Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

meliegree

Zamieszcza historie od: 11 grudnia 2011 - 23:30
Ostatnio: 9 lutego 2024 - 12:17
O sobie:

Od lat mieszkaniec Gdyni :)

  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 946
  • Komentarzy: 43
  • Punktów za komentarze: 467
 

#85710

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem programistą.
Dwa lata pracowałem dla pewnej firmy. Nie była ona najlepsza na rynku, ale była blisko mojego domu, więc zgodziłem się dla nich pracować. To był chyba błąd :).

Początkowo było dobrze, ale w czerwcu zaczęły się schody. Zaproszono nas do przetargu na projekt (jestem B2B, mam firmę więc luzik - nie pierwszy raz dla nas). Przetarg wygraliśmy.

I się zaczęło.

W czerwcu powinniśmy otrzymać umowę do podpisania. Nie śpieszyło nam się, więc powiedziałem, że chwilę możemy zaczekać na umowę i ją podpiszemy tylko jeżeli będzie ok.

Po dwóch tygodniach zacząłem się martwić i pytać o umowę. Nic. Zbywano mnie przez kolejne tygodnie kiedy prosiłem o umowę do przetargu.

W końcu dostałem pismo "do natychmiastowego podpisania". W zeszłym tygodniu. Z terminem wykonania do końca grudnia. Z zakazem konkurencji, o którym nie było mowy, na trzy lata. Z zakazem pracy dla POTENCJALNYCH klientów firmy, która organizowała przetarg. Z karą umowną za niewywiązanie się z prac przed końcem grudnia, zerwanie umowy etc. w wysokości... 60% budżetu, którego nie określono.

Odmówiłem podpisania takiej umowy, bo czekaliśmy na nią kilka miesięcy, termin stał się nierealny, a wielkość budżetu zmieniała się z każdą rozmową (raz było 30 000, raz 85 000, a raz usłyszałem, że wzięto ponad 600 000 z UE na to). No właśnie - to kasa z UE, więc dodatkowe kontrole byłyby niemal pewne. Co więcej - umowa z datą wsteczną (z czerwca!), protokoły zdawcze modułów, które rzekomo napisałem od czerwca do grudnia (żadnego nie napisałem, więc przy kontroli miałbym prze...kichane) i tekst "przecież tego nikt nie sprawdzi".

Odmówiłem stanowczo podpisania tego. Usłyszałem, że muszę, bo umieszczono mnie jako zwycięzcę w czerwcu na stronie i nie można tego anulować inaczej niż przez podpisanie & zerwanie umowy. Jakby to był mój problem. Jednocześnie dano mi wypowiedzenie obecnej umowy z datą z czerwca.

Zarząd firmy jest bardzo zdziwiony, że spakowałem się i wyszedłem po rozmowie w tej sprawie i już nie przyszedłem do firmy (po co skoro nie mam umowy bo sami ją wypowiedzieli?).

PS. po podpisaniu takiej umowy stałbym się w pełni odpowiedzialny za jakąkolwiek dotację jaką wzięto na ten projekt jako wykonawca, oni byliby kryci, a ja mógłbym liczyć się nawet z wizytą smutnych panów w kominiarkach o 6 rano.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 193 (211)

#81966

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chyba się starzeję albo coś jest nie tak z dzisiejszymi nastolatkami.

Pracować zacząłem wcześnie. Miałem może 15 lat kiedy zacząłem pomagać w firmie rodziców, potem ze znajomymi otwieraliśmy różne biznesy odnosząc sukcesy jak i dotkliwe porażki. Mimo to wiele się nauczyłem, zwłaszcza na temat interesującej mnie dziedziny. Zrezygnowałem ze studiów, kiedy zauważyłem, że nie mają praktycznie nic wspólnego z praktyką i postanowiłem pracować. Obecnie zajmuję kierownicze stanowisko w jednej z większych firm w branży i zarządzam sporym zespołem ludzi. Tyle słowem wstępu.

Postanowiliśmy uruchomić program praktyk dając szansę na zdobycie doświadczenia uczniom pobliskiej szkoły.

Po trzech miesiącach jestem pewny, że mój dział rezygnuje z opieki nad praktykantami.

Przyjęliśmy kilka osób do różnych działów i staramy się je czegoś nauczyć. Nie parzą nam kawy, ani nie odwalają roboty za pracowników. Ot - kiedy doświadczony pracownik montuje jakąś część, praktykant dostaje identyczną część (ale uszkodzoną, której nigdy nie sprzedamy) i może pod okiem doświadczonego kolegi nauczyć się jak w praktyce montować urządzenia. Sam pracuję w biurze więc daję praktykantom zadania typowo biurowe, pod koniec dnia siadam z nimi i omawiam różnice między tym co ja zrobiłem, a co zrobili oni. Innymi słowy - kto chce może nauczyć się wiele, w sposób praktyczny i ma szansę uniknąć błędów jakie my popełnialiśmy przez kilkanaście lat pracy. Do tego mają dostęp do narzędzi i oprogramowania, którego nigdy by nie kupili ani nawet nie znaleźliby wersji pirackich żeby się go nauczyć co samo w sobie lata temu byłoby dla mnie wspaniałą okazją do nauki.

A praktykanci?
- Notoryczne spóźnienia. Zaczynamy pracę o 8, świętem jest kiedy wszyscy są przed 9.

- Totalne olewanie pracy. Albo udają, że pracują i bawią się telefonami albo robią sobie godzinne przerwy o 12, bo są "tacy zmęczeni".

