Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

maxcom

Zamieszcza historie od: 13 lutego 2012 - 18:51
Ostatnio: 4 grudnia 2014 - 22:03
  • Historii na głównej: 10 z 22
  • Punktów za historie: 9112
  • Komentarzy: 14
  • Punktów za komentarze: 27
 

#52339

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Koleżanka pracowała jako promotor, czyli naganiacz do restauracji, ważne, że 1 zł miała za zaproszenie i wprowadzenie gościa do środka, nie danie ulotki. Pewnego dnia trafił jej się klient, który rzucił taką propozycję, że koleżankę zatkało.

Klient obiecał, że kupi w "jej" restauracji kawę za 7 zł, ona w tym czasie będzie dalej pracowała (jej nie kupi nic), a potem ona z łaski, że zarobiła 1 zł pojedzie z nim do jego domu (komunikacją mpk nie autem, nie wiadomo jak daleko) i prześpi się z nim za jego łaskawość. Koleżanka tą jakże atrakcyjną ofertę odrzuciła, z czym spotkała się z komentarzem: żałuj, nie wiesz co tracisz.

Doskonale wiem: seks za 1 zł, już nawet za dżinsy jest drożej.

klient

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 507 (597)
zarchiwizowany

#52280

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wyobraźcie sobie taką sytuacje: idziecie ulicą i widzicie, że mały ok 7-leti chłopczyk płacze. Podchodzicie to niego (ubrany w garniturek, elegancki) i pytacie się co się stało. Mały szlochając mówi, że ma za mało pieniążków na loda a Pani mu sprzedać nie chce. Żal serce ściska i postanawiacie go wspomóc, dając 3 zł albo podchodząc do lodziarni w celu zakupu loda za 3 zł. Bo co to jest 3 zł dla jednego dziecka, które płace? W tedy okazuje się, że nieczuła na płacz sprzedawczyni odmawia sprzedaży TEMU chłopcu loda. Teraz trzeba się z nią wykłócić (rzadziej porozmawiać) czemu franca żałuje płaczącemu dziecku loda. I zaczyna się tłumaczenie:

- mały jest dzieckiem Cygańskiej rodziny żebrzącej na zasadzie cała rodzina o 9 w rynek i do nocy gramy/ żebramy kasę
- rodzice grają na akordeonie, a liczne potomstwo sadzają z harmonijką/ bębenkiem/ cymbałkami na ulicy i każą żebrać.
- jeśli małemu się nudzi (a po 6 godzinach brząkania ma prawo) urządza sobie "zabawę":

chodzi po sklepach w rynku miasta i płaczem wymusza uwagę przechodniów, namawia do zakupu loda/ ciastka/ zabawki zawsze są to tanie rzeczy

Jak dostanie kasę to oddaje rodzicom, a jak gadżet czy jedzenie to zjada lub się bawi.

Jednak to co sie dzieje po oddaniu fanta w jego ręce (a ja głupia pozwoliłam tak kupić mu loda) zadziwia nawet "dobre osoby kupujące", nagle płaczący aniołek zaczyna skakać, mlaskać, wykonywać brzydkie gesty, krzycząc: a co kur*** mam loda, spier*** w h*** cię mam .

Wiadomo to odstrasza klientów, jedynym sposobem jest nie sprzedanie mu czego chce albo ignorowanie go już krzyczącego. Nudzi się, widzi że nic nie wskóra i odchodzi.

Bardzo często dobre panie wymuszają na mnie sprzedaż tego loda, bo kupują dla całej rodziny i dla małego aniołka. W takim wypadku muszę sprzedać co chcą. śmieszne jest to, że albo wręczają mu fanta triumfalnie na oczach sprzedawczyni, albo chowają się za tłumem/drzewem/ samochodem, żebym czasem nie widziała, że mu dała.

Myślicie teraz, że po co żałuję tych 3 zł (z mojej kieszeni, nie na firmę) skoro może być spokój? Dać i bez cyrków. A no właśnie, że nawet jak dostanie po dobroci to i tak obraża nas, krzyczy i przeszkadza. Do tego przychodzi po 10 razy dziennie co daje 30 zł na dzień straty dla mnie.

Mamy tez ochroniarza, ale co facet moze zrobić małemu dziecku? Pobić go? Klapsa dać? Pobiegać za nim po rynku? Pójść do rodziców? Skoro rodzice mają ważniejsze żebracze sprawy na głowie i uważają, że dziecko musi się bawić i psocić , a karać go czy nawet pouczyć nie mają zamiaru (bo i po co jak w ten sposób tez zarabia kilka zł).

