Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

londoncalling

Zamieszcza historie od: 6 maja 2011 - 21:01
Ostatnio: 11 września 2014 - 15:45
  • Historii na głównej: 13 z 22
  • Punktów za historie: 10066
  • Komentarzy: 54
  • Punktów za komentarze: 308
 

#44440

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Oto, jak logiczne myślenie może spacyfikować piekielnego.

Wczoraj w tramwaju w Katowicach. Wszystkie miejsca zajęte, kilka osób stoi, na jednym z przystanków wsiada pan w wieku późnym-średnim (ok. 50-55 lat) i staje nad siedzącą tuż przy wejściu dziewczyną. Wymowne miny, po chwili nie wytrzymuje:
- Proszę mi ustąpić miejsca!
Dziewczę zdziwione:
- Proszę się nie obrazić, ale jestem kobietą, a pan nie jest w podeszłym wieku.
- Pani nie wie, kim ja jestem!
- Rzeczywiście, ale pan również nie wie, kim ja jestem.

Facet się zagotował i wyraźnie widać było, że takiej odpowiedzi się nie spodziewał ;)

tramwaj

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 835 (923)

#42810

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jeszcze coś o sprzedaży samochodów.

Jak wiadomo, większość aut w naszym kraju to diesle, niebite, przebieg 80 tys. niekręcony (w dziesięcioletnim pojeździe), bo niemiecki dziadek tylko do kościoła jeździł. Yhym, jasne.

Znajomy sprzedawał samochód. Generalnie jest człowiekiem majętnym, auto służy mu do przemieszczania się z punktu A do B, nie dba o nie, pali w środku, wali w krawężniki (więc była jakaś nieusuwalna zbieżność kół), jeździ bardzo dużo (auto miało trzy lata i 160 tys. przebiegu) do tego nie należy do osób szczególnie delikatnych, więc silnik mocno żyłuje, a wjazd ma bardzo wąski, więc nie jeden raz odarł cały bok czy urwał lusterko. Wszystko to zaznaczył w aukcji, odpowiednio obniżył cenę, auto sprzedane miłemu panu w średnim wieku. Dodam jeszcze, że samochód w dość rzadkim kolorze.

Jakoś tak się złożyło, że nie dalej jak tydzień czy dwa później wszedł sobie na allegro, gdzie znalazł swój samochód (ten sprzedany niewiele wcześniej), który za pomocą magicznego eliksiru stał się zadbanym dieselkiem z niskim przebiegiem (coś poniżej 100 tys., ale nie mam pojęcia jak zdołali przekręcić licznik, bo to nowszy samochód), niebitym, pochodzącym rzekomo od bogatej kobiety, która tylko dzieci do szkoły woziła. Po prostu "igiełka". I jeszcze 15 tys. droższa, niż kolega sprzedawał.

Tak więc następnym razem jak będziecie kupować samochód, warto się dwa razy zastanowić, czy rzeczywiście trafiacie na "okazję".

samochody

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 603 (643)

#42337

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Teyal (http://piekielni.pl/42322) dotknęła pewnego bolącego naszą rodzinę tematu.

Kilka lat temu moja ciocia poroniła w czwartym miesiącu. Jako, że jesteśmy katolikami i to nie tylko takimi niedzielnymi, wiedzieliśmy, że zgodnie z nauką Kościoła była to śmierć, wobec czego chcieliśmy zorganizować choć symboliczny pochówek. Niestety, każdy ksiądz odprawiał nas z kwitkiem mówiąc, że on "temu" pogrzebu robić nie będzie.

Wkurza nas to tym bardziej, że teraz z okazji dyskusji o in vitro wszyscy biskupi jednym chórem krzyczą, że to zbrodnicza praktyka, bo zamraża się zarodki.

Czyli zarodki są bardziej człowiekiem niż posiadający już mózg i serce mały płód? Ten drugi jest człowiekiem tylko jeśliby się chciało go abortować, jak sam obumrze to jest "tym czymś"?

księża

Skomentuj (53) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 957 (1155)

#42063

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Thalia opisywała swoje przygody w przychodni (http://piekielni.pl/41657), co natchnęło mnie do napisania, jak to jest z drugiej strony okienka do rejestracji.