- Brak szacunku do innych pracowników. Notoryczne ignorowanie nawet koleżeńskich prób nawiązania kontaktu, dzień dobry może raz zdarzyło się im powiedzieć.

- Nie przychodzą na praktyki. Zwyczajnie nie pojawiają się na praktykach, nie odbierają telefonów.

- Kłamanie w żywe oczy. Cała grupa nie przychodzi, jeden z praktykantów dzwoni że źle się czuje. Chłopaki z dostaw już parę razy ich widzieli podczas takiej nieobecności na mieście. Zdarzyło się to już dwa razy.

- Totalny brak ogarnięcia. Są pierwsi do cwaniakowania, to trzeba im przyznać, ale gdy poprosiłem o zarezerwowanie taksówki przez godzinę narzekali, że nie wiedzą jak. Nie wiedzą też jak szukać podstawowych informacji w Google.

- Ciągłe dopominanie się o pieniądze. Przy tym wszystkim, całym tym zachowaniu i fakcie, że coś co mi zajmuje 20 minut im zajmuje dzień i robią to w parę osób sugerują, żeby im płacić tylko za to, że przychodzą.

Może to ja jestem piekielny. Uważam, że wystarczającą zapłatą jest możliwość nauki w praktyce, pod okiem osób, które naprawdę chcą przekazać swoją wiedzę. Nasz czas też kosztuje i jestem pewny, że jest znacznie cenniejszy od czasu roszczeniowego 18 latka, który nie potrafi nawet używać wkrętaka mimo czterech - pięciu rozmów. Serio. Za takie zachowanie wszędzie indziej by zostali wylani po tygodniu.

Żeby nie było - za każdym razem z nimi rozmawiamy i jak grochem o ścianę. Co gorsza - to nie pierwsza grupa praktykantów, która taka jest. Są mądrzejsi, wiedzą wszystko i co my będziemy im mówić. Teraz zrezygnowałem z wszelkich rozmów wychowawczych, nie są dziećmi i wobec tego nauczą się poznając konsekwencje swoich działań. W tej grupie planuję dać wszystkim najniższe oceny, może to ich czegoś nauczy. Wiek też nie jest usprawiedliwieniem, jak pisałem pracowałem gdy byłem młodszy od nich. Szczerze mówiąc cała sytuacja mnie boli, naprawdę uwielbiam swoją pracę i nie rozumiem podejścia tych dzieciaków biorąc pod uwagę, że same się zgłaszają do mojego działu.

Na koniec - na samym początku praktyk każdej grupie mówimy, że najlepszych praktykantów zatrudnimy po praktykach jeżeli będą zainteresowani. Jak dotąd się to nie udało.

Przepraszam za błędy i literówki - piszę wszystko na telefonie, mocno mi się nudzi podczas podróży pociągiem. Słabe usprawiedliwienie ale może mi wybaczycie :)

praktyki

Skomentuj (86) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 204 (258)

#20922

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja pierwsza historia o tym dlaczego tak bardzo nienawidzę PKP. Dwa lata temu zachciało mi się jechać do Wrocławia, najtańsza opcja - pkp. Odpaliłem internet, wszedłem na stronę z rozkładami i jest - pociąg z Warszawy, tani czyli wręcz idealny. Dzień później poszedłem na dworzec, udałem się pełen nadziei do kas. (J)a, (P)ani z okienka:

J: Dzień dobry, poproszą bilet do Wrocławia z przesiadką w Warszawie Zachodniej o godzinie 10.12.
P: Takiego pociągu nie ma, proszę wybrać inny.
J: Jak to? Na stronie z rozkładami widnieje wyraźnie, że takie połączenie jest. Godzina 10.12, linie TLK (tutaj mogę już nie pamiętać dokładnej spółki).
P: Chyba mówię - taki pociąg nie istnieje.
J: A mogła by pani spojrzeć na rozkład za swoimi plecami i mi powiedzieć czy taki pociąg jest?
P: Nie.

Zdenerwowany poszedłem do informacji. Rozmowa wyglądała identycznie. Myślę więc sobie - no nic, podjadę do Warszawy i tam może będą lepiej poinformowani. Po dwóch godzinach wylądowałem na dworcu w stolicy, poszedłem do kasy.

J: Dzień dobry, bilet na 10.12 do Wrocławia. Linie TLK, cena biletu to o ile pamiętam X złotych.
P: Taki pociąg nie istnieje, proszę jechać InterCity, to jedyne połączenie do Wrocławia o tej porze, następny pociąg będzie po 13.
Zagotowało się we mnie - InterCity kosztowałby mnie trochę więcej niż 100 zł, czyli trzy razy tyle ile miałem wydać.
J: Przepraszam, ale na państwa stronie widnieje taki pociąg. Chciałbym kupić na niego bilet, to jakiś problem?
P: Takiego pociągu nie ma, biletu nie sprzedam. Albo jedzie pan InterCity albo czeka do 13.

Zdenerwowany jeszcze bardziej poszedłem do informacji. Ta sama informacja co w kasie. Poszedłem do kolejnej kasy, wciąż wierząc w to, że nie oszalałem i pociąg istnieje. Niestety, kazano spadać mi na drzewo. Zanim to jednak zrobiłem, kupiłem bilet na InterCity, żegnając się z oszczędnościami na dwa tygodnie. Poszedłem na peron i co zobaczyłem? Odjeżdżający radośnie i nieistniejący według trzech kas oraz dwóch informacji PKP pociąg.

Siedlce - Dworzec PKP

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 529 (607)

1