Pomoc społeczna nic nie zrobi, bo to tylko dziecko, rodzinę obserwują ale oni go nie biją (chyba), nie głodzą, ma czysty garniturek to na jego działania zaczepne nie mogą nic poradzić. A policji wzywać dla jednego dziecka nie będziemy.

Czeka mnie pełne atrakcji lato :) Gorszy problem ma mój szef, bo ja kasę dostanę nie zależnie od krzyków małego, a jemu klienci uciekają.

dzieci

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 168 (252)

#49903

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od paru dni coś zaczęło śmierdzieć w pokoju gościnnym. Pokój ma 2x3 m, z umeblowania jest łóżko i szafa, więc dużo winowajców być nie może. Przeszukałam całą podłogę, bo może króliczy bobek gdzieś się zawieruszył? Ale co jak co AŻ TAK królicze bobki nie śmierdzą, a porem ich nie karmię. Może to coś za oknem się załatwiło i woń niesie? Może coś pod blokiem zmarło i aż na 3 piętro czuć? Po kilku dniach poszukiwań zapaszku coś mnie tknęło i odsunęłam w łóżku pojemnik na pościel. I znalazłam zapaszek: zarzygana i już zapleśniała pościel. A skąd w moim łóżku taka niespodzianka?

Mieszkamy z mężem w 2-pokojowym mieszkanku, a drugi pokój to składzik. Często jak zapraszamy gości to tam śpią. Po ostatniej imprezie koleżanka rano sama pościeliła łóżko (jeszcze się głupia ucieszyłam, że mam mniej roboty), pożegnała się i poszła. Okno otwarte teraz 24 h to i zapaszek od razu się nie pojawił.
Niestety cała kołdra i poduszka była do wyrzucenia, bo jak to pióra w pralce prać?! Jak trzeba być głupim i piekielnym żeby ludziom co cię nocują i goszczą, obrzygać tak paskudnie łóżko? Rozumiem, że się zdarza, ale mogła powiedzieć! Przyznać się. Cieszę się, że to tylko pościel, bo jakbym miała właścicielowi odkupować zapleśniałe łóżko?!

Kilka dni temu ta sama koleżanka chciała przyjść na drinka. Niestety musiałam odmówić, bo ktoś obrzygał mi pościel aż ta na wiosnę zakwitła i nie mam warunków do przyjmowania gości.

pokój gościnny

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 786 (842)
zarchiwizowany

#49537

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kilka historii o piekielnej sąsiadce.

Poszłam do piwnicy w kamienicy po rower, wyciągnęłam go do korytarzyka i zamykam piwniczkę. Zwabiona hałasem przyszła na przeszpiegi sąsiadka i miło zagaduje co robię, po co mi rower, gdzie jadę - takie zwyczajne sąsiedzkie pogawędki. Nagle sąsiadka zaczęła krzyczeć:
- Diabły! Szatany! Judasze jedne! Teraz wiem czemu mam koszmary! Zarazę na mnie zesłali! Wszystko przez ten przedmiot.
Stoję zszokowana i rozglądam się po korytarzyku, a tam: stara szafka i taboret, nie licząc kilku letniego kurzu.
- Szatany jedne, postawili mi KWADRATOWY taboret w piwnicy (pod jej wynajmowanym na parterze mieszkaniem) po to żeby zesłać na mnie karę Bożą! Ja się znam na tym, bo czytałam mądre książki, a kwadrat to symbol szatana! Dlatego spać nie mogę po nocach.
Nagle myśli, myśli, łapie taboret i przestawiając mówi:
- Dam go pod dom Kryśki, niech ją szatany teraz dopadną.



Inny dzień, ciemna noc ok. 3.00. Dzwonią piękne pany w niebieskim, że sąsiad zgłaszał imprezę i hałasy podczas ciszy nocnej. Najpierw zonk, bo ja śpię od dawna to hałasów robić nie mogłam. Potem obrażone twarze sąsiadów nad ramieniem policjanta, że to JA nasłałam na nich policję (mieszkam po między rodzicami, a dziećmi). Lekka konsternacja wszystkich, bo ja nie wzywałam, żadnych hałasów nie słyszałam, a tym bardziej głośnej muzyki. W tym momencie wpada sąsiadka, która mieszka 3 piętra niżej i krzyczy:
- Dobrze, że zadzwoniłam, bo szatany nie modlą się! Nocami hałasują, muzykę puszczają (ja przez ścianę muzyki głośnej nie słyszałam, a ona 3 piętra w dól tak). Teraz Was Pan Bóg ręką policjantów ukarze.
Panowie znali tą panią i tylko ją pouczyli o bezpodstawnym wzywaniu policji, przeprosili i pojechali. Dobrze, że przyszła się pochwalić swoją rolą w tym zdarzeniu, bo bez mojej winy obraziłabym swoich sąsiadów.


