Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

mcdonaldowa

Zamieszcza historie od: 19 lipca 2011 - 10:40
Ostatnio: 6 marca 2024 - 12:34
  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 669
  • Komentarzy: 47
  • Punktów za komentarze: 159
 

#88435

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Update do historii #88401.

Dziadek umarł. Dowiedziałyśmy się… od sąsiadki dziadka, która sprząta w szpitalu.

Kontakt do siebie w szpitalu zostawiła mama i ciocia.
Pasierbice, więc według prawa „osoby bliskie” uprawnione do uzyskiwania informacji o stanie zdrowia. Według pań pielęgniarek - nie.

Jest nam zwyczajnie przykro, że dziadek umarł sam i nie mogliśmy się z nim zobaczyć, ponieważ na oddziale wewnętrznym na wizytę musi wyrazić zgodę ordynator. Jak się domyślacie, dla nas jej nie wyrażono. Pozostaje tylko trzymać się myśli, że dziadek nie był świadomy tego, że nie ma nas przy nim.

Szpital

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 173 (185)

#88401

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Oceńcie sami stopień piekielności, bo mi brakuje obiektywizmu…
Uwaga, długie.

Na początku lipca niespodziewanie zmarła moja babcia. Owdowiła swojego drugiego męża, który dla mnie od urodzenia był po prostu dziadkiem. Dwa dni po pogrzebie dziadek nie odbierał telefonu. Ciocia znalazła go nieprzytomnego. Dziadek wstrzyknął sobie dużą dawkę insuliny (pozostałej po babci) i zażył relanium. Na stole zostawił krótki liścik pożegnalny. Ciocia wezwała karetkę, dziadek trafił na OIOM pod respirator - na łóżko, na którym tydzień wcześniej leżała jego żona.

Już po pierwszych badaniach dostaliśmy od lekarza informację, że jeśli dziadek wybudzi się ze śpiączki, to na 90 procent pozostanie w stanie wegetatywnym ze względu na rozległe uszkodzenia mózgu spowodowane niedocukrzeniem. Kazano nam poczekać do następnego tygodnia po odstawieniu leków utrzymujących śpiączkę. Potem mieliśmy dostać informację co do dalszych działań, tzn. tracheotomii, próby odłączenia od respiratora oraz założenia pega.

Na OIOMie w naszym szpitalu odwiedziny są możliwe jedynie przez godzinę dziennie. Przychodziliśmy codziennie, choćby na 10 minut, obserwując, jak dzieje się to, co zapowiedzieli wcześniej lekarze. Dziadek wybudził się ze śpiączki pozostając bez świadomości otoczenia. I choć po początkowym szoku oswoiłam się z widokiem dziadka w takim stanie, to każda wizyta na oddziale przyprawiała mnie o ból głowy. Powodem było zachowanie personelu. Co kilka dni pytałam, czy trzeba donieść dziadkowi kosmetyków do mycia, pampersów lub maszynek. Za każdym razem spotykałam się z obrażoną miną i opryskliwym tonem, o ile w ogóle ktoś raczył wstać z kanapy w pokoju socjalnym i oderwać oczy od telewizora, żeby odpowiedzieć na moje pytanie.

Niejednokrotnie podczas wizyt u dziadka pacjentom na łóżkach obok piszczała aparatura. Nie była to kwestia życia i śmierci, raczej kończący się lek, niemniej jednak dźwięki były bardzo głośne i powodowały nerwowe reakcje u mojego dziadka (przyspieszone tętno, zaciskanie, napinanie się - nie jestem specjalistą, więc nie potrafię wytłumaczyć, czemu na pewne rzeczy reagował niestety) i często trwało to kilkanaście minut, zanim personel się pojawiał.

Jednego dnia dziadek leżał w samym pampersie, bez żadnego okrycia. Akurat tego dnia poprosiłam pielęgniarkę o sprawdzenie, czy dziadek potrzebuje maszynek. Pani weszła ze mną do sali, spojrzała na dziadka, potem na mnie i czerwona na twarzy powiedziała: „ Żeby pani nie myślała, on jest nieprzykryty, bo ma stan podgorączkowy, a nie dlatego, że mamy go gdzieś.” Pozostawiłam to bez komentarza, pamiętając, że babcia mimo gorączki zawsze była przykryta. Moja 20-letnia kuzynka kiedyś podczas odwiedzin spytała pielęgniarki, czemu dziadek ma takie spuchnięte ręce. Nie było to pytanie złośliwe, oskarżające. Po prostu chciała się dowiedzieć. Co usłyszała? „No proszę pani, pani dziadek jest ciężko chory!!!” Aha…

