Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

maxcom

Zamieszcza historie od: 13 lutego 2012 - 18:51
Ostatnio: 4 grudnia 2014 - 22:03
  • Historii na głównej: 10 z 22
  • Punktów za historie: 9112
  • Komentarzy: 14
  • Punktów za komentarze: 27
 

#63222

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W drodze na uczelnię mijałam dom z krzyżem. No tak, zwykły, nowo wybudowany dom mieszkalny, nieotynkowany z krzyżem na dachu. Ciekawiło mnie to strasznie, co to za sekta po środku blokowiska taki kościół sobie postawiła?

Aż pewnego dnia dostałam zaproszenie na chrzciny w tym katolickim kościele!

Sprawa wygląda tak: na środku blokowiska stał stary domek i babcia bez rodziny oddała plac pod nowy kościół. Tak się złożyło, że w bloku obok umarła staruszka i oddała swoje mieszkanie jako plebanię dla tego mającego powstać kościoła.

Księdzu było niewygodnie, bo jak to plebania w bloku, na parterze?! Postanowił najpierw wybudować plebanię na działce, a co zostanie to pójdzie na kościół. Bo przecież ludzie dadzą.

Nie dali. Jak zobaczyli, że to co budowane jest nie przypomina kościoła, a raczej dwupiętrową willę - przestali płacić. Z przymusu i braku kasy niedoszłą plebanię przerobiono na kościół. I mamy kościół o wyglądzie domu, w środku jest układ jak w normalnym domu, ale zamiast ścian są w nietypowych miejscach kolumny:)

kościół plebania

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 549 (655)

#60354

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zawsze uważałam, ze żarty o policjantach, że jeden czyta a drugi pisze są bez sensu - teraz zmieniłam zdanie.

Mam sąsiadów normalną rodzinkę z jedną czarną owcą, powiedzmy Marią K. Maria 10 lat temu zniknęła z domu z biżuterią, telefonami i kasą, a zostawiła w zamian 3 dniowego noworodka, dopiero wypisanego ze szpitala. Narkotyki, kradzieże, o wszystkim dowiadywaliśmy się tylko z listów z sądu - bo adres Marysia ma rodziców. I pewnego dnia zajeżdżają policjanci szukają Marii K. Dostali zgłoszenie, że Maria K. przebywa pod tym adresem. I faktycznie Maria K. przebywa, ale babcia dziewczyny - młoda nazwana jest tak samo.

I zaczęło się użeranie:
Skoro Maria K. tutaj przebywa to albo rodzina ją ukrywa, albo aresztują babcię - bo to Maria K. jest!
Wszyscy przytakują, że Maria K. (babcia) tu mieszka, więc i młoda Maria K. też musi tu być.
Mają przywieść Marię K. na komendę to zabiorą jakąkolwiek Marię K. i na komendzie sprawdzą czy to jest ta co trzeba.

Dyskusja trwała chyba godzinę, aż zadzwonili po wsparcie i ktoś z "góry" wytłumaczył im żeby babcię zostawili w spokoju.

policja

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 770 (856)

#59029

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kupiliśmy mieszkanie w starym bloku. Blok tradycyjny odrapany, nie ocieplony, wszędzie linoleum, ale w miarę bezpieczny i wygodny z windą. Odwiedziliśmy wspólnotę i pytamy się o planowane remonty. A tu zonk, bo odkąd blok stoi to remontów nie było (chyba że coś się sypie albo jest konieczne jak konserwacja windy). Fundusz remontowy od 30 lat opłacany, 200 zł biorą co miesiąc, a remontów nie będzie. Nasza spółdzielnia ma ok 15 bloków pod opieką i wszystkie remontuje- oprócz naszego.
Czyżby wspólnota oszczędzała na wczasy dla kierownictwa?

Nie, winni są sami piekielni lokatorzy. Żeby projekt przeszedł musi 80% mieszkańców wyrazić na to zgodę. I się nie zgadzają. Fundusze są, robotnicy też, spółdzielnia robi projekty a tutaj ludzie nie chcą!

Miał być budynek ocieplany i tynkowany - nie bo hałasy i brud.
Miały być płytki układane na korytarzach (zamiast linoleum)- nie bo brud i hałasy.
Malowanie balkonów, bo nawet rdza odpada, a koloru farby nikt nie pamięta- nie bo obcy nie będą im po domach chodzić.
Instalacje ogrzewania wody z MCP- nie bo oni od 30 lat grzeją wodę gazem z piecyka to nie będą wydawać kasy na rury, odpinanie piecyków i zmianę ogrzewania.
Remont parkingu- nie bo hałas i brud.

Nie rozumiem sensu płacenia funduszu remontowego i odmawiania jakichkolwiek remontów. Ani złotówki nie musieli by dodać z własnej kieszeni, bo od tego jest fundusz. Inne bloki za naszą kasę są ocieplone, wymalowane i wycackane. A u nas nic. Przecież ocieplenie służy wszystkim, parking też - nie jest to wymysł czy moda. A płacić i tak trzeba.

sąsziedzi

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 701 (743)
zarchiwizowany

#59030

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Spór o majątki w piekielnej rodzinie mojego męże trwa od pokoleń. Dom jest na wsi, murowany dwu piętrowy. Ale bez szału - ogrzewanie na piec kaflowy, woda idzie do szamba, tynk się sypie. Ale jest SPADEK. I od śmierci dziadków trwa w rodzinie wojna o dom i działkę.