Schodzę na dół i musiałam minąć na schodach czeszącą się sąsiadkę, a ta mówi do nie:
- Czesze się na klatce schodowej, żeby w domu łupieżu nie natrzepać.


A na koniec perełka:
Pokłóciłam się około północy z mężem o papierosy, że w mieszkaniu palenia nie ma i jak chce to nich idzie 3 piętra na dół. Wyszedł, a żeby nie zrobił mi "cofki" do kuchennego okna, zamknęłam drzwi na klucz. Mężowi nie chciało się iść 3 piętra w dół, skoro strych z oknem jest kilka schodów wyżej. Wychodzi, a tam kobieta w białej sukni, która przykłada palec do ust i pokazuje "Ciiiii". Mąż jak zobaczył o północy zjawę na strychu myślał, że po schodach na skrzydłach i przez barierkę zleci. Drzwi do domu zamknięte, wiec wyleciał na zewnątrz. W taki sposób po raz pierwszy zapoznaliśmy się z naszą nową sąsiadką:)

kamienica z piekielną sąsiadką

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 177 (251)

#48106

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Do mojego kolegi zadzwonił telefon, mówi jego była żona:
- Chcę odzyskać mopa z wiaderkiem i komplet talerzy, wpadnę jutro o 15 po odbiór.

I gdzieś ma, że facet pracuje do 17, ona tak chce i ma tak być. Na drugie dzień zabrała mopa za 15 zł (koszt razem z wiaderkiem) i talerze (które żadną pamiątką nie są, a kupowane były na wagę w Tesco) i poszła.

Niestety od 6 miesięcy nie miała czasu odwiedzić swojego 4-letniego synka, którego ma z moim kolegą. Bo w końcu mop i talerze są ważniejsze niż jakieś tam dziecko, które miesza w tym samym domu. A szałowy koszt mopa i kilku talerzy jest wart pośmiewiska wśród znajomych, że o mopa bardziej dba niż o własne dziecko.

rodzina

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 804 (926)
zarchiwizowany

#44195

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jaki jest genialny sposób otwierania własnego biznesu?

- otworzyć sklep na odludziu, w najbardziej ciemnej uliczce gdzie od X lat nic nie było otwierane. Albo od storny magazynu hipermarketu, w zaułku- tak wszyscy klienci wchodzą magazynem. I akurat tam będą szukać sklepu z garnkami.

- nie zrobić żadnej reklamy. Żadnych ulotek, plakatów, informacji, że taki lokal istnieje. Często miesiąc po otwarciu nie wisi nawet szyld, że coś jest otwarte. Dodajmy do tego otwarcie na kompletnym zadupiu i mamy full klientów.

- zrobić imprezę dla studentów i ogłosić ją... na fb baru, który ma aż 3 obserwatorów. Nie dać żadnej kartki na żadnej z aż 2 uczelni. Bo po co? Studenci podświadomie dowiedzą się o imprezach dla nich, w klubie o którego istnieniu nie mieli pojęcia. Efekt: było aż 7 osób plus DJ i barmanka.

- dać super ceny 10 zł za piwo w malutkiej pipidówce.

- biadolić, że pól roku coś istnieje a klientów nie ma! Dlaczego?!?!


Przykłady wzięte z 5 lokali/sklepów w mojej okolicy.

bar sklep

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 88 (204)
zarchiwizowany

#41348

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja koleżanka robiła 1 urodziny dziecka. Przyjęcie ma być dla dziecka, a nie dla dorosłych, więc ograniczyło się do kawy i tortu. Dlaczego cześć rodziny nie przyjechała w cale? Bo nie było alkoholu, a urodziny dziecka bez alkoholu nie mogą być.

rodzina

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 231 (305)
zarchiwizowany

#33890

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Długo czekałam na koleżankę na PKS. Umilałam sobie czas patrzeniem na ludzi i zauważyłam JĄ. Pańcia z pieskiem idzie po schodach. Pieskowi zachciało się potrzeby i załatwił ją na schodach, pani jednak po swoim piesku nie sprząta, co to to nie. Piesek cacy - kupka be. Pańcia poszła dalej. Po jakimś czasie idzie z koleżanką z powrotem tą trasą, na tych samych schodkach koleżanka Pańci wdepła, tak w tą kupę. Daleko było słychać o niewychowanych ludziach, co nie sprzątają po swoich psach, co jakby dziecko dotknęło, ktoś się pośliznął i nogę złamał i tak dalej. A Pańcia była coraz bardziej czerwona

piesek

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 171 (233)

#31903

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miałam praktyki w gastronomii w restauracji, takie typu: pon-pt restauracja, sobota wesele.