W naszym mieście działa to tak, że lekarz zatrudniony jest w szpitalu, od 8 do 15. Ale tylko teoretycznie, bo w praktyce już o 12 go nie ma - siedzi w państwowej przychodni, gdzie teoretycznie pracuje od 10 do 17. O 16 można takiego lekarza zastać w przychodni prywatnej, gdzie akurat pracuje sumiennie, według umowy (bo inaczej po prostu by go wylali) - od 16 do 20. Natomiast po dwudziestej zaczyna praktykę prywatną. Ostatnio moja mama próbowała się dostać do dermatologa (oczywiście prywatnie, bo sama pracuje w służbie zdrowia, więc w państwowe nie wierzy). Termin wizyty - 23:30.

- Panie doktorze, pan coś jeszcze widzi wtedy?!
- No przecież muszę utrzymać rodzinę!

Bo trzy etaty nie wystarczają na hybrydowego Lexusa.

(Żeby nie było - zdaję sobie sprawę, że lekarzy w naszym mieście brakuje. Tyle tylko, że mam wątpliwości, czy lekarz pracujący bez wypoczynku dwadzieścia godzin na dobę może funkcjonować i dobrze leczyć).

służba_zdrowia

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 447 (537)

#40531

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Coś o mentalności homo sovieticus.

Zapewne zauważyliście (chociażby w filmach), że na amerykańskich i zachodnioeuropejskich przedmieściach standardem jest, że domy nie mają płotów ani bram od frontu, tylko otwarty trawnik. Wygląda to bardzo elegancko, na pewno lepiej niż polska plaga, czyli dwumetrowe, betonowe płoty, identyczne od Bałtyku po Tatry. Zapewne zauważyliście też, że w ostatnich latach mnóstwo osób przeprowadza się z centrów miast do sąsiednich wiosek, tworząc rodzimą odmianę przedmieść.

Jednymi z takich ludzi byli nasi znajomi, polsko-amerykańskie małżeństwo z trójką dzieci, które mniej więcej rok temu wprowadziło się do nowego domu. Domu tego nie ogrodzili od frontu, zgodnie ze zwyczajem panującym w kraju małżonka.

Ostatnio jednak pojechaliśmy ich odwiedzić, a przed domem jednak płot z siatki. Dlaczego?

1. Standardem było, że sąsiedzi parkowali na trawniku. Nie od czasu do czasu, ale nagminnie i to jeszcze często po opadach rozjeżdżając pielęgnowany "front lawn". Na uwagi odpowiedź była jedna - nieogrodzone, to przecież publiczne, nie? Hitem jest fakt, że jeden z sąsiadów otworzył hurtownię... w drugiej linie zabudowy w otoczeniu domów jednorodzinnych. Wszystkie dostawczaki zawracały oczywiście na trawniku.

2. Wyprowadzanie psów na ten trawnik i niesprzątanie po swoich pupilach to kolejny typowy schemat. Po zwróceniu uwagi odpowiedź podobna jak wyżej.

3. W maju zaczęły pięknie kwitnąć kwiaty. Nie na długo. Już po kilku dniach gospodyni zauważyła, że ubywa jej róż i innych kwiatów. Pewnego dnia złapała starszą sąsiadkę na zrywaniu. Na pytanie, czemu to robi i jakim prawem, nobliwa pani odpowiedziała bez żenady "przecież publiczne, to można sobie wziąć".

4. Dzieci sąsiadów bawiące się z własnymi przed domem to piękny widoczek. Mniej piękny, gdy swoje dzieci u babci, a dzieci sąsiadów kopią w kwietnikach... No bo przecież można wejść, nie?

Och, Polska jeszcze długo będzie dzikim krajem na Wschodzie.

sąsiedztwo

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 761 (909)

#40042

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Szukania mieszkania ciąg dalszy.

W poprzedniej historii (http://piekielni.pl/39627) przy czwartym ogłoszeniu pisałem o wyścigach do agencji nieruchomości. Cóż, da się jeszcze bardziej piekielnie.

Znaleźliśmy mieszkanie w lokalizacji, którą w dziesięciostopniowej skali ocenilibyśmy na 7, czyli całkiem nieźle. Do tego trzy niezależne pokoje, czwarte piętro z dziesięciu, wystrój może nieco komunistyczny, ale cena (1500 zł, w tym już CO) była bardzo atrakcyjna. W piątek dzwonimy do pani z agencji nieruchomości, że chętnie zobaczymy to mieszkanie choćby dzisiaj. Pani odpowiada, że dzisiaj niestety nie można (nie ma właściciela), ale w poniedziałek jak najbardziej - okej, niech będzie poniedziałek. Zaznaczyłem jej, że my to mieszkanie na pewno bierzemy, o ile nie będzie tam jakiś niespodzianek typu karaluchy w kuchni (desperacja to już była). Pani bardzo się cieszy i zapewnia, że jesteśmy pierwszymi zainteresowanymi.

