Profil użytkownika
lish ♂
Zamieszcza historie od: | 5 października 2010 - 11:42 |
Ostatnio: | 20 sierpnia 2014 - 21:28 |
Gadu-gadu: | 2548873 |
- Historii na głównej: 5 z 9
- Punktów za historie: 4662
- Komentarzy: 92
- Punktów za komentarze: 623
Tym razem historia o piekielnym księdzu.
Jestem ateistką i wychodzę z założenia, że nic mi do tego, w co wierzą inni ludzie, pod warunkiem, iż odwdzięczają mi się podobnym podejściem. Niestety, trafiłam raz na iście piekielnego księdza.
"Xionc" uczył religii w gimnazjum, do którego chodziłam i nie bardzo dochodziło do niego, że ktoś może na jego przedmiot nie chodzić. Wobec tego, pomimo zwolnienia z religii, dostawałam nieobecności na każdej lekcji, jedynki za niestawienie się na sprawdzianie, itp.
To akurat można było łatwo wyjaśnić u wychowawczyni, ale gorzej było z ciągłym nagabywaniem na przerwach. "Xionc" notorycznie podchodził do mnie i prawił mi kazania - straszył ekskomuniką, tym, że nie będę mogła wziąć ślubu kościelnego (tak, właśnie o tym jako ateistka marzę), że nikt mnie na studia i do pracy nie przyjmie (!). Ogólnie zbywałam natręta, dopóki nie przegiął.
Tak się złożyło, że miałam reprezentować szkołę w jakimś powiatowym konkursie. Gdy tylko "Xionc" się o tym dowiedział, wystosował szereg pism do dyrekcji z żądaniem zmiany reprezentanta, ponieważ jako "bezbożnica" nie będę w stanie reprezentować godnie imienia szkoły. Dyrekcja wyśmiała "Xionca", jednak on postanowił pójść dalej - wysłał podobne żądanie do organizatorów konkursu, dodając kawałek o moim nagannym zachowaniu i stosie jedynek (z religii, oczywiście).
O wszystkim dowiedziałam się dopiero, gdy jedna z pań w komisji oceniającej uczestników, podczas ustnej części konkursu zagadała do mojej nauczycielki prowadzącej. Podobno o mały włos nie zostałam zdyskwalifikowana z powodu pisma "Xionca", bo jedna sędzina okazała się być rasową moherką. Ostatecznie jednak ją przegłosowano i zajęłam w konkursie pierwsze miejsce.
"Xionc" później przez tydzień chodził jakiś skwaszony.
Jestem ateistką i wychodzę z założenia, że nic mi do tego, w co wierzą inni ludzie, pod warunkiem, iż odwdzięczają mi się podobnym podejściem. Niestety, trafiłam raz na iście piekielnego księdza.
"Xionc" uczył religii w gimnazjum, do którego chodziłam i nie bardzo dochodziło do niego, że ktoś może na jego przedmiot nie chodzić. Wobec tego, pomimo zwolnienia z religii, dostawałam nieobecności na każdej lekcji, jedynki za niestawienie się na sprawdzianie, itp.
To akurat można było łatwo wyjaśnić u wychowawczyni, ale gorzej było z ciągłym nagabywaniem na przerwach. "Xionc" notorycznie podchodził do mnie i prawił mi kazania - straszył ekskomuniką, tym, że nie będę mogła wziąć ślubu kościelnego (tak, właśnie o tym jako ateistka marzę), że nikt mnie na studia i do pracy nie przyjmie (!). Ogólnie zbywałam natręta, dopóki nie przegiął.
Tak się złożyło, że miałam reprezentować szkołę w jakimś powiatowym konkursie. Gdy tylko "Xionc" się o tym dowiedział, wystosował szereg pism do dyrekcji z żądaniem zmiany reprezentanta, ponieważ jako "bezbożnica" nie będę w stanie reprezentować godnie imienia szkoły. Dyrekcja wyśmiała "Xionca", jednak on postanowił pójść dalej - wysłał podobne żądanie do organizatorów konkursu, dodając kawałek o moim nagannym zachowaniu i stosie jedynek (z religii, oczywiście).
O wszystkim dowiedziałam się dopiero, gdy jedna z pań w komisji oceniającej uczestników, podczas ustnej części konkursu zagadała do mojej nauczycielki prowadzącej. Podobno o mały włos nie zostałam zdyskwalifikowana z powodu pisma "Xionca", bo jedna sędzina okazała się być rasową moherką. Ostatecznie jednak ją przegłosowano i zajęłam w konkursie pierwsze miejsce.
"Xionc" później przez tydzień chodził jakiś skwaszony.
gimbaza
Ocena:
701
(877)
1
« poprzednia 1 następna »