, jakby się z choinki urwał... Uliczka malutka, w okolicy żadnego auta, bo tam tylko dojazd do garaży...
W tym momencie milicjant zmienił ton:
- Ja pana bardzo przepraszam, ja musiałem pana zatrzymać. Uczę się w szkole milicyjnej i moje interwencje obserwują moi przełożeni - siedzą tam, w samochodzie... - tu lekko wskazał ręką w kierunku stojącego niedaleko auta.
- Jeszcze raz pana bardzo przepraszam...
:)

Milicja Obywatelska

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 822 (910)
zarchiwizowany

#9269

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dawno temu, za komuny, moja rodzina udzielała się społecznie w tzw. społecznej aptece prowadzonej przy jednym z najznamienitszych kościołów w mieście. Docierały tam leki z całego świata oraz inne dary.
Pewnego dnia zadzwonił do mnie szwagier, że właśnie dotarła ciężarówka z lekami i darami z zagranicy no i trzeba ten towar rozładować i przenieść do apteki. Problem był w tym, że trzeba to było zrobić późną nocą - ostatnia msza była o 21, a przechodzić trzeba było przez kościół. Oczywiście zgodziłem się i stawiłem koło 22 do pracy. Skończyliśmy koło 3 nad ranem. Przy okazji - wtedy zobaczyłem, jak pięknie może być opakowany towar za granicą, ile może być rodzajów cukru czy kawy ( u nas była jedna - marki Marago). Swoją drogą darczyńcy wysyłali towary o bardzo krótkim terminie przydatności do spożycia - np. budynie w delikatnych pudełeczkach...
W transporcie były m.in. odżywki Milupa. Byłem nimi zainteresowany, jako że moje dziecko w wieku niemowlęcym miało anemię i szukaliśmy różnych odżywek, które łagodziłyby ten problem. A wtedy nie było u nas nic, nawet kaszę manną ciężko było kupić.
Następnego dnia poszedłem więc do kancelarii parafialnej z prośbą o jedną czy dwie puszki owej Milupy. Siostra w kancelarii nie wiedziała, o co mi chodzi. Wezwała księdza (był to inny ksiądz, nie ten uczestniczący w nocnym rozładunku). Ten stanowczo stwierdził, że nic takiego nie ma. No to ja, że wiem, że jest.
Ksiądz już był w tym momencie wkurzony, że nie odpuszczam. Zaczął mnie wypytywać, skąd niby to wiem. No to mu wyjaśniłem.
Chcąc nie chcąc wysłał kogoś po tę puszkę, ale widać było po nim, jaki jest wściekły...

KK

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 116 (222)
zarchiwizowany

#8973

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z reguły poruszam się samochodem, ale kiedyś musiałem skorzystać ze zbiorkomu z racji odstawienia blachosmroda do warsztatu. Poszedłem zatem do kiosku wykupić bilet. Proszę więc panią kioskarkę o bilet.
- Ale jaki? - pyta ona.
Nie bardzo zrozumiałem, o co jej chodzi - bilety były wtedy jedne - na tramwaj i autobus bez różnicy. Zaskoczyła mnie bestia tym pytaniem. Odpowiedziałem więc z głupia frant:
- Na tramwaj.
Miał to być trochę dowcip, bo naprawdę nie wiedziałem, o co jej chodzi...
- Ale jaki bilet? - warknęła już na poważnie kioskarka.
- Najlepiej na miejsce siedzące - brnąłem dalej w głupawkę, naprawdę nie wiedząc, o co pani chodzi.
- Ale normalny czy ulgowy? - zapytała w końcu, a ja doznałem olśnienia.
- Normalny!
No i w końcu udało się. Miałem wtedy coś koło 40 lat i naprawdę nie wyglądałem na ucznia, studenta czy emeryta...

Ruch

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3 (81)
zarchiwizowany

#8984

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dawne czasy, kiedy byłem studentem...
Jako dobrze wychowany człowiek zawsze przepuszczałem starsze osoby przed siebie. Z reguły jak był tłok - stałem na stopniach.
Pewnego razu wracając z uczelni jak zwykle wsiadałem ostatni. Tłok w autobusie niemiłosierny. Żeby drzwi za moimi plecami się zamknęły, musiałem na moment nieco docisnąć się do stojących przede mną. A ściślej - do jednej pani. W tym momencie usłyszałem od niej:
- Co się tak pchasz na chama!
Na co ja - wykazawszy się refleksem (przyznam - "numer" był znany, gdzieś przeczytany):
- Przepraszam, nie wiedziałem na kogo się pcham...
Pół autobusu ryknęło śmiechem. Kierowca - ponieważ drzwi nie mogły się domknąć, otworzył je jeszcze raz, a pani z burakiem na twarzy wykorzystała okazję i uciekła z autobusu...