W poniedziałek wyruszamy do Katowic już z rodzicami, dojeżdżamy autostradą i okazuje się, że miasto sparaliżowane, bo był karambol na ekspresówce w stronę Tychów. Naprawdę, widok jak z amerykańskich filmów, jak jakąś metropolię ma nawiedzić jakiś kataklizm - samochody na drogach wylotowych w kilometrowych korkach. No ale pojechaliśmy dosłownie dookoła całego miasta i cudem zdążyliśmy na 17:15.

Podjeżdżamy pod blok, pana (pani nas uprzedziła, że będzie jej kolega) z agencji nie ma. Telefon - on stoi w korku i czy możemy odwołać. Karambol był o 13:00, mógł się wcześniej zorientować i nas uprzedzić, no ale trudno. Nie, nie odwołamy, ale poczekamy. Niechętnie się zgodził.

I teraz szczyt bezczelności i chamstwa. Facet był dosłownie po minucie pod blokiem (gdzie te korki?) z, uwaga, innymi zainteresowanymi. Czyli domyślam się, że po prostu znalazł kogoś (pewnie po wyższej cenie) i chciał nam wcisnąć kit, że jednak właściciel komuś to wynajął. Sytuacja niezręczna tym bardziej, że ci inni zainteresowani oczywiście mieszkanie wzięli (gdyby nas nie zobaczyli, może by się zastanowili).

Rozumiem doskonale, że to jego praca i chce jak najwięcej zarobić, ale jeśli umawia się z kimś na 17:15, to nie próbuje odwołać o 17:15, a jeśli już ma jakiś innych chętnych to niech ich przyprowadzić choć pół godziny wcześniej, a nie na tą samą godzinę...

Ale koniec końców, dobrze wyszło. Znaleźliśmy mieszkanie w lokalizacji 10/10 (100 metrów od uczelni!) w tej samej cenie, u jakiegoś (mam nadzieję) konkretnego faceta. Mam nadzieję, że będzie się nam dobrze mieszkać.

agencja nieruchomości

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 329 (381)

#39627

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Opowieść Czarka1967 (http://piekielni.pl/39321) o agentach nieruchomości natchnęła mnie to opisania moich przygód. Od jakiegoś miesiąca intensywnie poszukuje wraz z dwójką znajomych mieszkania trzypokojowego w Katowicach w cenie do 1500 zł + media płatne osobno (tak, w Kato da się za tyle znaleźć). Szukamy tego mieszkania w konkretnych lokalizacjach: śródmieście, osiedle Paderewskiego lub osiedle Gwiazdy (takie 24 piętrowe bloki w kształcie gwiazd, właśnie tam najbardziej by nam pasowało). Oprócz tego mamy tylko jedno wymaganie: ogrzewanie inne niż elektryczne i inne niż piecami węglowymi (takimi "kachlokami", jak to się po śląsku mówi).

Brzmi prosto, ale dla większości agentów nieruchomości chyba ciągle zbyt skomplikowanie.

Ogłoszenie pierwsze: mieszkanie w centrum, ściany nadają się do pomalowania, jeden pokój przechodni, ale jesteśmy w stanie to przeżyć. Cena wydała nam się taka akurat, 1350 zł. Telefon do agenta, wszystko fajnie, no tylko brać! Pan zdziwił się bardzo, że chcemy mieszkanie oglądać (no jak to tak, przecież ładnie na zdjęciach widać!) i niechętnie się z nami umówił. Na miejscu okazało się, że w mieszkaniu nie ma łazienki...

Ogłoszenie drugie: mieszkanie bardzo ładne, cena ledwo mieści się w naszym pułapie, lokalizacja całkiem atrakcyjna - pół godziny spacerkiem do uczelni, na rowerze nie więcej niż 10 min. Pytamy się, jakie ogrzewanie - gazowe. To ładnie, idziemy oglądać. Na miejscu okazuje się, że ogrzewanie elektryczne, a żeby było jeszcze śmieszniej, to baterie zamontowane w... piecykach węglowych. Miało być gazowe, czemu Pani nas okłamała? Ach, no bo można zamontować gazowe na koszt wynajmującego!