Mój teść jest rolnikiem, więc przysługuje mu ileś m budynku zwolnionego od podatku- postawił tak stodołę. W domu rodzinnym nie mieszka od 20 lat, ale ciągle stoi jako właściciel stodoły. Ciotce żal było tych m, chciała mieć więcej spadku, bo tylko ona stodołę używa.

Zaniosła do sądu pisma, że od 20 lat tylko ona używa stodoły, brat nic do niej nie ma. On dla spokoju zgodził się podpisać wszystko co siostra chce - i tak mu ta stodoła do niczego nie potrzebna. Zadowolona kobitka złożyła pisma do sądu oraz gdzie się dało i została właścicielką stodoły.


Nie przewidziała tylko jednego, że państwo upomni się o swoje. Dostała podatek (ok 20 tys z odsetkami), bo ona rolnikiem nie jest więc żadna ulga jej nie przysługuje! A musi opłacić te 20 lat użytkowania:)

Teraz błaga swojego brata żeby z powrotem przepisał stodołę na siebie, żeby podatek jej zabrali.

Chytry dwa razy płaci

rodzina

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 249 (359)
zarchiwizowany

#59025

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Był sobie pan. Pan raczej brzydki, niski i z brzuszkiem. Ale miał szalone powodzenia u pań.

Z pierwszą żoną miał 1 dziecko.

Zostawił ją dla pani nr 2 - i teraz miał dwójkę dzieci.

Po kilku miesiącach znalazł panią nr 3 z dzieckiem. Oczywiście pojawił się kolejny potomek nr 3, a że pan był świetnym ojcem zaadoptował dziecko nr 4 nowej żony. Czy zadowolony opiekował się czwórką dzieci?

Nie, po kilku latach znalazła panią nr 4 i ... tak skąd wiedzieliście? Ma dziecko nr 5.

Żyje obecnie z panią nr 4 i ich dzieciem, płacąc alimenty na 4 dzieci (w tym jedno adoptowane).
Rozumiem pierwsze dwie, nawet trzecią skoro była samotną matką z dzieckiem, ale po co w to wszystko pchała się nr 4? Choć już chodzą słuchy o pani nr 5 ... z jego dzieckiem

dom

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (38)
zarchiwizowany

#59001

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czekałam w kolejce do okulisty. W gabinecie przyjmuje pielęgniarka i lekarka. Kolejka jak za komuny, każdy walczy o miejsce (bo ja byłam pierwsza, godzinę przed otwarciem tylko nikt tego nie widział,a potem sobie poszłam gdzieś i teraz dalej muszę być pierwsza). Wpada młoda dziewczyna z igłą, próbówkami i innym sprzętem do pobrania krwi. Wciska się do gabinetu (nie czekając aż ktoś wyjdzie) i wywołuje znajomą pielęgniarkę.

Następnie żąda pobrania krwi, bo w laboratorium jest aż 40 osób w kolejce,a one czekać nie będzie. Pielęgniarka odmawia, bo pobrać w gabinecie okulistycznym nie może, iść do zabiegowego i wciskać się pracującym tam pielęgniarkom nie może, szukać wolnego gabinetu na pobranie krwi nie ma czasu, a po za tym jest w pracy i nie może sobie pójść pobrać komuś krwi. Dziewczyna była w szoku, że pielęgniarka ośmiale jej się odmawiać i odsyła do laboratorium.

szpital

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3 (57)
zarchiwizowany

#57266

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Szczęśliwie żyło sobie kochane dziecko. Jedyna wnuczka w rodzinie, więc cackana, kochana i noszona na rękach na zasadzie: jedno trzyma- drugie karmi. Robiła co chciała, gdzie chciała. I żyła tak szczęśliwie przez 3 lata życia. Rodzice szli do pracy, a wnuczka do dziadków pod opiekę. Jednak urodził się drugi wnuk w rodzinie. Co w tedy należy zrobić? Od razu wyrzucić i zakazać odwiedzać się starszej rozpuszczonej wnuczce! Do tej pory dziecko zawsze jadąc do dziadków mogło biegać, skakać ,krzyczeć - po prostu się bawić. Nagle - już nie może. Dziadkowie narzekają, że niegrzeczna, nagle widzą wady na które sami jej pozwalali wcześniej. Wiadomo, że każdy 3 latek będzie gorszy od ciągle śpiącego niemowlaczka. I nie patrząc na okres wakacyjny zabronili z dnia na dzień odwiedzać się wnuczce i poinformowali, że nie będą się nią zajmować w godzinach pracy rodziców. W małym miasteczku w żłobku miejsca z dnia na dzień nie ma, na wakacjach nieczynny, do pracy iść trzeba, bo nikt nie da tylu dni nagle wolnego, szczególnie że w polskich realiach rodzice są na zleceniówce. Zaczęło się kombinowanie, kto będzie mógł zaopiekować się dzieckiem, robić rozpiskę po rodzinie, wozić małą 40 km do dalszej rodziny i odbierać wieczorem.