Na nasze nieszczęście, podczas naszych wizyt dyżur miała najczęściej piekielna pani doktor (PD), z którą rozmowy przypominały nieśmieszną komedię. Przykładowo:
JA: Dzień dobry, pani doktor, chciałabym zapytać o pacjenta F. Zauważyłam, że ma gorączkę od kilku dni, czy to może być to zachłystowe zapalenie płuc, o którym mówiliście?
PD: Ale ja już pani tłumaczyłam, tu się już nic nie zmieni. Pan się już nie obudzi.
J: Nie pytam o to, czy się obudzi, tylko o gorączkę. Zauważyłam, że dostaje nowy antybiotyk.
PD: No oczywiście, że dostaje!! U pana zmian nie będzie, tak jak tłumaczyłam. Szukać ośrodka.
J: …. Ehm, dobrze, a jak kwestia planowanych zabiegów? Miałam dostać informację w tym tygodniu. (chodziło o tracheotomię itp.)
PD: No zabiegi będą wykonywane planowo.
J: A planowo to znaczy…?
PD (z wielkim oburzeniem): No takich pytań to proszę nie zadawać!! Planowo to znaczy planowo!!

Dzień po tej rozmowie przyszłam na wizytę i zastałam dziadka już z rurką. Kolejnego dnia oddychał już samodzielnie (tu szczególne podziękowania za poinformowanie o tym, że będzie próba odłączenia od respiratora…). I wisienka na torcie. Trzeciego dnia po tej rozmowie przy próbie odwiedzin dowiedziałam się, że dziadek został już przewieziony na oddział wewnętrzny. Gdzie odwiedzin nie ma. Przyznam, że nie wytrzymałam i zrobiłam małą awanturę.

Rozumiem, gdybyśmy przychodzili raz na tydzień i ciężko byłoby nas złapać. Ale przychodziliśmy codziennie. I prawie codziennie pytaliśmy. Tak trudno przekazać informacje? Rozumiem, że czasem decyzje podejmowane są tego samego dnia rano. Ale nikt mi nie powie, że nie ma rozmów na ten temat wcześniej i nie można rodzinie powiedzieć np. „Proszę się przygotować na to, że na dniach możemy pacjenta przewieźć na inny oddział.”

Dodatkowo pozostaje problem załatwiania dziadkowych spraw - z racji tego, że nie jesteśmy spokrewnieni, nie możemy w jego imieniu szukać ośrodka. Szpital odsyła nas do różnych instytucji, a instytucje do szpitala. Każdy umywa ręce. Twierdzą, że nie możemy starać się o bycie opiekunem prawnym, że oni już wniosek o ubezwłasnowolnienie wysłali…

I tak, wiem, że to, że nam udzielano jakichkolwiek informacji jako „obcym” było plusem. No cóż, szpital nas o pokrewieństwo nie pytał. Założyli, że jesteśmy krewnymi i tak nas traktowali. Dopiero niedawno przy kwestii załatwiania ośrodka dowiedzieli się, jak się sprawy mają. Także ich traktowanie nas nie było warunkowane tym, że jesteśmy niespokrewnieni. Z rozmów z innymi rodzinami dowiedzieliśmy się, że to ich standardowe zachowanie.
Pacjent nie może się poskarżyć, więc po co się starać?

Szpital

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 174 (192)

#49298

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Witam, w odpowiedzi na historię http://piekielni.pl/49154 przedstawiam swój własny, jakiś czas temu napisany....

Poradnik „Jak zirytować pracownika McDonald’s?”

