Profil użytkownika
lish ♂
Zamieszcza historie od: | 5 października 2010 - 11:42 |
Ostatnio: | 20 sierpnia 2014 - 21:28 |
Gadu-gadu: | 2548873 |
- Historii na głównej: 5 z 9
- Punktów za historie: 4662
- Komentarzy: 92
- Punktów za komentarze: 623
zarchiwizowany
Skomentuj
(8)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Moja kandydatka na "matkę roku"
Wychodziłem z biura po prasę i coś do jedzenia. Pod sklepem zaparkowany samochód z ni to zaparowanymi, ni to zadymionymi szybami. Wszystkie okna zamknięte, poza niewielką szparą od strony pasażera, z której c jakiś czas unosił się dym - w sumie co jakiś czas kropił deszcz, więc raczej nic dziwnego. Jednak kiedy wychodziłem ze sklepu, zauważyłem, że do wozu podbiega facet, otwiera drzwi i rzuca tekstem:
- Otwórz szerzej szybę idiotko, przecież ktoś zaraz po straż zadzwoni, że się tu wóz na parkingu pali.
No fakt - z bliska nawet to tak wyglądało. A po otwarciu faktycznie od drzwi poleciał obłoczek. I już się miałem uśmiechnąć, kiedy mina mi zrzedła. Bo oto pani wysiada, coś tam fuka gniewnie do faceta, otwiera tylnie drzwi i wyciaga... fotelik z małym dzieckiem. I dalej fukając, jakby nigdy nic idzie z tym fotelikiem do sklepu. Szok i przerażenie normalnie. Temu panu i dziecku pozostaje mi tylko życzyć "wymiany" matki i żony.
Wychodziłem z biura po prasę i coś do jedzenia. Pod sklepem zaparkowany samochód z ni to zaparowanymi, ni to zadymionymi szybami. Wszystkie okna zamknięte, poza niewielką szparą od strony pasażera, z której c jakiś czas unosił się dym - w sumie co jakiś czas kropił deszcz, więc raczej nic dziwnego. Jednak kiedy wychodziłem ze sklepu, zauważyłem, że do wozu podbiega facet, otwiera drzwi i rzuca tekstem:
- Otwórz szerzej szybę idiotko, przecież ktoś zaraz po straż zadzwoni, że się tu wóz na parkingu pali.
No fakt - z bliska nawet to tak wyglądało. A po otwarciu faktycznie od drzwi poleciał obłoczek. I już się miałem uśmiechnąć, kiedy mina mi zrzedła. Bo oto pani wysiada, coś tam fuka gniewnie do faceta, otwiera tylnie drzwi i wyciaga... fotelik z małym dzieckiem. I dalej fukając, jakby nigdy nic idzie z tym fotelikiem do sklepu. Szok i przerażenie normalnie. Temu panu i dziecku pozostaje mi tylko życzyć "wymiany" matki i żony.
parking matka roku
Ocena:
168
(208)
zarchiwizowany
Skomentuj
(8)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Stoję w kolejce w supermarkecie. Pora popołudniowa, tłok niemiłosierny.
Dzielnie czekam, umilając sobie czas odsłuchiwaniem muzyki z telefonu. W pewnym momencie poczułem jak muzyka się urwała razem z wyrywanymi z moich uszu słuchawkami, i przeurocze dźwięki zalały najbliższą okolicę (Marilyn Manson - Fight Song).
Trochę w popłochu szybko złapałem za kieszenie i jednocześnie odwróciłem się aby ujrzeć zaskoczoną twarz jakiegoś starszego pana wywrzaskującego do mnie bliżej niezidentyfikowane odgłosy. W ręce tegoż pana tkwił kabel od słuchawek, natomiast komórka do której ten kabel był przyczepiony i zapewniał izolację mnie od świata zewnętrznego wesoło grała sobie z podłogi sklepu. Jak już ochłonąłem i podniosłem telefon dotarło do mnie, ze starszy pan mówi. Do mnie. Uwagi na temat porządku świata i dzisiejszej młodzieży bogato przetykane tzw. łaciną podwórkową. Dowiedziałem się, żem cham, prostak, syn ku**y i alfonsa. Że niby w marynarce, a muzyki słucham potępionej. I tak dalej w ten deseń. Tyrady słuchałem ja i pół sklepu, nic nie było w stanie przerwać monologu pełnego słusznego gniewu. Musiałem ochłonąć jeszcze raz, po czym ładnie i pokornie się spytałem:
- Ale o co chodzi tak właściwie, że pan mnie tu szarpie?
- A, bo by mi ten kijek do oddzielania zakupów na taśmie podał.
Grzecznie podałem. Uratowałem świat. Fakt, że i pan, i ja byliśmy jeszcze jakieś 2-3m od jakichkolwiek kas zapewne z deka pomniejsza chwałę mojego czynu.