Rozumiem, że dzieci są niegrzeczne, szczególnie te rozpuszczone. Ale sami pozwalali, a jak pojawił się "lepszy" wnuk to wyrzucili wnuczkę jak śmiecia. Obojętnie co rodzice z nią zrobią i co z ich pracą.

dziadkowie

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 7 (35)

#57114

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Koleżanka opowiadała o swojej przygodzie na pogotowiu. Pewnego dnia babcia dramatycznym głosem przez telefon poskarżyła się swojej córce (mamie koleżanki), że źle się czuje "jakiś udar, albo zawał, słabo jej, mdli, dusi i skręca". Rodzinka przyjechała, zapakowała babcię do samochodu i zawiozła na pogotowie. Staruszka miała szczęście, bo kolejek dużych nie było i tylko po 2 osobach została przyjęta. A na korytarzu tak wydzierała się, jęczała jakby w pełni zdrowa była, a nie prawie umierająca.

Jak tylko babcia lekarza zobaczyła zaczęła wołać jak ją boli, jak męczy, umiera na pewno! Księdza jej trzeba, bo umiera. Lekarz bada, wypytuje ale nijak diagnozy postawić nie może, za dużo objawów, a za mało w badaniach wychodzi. Nagle słychać szybkie kroki za zasłonką i młody ksiądz wpada do "pokoiku". Na szyi stuła, w ręku oleje do namaszczeń, a w drugiej biblia (czy co oni tam noszą). I pyta się komu udzielić ostatniego namaszczenia, kto umiera?

Lekarz mówił, że tak szybko zdrowiejącej pacjentki nigdy nie widział :) Babci od ręki przeszło i zaczęła się zbierać do domu. Szkoda tylko, że udając chorobę zajęła miejsce w kolejce innym naprawdę potrzebującym ludziom.

babcia w szpitalu

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 468 (548)
zarchiwizowany

#57111

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zdarzyło się to kilka lat temu u mojej babci. Dostałyśmy szybki telefon- przyjeżdżajcie trzeba kota ratować i wieść do weterynarza. Kot został postrzelony ze śrutówki. Po akcji ratunkowej babcia zaczęła rozpytywać się komu strzeliło do głowy coś tak głupiego. Koty u babci były od zawsze i problemu sąsiedzi nie robili, nikt gołębi nie hoduje w okolicy to po co strzelać do kota?

Po "śledztwie" okazało się, że w sezonie dojrzewania czereśni sąsiad dał synowi zadanie: miał strzelać do ptaków na straszaka i cały dzień pilnować żeby nic nikt nie zjadł. Wszystko fajnie, ale żeby dawać 5-latkowi śrutówkę? A jakby strzelił do kolegi? Sam się postrzelił? Nie wiem czy bawił się w strzelanie do kota, czy trafił przypadkowo. Po interwencji babci i zdziwieniu rodziców (przecież tylko strzela w niebo) śrutówka wróciła do szafy, a czereśnie zostały zjedzone, nie przez ludzi.

wieś

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 105 (163)

#53243

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W moim miasteczku szpital jest wybudowany ok 1 km od drogi głównej. Od zawsze jeździł tam autobus jednej linii (przy okazji jechania koło drogi dojazdowej do szpitala i zahaczał o szpital). Połączeń było na dzień aż 3: 7.00, 12.00 i 19.00 (żeby pracownicy wrócili do domu). Wszystko było przez lata ok, aż doszło do stłuczki. Cud że doszło do niej dopiero po kilku latach, bo po wąskim parkingu, gdzie autobus zawracał nawet Kubica miałby problemy.

Więc co zrobił PKS? Oczywiście z powodu strasznych kosztów odszkodowania i naprawy zderzaka autobusu, zlikwidował wszystkie linie do szpitala!

Więc teraz chorzy ludzie muszą iść 1 km piechotą od najbliższego przystanku na głównej. A przecież do szpitala nie jeżdżą, przepraszam teraz chodzą ludzie zdrowi! Matka z chorym dzieckiem - na ręce i piechota. Starsze panie na leczenie - piechota. Jak woziłam babcię na rehabilitację to inne panie śmiały się, że im ten spacerek wystarczy za rehabilitację i dochodzą do szpitala tak zmęczone, że nie mają siły się leczyć. A co dopiero iść zimą.

Prośby o przywrócenie linii nie działają - PKS miał olbrzymie straty z powodu stłuczki, a na parkingu nie ma warunków dla autobusu (faktycznie ich tam nie ma).

Zostaje tylko taksówka, ale nie każdego stać wozić się dwa razy dziennie do szpitala.

Słyszałam, że ten PKS w ramach oszczędności puszcza rano autobus na wieś X i jeśli ludzie zadzwonią, że stoją na przystanku i czekają to łaskawie jedzie, a jeśli nie ma telefonu, to nie jedzie w trasę. Proste. A jak nie wiesz, to czekaj 2 h na ten późniejszy.

pks

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 467 (531)