DRIVE.
1.Podjedź na drive ze znajomymi, drzyj się jak opętany do mikrofonu lub puszczaj głupie teksty w stylu „zrób mi loda”. Twoja odwaga zaimponuje twoim znajomym , a ty sam zyskasz respekt do końca życia.
2.Zamawiaj na kupon nie posiadając kuponu. Przy okienku rzuć tekstem „kupon se tam pani wyrwie z tych waszych”.
3.Zamawiaj tysiące zestawów powiększonych i HAPI MILKÓW. Na koniec poinformuj, że na wszystko masz kupon. Możesz też w ogóle nie informować, po prostu podać kupony przy okienku.
4.Próbuj zamówić dwa czizburgery za 5 złotych. Kiedy dowiesz się, że potrzebujesz kuponu – odjedź z fochem. Nie udało ci się dziś zaoszczędzić 2 złotych.
5.Przy monitorze zastanawiaj się pół godziny, koniecznie wypytując o wszystkie ceny. Po co masz się przemęczać i zerknąć na ceny pokazane na menu.
6.Podjedź po HAPI MILKI na drive. Przy wybieraniu zabawki stwierdź, że „ty tu nic nie widzisz i zabawki wybierzesz przy okienku”. Nie interesuje cię to, że takiej opcji nie ma, kiedy za tobą jest dziesięć czekających aut.
7.Zamów „makzestaw, szejka, kolę”. Przecież do obowiązków pracownika należy przewidywanie twoich potrzeb – powinien on wiedzieć, że zestaw ma być z bigmakiem, szejk duży waniliowy, a kola mała bez lodu.
8.Podjedź do monitora i krzyknij „HALO”. Pracownik powinien odezwać się przecież już w momencie, kiedy przód twojego pojazdu wjeżdża na miejsce zamawiania.
9.Podjedź do monitora i nie reaguj na „dzień dobry, proszę bardzo” pracownika. Przy trzeciej próbie powitania możesz spróbować spławić go miłym „no chwila chyba się zastanawiam!!!”.
10.Podjedź do monitora i uchyl szybę maksymalnie do połowy. Mów zwrócony w stronę swojej kierownicy. Kiedy pracownik powie, że słabo cię słyszy, odpowiedz „ no strasznie słabe macie te monitory nic was nie słychać”.
11.Przyjedź na drive z pasażerem. Niech on zamawia, najlepiej nie mówiąc głośniej i nie wychylając się ze swojego siedzenia. Jeśli wieziesz kogoś w bagażniku – poproś także i jego.
12.Przyjedź całą grupą, a nawet busem na drive. Niech każdy zamawia na osobny rachunek. Po co wziąć paragon i się rozliczyć po zapłaceniu.
13.Zrób frajdę kilkuletniemu dziecku i pozwól mu zamawiać. Nie przejmuj się, że nie umie się wysłowić.
14.Przyjedź na drive, kiedy jest oferta śniadaniowa. Żądaj czizbugerów. Swoje niezadowolenie wyładuj na pracownikach – przecież ty już dobrze wiesz, że to śniadanie to ich spisek przeciwko tobie.

RESTAURACJA.
1.Złóż zamówienie mieszczące się na co najmniej trzy tacki, po czym wesoło odejdź sobie do stolika. Jesteś bowiem w pięciogwiazdkowej restauracji, w której kasjerka jest również kelnerką.
2.Przyjdź do restauracji w porze największego ruchu. Ustaw się razem z resztą jak bezmyślne kozy na pastwisku, zamiast uformować normalne kolejki do kasy. Kiedy okaże się, że do wolnej kasy podchodzisz równocześnie z kimś innym, próbuj przekrzykiwać swojego rywala. Możesz także pokrzyczeć po pracownikach restauracji i zażądać natychmiastowej obsługi – oczywiście krzykiem.
3.Złóż ogromne zamówienie, po czym bądź zdziwiony, że długo czekać. Swoje niezadowolenie wyładuj na pracownikach.
4.Przyjdź do restauracji celem wyładowania frustracji z powodu padającego deszczu, porzucenia przez partnera/partnerkę, zepsutego auta. W końcu, skoro już kupujesz tego czizburgera za trzy pięćdziesiąt, to masz pełne prawo pokrzyczeć na pracowników.
5.Przy zamawianiu nie używaj nazw, po prostu wskazuj palcem.
6.Nie używaj zwrotów grzecznościowych. Najlepiej w ogóle się nie odzywaj, chyba, że już musisz.
7.Podejdź do kasy i rzuć kuponami. Składanie zamówienia zakończone, wystarczy tylko rzucić pieniądze.
8.Wróć z kanapką/frytkami do kasy po 15 minutach, ponieważ są zimne. Chyba to jasne, że te produkty utrzymują ciepło, nikt ci nie wmówi, że jest inaczej! Warto pamiętać, że osiągniesz lepszy efekt, jeśli produkty przez ciebie odniesione będą zjedzone co najmniej w połowie.
9.Zamów nie to co chciałeś, po czym spróbuj zwalić winę na pracownika – nie dosłyszał, jakiś upośledzony jest, nie zrozumiał.
10.Poinformuj pracownika, że „ten bigmak co go zamówiłem ma smakować jak bigmak, bo ostatnio jakieś szajstwo dostałeś”. Powszechnie wiadomo, że pracownicy mają w zwyczaju obrzydzać gościom produkty.
11.Zamów kanapkę. Powiedz, że nie chcesz jej w zestawie. Po czym domów do niej frytki i może jeszcze kolę.
12.Pamiętaj! Jeśli masz problem – nie daj się zbyć. Krzycz, tup nogami, bij się o kolejkę i nie zapomnij o najpiękniejszych słowach w języku polskim – tych na K, P i J.

mcdonald's

Skomentuj (71) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 341 (647)

1