Dzielnie czekam, umilając sobie czas odsłuchiwaniem muzyki z telefonu. W pewnym momencie poczułem jak muzyka się urwała razem z wyrywanymi z moich uszu słuchawkami, i przeurocze dźwięki zalały najbliższą okolicę (Marilyn Manson - Fight Song).
Trochę w popłochu szybko złapałem za kieszenie i jednocześnie odwróciłem się aby ujrzeć zaskoczoną twarz jakiegoś starszego pana wywrzaskującego do mnie bliżej niezidentyfikowane odgłosy. W ręce tegoż pana tkwił kabel od słuchawek, natomiast komórka do której ten kabel był przyczepiony i zapewniał izolację mnie od świata zewnętrznego wesoło grała sobie z podłogi sklepu. Jak już ochłonąłem i podniosłem telefon dotarło do mnie, ze starszy pan mówi. Do mnie. Uwagi na temat porządku świata i dzisiejszej młodzieży bogato przetykane tzw. łaciną podwórkową. Dowiedziałem się, żem cham, prostak, syn ku**y i alfonsa. Że niby w marynarce, a muzyki słucham potępionej. I tak dalej w ten deseń. Tyrady słuchałem ja i pół sklepu, nic nie było w stanie przerwać monologu pełnego słusznego gniewu. Musiałem ochłonąć jeszcze raz, po czym ładnie i pokornie się spytałem:
- Ale o co chodzi tak właściwie, że pan mnie tu szarpie?
- A, bo by mi ten kijek do oddzielania zakupów na taśmie podał.
Grzecznie podałem. Uratowałem świat. Fakt, że i pan, i ja byliśmy jeszcze jakieś 2-3m od jakichkolwiek kas zapewne z deka pomniejsza chwałę mojego czynu.
sklep
Ocena:
137
(173)
zarchiwizowany
Skomentuj
(8)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ojciec jednego z moich klientów jest dumnym posiadaczem samochodu marki Żuk. pojazd ten generalnie jeździ, świeci i trąbi, a staruszkowi służył wiernie przez ostatnie 20 lat jako transporter do drzewa na opał. Niestety pojazd skradziono. W zasadzie ojciec bardziej wnerwił się ze względu na sentyment (bryka miała chyba z 40 lat), niż rzeczywistą wartość. No ale do rzeczy.
Kurzymy sobie fajeczkę pod firmą bolejąc nad pazernością złodziei, którzy najprawdopodobniej na paliwo z Żuka się połakomili, albo na drewno na pace, bo sam pojazd ma wartość złomu uzytkowego.Pod firmę zajeżdża rzeczony Żuk, z którego dziarsko wyskakuje 70-letni (O)jciec (K)lienta i wykrzykuje:
O: - patrzcie jakie cacko koło rynku kupiłem. Zupełnie jak mój!
K: - przecież do jasnej anielki to jest Twój samochód. Ten sam kolor, te same blachy, nawet kurna ten sam kanister na zbiornik paliwa przerobiony!
O: - ja wiem, ale nie martw się synku, ja im fałszywymi pieniędzmi zapłaciłem.
Kurzymy sobie fajeczkę pod firmą bolejąc nad pazernością złodziei, którzy najprawdopodobniej na paliwo z Żuka się połakomili, albo na drewno na pace, bo sam pojazd ma wartość złomu uzytkowego.Pod firmę zajeżdża rzeczony Żuk, z którego dziarsko wyskakuje 70-letni (O)jciec (K)lienta i wykrzykuje:
O: - patrzcie jakie cacko koło rynku kupiłem. Zupełnie jak mój!
K: - przecież do jasnej anielki to jest Twój samochód. Ten sam kolor, te same blachy, nawet kurna ten sam kanister na zbiornik paliwa przerobiony!
O: - ja wiem, ale nie martw się synku, ja im fałszywymi pieniędzmi zapłaciłem.
rynek kradzież
Ocena:
228
(288)
zarchiwizowany
Skomentuj
Pobierz ten tekst w formie obrazka
W wiejskim sklepie miejscowa stara kurpianka obsługuje klientów. Jako że dzień gorący dlka mnie i kumpla właśnie chciałem kupić 2 piwa: (J-ja, K-kurpianka):
J: 2 Lechy
S:Co?
J: 2 piwa! (pewnie babinka głucha)
S: Co?
J(rozglądając się po sklepie): 2 Łomże!
S: jakie?
J:Lechy...
i się dogadaliśmy
J: 2 Lechy
S:Co?
J: 2 piwa! (pewnie babinka głucha)
S: Co?
J(rozglądając się po sklepie): 2 Łomże!
S: jakie?
J:Lechy...
i się dogadaliśmy
Ocena:
25
(41)
1
« poprzednia 1 następna »