MZK

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (49)
zarchiwizowany

#8983

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jakiś czas temu wybierałem się do Australii. Wtedy przypomniało mi się, że mieszka tam siostra cioteczna mojego taty. Nie utrzymywaliśmy z nią żadnych kontaktów, ale skoro jest tam ciocia, to mógłbym ja odwiedzić. Znalazłem gdzieś w rodzinnych szpargałach jej adres - przysłała bowiem raz w stanie wojennym jakąś paczkę z żywnością do mojego ojca.
Wysłałem list priorytetowy (właśnie takie wprowadzono) w maju i czekałem na odpowiedź. Niestety do mojego wyjazdu nie doczekałem się - w końcu ciocia jako osoba leciwa mogła już nie żyć, mogła przez te 20 lat zmienić adres... Wyjechałem, wróciłem. A w październiku dostałem od cioci list, w którym informowała mnie, że ona dostała mój list we wrześniu. Więc szedł jakieś 3-4 miesiące. Podejrzewam, że to jednak nie australijska poczta nawaliła... W ten sposób nie spotkałem się z ciocią.
Przy okazji - list priorytetowy z Warszawy do Brukseli szedł 10 dni. Wołami byłoby szybciej...

Poczta Polska

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 168 (200)
zarchiwizowany

#8982

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Byłem świadkiem takiej sceny w pociągu.
Jakiś obcokrajowiec o wyglądzie południowca wsiadł nie do tego pociągu, do którego powinien. Po prostu z tego samego peronu odjeżdżał pociąg do Szczecina i ekspress do Katowic. Miał jechać do Szczecina, ktoś go miał odebrać z dworca - tyle zrozumiałem z jego bardziej gestykulacji, niż mowy. No i biedak miał pecha - jechał właśnie do Katowic. Był dość mocno zestresowany. Dyskutował z konduktorem, no bo nie miał odpowiedniego biletu.
A co zrobił konduktor, a ściślej - wezwany przez niego kierownik pociągu - otóż skontaktował się z maszynistą i zatrzymał pociąg w Zawierciu (dla niezorientowanych - pociąg jechał bez zatrzymania od Warszawy do Sosnowca i dalej - Katowic), tam facet czekał chwilę na eskpress w przeciwnym kierunku - który także zatrzymał się na prośbę tegoż kierownika. Oczywiście nie ukarał gościa za brak biletu, widział, że sprawa losowa. Miał więc ten pan szansę załapać się na jakiś popołudniowy pociąg do Szczecina.
Czyli jak się chce, to można wyjść naprzeciw i załatwić sprawę po ludzku...

PKP

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 244 (276)
zarchiwizowany

#8974

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W mojej firmie założyli dzień wcześniej domofon. W sekretariacie przybył jeden sprzęt, do złudzenia przypominający aparat telefoniczny, tyle że tylko z jednym guziczkiem - do otwierania drzwi.
Wracając ze sklepu z kolegą postanowiliśmy zrobić sekretarce dowcip. Zadzwoniliśmy na domofon, odebrała dziewczyna z handlowego, posadzona na chwilowe zastępstwo z braku sekretarki.
Rzucam na poważnie do domofonu:
- Poproszę sygnał faksu!
Chwila ciszy.
A po chwili stękający głos:
- A... a... ale pan się dodzwonił do domofonu!
Ps. Koleżanka była brunetką :-)

przez litość - zmilczę...

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 58 (208)
zarchiwizowany

#8971

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sam też bywałem piekielnym dla innych... :-)
Dawno temu stałem sobie pod mapą metra w Paryżu. Obok stało kilku facetów. Jeden z nich odszedł od reszty i podszedł do mnie. Zagadał coś po francusku, ale ja niestety nie znam tego języka. Wyuczyłem się jedynie jednego zdania przydatnego w takich okolicznościach - Je ne comprends pas le français (ja nie rozumiem po francusku). Gość zawiedziony podszedł do kolegów, a że stali niedaleko mnie usłyszałem: "No żesz k... w Paryżu nie mogę się dogadać po francusku!" Już się nie przyznałem, że tym razem zrozumiałem...

Metro

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 138 (182)