Nagminną praktyką było: co nie zjedzą goście z wesela idzie w poniedziałek jako danie dnia. Albo w stanie z soboty albo przerobione (mięsa jako nadzienie do czegoś, rosół jako wywar do pieczarkowej)

Porządek musiał być: blaty lśniły i błyszczały, ale już na górach mebli czy na okapie syfek. A tu pada wezwanie "Sanepid jutro".
Wszyscy praktykanci rzuceni do sprzedania przybytku, dwóch kolegów szoruje i drapie nożem okap (rok nie myty od czasu ostatniej wizyty sanepidu), okna myte, parapety, za meblami. Dziwne jest to, że takie kontrole są "niezapowiedziane" i "znienacka", ale szef zawsze wie kiedy będą. Więc Sanepid nie przyczepił się do niczego, bo zastał błysk na medal.

Palenie w kuchni było normą, palenie nad garnkiem z zupą też. Nikogo nie obchodziło, że coś wpadło do zupy...

Najgorsza sytuacja: przygotowanie do wesela, mam utłuc garnek (ok 0.7m wysokości) ziemniaków na jutro, dostałam mega tłuczek prawie równy mi wzrostem i dawaj. Zadanie ciężkie, więc trochę spadło mi z garnka na ziemię. Po utłuczeniu chcę posprzątać co nabrudziłam, ale nie! Straty! Oni są rozliczani z kg tego pjure! I co? Kucharka zebrała wszystko z podłogi i do garnka! To nic że podłoga, każdy chodzi, tu się coś wylało, tam spadło. Strat trzeba unikać!!! T tłukłam to blisko kratki z odpływem.

Nam jako praktykantom zależało na dobrych ocenach, to się siedziało cicho. Po zaliczeniu opowiedziałyśmy nauczycielce co się tam działo i... nic. Praktykanci są tam dalej posyłani, nikt Sanepidowi nie doniósł, a nauczycielka ma to gdzieś.

gastronomia

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 839 (919)
zarchiwizowany

#32095

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mój facet został napadnięty w pracy. Zgłosił to na policję, a że policja znała tego Pana bardzo dobrze to szybko go złapali. ALE polskie prawo jest takie, że do rozprawy chodzi Pan na wolności( to nic że to recydywista, kradzieże, pobicia- wolność mu się należy) ma tylko kuratora i meldować się 1 raz dziennie na policji. A że mieszkamy w małym miasteczku to mój luby spotkał tego pana dwa razy przed rozprawą i raz po.

Dlaczego spotkał go po skoro został skazany?!

Bo pan się odwołał i do czasu rozpatrzenia tego wniosku przez 3 instancje (czyli ok 3-4 lata jeśli nie więcej) pan będzie wolny. Bo wyrok nie prawomocny, nie przyjął wyroku i basta.

I teraz mój facet boi się wyjść z domu, pracuje do późna i wraca do domu ok 2-3 w nocy. Ja z moimi 50 kg nie mogę chodzić za nim jako ochrona, bo nic nie zrobię! Mimo zakazu zbliżania się, to jak będzie sam na ulicy- zaciągnął go w ciemny zaułek i zakaz na nic się nie zda.

Najlepsze jest to że pan mieszka na tej samej ulicy ok 30 domów niżej i musi mój luby mijać jego domu po drodze do pracy.

Pan pewnego razu spytał się czy jest mój facet zadowolony z wyroku, bo on ma dziecko w drodze (chyb już 3 każde z inną panią) i że zamkną ojca dziecku?

Mój nie odpowiedział nic tylko wrócił do domu.

Wyszło na to , że mój facet jest winny,bo zgłosił sprawę na policję a nie pozwolił się spokojnie okraść i jeszcze żądał zwrotu 300 zł za telefon i kasy z portfela! I Pan recydywista pójdzie do więzienia. No jak tak może?! Przecież ten Pan ma dziecko!


Wkurza mnie to, że ktoś weźmie kredyt i nie spłaci go a zamiast być cicho to wykłóca się do... komornika! Jakby ten był cokolwiek winny nie spłacania rat. "Rozumiem" do banku ale do komornika?! Co osoba komornika jest winna że szef mu kazał tam przyjść i odebrać kasę?!?! No bo jak komornik śmie prosić o spłacenie rat?1 No jak tak można?!?!

Mało piekielności?
Mimo składania papierów o zatajeniu przed Panem adresu mojego lubego, Pan przed rozprawą dostał PEŁNY ADRES mojego faceta podany na pozwie! Tak, nawet numer mieszkania jest! I Pan wie, że mieszka 30 kamienic dalej od nas.

prawo

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 159 (223)