Ogłoszenie trzecie: mieszkanie w Gwiazdach, jeden pokój przechodni, ale da się przeżyć, cena akurat 1500 zł (jak na Gwiazdy całkiem tanio). Oglądamy, już prawie chcemy wziąć, ale wzięło mnie coś i zapytałem, czy są jeszcze jakieś dodatkowe koszta. Ano są, 1500 zł to tylko odstępne, do tego kilkaset złotych czynszu i oczywiście media wg liczników. To my podziękujemy...

Ogłoszenie czwarte: mieszkanie na Sokolskiej (trochę daleko, ale wygodna ścieżka rowerowa aż pod szkołę), na dwudziestym drugim piętrze (dla mnie, dziecka ze wsi, niezła atrakcja). Cena 1500 zł, jeden pokój przechodni ale wiadomo, lepszego nie znajdziemy. To my je weźmiemy, zadzwonimy rano umówić się na podpisanie umowy (to było o 18:00). Rano o 9 dzwonimy - ano przepraszamy, ktoś już je wziął. Szkoda, że nie uprzedzono nas, że bierzemy udział w wyścigach do siedziby agencji.

Koniec końców pewnie wylądujemy w akademiku, ale może nie będzie aż tak źle ;)

agencja nieruchomości

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 261 (345)
zarchiwizowany

#35082

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Co według mojego dostarczyciela internetu usprawiedliwia jego brak:

- śnieg (można zrozumieć - jakiś kabel się oberwał albo co)
- burza (wiadomo, wyłącza się urządzenia elektroniczne)
- deszcz (no, tu już polemizowałbym)
i, uwaga
- SŁOŃCE (internet paruje czy jak?)

Co według mojego dostarczyciela internetu upoważnia do zerwania umowy bez płacenia kary?
Nic. Ale jest też ukłon w stronę klientów: jeśli przez trzy dni ciągle nie ma internetu można ubiegać się o zwrot 1/17 abonamentu (skąd ta niedorzeczna wartość - nie pytajcie).

(Tak, wiem, wiedzieliśmy co podpisywaliśmy. Tylko czy ktokolwiek wpadnie na to, że przez trzy dni jakaś firma może nie dostarczać internetu i dalej ma klientów?)

internet

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 76 (146)
zarchiwizowany

#34105

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Och, ploteczki na przedmieściach!

Mój tata zmienił sobie ostatnio samochód, a jak wiadomo - samochód trzeba spłacić. W związku z tym bierze trochę nadgodzin i czasem wraca z pracy po osiemnastej, co jest dość istotne w tej historii.

Jakoś tak się ułożyło bowiem, że ostatnio w odwiedziny do dziadków ciągle jeździmy "na raty": ja i mój brat z mamą, a tata osobno dojeżdża godzinę później (po pracy). Za pierwszym razem może i nie wzbudziło to podejrzeń, ale sytuacja ciągnie się już od dwóch tygodni.

Dzisiaj dowiedziałem się przypadkiem, że moi rodzice są w separacji i mieszkają osobno, bo poróżniły ich finanse. Skąd ta nowina? Sąsiadka babci widzi, że tata nigdy nie przyjeżdża z nami jednym samochodem...

Witamy na przedmieściach, w krainie podejrzliwości do granic absurdu!

przedmieście

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 139 (201)

#17778

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czego jak czego, ale konowałów w Polsce mamy tyle, co długu publicznego.

Poszedłem do nowej dentystki, więc jak to powinno być - zrobiła mi przegląd uzębienia. Ogółem, nie wyszło dobrze, aż osiem zębów do leczenia! No ale myślę - sam sobie jestem winien - i jedziemy z pierwszym. Wyleczyła mi jakąś piątkę, następny termin za miesiąc.

W ciągu tego miesiąca pani stomatolog przeniosła swój gabinet, ale wizyta nadal aktualna (dostałem listowne powiadomienie), więc melduję się w nowym miejscu i okazuje się, że nowy gabinet, nowa asystentka, dokumentacja się pogubiła więc robimy przegląd uzębienia na nowo. Tym razem mam chorych zębów... jeden.

Nie wiem, asem z biologii nigdy nie byłem, ale wydawało mi się, że próchnica sama z siebie nie ustępuje, a człowiek nie jest w stanie jej rozpuścić czy co...

Gabinet stomatologiczny

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 524 (594)