Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

macieyek

Zamieszcza historie od: 5 stycznia 2013 - 2:57
Ostatnio: 16 sierpnia 2013 - 17:01
O sobie:

Człowiek anomalia.

  • Historii na głównej: 1 z 2
  • Punktów za historie: 937
  • Komentarzy: 52
  • Punktów za komentarze: 256
 

#45914

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Poruszyła mnie historia skrzata, której bohaterką jest ofiara ambicji rodziców.

Znałam i ja takie biedne dziecko. Znałam, bo rodzice jego, a konkretnie - siostra mojego ojca i jej mąż - tak bardzo skupili się na jeździe konnej, zajęciach z plastyki, rytmiki, angielskim, basenie i tańcu, że nie zauważyli, że z dzieckiem jest coś nie tak. Nie reagowali na sygnały wskazujące na to, że córka jest chora - nic to, że włosy wypadały jej garściami, że nie rosły zęby stałe, że była chudsza i bladsza niż śmierć. Najważniejsze, że przepłynęła X długości basenu i znowu była pierwsza w klasie z angielskiego. Że na weselu krewnych mogli się pochwalić, jak pięknie tańczy jive, a jej prace plastyczne wisiały na szkolnych korytarzach.

Tak jak w przypadku Julki, mała nie była zbyt lubiana przez rówieśników. Bo za grzeczna, zbyt skupiona na nauce, zbyt uważna i używała za dużo trudnych słów. Jej rodzice z dumą mówili, że córeczka nie przyjaźni się z byle kim, a dzieciak tak naprawdę, nie przyjaźnił się z nikim. Bo jak tu się przyjaźnić, kiedy nie masz chwili wolnego czasu i wmówiono ci, że zawsze, ale to zawsze masz być najlepsza we wszystkim?

Umknęło im, że dziesięcioletnie dziecko jest za słabe, by jak dorosły być na nogach od 6 do 22, bez chwili wypoczynku. Bo rano szkoła - najlepsza w mieście, a że na drugim jego końcu, by zdążyć na lekcje, musieli wyjeżdżać z domu przez 7 rano.
Po lekcjach - każdego bez wyjątku dnia, w dowolnej konfiguracji, łącznie cztery godziny zajęć pozalekcyjnych. W domu byli koło 19, a jeszcze trzeba odrobić lekcje.

W IV klasie podstawówki stało się - mała straciła przytomność w szkole i nie odzyskała jej już do śmierci kilka dni później. Okazało się, że rodzice, tak dumni z wyhodowanego robocika, nie chodzili z córką do lekarza, choć mała skarżyła się na złe samopoczucie. Nie chodzili, bo "nie było czasu, tyle do roboty było w ciągu dnia". Nie wiedzieli, że córka ma zaawansowaną anemię, arytmię serca, oraz że jej organizm zżera białaczka. Wszystkie te objawy: wypadanie włosów, bladość, bóle kończyn, brzucha, częste gorączki, krwotoki z nosa, nie naprowadziły dumnych rodziców na to, że z dzieckiem dzieje się coś niedobrego.
Nie zauważył tego także żaden bliski krewny, bo oni mieszkają 300km od nas. W szkole - tej super hiper wypaśnej, także nikt.

Rodzice popłakali, pocierpieli, po czym niedawno urodziło im się drugie dziecko. I już dumna mama chodzi z nim na basen dla niemowlaków, przy dziecku rozmawiają z mężem tylko po angielsku i planują, że jak skończy dwa latka, wyślą je do wielojęzycznego przedszkola...

Mają na szczęście przeciwnika - babcia, moja i zmarłej kuzynki, wystąpiła o nadzór kuratora nad tą rodziną, a jeśli to się nie sprawdzi, będzie walczyć o pozbawienie lub ograniczenie praw rodzicielskich swojej córki i zięcia. Bo, jak sama mówi, po prostu boi się o życie wnuka.

Szczęśliwy Dom Dumnych Rodziców

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1160 (1196)

1